Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6-Wódka, rum i cola

Gdy tylko Sallow wyszedł z klasy, Kim zaczęła jak dla mnie trochę zbyt brutalnie chować zeszyty do plecaka.

- Kim.

- Za kogo on się uważa!?

- Kim.

- No bo co on myśli, że idę tam dla niego ?! Nie! Idę tam się upić, dlaczego on ma problem z tym, że chcę się nawalić z tobą ?!

Rozdrażniona albo bardziej wkurwiona przyjaciółka rzuciła zeszytem, który wylądował na ziemi po drugiej stronie sali. Warknęła zirytowana i dalej mocno gestykulując, prowadziła monolog.

- Kim! - chwyciłam ją za ramiona, by ją zatrzymać. Dziewczyna spojrzała na mnie zirytowana.- Porozmawiaj ze mną.

- Przecież właśnie to robię. - fuknęła.

- Nie kochana nie rozmawiasz tylko, prowadzisz strasznie głośny monolog. Weź głębszy oddech, spójrz na mnie i nie krzycząc, prowadź rozmowę. - powiedziałam z dużym naciskiem na ostatnie słowo.

Przyjaciółka zrobiła to co jej nakazałam i nie krzycząc na cały świat, podjęła rozmowę.

- Przepraszam, że krzyczałam i że nie uprzedziłam cię o naszym wyjściu. - patrzyła na mnie ze skruchą w oczach. - Ale ten skurwiel mnie tak wkurwił! Za kogo on się ma? Jasne jest przystojny i leci na niego każda no, ale naprawdę, żeby mieć aż tak wyjebane ego w kosmos to trzeba być pojebanym.

- Mam nadzieję, że chciałaś mnie uprzedzić o tej imprezie, na którą nie idę, ale nie znalazłaś okazji.- Kim odwróciła wzrok speszona. Wiedziałam, nadzieja matka głupich. - W każdym bądź razie zapomnij.

- Nie no błagam ! Willow, proszę.

- Nie, nie chodzę na imprezy. Nawalić można się przy dobrym filmie. Nie pójdę się upić i potem płakać gdzieś w kącie - dobitnie zaznaczyłam.

*

- Ja cię kiedyś zabije.

Siedział w taksówce obok Kim wystrojonej w zajebiście krótką czarną sukienkę. Nie miała ramiączek i trzymała jej się tylko na biuście, do tego i tak krótki materiał był rozcięty na lewym udzie. Umalowała się trochę mocniej niż zwykle, ale i tak było to w granicach przyzwoitości, no przynajmniej na twarzy. Mnie natomiast wcisnęła w biały top i czarną spódniczkę tylko trochę dłuższą niż jej sukienka. Top był wystarczająco długi, by zakryć mi pół brzucha, a spódniczka miała wysoki stan, czego nie można powiedzieć o jej dole. Dzięki temu kreski na moim brzuch zostały zasłonięte, ale obawiałam się, że nie wystarczająco dobrze. Do tego Kim uparła się, więc mam na twarzy dobrze zrobiony przez nią makijaż. Cienie na powiekach, maskara, podkład, korektor,rozświetlacz, błyszczyk, eyeliner i brokat. To wszystko miałam na twarzy, wiem, że wyglądałam dobrze, na pewno lepiej niż zwykle, ale nie czułam się w tym komfortowo.

- No już, nie przesadzaj. Wyglądasz cudownie. Zabawisz się, dobrze ci to zrobi. - jej szczery uśmiech był tego wart. Zastanawiam się, dlaczego tam jadę, ach no tak. Jak to, Kim stwierdziła, „wejdziemy tam, zajebiście wystrojone aż temu idiocie głupio się zrobi" mówiła też „pokażesz mu, jaka z ciebie laska i sprawisz, że będzie mu na maksa głupio". Mnie i tak najbardziej przekonał argument nielimitowanego alkoholu, zioła i fajek. - Zaraz jesteśmy, gotowa?

- Ani trochę. - przerażona patrzyłam na pocieszający uśmiech Kim.

- Będzie dobrze.

Wysiadłyśmy, zapłaciłam za taksówkę, co nie mogło obejść się bez protestów przyjaciółki.

*

Stałam w kuchni przepełnionej ludźmi, Kim szykowała dla nas shoty. Wypiłam już wcześniej dwa, powoli zaczynały na mnie działać procenty. Rozbieganym wzrokiem błądziłam po twarzach ludzi szykujących sobie alkohol, znalazła się też jakaś para całująca się koło lodówki, ale raczej większość osób piła.

- Gotowe!- krzyknęła Kim, stałam obok niej, a i tak ledwo ją słyszałam przez muzykę i gwar panujący w pomieszczeniu. - Raz, dwa, trzy!

Przechyliłyśmy kieliszki, płyn palił trochę w przełyku. Przyjaciółka skrzywiła się na moc shota jej autorstwa. Odłożyłyśmy kieliszki, teraz moja kolej na przygotowanie nowych porcji. Podałam jej pełen kieliszek i razem wypiłyśmy czwartą kolejkę.

- Lepsze niż moje. - stwierdziła. - Co to było?

- Wódka, rum i cola.

*

Kim mi gdzieś zniknęła. Nie przejmowałam się tym zbytnio, to nie jej pierwsza impreza. Przez moment bałam się czy nikt jej nie zaciągnie do pokoju na górze wbrew jej woli, ale szybko doszłam do wniosku, że prędzej to ona zaciągnie tam kogoś niż on ją. Przed wejściem trzy razy powtarzała, żebym piła tylko drinki od niej albo te, co ja przygotuję i żeby nie poszczać się z byle kim. Standard.

Nie znalazłam jej w salonie i już chciałam wyjść zapalić, gdy przypadkowy chłopak zaciągnął mnie do gry w butelkę. Byłam już upita i ciężko było mi stawiać opór. Tak skończyłam razem z paroma innymi osobami w kółku, ze stresem czekając, aż butelka przestanie się kręcić. No wypadło na mnie, moje szczęście jest chyba gdzieś pod ziemią. Po pokoju rozeszło się głośne „Uuuuuu". Chłopka, który kręcił, wysoki blondyn z brązowymi oczami przez chwilę myślał, aż spytał.

- Pytanie, czy wyzwanie?

- Pytanie – nie jestem głupia.

Przez pokój przeszły jęki zawodu. Blondyn zawahał się przez chwilę, aż zapytał.

- Kogo z tego pokoju chciałbyś pocałować ?

Rozejrzałam się po wielkim salonie, dostrzegłam jakiegoś chłopaka wchodzącego do poniszczenia z tarasu. Był parę metrów ode mnie, nie widziałam dobrze jego twarzy, miał zarzucony kaptur zielonej bluzy, a jego włosy wystawały spod niego. Przykuł moją uwagę, a na pytanie przecież trzeba odpowiedzieć. Wskazałam go ręką.

- Go, go chciałbym pocałować.

W pokoju nastała cisza, słyszałam bicie własnego serca i głośny oddech.

Bez zastanowienia zakręciła butelką, wpadło na blondynkę siedzącą naprzeciwko mnie.

- Pytanie, czy wyzwanie ? -język delikatnie mi się plątał, ale to nie to przedłużało ciszę.

Dziewczyna jak i wszyscy patrzyli w stronę, gdzie pokazałam na chłopaka. Powoli odwróciłam głowę, gdy usłyszałam ciężkie kroki. Mój oddech przyśpieszył niebezpiecznie, gdy zaczynałam rozpoznawać idącą w moją stronę postać. Stanął przede mną, patrzył z góry swoimi ciemnymi tęczówkami.

- Chciałabyś mnie pocałować ? - jego głos był zachrypnięty. Nie chciałam zaprzeczać, chciałam tego, chciałabym, by mnie pocałował.

Wyciągnął w moją stronę dłoń, chwyciłam ją, a on pomógł mi wstać. Stałam teraz przed nim, sięgałam mu do brody. Delikatnie się zachwiałam, Sallow zareagował i przytrzymał mnie w dole pleców. Gdy równowaga wróciła, on nie zdjął ręki. Patrzyłam mu w oczy, powoli zjechałam spojrzeniem na jego usta. Widziałam jego pytające spojrzenie. Wróciłam do jego oczu, teraz to on zjechał wzrokiem na moje usta, które pod ciężarem tego spojrzenia piekły żywym ogniem. Wtedy właśnie się pochylił i złączył nasze wargi w pocałunku. Na początku powolnym i delikatnym. Później coraz bardziej zachłannym. Przerwał go dopiero, gdy zabrakło nam powietrza.

Nie wiedziałam, co teraz zrobić. Dzieliło nas parę centymetrów, które pokonałam, kładąc głowę na jego ramieniu. Zacisnęłam oczy, byłam zmęczona, a pocałunek zrobił mi mętlik w głowie.

Scott objął mnie po chwili i było to świetne uczucie. On jest tak cholernie przystojny. W pomieszczeniu powoli wracały rozmowy, wróciła też muzyka. Z głośników leciało „Save Me" w wykonaniu XXXTentacion, znałam to na pamięć. Delikatnie zanuciłam tekst, Scott śpiewał szeptem do mojego ucha. Usnęłam przy słowach piosenki w ramionach mojego wroga.

So save me, before I fall

So save me, I don't wanna be alone

So save me, before I fall

So save me, I don't wanna be alone


________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________


I co myślicie ? Bo ja jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału :)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro