#9
Spędziliśmy następne trzy dni w cudownej, wesołej atmosferze wśród mojego głośnego rodzeństwa, z ojczymem gdzieś w tle.
Harry nareszcie zrozumiał, że moja rodzina właściwie już, można powiedzieć, że wyraziła chęć zaadoptowania go i zaczął zachowywać się przy wszystkich swobodnie.
Ciężko było mi się żegnać ze wszystkimi dziewczynkami, jak i Ernestem oraz tatą, jednak byłem również podekscytowany na powrót do Londynu.
- Pamiętaj, jak Simon będzie cię już mocno wkurzał to nie staraj się być na siłę miły. - poprosiła Daisy.
– Dobrze, kochanie. – pogłaskałem jej policzek. – No weź! Zmyjesz mi puder!
– Nie musisz się malować, twoja skóra jest bardzo ładna bez tego. – tłumaczyłem jej. Uśmiechnęła się do mnie, wzruszając ramionami. – Obiecuję ci, że niedługo z Harrym przyjedziemy. Pamiętaj, że możesz dzwonić, okej?
- Okej! - pokiwała energicznie głową, ponownie mnie przytulając. - Nie lubię tego, że prawie nie ma cię w domu...
– Będę zaciągać tu Louisa częściej. – odezwał się Harry, do którego przytulała się Fizzy.
- Jesteś przełlodki! - dziewczyna, pocałowała bruneta w policzek. - Masz na Louisa dobry wpływ, bo nie jest tak wredny jak zawsze.
– Nigdy nie jestem wredny. – przewróciłem oczami, podchodząc do mojego chłopaka i objąłem go od tyłu.
- Tak, jasne. - powiedziała sarkastyczne połowa moich sióstr równocześnie z Harrym, przez co wszyscy zaśmialiśmy się ostatecznie.
– Jedźcie ostrożnie. – powiedział tata, uśmiechając się do nas. – Naprawdę świetnie, że przyjechaliście.
- Przed nami six chair challenge. - westchnąłem. - To będzie ciekawe! - uśmiechnąłem się, zamykając bagażnik.
– Tak, zdecydowanie. Zwłaszcza, że ja tam będę. – Harry wywrócił oczami. – Do widzenia! – pomachał słodko, siedząc w aucie, gdy zapaliłem silnik.
Szybko odwrocilem wzrok, gdy zauważyłem w oczach moich sióstr łzy. Nie mogłem się rozpłakać. I tak za dużo ryczałem, gdy tylko tu przyjeżdżalem.
– Kocham was! – zawołałem jeszcze, gdy one pisnęły, machając, kiedy odjechaliśmy w zamgloną uliczkę. Tego dnia pogoda się znacznie pogorszyła, zupełnie z dnia na dzień.
- To był cudowny tydzień relaksu. - uśmiechnął się do mnie Styles. - Czas na powrót do tej nerwowej sytuacji...
Westchnąłem cały czas wpatrzony w drogę przed sobą. – Będzie dobrze, zobaczysz. Po tym wszystkim nabrałem pozytywnego myślenia.
- A co jeśli Simon nie przepuści mnie? - schował twarz w dłoniach. - Co jeśli spieprzę to?
– Kochanie, masz niewyobrażalny talent, a Simon cię lubi i wierzę, że będzie stał za tobą murem. – tłumaczyłem mu. – Możesz włączyć radio? Nie lubię jeździć w ciszy.
On jedynie skinął głową, naciskając odpowiedni guzik. Wprost nie mogłem powstrzymać marudnego jęku, gdy z głośników rozległo się No Control od połowy.
– Moja ulubiona piosenka! – Harry pisnął, od razu poczynąwszy śpiewać tekst niemal na cały głos, przez co śmiałem się, spoglądając na niego kątem oka. Był tak uroczy, nawet gdy śpiewał o mojej porannej erekcji.
- Na nowy album masz przygotowane kolejne kawałki w tym stylu? - spytał mnie, gdy piosenka dobiegła końca tym samym rozpoczynając reklamy.
– Możliwe... – odparłem zmysłowo, na co chłopak jęknął. Naprawdę nie chciałem zdradzać wiele na temat nowego albumu. – Ale będzie przewaga piosenek... Flegmatycznych i romantycznych. Moim celem jest stworzenie zupełnego przeciwieństwa tego, co tworzyłem przez ostatnie lata, by pokazać tą zmianę, jaka wytworzyła się we mnie po tym, jak się zeszliśmy.
- Zaśpiewaj mi coś, proszę. - położył dłoń na moim kolanie. - Nie znam absolutnie nic co będzie na twojej płycie, to nie fair!
– I nie poznasz jeszcze przez długi czas. – poklepałem wierzch jego dłoni. – Chcę, byś ujrzał już całkowicie pełen, skończony efekt. No i chciałem, by na mój powrót Liam załatwił mi fortepian. Postawię go gdzieś w salonie.
- Jesteś wrednym kutasem! - prychnął, splatając ramiona na piersi. - Chociaż jedną zwrotkę czegokolwiek, proszę...
– Nie, Harry. Nie usłyszysz absolutnie niczego z nowego albumu. Poczekaj jeszcze te głupie cztery miesiące. – pokręciłem głową z rozczuleniem, gdy chłopak następną minutę nie odzywał się do mnie obrażony.
- Słyszała go już cała twoja rodzina i Liam! - burknął z wyrzutem. - Nie wspominając oczywiście teksciarzy i producentów...
– Tak – pokiwałem głową. – Ale chcę by album był dla ciebie, dlatego posłuchasz go jako ostatni.
- Ty mnie już nie kochasz...
- No nie wierzę. Czy jesteś w ciąży? - wybuchłem śmiechem.
– Chciałbyś... – poklepał swój płaski brzuch. – Właściwie ciąża to musi być piękna rzecz. Ale nie Louis, niestety nie mogę dać ci dzieci. – zaśmiał się, już całkowicie przekręcając w moją stronę.
- W sumie to ciekawie wyglądałbyś z brzuchem. - również się zaśmiałem. - No i nasze dziecko miałoby nasze geny. To byłoby cudowne.
– Taki mały Loueh, o mój Boże! – pisnął, podskakując na siedzeniu. – Spójrz na to w ten sposób; gdybym był płodny musielibyśmy używać gumek!
- O mój Boże, nie. - przeszły mnie okropne dreszcze na samo to wyobrażenie. - Straszne.
– Hej, większość ludzi się zabezpiecza i jakoś im to nie przeszkadza. – Harry zachichotał, chowając twarz w dłoniach. – Takie tematy są zbyt bezpośrednie dla mojej niewinnej osobowości!
- Teraz jesteś niewinny, hmm? - poruszyłem brwiami. - A przypomnieć ci jak wczoraj wręcz na siłę obciągnąłeś mi wiedząc, że moje siostry są za ścianą?
– Na siłę? – spytał, wgniatając się w fotel. – Przecież nie stawiałeś żadnego oporu
- Na początku go stawiałem, ale zrezygnowałem, gdy już uklęknąłeś. - odparłem.
– To było całkiem gorące. – Harry przymknął powieki. – Ale czułem ból w szczęce aż do momentu gdy zasnąłem.
- No to nie zaciskaj tak szczęki. - uśmiechnąłem się. - Czasem mam wrażenie, że robienie mi loda sprawia ci większą satysfakcję niż mi.
– Oczywiście, że tak jest. – wzruszył ramionami, sięgając do tyłu samochodu po różowy kocyk. Zdjął buty i zwinął się na swoim siedzeniu. – To tak, jak ty robisz mi... Rimming. Louis, dlaczego my w ogóle o tym rozmawiamy? – jęknął.
- Przecież to jest tak samo normalny temat jak każdy inny. - zaśmiałem się. - Nie bądź dzieckiem, kotku. Przestałeś nim być w momencie, w którym pierwszy raz wziąłeś chuja w usta.
– Wiem, wiem. – zasłonił swoje dłonie pod kocykiem. – Ale to nadal jest dla mnie taki... Temat... Nie niezręczny, ale... Nie wiem jak to określić, Lou. Szybko się onieśmielam.
- Ale przynajmniej nie jest tak, gdy już robimy cokolwiek... seksualnego. - poklepałem go po kolanie nie odrywając wzroku od drogi. - Pamiętasz twój pierwszy raz? To było coś!
– Nadal będziesz mi to przypominać? – burknął. – Nie mogłem być tak zły.
- Było bosko, kotku, ale bałeś się i panikowałeś jakbym co najmniej miał zrobić ci krzywdę. - odpowiedziałem mu.
– Nie miałem przed tobą jakiegoś super doświadczenia, wiesz? – prychnął.
- Chyba, że to z ręką. - pokazałem mu język, za co otrzymałem trzepnięcie w biodro.
– Lepiej skup się na drodze. – pokręcił głową, rozkładając się wygodnie.
- Przez te całą rozmowę aż się napalił. - przyznałem, zerkając na niego kątem oka.
– Nie nakręcaj się, Tomlinson. – zaśmiał się, trzymając między palcami delikatny materiał.
- Może zrobimy mały przystanek...
- Skup się na jeździe! - pisnął ze śmiechem.
Zaśmiałem się, przełączając światła gdy niebo zaczęło się przejaśniać, a nawet spomiędzy zszarałych chmur wyjaśniało słońce. – Co jest nie tak z tą pogodą?
- Przypomnieć ci w jakim mieszkasz kraju? - widziałem jak spojrzał na mnie z politowaniem. Cholera jak ja go kocham.
*
Od tych wydarzeń minął równy tydzień. Mimo wszystko, nie odczuwałem tak dużo stresu wracając na stanowisko jurora w X Factor jak mogło się to wydawać wcześniej, ponieważ fakt; to było dziwne, że Harry miał tu być, ale w ogóle nie bałem się tego, iż ktoś mógł domyśleć się, że między nami cokolwiek jest. Dzisiaj nadszedł ten wielki dzień. Plan był taki, iż miałem tu dotrzeć dużo wcześniej przed Harrym, więc nikt nie miał jakichkolwiek podejrzeń. Teraz obserwowałem go z daleka, był za kulisami. Widziałem jak intensywnie i produktywnie dyskutuje o czymś z Niallem Horanem. Wydaje mi się, że to jego nazwisko... W każdym razie, to ten farbowany, piskliwy Irlandczyk.
- Louis, brachu! - podskoczyłem w miejscu, czując między swoimi barkami dłoń Robbiego. - To wielki dzień.
– Tak, jestem naprawdę podekscytowany. – uśmiechnąłem się do niego szukając wzorkiem Aydy. – Gdzie twoja małżonka?
- Poszła do toalety, bo słabo się czuje. - odparł. - Wiesz, ma "te dni". - szepnął mi do ucha.
– Ah, no tak... Kobiety. – zaśmiałem się, żując gumę. – Powiedz mi Robbie, jak to jest być heteroseksualnym gościem?
- Całkiem dobrze. - odparł ze śmiechem. - Lubię cycki i w ogóle, jest zajebiście. - skrzywiłem się.
- Fu. Waginy są najgorsze.
Robbie zaśmiał się w głos. – Wiesz, ja to lubię. Natomiast ty wolisz kutasy, nie? Więc, jak to jest?
- Lubię kutasy, owszem, ale bardziej doceniam męskie tyłki. - odparłem z półuśmiechem, widząc jak mężczyzna patrzy na mnie z uniesionymi brwiami. - No nie mów, że myślałeś, że jestem na dole...
– Raczej nie myślałem o tym w ogóle, jeśli mam być szczerym. – zaśmiał się. – Nie miałem podejrzeń, za to Ayda mówiła coś o tym. Ale ja nie znam tych stwierdzeń "top" czy "bottom". Jestem na to za stary. Co to jest? – roześmiał się. – Męskie tyłki są płaskie.
- Mówisz? - obróciłem się do niego bokiem i demonstracyjnie klepnąłem w tyłek. - O mnie tego nie można powiedzieć.
– Właśnie dlatego jeśli już miałbym cokolwiek stwierdzać powiedziałbym, że jesteś na dole. Ta dupa się marnuje.
- Nie widziałeś tej mojego wybranka... - westchnąłem rozmarzonym głosem. Harry miał najpiękniejszy tyłek pod słońcem, przebija nawet mnie!
– Fakt, nie widziałem. – zaśmiał się Robbie. – Ja już znalazłem najpiękniejszy tyłek mojego życia. Patrz, właśnie do nas idzie.
- Nie wkurwiaj mnie już dzisiaj jeszcze bardziej niż robisz to od rana. - warknęła blondynka sprawiając, że wybałuszyłem oczy.
– Właśnie rozmawialiśmy o tym, że masz najpiękniejszy tyłek na świecie, skarbie. – zacmokał do niej.
– Wy, faceci – wskazała na nas – nie interesuje was nic poza tym.
- Ja tam jeszcze doceniam kutasy! - broniłem się.
- A ja cycki!
– Ty sam jesteś kutasem. – wskazała na mnie. – A ty moich cycków nie dotkniesz do końca swojego życia, stary dziadzie. – posłała mu ostatnie, złe spojrzenie, nim odeszła. Spojrzałem na mężczyznę naprawdę zdezorientowany tym wszystkim. On tylko machnął ręką.
– Nie zagroziła rozwodem tak jak ostatnio. To jest coś.
- Wow. - zaśmiałem się. - A myślałem, że to moje siostry są okropne, gdy mają okres.
– Ayda wyjątkowo mocno przeżywa ten czas. – Robbie wzruszył ramionami. – Można się przyzwyczaić. Za jakieś pięć minut na pewno cię przeprosić za nazwanie takim określeniem.
- Moje siostry to bardziej męczą się z bólami brzucha, więc w tym wypadku chyba jednak humorki są lepsze. - stwierdziłem.
– Zdecydowanie. – Williams zgodził się ze mną. – Czemu to wszystko się tak dłuży? – zmarszczył brwi, patrząc na zegarek na swoim nadgarstku.
- Bo jebany królewicz Cowell pewnie dopiero je śniadanko i wszyscy zawsze na niego czekają. - przewróciłem oczami.
– Tak, masz rację. – stwierdził mój starszy kolega. – Wkurwia mnie ten dziad.
- Jest okropny i... boję się, że będzie wobec moich uczestniczek nie fair. Poza tym, kurwa, sam widziałeś co odpierdolił z tym podziałem drużyn!
– To było żenujące. To tak jakby z powodu tego, iż ja jestem hetero musiałbym mieć drużynę facetów!
- On zdecydowanie chce uprzykrzyć mi ten program najbardziej jak się da. - burknalem.
– Może tego nie widać, ale mi i mojej małżonce też, o to się nie martw. – parsknął. – Tak w ogóle... Należą ci się moje przeprosiny. – zmarszczyłem brwi. – Nie znając cię myślałem, że jesteś jakimś niewychowanym dzieciakiem, który w wieku osiemnastu lat podbił świat nastolatków. A jesteś serio w porządku.
- Ja za to na samym początku programu za tobą nie przepadałem, bo... - szukałem w głowie odpowiednich słów. - Nie rozumiałem do końca twojego poczucia humoru. Myślałem, że jesteś wredny...
– Rzeczywiście, mam specyficzne poczucie humoru. – zgodził się ze mną. – Przez to odstraszyłem od siebie moją żonę na początku. – zaśmiał się.
– Wiec jak przekonałeś ją do siebie?
– Wylądowaliśmy w łóżku.
- Wow, nie pierdolisz się w tańcu. - zaśmiałem się krótko, w czym mi od razu zawtórował.
– Nie jestem romantykiem, ale jestem dobry w łóżku. – wzruszył ramionami. – Później jakoś poszło; randka, jakiś wypad we dwoje, znowu seks i tak zdobyłem jej serce.
- U mnie i mojego chłopaka wyglądało to spokojniej. - parsknąłem. - Jest ode mnie dużo młodszy, więc sam rozumiesz.
– W sumie... Musicie wyglądać razem słodko! Przedstaw mi go!
- Teraz nie mogę, Rob... - oh, gdyby tylko wiedział... - Uwierz mi, ja też nie mogę się doczekać.
– No dobra, dobra. Rozumiem cię. – westchnął. – Ale kiedyś mi go przedstawisz, jasne?
- Oczywiście! - pokiwałem głową. - On również jest bardzo chętny do poznania cię i jest twoim wielkim fanem.
– Aww... Miło mi! – zagruchał. – Kurwa. Smok idzie.
Szybko zerknąłem tam gdzie patrzył kątem oka, a po zauważeniu Cowella wymamrotałem. - Spierdalajmy już do wejścia na arenę, żeby jak najmniej z nim gadać.
– Masz rację, bracie. – Robbie kiwnął głową. To oznaczało, że musieliśmy przejść obok uczestników. W tym momencie mogłem przywitać sie z moimi dziewczętami i rzucić jakieś "cześć" chłopakom, w tym Harry'emu.
Gdy tylko spomiędzy moich warg wyszło szybkie powitanie w stronę chłopaków, pozwoliłem sobie również na niewinne oczko dla Harry'ego, które wyłapało także kilkoro innych uczestników.
Harry uśmiechnął się tylko, wzruszając ramionami do blondyna, który patrzył na wszystko wielkimi oczami. Odwróciwszy głowę, udałem się z Williamsem na nasze miejsca.
*
Emocje przy tym etapie okazały się być dużo, dużo większe niż przypuszczałem, że będą z początku. Sam fakt tego, iż osobom jakie przecież wcześniej sami wybraliśmy do swych drużyn musiały na nasze słowo wrócić do domu.
Wiadomo – cały czas trzymałem kciuki za moje dziewczyny, w końcu są moją grupą, ale mimo wszystko bardzo wierzyłem w chłopaków, którzy jednak moim zdaniem byli nieco silniejszym ogniwem, będąc zupełnie szczerym.
Kiedy wreszcie przebrnęliśmy przez (według mnie, słabe) zespoły Robbiego, przyszedł czas na drużynę Simona, a tym samym, już niedługo kolej mojego skarba.
Widziałem po jego mimice, że raczej nie stresował się jakoś wybitnie, co działało na jego korzyść. Cały czas siedział obok blodyna, aż do momentu gdy zostali sami i musieli się rozstać gdy nastał moment na występ Nialla.
- Jak się czujesz? - spytał Irlandczyka Simon. - Nerwy są?
- Są... - przyznał chłopak.
– Pamiętaj o moich radach, jeśli coś pójdzie nie tak: śpiewaj dalej. – powiedział mu mężczyzna, patrząc na chłopaka.
Blondyn pokiwał energicznie głową i uśmiechnął się pogodnie, poprawiając mikrofon w swoich dłoniach.
– Co zaśpiewasz? – spytała Ayda, patrząc na Nialla błyszczącymi oczyma.
- Kolejną piosenkę mojego autorstwa. - odparł z małym uśmiechem gdy publiczność zaczęła piszczec a ja zaklaskalem dla niego. - Nazywa się Flicker.
– O mój Boże, czekamy na występ! – chłopak kolejny raz mnie zadziwił, dlatego dostał ode mnie gromkie brawa, a następnie zaczęła lecieć muzyka. Musiał nagrać podkład do tej piosenki, lub po prostu skomponował go wcześniej. Już od pierwszej chwili to brzmiało dobrze.
Kiedy tylko dotarł on do refrenu, odruchowo poprawiłem się na swym siedzeniu, niemal z zauroczeniem na twarzy wsłuchując się w to w jak delikatny sposób wyśpiewywał on słowa. Ponad to, tekst tejże piosenki był przepiękny.
Zerknąłem ukradkiem na pozostałych uczestników, którzy patrzyli na chłopaka z podziwem dorównywującym do tego mojego. Również Harry patrzył na swojego nowego kolegę uśmiechając się lekko. Musiał wyczuć na sobie mój wzrok, poniewaz szybko na mnie spojrzał.
Posłałem mu uśmiech, zarezerwowany tylko i wyłącznie dla niego nim niepostrzeżenie powróciłem wzrokiem do młodego Irlandczyka.
Oblizałem swoje wargi, ponieważ ta "gra" zaczęła mi się nawet podobać. Spójrzcie tylko; mam Harry'ego tutaj i nikt nie wie, że jesteśmy w całkiem zaawansowanym związku.
Występ chłopaka został nagrodzony głównymi oklaskami zarówno widowni, jury jak i uczestników.
Mocno biłem brawa, bardzo oczarowany tym, że ten młody (jeden z najmłodszych) uczestników swoim kolejnym występem pokazał coś cudownego, śmiem twierdzić, że dużo lepszego niż marne covery wcześniejszych zawodników. Wszystko idzie świetnie, jestem jedynie cały czas poddenerwowany, ponieważ Harry nie zdradził mi piosenki jaką będzie śpiewać, a jego kolej na występ była coraz bliżej. Tymczasem widziałem jak Simon spogląda dumnie na blondyna, który dopiero chwilę po występie otworzył oczy.
- Przysięgam, jeśli Simon nie da ci krzesła, osobiście wstanę i użyję na nim mojego. - powiedział Robbie.
Zaśmiałem się ze słów Williamsa, a po jego słowach szybko zgodziła się z nim blondynka.
- Niall, co tu dużo mówić? Masz niesamowity potencjał i chyba każda obecna tutaj osoba się ze mną zgadza. - powiedziałem, na potwierdzenie mych słów słysząc krzyki publiczności.
– Naprawdę dziękuję. – blondyn posłał mi uśmiech, na ułamek sekundy zakrywając swoimi dłońmi twarz, którą przetarł dwa razy.
- Niall... - zaczął bez ogródek Simon, zerkając na ostatnie, wolne miejsce wśród sześciu, czerwonych siedzeń. - Chciałbym abyś wziął krzesło szóste.
– Co-jak... Naprawdę?! Okej... Uhm. – Niall wymamrotał, oddychając głęboko.
- Oddychaj, młody. - powiedziałem mu pokrzepiająco, gdy powoli podszedł do wolnego siedzenia obok wysokiego bruneta.
– Dobry wybór. – odparła Ayda do Simona, kiedy ten rzucił nam wszystkim spojrzenia. Przyszedł czas na kolejnych uczestników.
Niestety kolejny uczestnik okazał się niewystarczający zarówno dla Simona jak i dla nas, aby przejść dalej i musieliśmy go z żalem pożegnać. Oznaczało to, że teraz przyszła kolej... - Poproszę aby na scenę wszedł Harry Styles.
Od razu po arenie rozniosły się brawa jakich jeszcze dzisiejszego wieczoru nie otrzymał nikt. Lekko wyprostowałem się i dopiero teraz zauważyłem jak strasznie garbiłam się przez ten cały czas.
Mój przepiękny chłopiec, mimo perłowego szerokiego usmiechu, dosłownie cały dygotał z nerwów czego nie dało się przegapić na widok jego drżących dłoni oraz nóg.
Nie wiedziałem co takiego musiało się stać, że zaczął się denerwować, ale mimo to wierzyłem, że da sobie świetnie radę.
- Hej, śliczny... - nachyliłem się specjalnie z niewinnym uśmiechem w stronę mikrofonu, zerkając na niego z dołu, a na moje słowa dosłownie cała arena oszalała.
– J-ja... Tak, cześć. – zagryzł lekko swoją dolną wargę, jak miał w zwyczaju robić. Harry nienawidził w sobie tego nawyku. Narzekał że od stałego podkryzania, jego wargi są napuchnięte, czerwone i brzydkie. Nie rozumiałem tego; usta Harry'ego zawsze są idealne.
– Louis, możesz przestać flirtować z naszymi uczestnikami? – dostałem z łokcia od Aydy, która śmiała się.
- Oj no, przepraszam, przepraszam. - machnąłem ręką, mając ochotę wybuchnąć śmiechem, gdy widziałem jak Simon dosłownie kipiał ze złości.
– Młody ma po prostu branie. – zaśmiał się Robbie, przysuwając bardziej swój fotel do stolika. Właśnie o to mi chodziło, pomyślałem patrząc na Harry'ego, który widocznie się rozluźnił.
- Co nam zaśpiewasz, Harry? - spytał chłopaka Cowell, który miał dłonie mocno zaciśnięte w pięści.
– Z chęcią posłuchałabym znów czegoś z repertuaru naszego Louisa. – mruknęła Ayda. – Skoro tak się dobrze dogadujecie...
Zmarszczyłem delikatnie brwi, zerkajac na nią kątem oka. Co to... miał być za tekst?
- Właściwie to tym razem wybrałem piosenkę Fletwood Mac... - powiedział Harry.
- A dokładniej?
- The Chain. - sprecyzował z małym uśmiechem, ponownie na mnie zerkając.
– Jest to– coś nieco innego niż styl jakim operowałeś na castingu. – powiedział Robbie, mrużąc oczy. – Jestem ciekawy i podekscytowany.
- Powodzenia, H. - powiedziałem mu, z uśmiechem, starając się dosłownie nie wyszczerzyć, gdy ludzie ponownie zareagowali na moje słowa krzykiem.
– Tak, powodzenia cukiereczku. – Ayda posłała mu uśmiech, podpierając łokcie na blacie.
Brunet oczyścił gardło, kładąc delikatnie palce na mikrofonie umieszczonym na statywie, gdy z głośników usłyszeliśmy wszyscy początek podkładu do piosenki.
Od razu zacząłem podrygiwać stopą pod stołem, patrząc uważnie na jego przymknięte powieki. Zmrużyłem oczy i lekko zassałem policzki w skoncentrowaniu. Podziwiałem go; za każdym razem jak żywy obraz sztuki.
Wszedł wprost przepięknie w pierwszą linijkę piosenki. Aż przeszły mnie przyjemne dreszcze i odruchowo uśmiechnąłem się szerzej, obserwując jego skupiony wyraz twarzy.
Zacisnąłem usta, zaczynając ruszać swoją głową zupełnie na to nie zważywszy. Poprawiłem trochę swoją pozycję, wpatrzony w mojego skarba, który świetnie poradził sobie z nie tak prostymi wersami piosenki.
Niestety, z jakiegoś przykrego powodu coś poszło nie tak podczas refrenu, ponieważ jego głos dziwacznie się "stoczył" przez co powstał nieprzyjemny dźwięk. Zmarszczyłem brwi, jednak żywiąc nadzieję w to, iż było to chwilowe, spowodowane emocjami.
– Dawaj kochanie, nie przejmuj się. – poruszyłem ustami, niemo wymawiając te słowa gdy usta zasłoniłem luźno dłonią. Już po chwili Harry zaśpiewał ostatni refren lepiej niż wszystkie inne, wkładając w te słowa całe serce i energię. Uśmiechnąłem się szeroko, ponieważ nie dał się zjeść przez ludzi, którzy chamsko wybuczeli go po tym "upadku". On wzniósł się z podwójną siłą i kurwa, to jest właśnie mój chłopak! Zabiłem brawo, kiedy cudownie zaczął balansować słowami niosąc je w górę i jeszcze wyżej. Sam wiem jak to jest, gdy śpiewasz na żywo i nagle po prostu spieprzysz. To jest okropny moment, a on sobie dał radę i docisnął końcówkę do samego końca.
Na szczęście nie tylko ja doceniłem determinację Stylesa, ponieważ oprócz ode mnie, otrzymał także aplauz na stojąco od Williamsów. Harry schował twarz w dłoniach, a ja dosłownie czułem jak moje serce zaczęło krwawić, gdy widziałem jak jego palce się trzęsły.
Nigdy nie miałem tak wielkiej ochoty zgarnąć go w swoje ramiona i po prostu trzymać tam długo i mocno. No może ostatni raz coś takiego zdarzyło się naprawdę dawno temu, gdy Harry obudził mnie w nocy, mówiąc, że śnił mu się bardzo zły koszmar.
- Spokojnie, mały, oddychaj. - powiedziałem mu delikatnym tonem głosu, nawet nie zwracając uwagi na to jakiego określania w stosunku do niego użyłem.
W końcu Harry odsłonił twarz, biorąc duży wdech i najpierw spojrzał na publiczność, a dopiero później skierował wzrok na stół jurorski.
- Jeśli naprawdę tak przejąłeś się tym malutkim fałszem, kochanie, to przestań. - odezwała Ayda. - Mi to się nawet podobało!
Harry spojrzał na nią, subtelnie marszcząc brwi. No teraz już zupełnie mnie zirytowała... Westchnąłem patrząc na niego z rozczuleniem i determinacją. – Hej, ja nie widzę w ogóle powodów do tego dlaczego atmosfera tu tak nagle zgęstniała. – parsknął Robbie. – Wiecie, chłopak pokazał nam jeden z najlepszych występów tego wieczoru.
- Dokładnie! - zawołałem z entuzjazmem. - Powiem ci coś, Harry. - spojrzałem na chłopaka uważnie, starając się w oczywisty sposób mu nie przyglądać. - Ta mała nieczystość to zupełnie nic. Nie sprawia ona, że twój występ jest w jakimkolwiek stopniu gorszy, ponieważ dzięki temu pokazałeś swoje emocje. - mówiłem całkowicie szczerze. - Nie wiem czy kojarzysz "No Control" mojego autorstwa... - o mało nie powstrzymałem się przed śmiechem. - Ale w pewnym momencie słychać tam podobne zająknięcie się. Chciałem to zatuszować, poprawić, jednak mój producent powiedział, żebym broń Boże tego nie ruszał, ponieważ dzięki temu piosenka nabrała bardzo osobistego i charakterystycznego dla mnie wyrazu. Ty zrobiłeś w tym momencie to samo.
– Jesteś niesamowity z każdą swoją nieczystością, to tworzy występ bardziej wyjątkowym! – kontynuował Robbie. – Nawet najlepszemu artyście zdarzają się wpadki, a to, że ty jesteś amatorem, a tak świetnie dałeś sobie radę sprawiło, że polubiłem cię jeszcze bardziej! Ale pamiętajmy, że ostateczność należy do simona.
- Cóż, muszę przyznać, że z początku twoja dziwnie niepewna siebie postawa mnie zniechęciła lekko... - zaczął jednak szybko mu przerwalem.
- A teraz cala arena krzyczy "buu"!
Na moje życzenie chmara ludzi wydała z siebie stłumione dźwięki sprzeciwu. Simon uniósł do góry rękę.
- Ale rzeczywiście, Louis ma całkowitą rację i nie ma po prostu opcji, abyś nie przeszedł do kolejnego etapu.
– Chociaż raz mówisz z sensem, Simon! – Ayda sapnęła, wysyłając uśmiech zasiwiałemu mężczyźnie, który pokręcił głową z rozbawieniem. Teraz pojawiło się pytanie kogo postanowi odrzucić...
I o mało nie zszedłem na zawał, gdy jego wzrok na dłuższą chwilę spoczął na przerażonym Niallu. Harry również to zauważył, ponieważ spojrzał na mnie spanikowany. Nie mogłem tak siedzieć i się gapić.
– Simon chyba nie myślisz o tym o czym– oh. – Robbie wydał z siebie zduszone westchnięcie. Byłem niemal pewien, że ten stary dziad chce mi zrobić teraz na złość ponieważ wie, że występy Nialla i Harry'ego były moimi ulubionymi.
- Simon, twoja drużyna, i mówię to z ciężkim sercem, jest niesamowita i wszyscy zasługują, aby przejść dalej, ale nie skreślaj młodych, wielkich talentów. Widzę co chcesz zrobić. - mówiłem spanikowany.
– To ciężka decyzja. – przymknął powieki zasłaniając twarz dłońmi. Wszyscy wyczekiwaliśmy werdyktu. – Harry, usiądź na miejscu numer trzy. – powiedział w końcu.
Odetchnąłem z ulgą, zrobiłem to w bardzo dyskretny sposób, aby nie sprawić w ten sposób przykrości chłopakowi, który właśnie odpadł.
Harry położył dłoń na czole, patrząc zrezygnowanym głosem na Austina. Niestety, taka była gra. Chłopak wzruszył smutno ramionami,wstając i podał dłoń Harry'emu, by przyciągnąć go do krótkiego uścisku. Następnie wstał Niall i mocno uściskał kędzierzawego z wyrazem ulgi wypisanej na twarzy, ponieważ teraz – w drużynie Simona była pełna szóstka. Ta gra podoba mi się coraz mniej.
*
- Wiesz, ja... - mruknął chłopak, gdy leżeliśmy juz w łóżku (w innym hotelu niż ostatnio ze względu na paparazzi) tulac się do sobie pod kołdrą po cudownym jak zwykle seksie. - Źle się czuję z tym, że ten chłopak odpadł przeze mnie... Myślę o tym teraz cały czas.
– Odpadło bardzo dużo osób. – głaskałem jego włosy, gdy chłopak leżał spokojnie na mojej klatce piersiowej, a ja zaciągałem się papierosem, wypuszczając dużą chmurę w przeciwnym kierunku. – Na tym polega gra. Nie powinieneś mieć wyrzutów sumienia, kwiatuszku.
- To co powiedziałeś mi dzisiaj po moim występie było... cudowne. - podniósł głowę, aby spojrzeć mi dokładniej w oczy.
– Byłem szczery. Zawsze jestem. – popatrzyłem w jego zielone oczy. – Kocham cię tak bardzo, nie wyobrażasz sobie nawet. – powiedziałem, wyplątujaląc się tylko na chwilę z jego uścisku, by zgasić papierosa na popielniczce ułożonej na małej, nocnej szafce.
- Właśnie było widać, kiedy nie mogłeś się dosłownie powstrzymać przed obczajaniem mnie i flirtowaniem. - zaśmiał się słodko.
– Nie tylko niewinne flirty o tym świadczą. – znów przytuliłem go bardzo mocno. – Przede wszystkim chcę żebyś wiedział, że X Factor nieraz będzie bolesny, po prostu bądź na to gotowy. Ludzie odpadają, inni lecą w górę. – wytłumaczyłem mu, całując jego czoło. – Idź myć zęby, Loueh. Śmierdzisz.
- Pff. - prychnąłem, wychodząc całkowicie nagi spod kołdry. - Powinieneś się już przyzwyczaić.
– Nadal nie mogę! – fuknął, machając w powietrzu rękoma. – Jak już tam stoisz tak ładnie, to mógłbyś uchylić okno.
Pokazałem mu z czułym uśmiechem środkowy palec zanim szybko otworzyłem okno, następnie kierując się do łazienki.
Wymyłem zęby w krótką chwilę, tylko po to, by pozbyć się z języka tego smaku nikotyny. Wróciłem do pokoju cudowny i pachnący. – Teraz mogę wrócić do łóżka i cię wycałować, promyczku?
- Możesz. - ułożył się wygodniej na boku, zerkajac na mnie spod na wpół przymkniętych powiek. Kołdra luźno spoczywala na jego wąskim, szczupłym biodrze, a ja na kilka dłuższych sekund zaniemówiłem oczarowany tym jak piękny jest.
Oblizałem usta, wchodząc pod pierzynę, dosłownie zakopując się w niej cały od stóp po końcówki włosów, by zacząć tworzyć ścieżkę szybkich i mokrych pocałunków wzdłuż ciała mojego anioła, który wił się pode mną śmiejąc głośno.
- To przyjemne... - wyznał mi, kiedy byłem w trakcie przyciskania swych warg do jego wystających kości miedniczych.
– Oznaczę cię tu, cholera. – spodobało mi się zagryzanie tego miejsca, gdy do robienia śladu zacząłem wykorzystywać również język.
- L-Lou... - wyskomlał, unosząc biodra do góry pod wpływem tego jak dobrze się czuł. Na jego ciele pojawiła się gęsia skórka.
Pocałowałem miejsce ostatni raz, przejeżdżając po skórze kilka razy opuszkiem nosa nim zacząłem pocałunkami wracać do góry, po jego biodrze, brzuchu, torsie i zagłębieniu szyi, gdy wyłoniłem się spod gorącej kołdry.
Oblizałem usta, gdy pierwsza rzeczą jaką ujrzałem były rumieńce na policzkach chłopaka oraz jego oszklone oczy.
– Czym sobie na siebie zasłużyłem? – spytałem, kładąc się na jego ciele i dotykałem rozgrzanego policzka odgarniając z niego posklejane kosmyki.
On jedynie posłał mi niewinny uśmiech, obejmując swoją dłonią tę moją, aby pocałować jej wierzch.
Uśmiechnąłem się na ten czuły gest, w końcu z upragnieniem łącząc nasze usta z niebywałą delikatnością i miłością, przelewając w tych ruchach wszystko, co siedzi we mnie, a czego nie mógłbym przejawić w słowach.
Harry objął swobodnie mój kark, powoli poruszając swymi ustami przy moich, wzdychając przy tym cicho.
Kochałem takie momenty, wprost wielbiłem je, mógłbym je błogosławić. Po całym dniu tylko nasza dwójka, splątana w łóżku, w jedność, tkwiąca w całkowitym połączeniu, nie tylko w fizyczny sposób. To trudne do wytłumaczenia, zwłaszcza dla mnie; zwykłego głupca. Miłość to skomplikowana rzecz, ale piękna. Miłość mogłaby nosić imię mojego wybranka. To zupełnie szalone, ale tak właśnie jest.
- Kocham cię. - powiedział chłopak, gdy nasze wargi rozlaczyly się na moment. - Nie umiem ci tego dobrze nawet wyznać jak ty w swoich piosenkach, ale... jesteś dla mnie wszystkim.
Powoli zsunąwszy się z ciała Harry'ego, przykryłem nas białą pierzyną, a chłopak wtulił się we mnie. – Kocham cię. – odpowiedziałem mu. – Bardziej niż cokolwiek. Ponad wszystko. Bezgranicznie. Uwierz mi.
- Wierzę... - odpowiedział sennym głosem, wydymając jeszcze raz delikatnie wargi aby móc pocałować moją klatkę piersiową.
– To jest chyba moja ulubiona chwila. – wyjawił, trzymając mnie ciasno w ramionach. – To ta chwila, gdy mogę zasnąć w twoich ramionach i wiem, że obudzę się w tej samej pozycji. Z tobą. Chciałbym tak na zawsze. Wieczność jest długa.
- Śpij już, skarbie. - szepnąłem. - Jesteś zmęczony po pełnym wrażeń dniu. - głaskałem powoli, z czucie jego plecy.
– Masz rację. – zgodził się, uczepiając mnie mocniej i wychylil swoją głowę by na mnie spojrzeć. Szepnął "dobranoc" oraz wyznanie miłości i czekał na ostatni pocałunek.
Oczywiście otrzymał go ode mnie szybko nim ułożył się swobodnie w moich objęciach, jedną nogę wsuwając między moje dwie.
– Kolorowych snów. – powiedziałem mu jeszcze, zauważając dopiero teraz, że w pokoju panuje kompletna ciemność i właściwie wcześniej tego nie widziałem. Zamknąłem oczy, zostawiając ostatni pocałunek we włosach Harry'ego, który zasnął bardzo szybko.
LIGHTS UP AND THEY KNOW WHO YOU AAAAARE
My dick fell off
KOMENTUJCIE & GWIAZDKUJCIE
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro