#5
Uśmiechnąłem się, rozmawiając z Aydą, kiedy siedzieliśmy w małym pomieszczeniu wyczekując na przybycie Simona. Byłem tego dnia naprawdę szczęśliwy. Poranek zaczął się cudownie. Z rana poprosiłem Liama o załatwienie gigantycznego bukietu róż pod pokój. Właśnie tymi kwiatami obudziłem Harry'ego. To był piękny poranek, a teraz mam świadomość, że z Harrym żyję już rok. To bardzo długo, i jestem podekscytowany, ponieważ naprawdę chcę spędzić z nim jeszcze wiele lat i przeżyć wiele rocznic.
- Tryskasz dobrym humorem, Louis! - zauważył Robbie. Pokiwałem z uśmiechem głową.
- To był dla mnie bardzo dobry ranek. - odparłem zdawkowo.
- Świętowanie rocznicy? - spytał, poruszając brwiami. Niestety Harry uparł się, że "przyjemności zostawimy na noc".
- Tak, ale nie w tym sensie co myślisz. - przewróciłem oczami, sprawiając, że Ayda parsknela śmiechem.
- Pamiętasz nasza pierwszą rocznicę, Robbie, skarbie? - spytała. - To było tak dawno! A ja nadal cię kocham. - zachichotała, tuląc się do ramienia mężczyzny.
- I nadal cię nie zabiłem! - odparł z równie wielkim entuzjazmem. - Należą mi się brawa!
- Nie umiesz być romantykiem. - pokręciła głową, odklejając się od niego z westchnięciem. Robbie posłał mi spojrzenie, mówiąc jej jak bardzo ją kocha i chwilę później znów przytulali się do takiego stopnia, że aż zacząłem odczuwać zazdrość, iż oni mogli pozwalać sobie na te wszystkie rzeczy.
Poczułem przez to okropną potrzebę napisania do Harry'ego z zapytaniem jak się ma, jednak w momencie, w którym już sięgałem po komórkę, do pomieszczenia wpadł Cowell.
- Witajcie, załogo. - powiedział, ocierając o siebie swe dłonie. Miał na sobie granatową koszulę, której rękawy zawinięte były na wysokości łokcia. Westchnąłem mentalnie, skinawszy głową na powitanie.
- Zanim przejdziemy do konkretów, myślałem już nad tym kogo mógłbym przydzielić do jakiej drużyny. Kto miałby lepszy kontakt z daną grupą uczestników. - odchrząknął.
- Ja najlepiej dogadam się zdecydowanie z dziewczynami. - powiedziała pewnie Ayda, kiwając lekko głową gdy, mówiła. Robbie się z nią zgodził.
- Owszem. - pokiwał głową. - Na pewno znalazłabyś z nimi wspólny język, jednak to Louis ma najwięcej doczynienia z młodymi kobietkami. - o mało nie oplułem się łykiem swojej wody.
- Słucham, że co? - zmarszczyłem brwi, układając usta w grymasie, ponieważ to było pewne, że właśnie Ayda będzie miała grupę dziewczyn. - Dlaczego tak myślisz? - parsknąłem gorzko.
- Dziewięćdziesiąt procent twojej rzeszy fanów to młode dziewczyny. - wzruszyła ramionami.
- O kurwa. Zrobiłeś statystyki? - zmrużyłem na niego oczy.
- Dlaczego Ayda nie może mieć dziewczyn, Simon? - spytał poirytowany Robbie. - Zróbmy tak, by wszyscy byli zadowoleni.
- To w końcu ten program ma polegać na profesjonaliślźmie czy na tym co komu pasuje? - odpowiedział mu zgryźliwym tonem.
- Najwyraźniej według ciebie, ma polegać na manipulacji kimś nad kim masz władze. - warnąłem, dopiero po chwili pojmując co tak właściwie powiedziałem.
- Masz dziewczyny Louis, Ayda przykro mi, jeśli to ty liczyłeś na tę grupę. - powiedział tym swoim spokojnym tonem głosu, rozkładając ramiona.
- Ja nie wierzę... - zaśmiałem się z ogromną dozą ironii. - Ty tak serio? Czy może zaraz gdy przyjdą już kamerzyści okaże się, że to żart?
- To tylko głupie grupy, Louis. Nie rób z tego problemu. - wzruszył ramionami, unosząc jedną brew do góry.
Głupi, siwy fiut - wycedziłem przez zęby w myślach, w rzeczywistości jednak uśmiechając się lekko, nim powiedziałem. - Ok, wiec niech będą dziewczyny.
- Zatem, kto otrzymuje chłopców? - spytał Robbie, kładąc luźno dłonie na biodrach.
- Ja. - odparł Cowell. Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, łącznie z resztą jury. On naprawdę robi to specjalnie, aby mnie kontrolować!
- Dlaczego? - wyrzuciłem w chłodny sposób, nawet nie mrugając gdy na niego patrzyłem.
- Odpowiedź jest prosta. - mruknął. - Robbie najlepiej poprowadzi zespoły, ze względu na to, iż sam w jednym był, natomiast Ayda, jeśli nie z dziewczynami, znakomicie dogada się z grupą powyżej trzydziestki. Mi zostają wiec chłopcy.
- Ja pierdolę. - wypuściłem z ust powietrze, kładąc dłoń na twarzy i przetarłem swoje oko. - Jeśli to mamy za sobą, to co teraz? Chcę już stąd wyjść.
- Nie gorączkuj się tak, Louis. - Simon poklepał mnie krótko po plecach, a ja wzdrygnąłem się gwałtownie. - Nie jesteś dzieckiem, dobrowolnie zgodziłeś się na rolę jurora.
- Nie skomentuję tego. - mruknąłem tylko, będąc tak zbulwersowanym, że mógłbym poryczeć się ze złości.
- Bardzo dobre rozwiązanie. - uśmiechnął się obrzydliwie, a następnie usiadł przy stole, na którym ułożone były już zdjęcia wszystkich uczestników jakich przepuściliśmy dalej.
- Może zaczniemy od dziewczyn? - spytałem go słodziutko, opierając się łokciami na stole.
- Pewnie. - pokiwał głową, udając, że wcale nie wyczuł w moim głosie fałszu i po chwili do pomieszczenia wjechaly kamery razem ze sprzętem, na którym mieliśmy oglądać przesłuchania uczestników.
- Zacznijmy od tej grupy z lewej strony. - ogłosił Robbie. - Amanda... Była genialna, bez dwóch zdań. - Olivia, Joe, Bertha i Hannah.
- Ja musiałbym obejrzeć wszystkie przesłuchania od początku i się nad tym zastanowić. - powiedziałem.
- Zgadzam się. - Ayda pokiwała głową. - Nie jestem w stanie posegregować wszystkich tak z pamięci.
- To będzie ciężkie, ale mogę zadeklarować, że będę za Joe całym sobą. - odparł Robbie, wskazującym palcem dotykając zdjęcia dziewczyny.
- Oh tak, ją zapamiętałem akurat bardzo dobrze. - zgodziłem się.
- Ok, dziewczyna ma potencjał. - odezwał się Simon. - Ale brak jej oryginalności.
- Ma wiele oryginalności Simon! Nie mogę się z tobą zgodzić w tym przypadku. - Robbie stanowczo pokręcił głową.
- Jej prezencja sceniczna jest praktycznie taka sama jak każdej innej znanej artystki. - kłócił się.
- Nie masz racji. - zaprzeczyłem. - Ma w sobie wiele magi i potencjału, jest czarująca, zdecydowanie zgadzam się z moim kolegą. - rzuciłem spojrzenie Williamsowi. - Widzę ją już w wielu kawałkach. Powinna dostać szansę, bez dwóch zdań.
- Dobra, widzę, że zostałem przegłosowany. - zaśmiał się krótko, biorąc do ręki zdjęcie dziewczyny.
*
- Ten chłopak będzie legendą - Ayda pokiwała głową, kiedy obejrzeliśmy nagranie z występu Benjamina. - Zdecydowanie chcę go w tym programie.
- Ma wspaniałą, wyjątkową barwę. - tym razem ja zabrałem głos. - Jestem niesamowicie ciekaw cóż można z nim zrobić jeśli trochę się go podszkoli.
- Dla mnie jest to kandydat do finału. - zaśmiał się Robbie. - Czyli mamy kolejną czwórkę.
- A co z tym chłopaczkiem? - zagadnela Ayda, kładąc palec wskazujący z idealnie wypielęgnowanym paznokciem na zdjęciu uroczego, blond Irlandczyka, o którego wręcz bilem się z Simonem. - Ma talent, ale nie wiem czy nie jest za młody...
- Jest bardzo ekscentryczny. - kiwnąłem głową. - Dla mnie... Nawet jeśli nie przeszedłby dalej i tak może podbić świat. - zaśmiałem się. - Ma w sobie to coś.
- Nie możemy oceniać ich po samym uroku, Louis. - odparł Simon. - Dla mnie za mało talentu.
- Raz mówisz, że za mało osobowości, a raz ze za młody talentu. - prychnąłem. - Jego talent można podszkolić!
- W dodatku przyszedł z własną piosenką, która bez dwóch zdań była piękna i pokazała jego dojrzałość. - odezwał się mój starszy towarzysz. - To pokazuje, że za tym pozornym dzieciakiem znajduje się gotowy na program mężczyzna.
- Postanowione czyli. - blondynka klasnęła w dłonie, odkładając zdjęcie Irlandczyka na odpowiednią stronę stolika. - Skoro już o słodkich chłopcach mowa, to co sądzicie o nim, panowie? - moje serce o mało nie wyskoczyło z klatki piersiowej, gdy wskazała na zdjęcie uśmiechniętego od ucha do ucha Harry'ego.
- Dla mnie to jest najlepsza trójka. Harry, Markus i Adrien. - odparł Robbie.
- Zdecydowanie. - powiedziałem, kiwając energicznie głową. - Harry ma wręcz wrodzony talent do sprawiania, że cała publiczność jest w nim zakochana, a to bardzo ważne!
- To te loki i oczy. - odparła Ayda. - Wygląda jak kotek. Ja go biorę! - powiedziała, uśmiechając się. - Tak samo jak Markusa i Adriena.
- Myślę, że wszyscy tutaj akurat zgadzają się, że mimo tego jak młody jest, ma szansę osiągnąć wiele. - powiedziałem Simon, biorąc do ręki zdjęcie Harry'ego.
- Tak. - powiedziałem spokojnie, i tak przecież wiedząc, że Harry nie będzie wchodził z Simonem w żadne umowy. - Może zrobić wiele.
Po chłopcach zajęliśmy się na sam koniec wyborem zespołów, co akurat przyszło nam najłatwiej i już po upływie niecałej godziny, mieliśmy wszystko ustalone.
- Nie poszło szybko, ale było sprawnie - zaśmiał się Robbie, kiedy wszyscy wymieniliśmy się piątkami.
- A więc już pozostaje nam tylko przywitać się z naszymi grupami i widzimy się dopiero za tydzień. - Cowell przeciągnął się, aby rozprostowac kości.
- Nie mogę się doczekać, to ekscytujące. - pokiwałem głową, uśmiechając się szeroko. Chociaż bardziej cieszyłbym się z grupy chłopaków i tak byłem zadowolony.
Po tym, gdy już rozstałem sie z całym jury, razem z kamerzystą udałem się w kierunku gdzie poinformowano mnie, iż znajdują się dziewczyny.
Posmutniałem, gdy dotarło do mnie, że nie będę mógł być przy tym szczęśliwym momencie dla Harry'ego. Nie chciałem o tym myśleć, ale w głowie już wyobrażałem sobie jego reakcję na wieść, że się dostaje do dalszego etapu konkursu. Bardzo chciałbym go już przytulić i powiedzieć, jak go kocham, mimo, że ostatni raz zrobiłem to może trzy godziny temu. Już czułem tęsknotę.
Mój poziom ekscytacji również robił się coraz większy, gdy odetchnąłem głęboko, stając naprzeciwko odpowiednich drzwi, które po chwili mocno pchnąłem.
- Witajcie dziewczęta... - odparłem nonszalancko, ledwo mogąc zakończyć to krótkie zdanie, kiedy grupa młodych kobiet rzuciła się w moje szeroko rozłożone ramiona. Od razu uśmiechnąłem się szeroko, przytulając jak największą ilość dziewczyn.
- Spokojnie, spokojnie! - próbowałem je przekrzyczeć, śmiejąc się wesoło przez to jak wielki entuzjazm okazały na mój widok.
- Liczyliśmy na ciebie Louis, lub na Aydę! - odezwały się chichocząc i po chwili ustawiły się w równym rzędzie.
- Niemowicie mnie cieszy, ale także tez smuci nasze spotkanie. - powiedziałem, splatajac ramiona na klatce piersiowej. - Zanim niestety połowa z was pożegna się z programem, chciałbym abyście wiedziały, że każda z was była cudowna i macie ode mnie wielki szacunek za to jak wielkie jaja miałyście przychodząc do tego programu. Sam wiem z doświadczenia jak przerażające to jest!
Dziewczyny natychmiast stały się poważne, a niektóre z nich nawet dosyć smutne, z myślą, że mogą odpaść. Ich dłonie błądziły blisko twarzy, obgryzając paznokcie, zasłaniając oczy lub ciągnąc swe włosy.
Powoli wyczytywałem imiona każdej z nich, mocno przytulając do siebie te, które z wielkim żalem musiały opuścić program. Ich zawiedzione miny dosłownie łamały mi serce i sam starałem się nie rozpłakać.
- To wszystko. Wy zostajecie w programie. - odparłem z podekscytowaniem, znów wysłuchując jak dziewczyny cieszą się z pewnego rodzaju wygranej i płacząc ze szczęścia podchodzą do mnie, by dostać grupowy uścisk.
- Nawet jakbym odpadła to i tak właśnie wygrałam życie, wiec mogę umierać w spokoju! - pisnęła jedna z nich, a ja wybuchłem śmiechem.
- Lepiej będzie jeśli jeszcze zostaniesz z nami, kochanie. - uśmiechnąłem się do niej, mówiąc jeszcze skruszone "nie płacz", gdy zobaczyłem jej szkliste oczy.
- Kogo dostała Ayda? - zapytała ruda niczym wiewiórka dziewczyna przytulajaca się do mojego boku.
Poglaskałem jej ramię, spoglądając na nią. - Wiesz, tych trochę starszych. - zachichotałem, klaszcząc w dłonie. - Naprawdę cieszę się, że was mam w tym momencie. Myślę, że się dogadamy, dziewczyny.
- Z pewnością! - odpowiedziały mi praktycznie chórem, ponownie rzucajac się do grupowego uścisku, który starałem się odwzajemnić.
*
- Evan, proszę, znajdź jakieś miejsce za tymi budynkami i zatrzymaj się tam. - powiedziałem do mojego kamerdynera. - Wiesz, że nie mogę upobliczniać się z Harrym. - westchnąłem ciężko.
- Jasne. - odparł krótko, gdy sięgnąłem po swoją komórkę, aby napisać do Harry'ego.
Do: H 💕
Stoimy za jakimś kebabem na przeciwko apteki. To jakieś trzysta metrów od areny
Schowałem telefon do kieszeni, gdy utrzymałem tylko krótkie "pięć minut i jestem" z kilkoma iksami na końcu wiadomości. Opadłem się wygodnie na fotelu, przymykając powieki. Te dwa tygodnie będą naprawdę udane; całe nasze, moje i Harry'ego. To brzmi cudownie.
- Jak ci poszło? - spytał mój kamerdyner. - Jak wygląda sytuacja z Harrym?
- Dostałem grupę dziewczyn, więc mimo wszystko nie będziemy się widywać w dużym stopniu. - pokręciłem głową. - Nie miałem wiele do gadania w jego sytuacji, ponieważ pozostała trójka jurorów bardzo go polubiła.
- A więc są zarówno pozytywy jak i negatywy. - mruknął Evan. - A teraz co? Wyjeżdżacie gdzieś razem?
- Bardzo chcę odwiedzić rodzeństwo jak i tatę. - kiwnąłem głową. - No i Harry również zapewne tęskni za swoją rodziną, więc tam też się wybierzemy. Jednak na dzisiejszy dzień zarezerwowany mam taki mały domek w środku lasu, niedaleko rzeki. Liam mi go udostępnił, to jego własność. - zaśmiałem się.
- Rozumiem... Najpierw chcecie czasu dla siebie, żeby nie hałasować za ścianą rodziców? - parsknął.
- Hej, ja ci nie wchodzę do łóżka! - zaśmiałem się. - Harry ustawił jakiś pierdolony celibat na początku tego tygodnia. Zdecydowanie wolałbym być grzeczny w naszych rodzinnych domach, a będzie ciężko.
- Mały tobą rządzi? - widziałem jak uśmiecha się polgebkiem. - Niezła się z ciebie cipcia zrobiła.
- To nie tak, że rządzi! - oburzyłem się. - Po prostu jeśli mówi "nie" to nigdy nie zrobiłbym nic wbrew jego woli.
- Nie chodzi mi o gwałt, Tomlinson, co ty. - zaśmiał się lakonicznie. - Po prostu... jakoś wcześniej ci nigdy nie odmawiał. A znam cię już od lat i wiem, że takie odpuszczanie nie było w twoim stylu.
- Seks po takiej małej przerwie będzie jeszcze lepszy. - parsknąłem, przegryzając wargę. - Co ty tak nagle interesujesz się moim życiem łóżkowym? Opowiedz o swoim!
- Musiałoby wpierw istnieć, abym mógł opowiadać. - mówił rozbawiony, przeglądając coś na swoim telefonie.
- Idź do jakiegoś klubu, stary. Masz dwa tygodnie wolnego. - poklepałem jego ramię, wychylając się dosyć mocno, by to zrobić.
- Czy ty się słyszysz? - parsknął. - Ja jestem już za stary. Czasy mojej świetności skończyły się dawno temu.
- Przecież wiele samotników w twoim wieku szuka rozrywki w klubach. No dalej, masz jeszcze kawałek życia przed sobą. Obiecaj że zaczniesz działać gdy nas nie będzie!
Mężczyzna obrócił się w moja stronę, patrząc na mnie z politowaniem. - Ja to już powinienem szukać miejsca na cmentarzu, a nie kogoś do bzykania.
- Obiecaj. - naciskałem.
- No dobra, obiecuję, że coś z tym zrobię, ale nie obiecuję, że rzeczywistości coś z tego wyjdzie.
- Zobaczysz... Wyjdzie.
- Oh, jak dobrze! - westchnął zauważając coś w lusterku. - Harry idzie wybawić mnie z tej rozmowy!
- Mój skarb! - pisnąłem, gdy chłopak lekko pomachał mi, gdy zobaczył, że obserwuje go przez tylną, zaciemnioną szybę.
Evan prędko odpalił silnik, gdy ja w międzyczasie otworzyłem drzwi, a Harry wskoczył obok mnie na tylne siedzenie.
- Cześć, kochanie! - zachichotał, przyciągając moją twarz swoimi dłoni i połączył nasze usta w krótkim, lecz namiętnym pocałunku. - Wiem, że już masz tego świadomość... Ale dostałem się!
- Mówiłem, że tak będzie! - pozwoliłem mu wtulić się w mój tors, kiedy Evan odjechał juz w stronę hotelu.
- Jestem szczęśliwy! - uśmiechnął się szeroko, wyciskając pocałunek na mojej szczęce. - I wiem, że masz grupę dziewcząt.
- Jak czujesz się z tym, że nad twoją drużyną pieczę sprawuje Pizduś Cowell? - wytknąłem na wierzch język z obrzydzeniem.
- Dziwnie, ale jest dla mnie miły, więc to nie jest problemem. - powiedział, wzruszając ramionami. - Jestem dzisiaj spragniony całowania cię. - zachichotał ponownie, cmokając moją skroń i policzek.
- Żeby tylko!
- Oj, zamknij się, Evan! - machnąłem ręką na kamerdynera, następnie przyciskajac swoje wargi do obojczyka chłopaka.
- Mam nadzieję, że teraz już nie będziesz się tym tak przejmować i twój brzuch nie będzie bolał, ani nic z tych rzeczy. - wyznałem, spoglądając na niego z troską.
- Mam teraz dwa tygodnie spokoju, ale moje nerwy wrócą gdy tylko wrócimy do Londynu. - westchnął.
- Wszystko będzie dobrze. - odgarnąłem loczki z jego czoła, następnie całując sam jego środek.
- Jedziemy najpierw do moich rodziców czy twoich? - spytał, kładąc swobodnie dłoń na mojej piersi.
- Możemy do moich jeśli to dla ciebie w porządku? To znaczy- do taty i dziadków, ale mamę możemy odwiedzić, wiesz... - zacząłem się lekko jąkać.
- Louis, nie produkuj się. - zaczął głaskać mój policzek z łagodnym uśmiechem. - Dobrze wiesz, że rozumiem.
- Przepraszam. - zachichotałem, opierając czoło o to jego i potarłem czubki naszych nosków, śmiejąc się przy tym.
- Cholera, tylko patrzcie na to. - przerwał nam Evan.
- Co jes... o chuj... - ostatnie słowo wręcz wyszeptałam po zauważeniu widoku za oknem. Całe główne wejście do hotelu było niemal oblężone przez pchające się nastolatki oraz paparazzich dzierżących w dłoniach aparaty. Kurwa.
- Co teraz? - spytał Harry, który zdenerwował się tak samo jak ja, nie wiedząc co powinien począć. - Przecież ani ja, czy ty nie możemy teraz tak po prostu wyjść.
- Ktoś z obsługi hotelowej musiał dać cynk do TMZ, no ja pierdolę! - jęknąłem, uderzając z pięści w fotel. - Nie mamy wyjścia, Harry. Musimy się jakoś dostać do środka.
- Okej- okej, jak mam to zrobić? - sapnął z grymasem na twarzy, patrząc na mnie. Począwszy ściągać swoją biało-niebieską bluzę, zarzuciłem mu ją na jego głowę i ramiona.
- Załóż kaptur, schowaj w nim jak najbardziej twarz i idź do środka z cały czas pochyloną głową, przytrzymując materiał, aby nikt nie zerwał ci go z głowy. - instruowałem go, układając dłonie na jego talii, wyczekując aż zrobi to o co poprosiłem by otworzyć drzwi.
- Trzymaj mnie cały czas, proszę. - powiedział, spoglądając na mnie przestraszony.
- Będę, zawsze. - obiecałem, dodatkowo kładąc dłoń na jego plecach, aby być cały czas pewnym, że będzie on pochylony.
- Więc... Chodźmy. - powiedział, a ja policzyłem w głowie do trzech, otwierając drzwi. Wyszedłem jako pierwszy, wyciągając z samochodu Harry'ego. W okół wszyscy zaczęli zadawać pytania.
- Idź, idź, idź... - powtarzałem do niego, całkowicie ignorując wnerwiające pytania papsów typu "Louis, kiedy nowa muzyka?", "Czy kochasz swoich fanów?", "Kim jest twój chłopak?".
Już prawie znaleźliśmy się przy drzwiach do apartamentu, kiedy ludzie zaczęli przepychać się w taki sposób, że Harry jeszcze bardziej musiał być do mnie dociśnięty.
- Nie dotykajcie go, kurwa! - warknąłem, przekręcając w głowę w stronę dziewczyn, które były tak zszokowane ostrym, niepodobnym do mnie tonem głosu, że od razu odsunęły się na bok.
- Potwierdzasz dla nas swoją seksualność Louis?
- Powiedz, że jesteś gejem.
- Dlaczego ukrywasz swojego chłopaka?
Westchnąłem ciężko, zaciskając palce na biodrze Harry'ego nim otworzyłem szklane drzwi, przepuszczając w nich chłopaka. Jazgot momentalnie ustał, a my ruszyliśmy do windy.
- To było straszne... - wymamrotał cicho chłopak, z twarzą nadal schowaną w kapturze.
- Nie chciałem abyś musiał to kiedykolwiek przeżyć, kochanie. - przytuliłem go, gdy wreszcie winda zjechała na dół. - Przepraszam.
- A nie powinienem się zacząć przyzwyczajać? - spytał mimo wszystko z małym śmiechem na końcu wypowiedzi. - Jest w porządku, Lou. Ale co z naszym wyjazdem? Oni będą tam stać? - spytał, kiedy znaleźliśmy się przed naszym hotelowym mieszkaniem.
- Znając temperament moich fanów, raczej tak. - skinąłem głową. - Ale to nic, będziemy musieli tylko jeszcze raz przejść obok nich, z walizkami i mamy spokój.
- To nie jest zbyt ryzykowne? - spytał, otwierając drzwi. - Z resztą... W porządku, ale może lepszym rozwiązaniem będzie jeśli Evan spakuje do auta nasze walizki, a my zejdziemy wtedy na dół wprost do samochodu.
- Kochanie, samochód nie da rady podjechać prosto pod hotel. - starałem się mu to spokojnie wytłumaczyć, otwierając drzwi do pokoju. - Musimy przejść przez ten tłum, tak czy tak.
- W porządku. Ten jeden raz, a później jesteśmy wolni na całe czternaście dni. - westchnął, podchodząc do swojej szafy. - Jak myślisz, wziąć tą ładną, nową bieliznę? - spytał jakby gdyby nigdy nic, przebierając dłońmi w ubraniach które wkładał do torby.
- Jaką bieliznę? - momentalnie poderwałem głowę do góry, a Harry zaśmiał się widząc moją, zapewne komiczną minę.
- Możliwe, że mam coś nowego na dzisiejszą okazję, ale nie jestem co do tego pewny, dlatego spytałem ciebie o zdanie.
- Pokaż miiii! - poprosiłem, a on pokręcił głową. - No dlaczego nie? - burknąłem marudnie.
- Musisz ocenić bez widzenia jej. - zaśmiał się głośno, beztrosko wrzucając do torby parę spodni, po czym podszedł do mnie oplatając dłońmi mój kark.
- Ale ja chcę wiedzieć chociaż jaki jest jej kolor. - wydalem dolną wargę, szczypiac pośladek chłopaka.
Chłopak pokręcił głową z rozbawieniem biorąc moje obie ręce i nakierował je na swoje pośladki, bym zaczął je pieścić. Po czym znów ułożył swoje ręce na moim karku i zbliżył się do mojego ucha, szepcząc: "czerwone" z towarzyszącym przy tym chichotem.
- Kurwa, pokaż je. - warknąłem, zacieśniając uścisk na jego boskim tyłku, niemal pożerając go wzrokiem.
- Musimy się spakować i jechać na nasze małe wakacje. Będziesz miał mnie całego wieczorem, jak już tam dojedziemy. - powiedział, całując moje wargi
- Ale ja chcę teraz. - mruknąłem buńczucznie. - Było nie wspominać przy mnie teraz o tej bieliźnie.
- Chciałem się z tobą podrażnić. - zaśmiał się, począwszy palcami owijać sobie pasmo mojej grzywki wokół dwóch palców. - To co? Ja biorę swoją bieliznę, a ty... Hmm. Co ja będę miał?
- Klapsa na dupę jak zaraz nie przestaniesz cwaniakować. - zmrużyłem oczy.
- Mo-gę. - zbliżył się jeszcze bardziej tak, że nasze torsy i krocza się o siebie otarły.
- Mały gówniarz. - uszczypnąłem jego pachwine, obserwując jak podskakuje. - Dojdziesz dzisiaj co najmniej trzy razy.
- To dużo, Loubear. - zachichotał, mrużąc oczy jakby zastanawiał się czy przyjmuje to wyzwanie.
- Mam to głęboko w poważaniu, a teraz zabieraj ze mnie tą chudą dupę i spakuj się zanim pochyle cię na tej komodzie. - pogrozilem mu.
- Aha, teraz moja dupa jest chuda? - ściągnął moje ręce ze swoich wybornych pośladków i przystąpił do pakowania rzeczy, nie odzywając się do mnie.
- Ale kształtna. - zagwizdałem zamachując się, aby mocno klepnąć go w prawy pośladek, gdy przechodziłem obok niego.
Obserwowałem jak chłopak jedynie zagryza mocno wargę, by nie wydać z siebie pisku, czy tym bardziej jakiegoś słowa. Pokręciłem głową.
- Jesteś taki oczywisty, kotku. - zacmokalem, otwierając swoją na wpół rozpakowaną walizkę.
*
- Bardzo mi się tu podoba, ahh! - Harry pisnął, siedząc na podłodze przed kominkiem, w którym rozpaliliśmy duży płomień w okrągłym salonie. - Cisza, spokój, jest tak pięknie..
- Podziękuj Liamowi. - poleciłem mu z małym uśmiechem. - To w końcu on udostępnił nam to cudo.
- Tu jest świetnie - Harry kiwnął głową, kładąc się na podłodze na plecach i przymknął oczy na co się zaśmiałem. - No co?
- Zamierzasz iść spać?
- Odpoczywam.
- To dobrze, bo nie mam zamiaru dać ci dziś szybko zasnąć. - rzuciłem, chwytając jego nogawkę, aby przyciągnąć w ten sposób na dywan, pode mną.
- Louis! - chłopak roześmiał się, a ja szybko zawisłem nad nim, obserwując jak światło padające z kominka oświetla jego połowę twarzy. Automatycznie moja dłoń powędrowała do jego włosów.
- Tak, to moje imię. - wzruszyłem ramionami, potem wpijając się wargami w jego szyję gdzie też skórę zassałem.
Harry od razu lekko się wygiął, dając mi dostęp do swojej szyi i sapnął cichutko. - Dawno mnie nie oznaczałeś.
- I niestety na czas programu również będę zmuszony przestać. - odparłem, bez zbędnych ceregieli kładąc dłoń na jego kroczu.
- Ale teraz mamy chwilę dla siebie. - powiedział, przymykając powieki. - Kocham to. - przyznał, wplątując dłoń w moje włosy.
- Co? - dopytałem, rozpinajac jedną ręką jego rozporek, patrząc mu przy tym w oczy.
- Twoje usta na mnie. - uśmiechnął się, sięgając palcem do wilgotnego od mojej śliny miejsca na swoim karku.
- Co byś chciał, abym ci dzisiaj zrobił? - spytałem beztrosko, ściągając jego spodnie lekko w dół.
- To na co ty masz ochotę. Idźmy do łóżka. - powiedział, unosząc biodra do góry.
- Chodź tutaj. - mruknąłem, chwytając go pod udami, by przyciągnąć do torsu, kiedy podniosłem się razem z nim z podłogi.
Macie rozdział dzień wcześniej dzięki Emilce
KOMENTUJCIE & GWIAZDKUJCIE
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro