Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#11

- Miło mi cię poznać. Wyglądasz na dobrego dzieciaka, z którym można się dogadać. To jest ważne, ponieważ będziemy spędzać ze sobą dużo czasu. - rzekł Zayn, kiedy wraz z Harrym uściskali dłonie. Natomiast ja, swoje trzymałem w okół tali mojego skarba, gdy stałem za nim, trzymając brodę w jego włosach. Widziałem jak Harry promienieje z ekscytacji. Chcieliśmy szybko wziąć ostatnie pudła i pojechać do mojego... do naszego domu. Uśmiechnąłem się szeroko, nasłuchując ich wymiany zdań. Widziałem, że ta dwójka dogada się perfekcyjnie. Wszystko zapowiadało się naprawdę świetnie.

Kiedy Harry wyszedł z samochodu, stanąwszy przed budynkiem spojrzał na niego, patrząc przed siebie, jakby ujrzał przed sobą własne marzenie. Podszedłem do niego, całując szybko jego. - Nie wierzę w to, Lou! - odparł, kładąc dłoń na moim policzku. - Już wszystko jest gotowe. Większość moich rzeczy jest już w tym domu. Będę miał cię przy sobie cały czas, to takie cudowne!

- Myślałem, że Louis przesadzal gdy mówił jak bardzo jesteś podekscytowany, H, ale jednak miał rację. - zaśmiał się krótko Liam.

- Tak, jestem bardzo podekscytowany! - zgodził się chłopak, spoglądając na sztayna. Natomiast mulat cały czas opierał się o maskę samochodu paląc papierosa. - W końcu teraz będziemy ze sobą ciągle! Będę gotował Louisowi, będę grał na jego fortepianie i po prostu będę z nim.

- Ej, ale od fortepianu to wara. - pokrecilem głową. - Będziesz mi go jeszcze rozstrajal częściej niż to potrzebne.

- Tak, będę to robić. Dopóki nie nauczysz mnie grać poprawnie - Harry wtulił się we mnie pokazując mi język.

- Gowniarz. - przewróciłem oczami kierując się razem z nim do domu, gdy zobaczyłem jak Liam i Zaynem beztrosko rozmawiają.

- Ale twój gówniarz - zachichotał, wtulając się w mój bok. Kiedy wszedł do domu uśmiechnął się. - Najbardziej uwielbiam to, że tu wszystko pachnie jak ty. Naprawdę dobrze będę się tu czuć, jestem pewny.

- Niedługo tez ty zaczniesz tak pachnieć i nie będzie mój zapach robił na ciebie wrażenia. - zapewnilem go.

- Będzie - sprzeciwił się twardo. - Będzie, poważnie. - Jakby na potwierdzenie swoich słów, kiedy ściągnął swoje buty, wtulił twarz w moje szyję, gdy ściągałem z jego ramiona cienką kurteczkę.

- Nie wąchaj mnie tak zachłannie bo jeszcze zacznę myśleć ze mnie na perfumy chcesz przerobić. - wzdrygnalem się żartobliwie.

- To dziwne, że ja nadal nie wiem jakich perfum używasz, ale będę je kradł, dobrze? Moje są w porządku, ale ten zapach jest lepszy - powiedział mi, spoglądając na mnie, gdy ściągnęliśmy swoje obuwie.

- Możesz korzystać ze wszystkiego, prócz mojej gitary i fortepianu, skarbie. - zacmokalem. - Co moje to i twoje.

- Ale ja chcę się nauczyć grać na fortepianie! - spojrzał na mnie oczkami szczeniaka. - A gitarę mam swoją. Ale fortepian...

- Mam zaburzenia obsesyjno-kompulsywne w kwestii moich muzykalnych dzieci, zrozum to, słońce. - parsknąłem.

- W porządku - zrobił z ust podkówkę. - Gdzie mam iść? Ja się tu zgubię! Louis, zgubię się! Tu są cztery łazienki!

- Trzy. - poprawiłem go. - Byłeś u mnie już kilka razy i nadal ci się mylą pokoje? Słaba orientacja w terenie. - dokuczałem mu.

- Kiedy w nocy chciałem raz siku, pamiętasz, że musiałem cię obudzić? - zrobił z ust podkówkę. - nie jestem przyzwyczajony do takich domów, które bardziej przypominają hotel. Musisz dać mi czas.

Odchrząknąłem. - Życzy pan sobie pokój, na którym piętrze? - przemówiłem, parodiując głos Evana.

- Przestań się śmiać. - klepnął mnie w klatkę piersiową. - Możemy najpierw coś zrobić do jedzenia? Szkolne żarcie to syf i wcale nie mogę się nim najeść, więc jestem głośny.

- Lepiej przyznaj od razu, że nawet tego nie tknąłeś. - zaśmiałem się, a gdy kroczył przede mną, zamachnąłem się, aby dać mu klapsa w prawy pośladek.

- Auć! - pisnął, od razu łapiąc się za tyłek. - Louis, ty idioto! - spojrzał na mnie, czerwony. - Powinienem się przyzwyczaić że zawsze to robisz. Po prostu daj mi jedzenie, dupku!

- Przestań chodzić przede mną i zacznij za mną, to nie będzie się to powtarzać. - wzruszyłem ramionami.

- Aha. Czyli gwałt to też jest wina ofiary? - prychnął.

- Klaps to nie gwałt.

- Jesteś okropny. - pokręcił głową. - A teraz pozwól mi się rozgościć. - uśmiechnął się, a kiedy tylko przekroczył próg kuchni, otworzył lodówkę.

- Przyznaj, że to lubisz. - przygryzłem wargę, zachodzące go od tyłu zanim ścisnąłem mocno jego pośladki, gdy on wyjął z lodówki jogurt naturalny.

- Lubię to, ale czasem, gdy robisz to z zaskoczenia irytyjesz mnie. - zaśmiał się, odkładając jogurt na blat i zamknął lodówkę. Otworzył go, wlewając do miski i zaczął przygotowywać dodatki. Teraz naprawdę poczułem, że ta kuchnia, jak i cały dom jest już nasze.

- Teraz wreszcie będę mógł się do ciebie dobierać, gdy będziesz mi gotował... - westchnąłem rozmarzony.

- Oh, tak? - podniósł brwi wysoko, gdy ułożyłem dłonie na jego biodrach. - A zauważyłeś, że ostatnio przytyłem w tym miejscu? - spytał, patrząc na moje ręce. - To chyba... dobrze?

- O mój Boże... - wymamrotalem, wsuwając palce pod materiał jego jeansów. - Czyli jesteś w ciąży? - pisnąłem.

- Spożywczej! Wciskasz we mnie cały czas żarcie, to nie dziwne, że przybrałem ze dwa kilo. - zachichotał, opierając się bardziej o mnie, gdy dodał do jogurtu z płatkami maliny. Zrobiłem wielkie zakupy na ten dzień. Chciałem by Harry miał dużo jedzenia, sam żyję głównie na chińszczyźnie, ale wiem, jak on lubi gotować rozmaite rzeczy, a teraz miał w lodówce i szafkach. - To aż dziwne! W tak krótkim czasie... Ale nie narzekam.

- Nie musi, już i tak jesteś najpiękniejszy na świecie. - powiedziałem, całując skórę za uchem bruneta.

- Skoro zacząłem nabierać masy, muszę zacząć ćwiczyć! Wiesz, że myślałem o jodze? Takiej domowej; potrzebuję tylko maty i bardziej sportowych ubrań.

- Przytyłeś troszkę i już chcesz ćwiczyć? - burknąłem. - Niby dlaczego? Spójrz, ja nie ćwiczę w ogóle i jestem szczęśliwy.

- I nie wiem skąd masz mięśnie! Musisz coś ćwiczyć, masz pieprzone mięśnie na klacie, więc mnie nie okłamuj. - fuknął. - Mi chodzi o jogę, Louis, a nie stricte ćwiczenia. Nie chcę być takim flakiem.

- Kiedyś ćwiczyłem. - wzruszyłem ramionami. - Ale nie robię tego od roku, bo odkąd jesteśmy razem już mi się nie chcę. - przyznałem.

- Dlaczego? - Harry zdziwił się, dosypując trochę cukru do swej przekąski.

- Proste. Chciałem się kiedyś podobać ludziom, wiec bardziej dbałem o to ciało. Ale odkąd mam kogoś kto mnie kocha, nie czuję już takiej potrzeby.

- Kurwa mać! - Harry nagle wrzasnął, gdy spokojnie dotykałem jego ciała wkładając dłonie pod materiał spodni. Od razu wyciągnąłem je, patrząc na Harry'ego z przerażeniem.

- Zrobiłem coś nie tak? Albo powiedziałem? Czy dotknąłem cię niewłaściwe?!

- Nie! Nie, kurwa! Patrz! - chłopak gwałtownie chwycił mój kark, zmuszając w ten sposób abym zajrzał przez okno na dwór.

Zmarszczyłem brwi, a moja szczęka natychmiast wylądowała na podłodze, ponieważ, kurwa... Mogłem spodziewać się wszystkiego, ale nie Zayna i Liama przydssanych do siebie na masce czarnego samochodu.

I w dodatku wyglądało to na całkiem intensywny pocałunek zważając na to, iż mój menadżer i przyjaciel w jednym dosłownie położył mulata na aucie. Przełknąłem ślinę, jednym ruchem zasłaniając okno małą zasłonką.

- Damy im trochę prywatności? - spytałem, krzywiąc twarz, a Harry kiwnął tylko głową, poczynąwszy jeść i mruknął, że "w sumie wyglądają razem gorąco".

- Oni znają się zaledwie parę dni. - ściągnąłem brwi. - Widocznie, mój kumpel nie pierdoli się w tańcu w przeciwieństwie do mnie.

- Może jest między nimi chemia. - Harry zachichotał. - Zayn jest naprawdę fajny, Liam też jest świetnym, twardym miśkiem... Byliby fajną parą, jeśli to nie skończy się na pocałunku.

- Liam i związki, to dobre. - żachnąłem ze śmiechem. - To nie typ romantyka i jest anty związkowy.

- Natomiast Zayn wydaje się być jego przeciwieństwem. - Harry zmarszczył brwi. - Skoro mówisz, że Payne nie bawi się w związki to... Lepiej żeby Zayn nie cierpiał. Rozumiesz mnie?

- Na razie bym się niczym nie przejmował. - odparłem. - Ja sam miałem paru kochanków, z którymi spałem trochę częściej niż jeden raz, ale to tyle.

- Zobaczymy jak to się potoczy. W najgorszym wypadku już przy następnym spotkaniu będą udawać że nic takiego nie miało miejsca - Harry wzruszył ramionami.

- Ale mu będę dokuczać. - potarłem dłonie. - Niech tylko tu wejdzie na górę, nie dam mu żyć.

- A ja będę rozmawiać z Zaynem. Wygląda naprawdę na takiego, z którym mógłbym się zaprzyjaźnić. - brunet uśmiechnął się. - To jeden z nich tych, którzy wyglądają cholernie seksownie a przy tym są bardzo inteligentni.

- Powinienem czuć się zazdrosny? - poruszyłem brwiami, przybliżając się znacznie do chłopaka.

- Nie, ponieważ mówię, że chcę się z nim zaprzyjaźnić, a nie pieprzyć. - Harry zaśmiał się. - To chcę robić z tobą.

Na te słowa zamruczałem gotowy złapać jego pośladki, kiedy usłyszałem jak drzwi wejściowe otwierają się. - Mam ostatnie pudło z książkami!

- Wsadź je sobie w dupę. - burknąłem pod nosem, a Harry zachichotał cicho, tuż przed tym jak dwójka mężczyzn weszła do kuchni.

- O nie. Tylko nie mówcie, że przerwaliśmy wam grę wstępną. - Zayn jęknął, drapiąc się po karku. Jego usta były lekko napuchnięte.

- I mówi to ten kto jeszcze przed chwilką dosłownie leżał na masce samochodu Payne'a? - uniosłem do góry jedną brew.

Oczy mulata powiększyły się, usta rozchyliły, a policzki przybrały kolor dojrzałych wiśni. Uśmiechnąłem się na to zwycięsko, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. - Podglądaliście nas? - fuknął Liam.

- Ja tylko wyjrzałem przez okno! - bronił się Harry. - Poza tym Louis bardzo kulturalnie zasłonił je, żeby wam nie przeszkadzać...

- To ja może już sobie pójdę... Chyba nie będę już dzisiaj potrzebny, nie? - Zayn zrobił krok w tył.

- Możecie iść, ale wpierw powiedzcie kto jest na górze. - zmrużyłem na nich oczy.

- Ja myślę, że to jest oczywiste w ich dwójce. - zaśmiał się Harry, uczepiony mojego ramienia.

- Boże, przestańcie. - jęknął Payne. - To był jeden pocałunek!

- Jeden w usta, ale masz do wyboru pocałowanie jeszcze innych części ciała... - mruknąłem.

- Miło było poznać, Harry! - wykrzyknął Malik, momentalnie wybiegając z kuchni.

- Do jutra! - odpowiedział mu kędzierzawy, uśmiechając się. - To co Liam? Zostaniesz na kolację?

- Muszę nakarmić psa, cześć!

- Tchórz! - zawołałem za nim, nie oczekując jednak jakiejkolwiek odpowiedzi, ponieważ moment później usłyszałem zamykające się drzwi wejściowe.

- Liam ma psa? - Harry zmarszczył brwi

- Ma alergię na sierść.

- Aha. - parsknął, aby po zaledwie sekundzie pisnąć nisko, kiedy wsunąłem dłonie pod jego uda, sadzając go na blacie. - Co ty wyprawiasz?! - zaśmiał się, kładąc dłonie na marmurze i rozłożył nogi kiedy ja stanąłem między nimi. Zamiast udzielić mu odpowiedzi, odchyliłem jego głowę do tylu, aby móc zacząć składać zachłanne pocałunki na jego szyi. - O-oh... Okej. - Harry zachichotał, owijając swoje długie nogi wokół moich bioder.

- Nie mieliśmy jeszcze okazji by robić to na blacie... - powiedziałem, wdychając z uwielbieniem zapach bruneta.

- Więc zróbmy to. - powiedział bez skrupułów, zdejmując ze mnie biały T-shirt.

Jęknąłem cicho, od razu łącząc ze sobą nasze wargi w niemal żarłocznym pocałunku, a dłonie przeniosłem na biodra chłopaka, podczas, gdy on dotykał moją klatkę piersiową.

Sapnął w me usta, kiedy dodałem do pocałunku język, stwarzając go bardziej mokrym i intymnym. Odsunąłem się od chłopaka, spoglądając w dół i uśmiechnąłem się na to, że oboje mamy na sobie dresy.

Harry zdjął drżącymi rękoma swoją bluzkę, a ja nie tracąc czasu, jeszcze zanim zrzucił ją na podłogę, zacząłem pieścić jeden z jego sutków ustami.

- Oh, Boże... Lou-eh. - jęknął, sapiąc gorącym oddechem na moje włosy, kiedy wysysałem malinkę obok jego różowego sutka.

Gdy byłem już dostatecznie zadowolony z tego oznaczenia, zrobiłem się odrobinę delikatniejszy i począłem całować go z uczuciem po całym torsie.

Chłopak położył dłonie na moich plecach, jeżdżąc palcami po kręgosłupie, przez co przez wszystkie kręgi przeszły mnie dreszcze. - Proszę... Lou.

- O co mnie prosisz, H? - sapnąłem, przymykając powieki, kiedy obniżyłem się na poziom jego chudziutkiego brzucha.

- Zajmij się mną już. - jęknął. - Nie przedłużaj tego, błagam.

- Przecież to robie. - odparłem z cwaniackim usmieszkiem, wkładając bezceremonialnie rękę w jego spodnie i bokserki.

- Przestań się droczyć. - jęknął męczeńsko, wypychając miednicę w moim kierunku, kiedy ściągnąłem jego męskość w dłoni. - Czekałem zbyt długo. Pie-prz mnie.

Jednym zdecydowanym ruchem ściągnąłem dolną część jego garderoby, szybko przyciskając wargi do ud chłopaka.

- Lou, oh, Lou. - Harry sapnął. - Proszę!

- Skarbie, nie chce cię martwić, ale mam wszystko co nam teraz potrzebne na górze... - mruknąłem.

- Uh, żartujesz sobie?! - jęknął głośno, leżąc na blacie podbierając się na łokciach. - Zanim polecisz na górę i tu wrócisz zdąży mi kurwa opaść!

- Więc pilnuj, żeby tak się nie stało. - puściłem mu oczko, szybko wybiegając z kuchni.

- Nienawidzę cię! - usłyszałem wołanie za sobą, na co się roześmiałem. Szybko wbiegłem po schodach, klnąc w myślach. Tu jest ich zdecydowanie zbyt wiele.

- Lubrykant, lubrykant, lubrykant... - mamrotałem pod nosem, podbiegając do małej komody przy łóżku, z której o mało nie wyrwałem szuflady.

Kiedy wziąłem buteleczkę z różowym żelem, zwycięsko chwyciłem ją i wybiegłem znów z sypialni.

- Kochanie, jak tam się czujesz beze mnie? - zawołałem, już będąc na schodach ze śmiechem.

- Po prostu tu chodź, albo dojdę bez ciebie! - zaśmiał się, na co przyspieszyłem kroku.

Na widok Harry'ego, który masował powoli swojego członka o mało nie wywróciłem się przez to jak zmiękły mi kolana, a butelka nawilżacza prawie wysunęła się spomiędzy moich palców.

Mój oddech stał się cholernie ciężki i głośny, gdy Harry wygiął swoje plecy w łuk, w twn sposób odchylając głowę do tyłu. Podszedłem do niego, od razu odsuwając jego dłoń od wypukłości. - Teraz ja się tobą zajmę.

Chłopak w odpowiedzi jedynie jęknął cicho, a ja rozłożyłem jego nogi, później na dłoń wyciskając odrobinę żelu, który rozgrzałem między palcami.

Chłopak stękal pode mną, kiedy przyłożyłem palce do jego rozkosznego wejścia, całując go mocno w usta.

Wzdrygnąłem się, patrząc na chłopaka zaniepokojony, gdy skrzywił się lekko po tym jak wsunąłem palec do połowy. - Kochanie, powiedz, mam przestać?

- Żartujesz sobie? - jęknął. - Nie panikuj Louis. Po prostu włóż to we mnie.

- Na pewno? - położyłem drugą dłoń na jego policzku, głaszczac go z troską kciukiem.

- Nie robiliśmy tego długo i po prostu... Rób to powoli, dobrze? - poprosił, wiercąc się.

Uśmiechnąłem się delikatnie, kiwając przy tym głową i nachyliłem się do kolejnego pocałunku, podczas gdy już poruszyłem palcem w jego wnętrzu.

Harry warknął w moje usta, łapiąc moje policzki i oddawał każdy pocałunek z ogromem pasji. Drugą dłonią złapałem jego męskość, później palcami jeżdżąc po główce. Brunet zaczął ściągać moje spodnie i bieliznę jednym ruchem ściągając je nareszcie w dół. Dodałem drugiego palca.

- Kocham cię. - szepnąłem, z czuciem napierając na niego palcami, aby broń Boże nie zrobić mu krzywdy.

- Kocham cię - uśmiechnął się, szarpiąc moje włosy. Wypchnął biodra naprzeciw mojej dłoni.

- Na pewno chcesz robić to tutaj? - zapytałem, palcami wykonując nożycowe ruchy jakimi go rozciągałem.

- Tak, proszę. To gorące. - zaśmiał się, wyginając plecy. - Możesz mnie już pieprzyć.

- Zawsze. - oblizałem usta, wysuwając z niego palce, a następnie ściągnąłem spodnie oraz bieliznę z kostek, następnie stając między jego nogami.

- Po co komu chodzenie? - zachichotał, oplatając mój kark dłońmi.

- Zaraz wracamy do X Factora na live'y... - przypomniałem mu, z zaskoczeniem dla niego, wsuwając się delikatnie w jego dziurkę.

- O-oh... - wydukał, wyginając się, na co zagryzłem mocno wargę.

- Jak się cz-czujesz? - sapnąłem, posuwając się w nim milimetr po milimetrze, kciukami głaszcząc jego miednice.

- Mmm... Najlepiej, tatusiu. - jęknął, gdy przejechałem po jego włosach palcami. - Mocniej.

Zassałem się na skórze w okolicy jego obojczyka i dostosowując się do prośby chłopaka, zacząłem wykonywać bardziej zdecydowane i częstsze pchnięcia.

- Tak, Loueh. - stęknął, drapiąc moje barki. Złapałem mocno jego talię, zostawiając pocałunku w jego szyi. Harry co jakiś czas wydawał z siebie zduszone sapnięcua, co było kurewsko rozkoszne, i powodowało pulsowanie mojej męskości w jego wejściu.

Wydałem z siebie zduszony jęk, który postarałem się zdusić w jego włosach, których zapachem przy okazji się napawałem. Motywowal mnie on jeszcze bardziej do działania, dlatego przyspieszyłem.

- Kurwa. - zbluźnił, wbijając paznokcie w moją skórę. Projękiwał moje imię, przez co zacząłem dyszeć w jego kark. Zatrzymałem swoje ruchy, by złapać jego dłonie i złączyłem nasze palce.

- Chcę żebyś na mnie patrzył, kwiatuszku.

- J-ja... - wyskomlał, krzyżując ze sobą nasze spojrzenia. - Kocham cię tak bardzo... - zaciskał zęby.

- Ja ciebie kocham bardziej. - droczyłem się z nim, ściskając nasze dłonie, kiedy wykonałem zdecydowanie mocny ruch.

- Chcę żebyś wziął mnie od tyłu, ale tu jest niewygodnie.

- Innym razem. - zaśmiałem się, szybko zmieniając mój chichot w ciężkie dyszenie, gdy zacząłem stopniowo czuć, że powoli zbliżam się na krawędź.

- W nocy? - zachichotał. Była dopiero siedemnasta, cholera, mamy naprawdę cały dzień, wieczór i noc dla siebie.

- Oczywiście. - odparłem, drżącym głosem, mocno zaciskajac palce na jego biodrach, kiedy skupiłem się już w stu procentach na pchnięciach.

- Wiem, że możesz, uhm... Mocniej. - odparł Harry, łamiącym się tonem. - Dlaczego się kontrolujesz?

- Nie chcę, ah... żeby cię coś zabolało. - odparłem, odchylajac głowę w tył.

- Nie jestem ze szkła, nie- nie pęknę. - powiedział, a właściwie wyjęczał. - Nie chcę żebyś się powstrzymywał.

Ponownie, obniżyłem się, praktycznie kładąc na jego ciele, gdy, tak jak tego pragnął, zacząłem go dosłownie pieprzyć. Rzecz jasna, nie robiłem tego w tak szorstki sposób w jaki można pomyśleć, jednak była to zdecydowana różnica między tym co było jeszcze przed chwilą.

- Oh, tak! - wrzasnął od razu, kiedy sapałem mocno w jego ucho. Uśmiechnąłem się, zagryzając dolną wargę. - Tak, tak, tak! Właśnie tak, uhm!

Oddychałem ciężko, wsłuchując z rozkoszą w to jak boskie dźwięki wydawał z siebie chłopak, czując równocześnie jak sam zacząłem zbliżać się na skraj.

- Podoba ci się? - spytałem zmieniając kąt uderzeń przez co teraz uderzałem cały czas w jego słodki punkt.

- Tak, cholera, tak! - wsrzasnął, wytryskując.

- A-ah... - jęknąłem, dochodząc moment później, nieruchomiejąc na dłuższą chwilę zanim ułożyłem głowę w zagłębieniu jego szyi.

- Mghm... - Harry zamruczał, unosząc dłoń do moich włosów. - Jestem martwy.

- Ty?! - wykrzyczałem całkowicie zdyszany z oburzeniem. - To ja tu odwaliłem całą robotę! Ty tylko sobie leżałeś!

- Czułem się w żołądku, kurwa. - Harry sapnął, przymykając powieki.

- Trzeba by ci utemperować język, kotku. - mruknąłem, głaszczac czule jego bok.

- Byłeś niesamowity. - powiedział, całując moje ramię. - Ale moje plecy bolą tak strasznie. Weź mnie już stąd, proszę.

- Dzisiaj byłeś wyjątkowo... spragniony. - zaśmiałem się, następnie wysuwając z niego z głośnym westchnieciem.

- Podobało mi się. - powiedział, mówiąc jakby zaraz miał zasnąć.

- Tak bardzo, że aż zasypiasz? - ciągle mu dokuczałem. - Nie brzmi to zbyt wiarygodnie, słońce...

- Wymęczyłeś mnie. - powiedział, głaszcząc mój policzek. - Jesteś tak seksowny...

- Ja byłem w sumie w lekkim szoku przez to, że naprawdę podobało ci się robić to tak... mocno. - przyznałem. - Codziennie poznaję cię bardziej.

- Codziennie pragnę cię bardziej. - Harry zachichotał. - Pomożesz mi wstać?

- Ooo ktoś tu nie da rady wykonać tak prostej czynności? - wydąłem dolną wargę w fałszywym współczuciu.

- Nie dam rady, nie śmiej się. - odparł, przecierając oczy.

- Tylko, żebyś mi przypadkiem nie marudził zaraz jak to cię wszystko boli. - zacmokałem, biorąc go na ręce.

- Lubię jak mnie boli. - Harry zachichotał, trzymając się mnie. - A teraz muszę się przespać, więc zanieś mnie do łóżka.

- Pieprzony królewicz. - prychnąłem, przewracając przy tym oczami lecz w końcu skierowałem się z nim w stronę sypialni.

- Kochasz mnie. - powiedział zmysłowo ze zmęczeniem, wtulając się we mnie. Kiedy ułożyłem go na miękkich poduszkach już praktycznie spał.

- Odpoczywaj, bo jutro znowu wracasz do szkoły. - powiedziałem żartobliwie seksownym tonem.

- Nie chcę. - powiedział na granicy snu, od razu przyciągając do siebie poduszkę, gdy okryłem go pościelą.

- Chcę potem mieć relację z tego jaką reakcję miały te chuje na widok twych malinek. - szepnąłem mu na ucho.

- Mhm... Kocham cię, zostaniesz ze mną? Też jesteś przecież zmęczony. - zaproponował, kiedy zlyzeczkowałem go.

- Jest jeszcze wcześnie, więc i tak nie pójdę spać tylko pewnie jakąś książkę poczytam. - odparłem.

- Dobrze. Tylko godzinka. - odparł, już zupełnie odpływając, na co zaśmiałem się w duchu, wplątując palce w jego włosy i jeszcze długo bawiłem się nimi, napawając ciepłem drobnego ciała.

Przepraszam za opóźnienie, kocham was, pamiętajcie uwu

KOMENTUJCIE & GWIAZDKUJCIE

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro