Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#10

Mój telefon zadzwonił do mnie w idealnym momencie. Akurat ułożyłem się wygodnie w hamaku ustawionym w cieniu, gdy na wyświetlaczu komórki pojawiło się zdjęcie Harry'ego.

Uśmiechnąłem się, widząc jego wyszczerzoną twarzyczkę. Nie widziałem się z Harrym już chwilę, przez co zacząłem odczuwać tęsknotę. Uśmiechnąłem się, ponieważ przyszła mi od niego propozycja do dołączenia na "face time". To zdecydowane lepsze niż słyszeć sam jego głos. Odebrałem połączenie, widąc chłopaka z białymi słuchawkami w uszach.

- Hej, słone... Co się stało?! - zapytałem spanikowany widząc, że po jego policzkach spływały łzy.

Chłopak od razu pociągnął nosem, zasłaniając cały swój policzek i lewe oko rękawem szarej bluzy, mojej bluzy. Przetarł nim twarz, wzdychając. - Dostałem się dalej, a-ale bez Nialla.

- To wspaniałe! - zawołałem z zachwytem. - Znaczy... szkoda, że Niall nie dostał się do live'ów... ale kochanie, jestem z ciebie taki dumny!

- Ale ja tu jestem całkowicie sam! Teraz nie mam tu nikogo i jest mi tak strasznie przykro, Lou. - zgarnął swoją grzywkę do góry. - On zasługiwał na live'y bardziej niż niejedna osoba tutaj.

- Kotku, ja totalnie zakochałem się w talencie tego chłopaka i zrobię wszystko, żeby podpisał jakiś kontrakt. - zapewnilem go.

- Chciałbym, żeby tu był. Zaprzyjaźniliśmy się. - oparł dużą dłoń na policzku.

- Zobaczycie się już niedługo, obiecuję. - uśmiechnąłem się. - Lepiej mów jak tam Los Angeles! Nie miałem cię okazji tam jeszcze zabrać!

- Sam nie wiem. Raczej nudno. - wzruszył ramionami. - Okropnie tęsknię, Loubear.

- Ja za tobą też... - westchnąłem. - Ibiza jest wspaniała, ale dużo bardziej wolałbym siedzieć z tobą w domu niż być tutaj, ale sam.

- To coś okropnego. Jesteś zbyt daleko! Chcę cię przytulić, potrzebuję tego. - objął się ramieniem, wydymając wargę.

- Oj nie marudź juz, bo gdy byłem w trasie było dużo gorzej. - machnąłem ręką.

- Masz rację. Wtedy dałem radę to muszę dać i teraz. - kiwnął głową na chwilę odrywając wzrok od ekranu. - Powiedz mi tylko jak ty się czujesz i już nie zawracam ci głowy.

- Akurat się nudzę i bujam w hamaku, więc nie przeszkadzasz mi ani trochę. - powiedziałem.

- Traktują cię tam dobrze? - spytał, spoglądając w kamerę dużymi, żabimi ślepiami.

- Dziewczyny są świetne i ekipa również. - pokiwałem głową. - Ale jedna z tych nastolatek jest trochę przerażająca. Ma piętnaście lat, a makijaż dwudziesto kilkuletniej kobiety. Fu. - wzdrygnąłem się.

- Może ją to fascynuje. - wzruszył ramionami, poprawiając poduszkę pod swoją głową. - Co byś powiedział na to jakbym ja zaczął się malować? - zachichotał.

- Miałbym to w dupie jeśli nie robiłbyś przez to z siebie potwora. - parsknąłem. - Serio, jesteś tak perfekcyjny, że nic nie jest ci potrzebne.

Harry wydał z siebie przeciągłe "awww" chichocząc i znów zakrył usta bluzą. - Jesteś naprawdę uroczy, kochanie. Dziękuję.

- Ja wyglądałbym w makijażu źle... - zmarszczyłem brwi. - Mam zbyt męskie rysy twarzy.

- Miałeś kiedyś go na sobie? - Harry parsknął, mrugając kilka razy, po czym zaczął pocierać oko.

- Prócz pudru nie. - pokręciłem głową. - Bliźniaczki chciały raz na mnie poćwiczyć, ale zamknąłem się w kiblu.

Harry zaśmiał się ukazując swoje białe ząbki. - Dziwię się, że jeszcze mnie tego nie zaproponowały. Przecież zachwycały się moją cerą! - uśmiechnął się na wspomnienie.

- No właśnie. Jesteś śliczny, a moje syfy na ryju są paskudne, więc chcą sprawić bym był ładny. - zaśmiałem się.

- Przestań już. - przewrócił oczami. - Wcale nie masz syfów na twarzy. Przypominam ci, że to ja miałem paskudny trądzik od czternastego do szesnastego roku życia. Na szczęście poznałeś mnie po tym okresie.

- Nie mógłbyś się ode mnie uwolnić. - wybuchłem śmiechem. - Co chwila bym ci coś sam wyciskał.

- Obrzydliwe! - Harry wzdrygnął się. - Wyprysków się nie wyciska. Mi zeszły po maściach i silnych lekach.

- O... to może dlatego ja mam na czole dosłownie dziury... - zaśmiałem się, kładąc rękę w miejscu blizn.

- Jestś okropny L... Louise. - powiedział Harry, a jego wzrok nagle powędrował nad telefon. - Cześć, już kończę, emm... - mówił do kogoś.

Ściągnąłem brwi, chcąc w tym momencie spytać go o co chodzi, lecz zamilkłem, gdy do moich uszu doszedł głos Simona.

- Nie przeszkadzaj sobie, młodziaku. - powiedział łagodnie, a telefon Harry'ego nagrywał jego brodę i usta. - Zebranie za dziesięć minut. Na dole.

- J-jasne... - uśmiechnął się do niego nerwowo, kątem oka zerkając na mnie w wyświetlaczu komórki.

- To samo powtórz pozostałej trójce, która powinna być teraz w tym pokoju, a nie gdzieś, gdziekolwiek indziej są. - mogłem sobie wyobrazić jak Cowell kręci teraz głową. - Do zobaczenia, Harry.

- Przekażę... - skinął do niego głową, poprawiając słuchawkę w swoim w uchu. Gdy upewnił się, iż został on całkiem sam, odetchnął głęboko, co ja uczyniłem sekundę po nim.

- Tak... Zdecydowanie będziemy zmuszeni być ostrożni, kochanie. - powiedziałem mu, kręcąc głową z politowaniem, w czym on mi wtórował.

*

Podobna sytuacja powtórzyła się kiedy nadszedł wrzesień - miesiąc znienawidzony przez chłopców w wieku mojego Harry'ego. Sam pamiętam jak nieprzyjemna była klasa maturalna; było ciężko zważywszy na to, że przecież już wtedy nie byłem 'zwykłym uczniem'. Zmieniłem szkołę na prywatną i jakoś napisałem maturę; w gruncie rzeczy... Wrzesień to straszny miesiąc, kojarzący się właśnie z powrotem do szkoły. Mówiąc "kolejna taka sytuacją" mam na myśli sytuację w której Harry (tym razem siedzący w swoim akademickim pokoju) zadzwonił do mnie z krystalicznymi od łez oczami.

- Mój Boże, kochanie, co się znowu stało? - ożywiłem się, szybko zapominając o tym jak jeszcze przed sekundą byłem zmęczony.

- Dwa tygodnie, Lou... - odezwał się Harry, mimo wszystko nie wypuszczając łez ze swych mokrych oczu. - Nie widzieliśmy się dwa tygodnie!

- Oh, Chryste. - sapnąłem, przecierając oczy. Ja chociaż mogłem zająć swój umysł w tej tęsknocie pracą nad albumem, natomiast Harry nie miał czegoś takiego. Przeżywał to z tego powodu dużo bardziej. - I co ja mam ci na to poradzić, kwiatuszku?

- Ta głupia szkoła mnie ogranicza! Nienawidzę tego. - burknął, podnosząc w dłonie zeszyt do któregoś przedmiotu. - Nie sądziłem, że po tak krótkim czasie rozkręcą się z nauką tak szybko. Ale bardziej boli mnie to, że nie mogę się z tobą spotykać. Ostatnio myślałem o nas i naprawdę tęsknię. Chcę znowu wakacje, by cię tu mieć.

- Mówisz tak jakbym ja specjalnie żył tak daleko od ciebie. - mruknąłem. - Nic nie poradzę na to, że ty się uczysz a ja pracuję.

- Wiem, naprawdę to rozumiem Lou. Tylko po prostu nie mogę się z tyn pogodzić. - spojrzał na mnie smutno.

Zacisnąłem usta, kiedy do głowy przyszedł mi pewien, duży pomysł. - Wiesz... albo nie. Zapomnij.

- Skoro już zacząłeś to możesz dokończyć. Już wszystko mi jedno. - sapnął przemieszczając się i uderzył plecami o łóżko, kładąc się na nim.

- Zamieszkasz ze mną? - rzuciłem od razu, obserwując jak wyraz twarzy chłopaka momentalnie się zmienił.

Jego zmarszczone brwi rozluźniły się, a usta rozchyliły. Spojrzał w telefon niepewnie. - Jak... To znaczy- chciałbyś tego?

- Nie mieć przy sobie takiej dupy jak ty, nie jest przyjemne. - odparłem rozbawiony, lecz gdy otrzymałem od niego karcące spojrzenie, ciut spoważniałem. - Tak. Nie chcę, żebyśmy się już kurwa aż tak bardzo męczyli.

- Ja też nie, to jest zdecydowanie zbyt męczące - spojrzał na mnie smutno. - Ale... Naprawdę chcesz mnie mieć u siebie? Każdego dnia?

- Nie myśl sobie tylko, że na tym kończy się twoja edukacja, smarkaczu. - pokazałem mu język.

- Ja- wiem przecież! - zaśmiał się, uśmiechając szeroko. - I naprawdę nie będziesz miał mnie dość?

- Jeśli obiecasz mi codziennie lodzika to na pewno nie...

- Ty zboczeńcu! Myślisz tylko o jednym! - wykrzyczał.

- Żartuję. - przewróciłem oczami. - Tak Harry; chcę mieszkać z tobą, chcę cię mieć codziennie, nie będę miał cię dość, chcę stworzyć z tobą tutaj dom. - zarzekłem się.

- Oczywiście, że chcę z tobą zamieszkać, głupku! - pisnął. - Tylko, że... jak przekonać rodziców?

- Z tego co wiem... Zbliżają się twoje dziewiętnaste urodziny. - powiedziałem. - Naprawdę chcesz ich pytać o zgodę?

- Nie chcę robić czegoś wbrew ich woli, Louis. - mruknął. - Wolę mieć pewność, że się na to zgadzają.

- Racja, rób to, co uważasz za słuszne. - uśmiechnąłem się do niego i zamyśliłem się. - Muszę zrobić miejsce dla ciebie w garderobie, łazience... Może po prostu zrobię tu gdzieś twoją własną garderobę? - mówiłem sam do siebie.

- Mam całkiem sporo ciuchów, więc tak, myślę, że byłby to dobry pomysł. - odpowiedział mi. - Kiedy do mnie wreszcie przyjdziesz?

- Na piechotę będzie ciężko. - parsknąłem. - Na ten moment jestem cały czas w studio, więc nie będzie sensu byś wprowadzał się do pustego domu. Przyjadę, kiedy będziesz gotowy na przeprowadzkę, a ja będę miał trochę luzu i załatwię rzeczy związane z tobą. Przecież będziesz musiał dojeżdżać do szkoły.

- Mam już dość ich kurwa wszystkich. - jęknął. - Wszyscy bez wyjątku mnie denerwują.

- Czemuż to? Coś mówią? Lub robią? - zmrużyłem oczy.

- Na zmianę ktoś albo dokucza mi z powodu mojej orientacji albo nachalnie podrywa. - prychnął. - Można zwariować!

- Co ci robi?! - uniosłem brwi wysoko. - Kurwa. Jak już się spotkamy, oznaczę się na tyle, by każdy wiedział że jesteś mój. A z tymi homofobami się w ogóle nie przejmuj. Dobrze, skarbie?

- Tak. - zaśmiał się głośno.

- Z czego rżysz? - burknąłem.

- Bo jesteś tak uroczo zazdrosny.

- Powtórzysz to samo, gdy twoja skóra będzie szczypała od siniaków - rzekłem twardo. - Po prostu... Uh... Tam jest tyle osób, które chętnie by ci mnie ukradło, a mnie tam nie ma! Przywaliłbym im.

- Kotek, ja jakoś jeszcze nie zrobiłem krzywdy żadnej piździe, która była przy tobie bliżej niż powinna. - przewrócił oczami.

- Ty nie potrafiłbyś zrobić krzywdy robakowi! - zaśmiałem się. - Skarbie, Liam do mnie dzwoni. Przepraszam cię. Zgadamy się na wieczór?

- Znowu mnie wystawiasz. - wydaą dolną warge. - Ale dobra... Może ci moją bieliznę pokażę.

- Nową? L

- Nowiusieńką.

- W takim razie zadzwonię do ciebie wieczorem. Bardzo cię kocham!

- A ja ciebie! - przesłał mi buziaczka, zanim rozłączyłem się na facetime, prędko odbierając od Liama.

*

Do: Żabka ❤️

Czekam od strony garaży za szkołą. Czarne, małe cacko to moje auto xx

Wyszczerzylem się, mocniej naciągając kaptur na głowę ze względu na niewielki deszcz, podczas wyczekiwania na jego odpowiedź.

Od: Żabka ❤️

O kurwa, kurwa, kurwa

CO TY TU ROBISZ?

Do: Żabka ❤️

Niespodzianka? Mam nadzieję, że jesteś ciepło ubrany bo jest naprawdę chłodno, a ja czekam pod tą budą

Od: Żabka ❤️

Biegnę już do ciebie!!

Po odczytaniu wiadomości, postanowiłem już schować telefon do kieszeni, opierając się plecami o ścianę budynku budynku z pochyloną głową, gdy słyszałem jak jakieś dzieciaki zaczęły już wychodzić na dwór.

Akurat zgasiłem papierosa, przydeptując niedopałek nogą, gdy ujrzałem zmierzającego w moją stronę chłopaka. Uśmiechnąłem się, naciągając na siebie bardziej kaptur.

Na jego lokatej czuprynie również zauważyłem kaptur od bluzy i zmarszczylem brwi, widząc, że nie miał ze sobą żadnej kurtki.

Kiedy chłopak był już ode mnie tylko kilka metrów, zaczął truchtać w moją stronę. Uśmiechnąłem się szeroko, rozkładając ramiona gdy ten wpadł w nie z wielką siłą, a ja oparłem się o budynek tuląc z moim szczęściem.

Bez żadnych ceregieli, nie kwapiąc się nawet z powiedzeniem czegoś w stylu "cześć", wpiłem się mocno w jego wargi.

Harry sapnął w moje usta, całując mnie, gdy cały czas obejmował moją szyję i napierał na mnie swoim ciałem. - Tęskniłem tak strasznie... - powiedział między pocałunkiem, znów zasysając wargi na tych moich. W końcu miałem cały swój świat przy sobie.

Przycisnąłem go odruchowo do muru, pogłębiając pocałunek poprzez dodanie do niego języka. Jedna z moich rąk powędrowała do jego uda, które podniosłem, dzięki czemu jego biodra przysunęły się znacznie bliżej mnie.

- Tęskniłem. - wyszeptałam, trzymając go przy sobie i nie dałem mu ruszyć się nawet na centymetr. Błądziłem dłońmi po jego ciele.

- L-Lou... - westchnął. Jego plecak zsunął się z jego ramienia, natomiast mój kaptur obniżył się, ukazując w ten sposób moje włosy, na które zaczęły kapać z nieba krople deszczu.

- Jestem tu. Kocham cię. - szepnąłem, kładąc dłonie na jego policzkach.

Cały czas trzymałem dłoń pod jego kolanem, masując z czuciem tamto miejsce, swoimi ustami muskając szyję chłopaka.

- Kocham cię. - powiedział drżącym głodem. - Chodźmy już stąd.

- Nie chcę... - wymamrotalem, czując się jakbym był dosłownie w transie. Nie mogłem się od niego oderwać, nie kiedy po raz pierwszy od jebanych trzech tygodni wreszcie czułem jego dotyk, zapach, słyszałem jego głos.

- Jesteś mokry. - powiedział dotykając moich włosów i oparł o siebie nasze czoła. Pocałował moją żuchwę napawając się naszą bliskością.

Nagle tą wspaniałą, rzekłbym nawet, że magiczną chwilę przerwał odgłos aparatu, a gdy odwróciłem w tamtą stronę głowę, szybko powstrzymałem Harry'ego przez zrobieniem tego samego, przyciskając jego czoło do ramienia. Zdążyłem zauważyć jak dwójka nastolatek schowała się za budynkiem.

- Kurwa. - przekląłem. - Wezmę twój plecak, schowasz za nim twarz i będę prowadzić cię do samochodu, okej? - powiedziałem do Harry, który zorientował się co właśnie miało miejsce.

Z cały czas przyciśniętą twarzą do mnie chłopakiem, schyliłem się po jego plecak, który jak najprędzej podałem mu do rąk, prowadząc w stronę zaparkowanego auta, gdy zakrył się.

Odwróciłem się tylko na moment, by ujrzeć dwóch facetów i po chwili otworzyłem drzwi dla Harry'ego. - Nie odsłaniaj buzi, skarbie.

Pokiwał głową, postanawiając również nie odzywać się, gdy nagle za szkołą pojawiła się całkiem spora grupa ludzi w wieku Harry'ego. Niemal wepchnąłem chłopaka do środka, zerkając niespokojnie na nastolatków.

Wiem, że teraz zrobi się niezły szum o tą sytuację, ale szczerze, nawet nie interesowało mnie to wybitnie. Ważniejsze teraz dla mnie były inne rzeczy.

- Wasze życie jest naprawdę aż tak nudne, że musicie wpieprzać się w moje? - zawołałem jeszcze w ich stronę zanim sam schylilem się, aby wejść do auta.

W samochodzie otrzepałem trochę włosy. Cieszyłem się, że szyby są zaciemniane. Spojrzałem na Harry'ego który również niezadowolony wyciskał krople wody ze swoich loczków. Kiedy poczuł na sobie mój wzrok, uśmiechnął się.

- Było blisko. - parsknąłem, obserwując zza szyby ludzi których wymijaliśmy, aby wyjechać na ulicę.

- Tak, było naprawdę blisko. - sapnął Harry. - Muszę wyrzucić ten plecak i ubrania. - zachichotał.

- Teraz już będą wiedzieli do jakiej szkoły chodzi ten "sekretny kochanek Tomlinsona". - przewróciłem oczami. - Ale szczerze? Chce zobaczyć to zdjęcie. Musi być gorące.

- Wywołam je sobie i oprawie w ramkę. Niczym kadr z filmu! - Harry pisnął, cały czas uśmiechając się. - Gdzie jedziemy?

- Do ciebie, mój królewiczu. - zagruchalem szczypiac jego policzek. - Obiecałem ci przecież malinki...

- Ale Lou... To nie będzie podejrzane? - spytał mnie Harry. - Ludzie połączą fakty.

- Cholera no, masz rację... - westchnąłem ciężko. - A tak się napaliłem na to. - wydąłem dolną wargę.

- Po proste zrobisz je w ukrytych miejscach. - spojrzał na mnie. - Naprawdę tęskniłem, Lou.

- Jeszcze mieliśmy przy okazji mały skok adrenaliny na samym początku, wiec dla mnie zajebiście! - pocałowałem go rozbawiony w czubek głowy.

*

- Mamy coraz więcej informacji o chłopaku naszego Louisa. Nie byłam na to gotowa! Ja myślę, że to wcale nie nasz Louis, on nie jest gejem! - Harry parsknął śmiechem. - Oh, nie... Oczywiście, że nie jest gejem maleńka. On po prostu lubi wkładać mi swego członka w dupę. - prychnął, przewijając komentarze palcem dalej. - Ten jest moim ulubionym, spójrz. "O mój boże! Ja już kocham ten związek, wyglądają seksownie! Chciałabym zobaczyć twarz tego chłopaka" plus długi ciąg przypadkowych liter, czego nie umiem przeczytać.

Śmiałem się cicho, starając nie zakrztusić zapiekanką z kuchni Anne. Twitter nie mówił o niczym innym jak o tych ukradkowych (seksownych) zdjęciach spod szkoły.

- Jest też kilka osób, które mówią, że to było ustawione i jestem jakimś przypadkowym kolesiem, który ma zrobić wokół ciebie szum. - zagadnął Harry. - Coś takiego, jak było z... Danielle? Dobrze mówię?

- Z Danielle sie nigdy nie całowałem. - prychnąłem. Z żadną z tamtych ustawek się nie całowałem.

- Nie rozmawiajmy o tej pustej pani, jeszcze zwrócę jedzenie. - Harry zachichotał, leżąc głową na moich biodrach. - W takim razie, kiedy będę mógł zacząć się do ciebie wprowadzać, hmm?

- Jak najszybciej. - odparłem. - Już mam wszystko ustalone z Zaynem i Liamem i możemy zawieźć twoje rzeczy do mnie w ciągu tego tygodnia.

- Zayn? Kto to? - spytał mnie zdziwiony, zerkając do góry. Cały czas bawiłem się jego napuszonymi od deszczu włosami.

- Załatwiony przeze mnie twój osobisty kamerdyner. Tylko, że dużo młodszy od Evana. - uśmiechnąłem się.

- Naprawdę?

- Tak. Głównie zależało mi na tym, żebyście się dobrze dogadywali, dlatego jest młodszy. Ma dwadzieścia trzy lata; jest przyjacielem Liama. - powiedziałem mu. - Chciałem, by ktoś zaufany mógł wozić cię do szkoły. Czasem po szkole mógłby zawieźć się do mojego studia. Z niego możemy razem wracać do domu: we wtorki, środy i piątki. W resztę dni, niestety musisz wracać do pustego domu i czekać na mnie. Ale tam nie da się nudzić, mam tylko nadzieję, że odnajdziesz się w nim i naprawdę stworzymy nasz dom.

- Kocham cię! - pisnął głośno, rzucając telefon na materac obok, niemal wskakując w moje ramiona.

- Skąd ten nagły przypływ miłości? - zagruchałem do niego, obejmując go gdy usiadł na mnie okrakiem

- Jesteś wspaniały! - śmiał się w głos, bawiąc moimi włosami. - Nie zasługuję na ciebie, Loueh...

- Hej, hej hej... - spoważniałem. - Nigdy tak nie mów, jasne? - spytałem go, kładąc dłoń na jego nagim ramieniu, które było całe połączone. Uśmiechnąłem się. - Ja ciebie też kocham, dlatego chcę ci to pokazywać.

- Wiesz, że kiedy już będziemy nareszcie wolni, będziemy okrzyknięci najgoretszą parą show biznesu? - zaklaskał w dłonie. - Kim i Kanye się przy nas schowają.

- Oczywiście, że tak - zgodziłem się z nim. - Najgorętszą, najsłodszą i najbardziej szczerą.

- Nie mogę się już tego tak bardzo doczekać... - westchnął. - Zawsze marzyłem, by żyć tak jak ty.

- Nie ma o czym marzyć. Przed poznaniem cię, byłem wręcz bardzo wrogo nastawiony do stylu mojego życia. - przyznałem mu, kładąc dłonie na jego biodrach. Miał na sobie cudowne jeansy, wyglądał w nich cudownie. - Ciągły ruch, wielki dom, wracam do niego, jest całkowicie pusty. Bardzo cieszę się, że teraz to się zmieni, gdy ty tam będziesz w końcu go polubię.

- Czego można nie lubić w byciu pieprzoną gwiazdą? - patrzył na mnie zdziwiony. - Masz górę pieniędzy, wszyscy cię kochają, poznajesz świat, spełniasz marzenia...

- Rzadko gdzie i kiedy wychodzę bez ochroniarza, ciągle ludzie mnie zauważają, moja prywatność jest często naruszona, czasem mi jej brakuje, nie mogę tak po prostu wyjść z kumplami do klubu na piwo, bo zaraz media napiszą, że poszedłem tam i kogoś przeleciałem, tak właśnie mnie kreowali do tego czasu, w dodatku dużo ludzi nie patrzy na to jaki jestem, tylko kim jestem. To przytłaczające. Dlatego tak bardzo naciskam na to że musisz być pewny że chcesz tak żyć, zanim się ujawnimy. Życie gwiazdy nie jest zawsze idealne.

Chłopak wyraźnie zamyślił się po moich słowach, przetrawiając je dokładnie w głowie, nim obniżył się do pocałunku ze mną.

Ucałował moje wargi delikatnie, na co wypuściłem naprzeciw jego ust powietrze. - Wiem czemu tak bardzo zależy mi na byciu z tobą? Ponieważ nie chcę zyć z "gwiazdą popu" tylko z Louisem Tomlinsonem.

- I dlatego właśnie to tobie zaufałem jak nikomu innemu. - uśmiechnąłem się. - Bo widzę, że gdy mówisz to, naprawdę masz to na myśli.

- Tak, mam. - pokiwał głową. - To, że masz "to wszystko" to tylko dodatek. - wzruszył ramionami. Czule włożyłem palce za gumkę od jego spodni masując jego biodra.

- Lubie to jak dotykalski jesteś gdy się długo nie widzimy... - dodał, z głupim usmieszkiem.

- Tak się dzisiaj mówi na "napalony"? - zaśmiałem się, całując jego obojczyk. - Nie. To dwie różne rzeczy.

Prychnąłem - Ah tak? - uniosłem brew. - Niby czym to się od siebie różni?

Chłopak poprawił swoją pozycję, kładąc dłonie na moim karku i oblizał wargi w zamyśleniu.

- Gdy jesteś napalony to znaczy, że w głowie ci tylko jedno i od razu chcesz zainicjować grę wstępną. - powiedział. - Natomiast, gdy jesteś dotykalski, po prostu musisz mnie ciągle dotykać. Tyle.

- Oh, tak? - uniosłem brew. - I którą wersję lubisz? - po mojej twarzy cały czas błądził głupi uśmieszek.

- I tą i tą. - pokazał mi język.

- Chuj. Nie przyjmuje takiej odpowiedzi. - pokręciłem głową. - Musisz wybrać jedną rzecz.

- Wszystko przecież zależy od sytuacji, Loubear. - wywrócił oczami. - Czasem po prostu potrzebuję cię w tym sensie byś mnie dotykał, przytulał i całował - był dotykalskim, a czasem gdy sam czuje pożądanie kocham, kiedy robisz się stanowczy, rządzisz w łóżku, lubię jak jesteś napalony, bo wiem, że to ja doprowadzam cię do takiego stanu i wtedy czuję satysfakcję. - zachichotał.

- Wiesz... powróćmy do tematu tych kutasów którzy cię podrywają. - zmarszczyłem brwi, a Harry jęknął marudnie. - Mów co robią.

- Oh, Lou. Po co wałkować znów ten sam temat? I tak nic z tym nie zrobisz.

- Chcę wiedzieć co się dzieje u mojego chłopca. - włożyłem nos w jego loki.

- Jak ci powiem to tylko się wkurzysz. - splótł ramiona na piersi. - Proszę, H... - mówiłem spokojnie. - Nie będę się denerwował.

- Tak, będziesz.

- Może trochę się zbulwersuję... Ale naprawdę- powinieneś mi powiedzieć, maluszku. - odparłem łagodnie.

Brunet bezczelnie wywrócił na mnie oczami, ostatecznie jednak się poddając. - Przytulają mnie na przykład od tyłu i mówią, że moje loki ładnie pachną.

- Okej, kurwa, tak mogę robić tylko ja. - zdenerwowałem się od razu. - Co jeszcze?

Parsknął, mamrocząc "mówiłem". - Jeden jak usłyszał, gdy mówiłem koleżance, że mam ochotę na princessę, kupił mi ją na długiej przerwie i narysował na niej serduszko.

- Co za prostak - fuknąłem. - Co za frajerski podryw. Jesteśmy w podstawówce? - cały czas parskałem między zdaniami. - Mówiłeś im, że masz kogoś?

- Mówię im to nagminnie i oni to doskonale wiedzą. - wzruszył ramionami. - Chcą żebym zmienił zdanie pewnie. Dzisiaj na przykład taki jeden chłopak pytał czy dam mu całusa jeśli będzie odrabiał mi matmę. Wiesz, że nie umiem jej kompletnie i myślał, że ulegnę.

- Co za ścierwiska - zacisnąłem dłonie na jego tyłku. - Wiem, że jesteś nieskazitelnie piękny, naprawdę, ale... Jesteś mój. Nie mogą tak robić!

- To jest w sumie całkiem urocze. - prychnął z chichotem. - Dopóki nie przekraczają granic i mojej przestrzeni osobistej, to jest ok.

- Co to znaczy "nie przekraczają twojej przestrzeni osobistej"? - spytałem. - I jak podryw jakiegoś nieudacznika może być uroczy? - zmrużyłem oczy.

- To przytulanie na przykład jest dla mnie przesadą. - skrzywił się. - Ale rośnie mi ego gdy dostaję batony z narysowanym sercem, sam rozumiesz. - zaśmiał się.

- W sumie darmowe jedzenie zawsze jest okej, ale bez podtekstów. - zaśmiałem się. - Właściwie odkąd zaczniesz jeździć do szkoły z Zaynem może pozbędziesz się tych adoratorów. Mam naprawdę ogromną ochotę ozdobić twój kark.

- Mógłbyś to zrobić, bo wiesz, że to kocham, ale... - przegryzł wargę. - Sytuacja jest beznadziejna.

- Wiem, ale kiedy tylko to ucichnie... - pokręciłem głową z politowaniem. Ugniotłem w dłoniach jego pośladki, masując je. - Uhm, spodziewaj się jutro Zayna i kilku gości w twoim mieszkaniu. Wezmą te najdrobniejsze pudła. - zmieniłem temat

Skinął głową na znak, że rozumie, wzdychając zanim bez ostrzeżenia obniżył się znacznie i zaczął całować mnie po brzuchu.

- Co to za szybki zwrot akcji, kwiatuszku? - zaśmiałem się, głaszcząc go po policzku.

- Mam przestać? - spojrzał na mnie z rozbawieniem, gdy szybko pokręciłem przeczucie głową.

- Widzę, że masz chęć wzięcia pałeczki dzisiaj. - zachichotałem. - Podoba mi się to, jesteś wspaniały, kochanie.

- Nigdy nie będę na górze, w życiu. Mogę być ewentualnie power bottomem. Nic więcej. - powiedział, rozpinając powoli mój rozporek.

- Na nic więcej nie liczę. To ja tu jestem od wkładania. - zaśmiałem się głośno, pozwalając Harry'emu na zajęcie się mną. - Co zamierzasz zrobić, kotku?

- A co byś chciał? - drażnił się, dotykając mnie zdecydowanie przez materiał bokserek.

- A na co masz ochotę? - Mógłbym drażnić się z nim w ten sposób do białego rana. To mi się nigdy nie znudzi.

- To ty mi powiedz. - wzruszył ramionami, bez ostrzeżenia przejeżdżając koniuszkiem języka po mojej odznaczającej się pod bielizną erekcji.

- O-oh... Zdecydowanie weź mnie w usta, hm? Mógłbyś to dla mnie zrobić, kwiatuszku? - sapnąłem, przymykając powieki.

- Podnieś tą zajebistą dupę do góry, to wtedy spełnię twoje życzenie. - odparł niewinnie, chwytając gumkę moich bokserek.

- Kocham cię. - zaśmiałem się na jego zaborczość, spoglądając w dół, gdy wypchalem biodra do Harry'ego. Miałem go teraz znów przy sobie; obserwowałem jak cudownie i seksownie wygląda na dole i po prostu chciałem by został ze mną w łóżku na wieki, za każdym razem doprowadzając do pieprzonego raju.

Jakimś cudem przypomniałam sobie o rozdziale godzinę temu, a więc enjoy!

KOMENTUJCIE & GWIAZDKUJCIE

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro