Rozdział 6
*Louis*
-Zaraz wracam.- powiedziałem, patrząc w kocie oczy loczka i wyszedłem z pomieszczenia.
Zgłodniałem więc udałem się do kuchni i zrobiłem sobie kanapki z szynką. Gdy już nie czułem głodu i chciałem wracać, przypomniałem sobie, że obiekt dawno nie jadł.
Skrzywiłem się na to jak go nazwałem i zacząłem przygotowywać kanapki dla niego. Nie jestem w stanie dłużej nazywać go obiektem, on też ma uczucia. Jak na zawołanie przed moimi oczami ukazał się zielonooki.
-Mój Harry...- wytrzeszczyłem oczy, te imie naprawde mu pasowało od teraz dla mnie będzie już Hazzą.
Wziąłem jedzenie i udałem się do pomieszczenia.
-Z..ostaw mnie!-usłyszałem piskliwy głosik.
-Milcz głupi kocurze.-powiedział ochraniarz ciągnac go za uszko.
Szybko pobiegłem do nich i odciàgnąłem mężczyznę od chłopca.
-Zostaw go!- warknąłem mierząc go wzrokiem.
- Co obiekt robi w twoim pokoju Tomlinson!?- złapał mnie za kołnierzyk.
-Jestem jego opiekunem, zapomniałeś debilu?- wyrwałem mu się i podszedłem do przerażonego bruneta.
-Już shhhh...- położyłem mu rękę na włosy i zacząłem głaskać co wywołało głośne mruczenie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro