Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

*Julia*

Uwielbiałam jak Harry trzymał mnie za rękę. Wiem, że robił to dopiero od kilku minut, ale jego dłoń była duża i ciepła, ogarnęła całą moją i może to dziwne, ale dzięki temu poczułam się bezpiecznie. Nie mam na myśli chwili obecnej, tylko całe moje przyszłe życie. Jakby już zawsze miał być obok i mnie ochraniać, nie tylko przed zimnem, ale przed całym nieszczęściem tego świata. To było niesamowite uczucie i zupełnie mi nieznane, iść tak za rękę z facetem. Do tego psychiczny wewnętrzny spokój, że milczenie nie krępuje, że powiedzenie jakiejś głupoty nie skutkuje ocenianiem. Uścisnęłam lekko dłoń Harrego, a on patrząc na mnie i uśmiechając się odwzajemnił mój gest.

Lekko oparłam głowę o jego ramię, a on puścił moją dłoń i objął mnie w pasie, oplotłam go swoim ramieniem i dalszą drogą przebyliśmy w ten sposób. Nic dziwnego, że na mnie działał, przecież to Harry Styles, on działa nawet na facetów, dziwne było jednak to, że się na niego tak szybko otworzyłam, choć w mojej świadomości krążyła myśl, że za trzy dni wyjedzie, a ja znów zostanę sama. Postanowiłam na te dni, co jest u mnie Harry, zamknąć sklepik, potem będę musiała nadgonić i może choć trochę poradzę sobie z tym, że odjedzie i już się nie spotkamy. Nawet poczułam dumę, że tak zdrowo do tego podchodzę. Będę czerpać z tych chwil to co najlepsze, by mieć co wspominać. Od zawsze uważałam, że do grobu zabiorę tylko wspomnienia i muzykę. Cała reszta, to tylko ziemski nabytek.

- O czym myślisz? - spytał Harry.
- O tym, co zrobić na kolację - skłamałam.
- Dziś moja kolej - odpowiedział i wyjął z kieszeni telefon. Napisał chyba do kogoś SMS'a bo usłyszałam sygnał wysłanej wiadomości.
- Za długo będziemy?
- Za jakieś dwadzieścia minut, tu już jest ten lasek co widziałeś z okna.
- Super - odpowiedział i ciaśniej mnie objął.

*Harry*

Julia postanowiła iść jako druga pod prysznic, bo najpierw chciała spędzić trochę czasu z Rockym, by wynagrodzić mu nieobecność. Po prysznicu wskoczyłem w czarne rurki, czarny t-shirt, a do ręki wziąłem jeden z moich ulubionych swetrów.  Gdy schodziłem po kąpieli zobaczyłem jak bawi się z psem.

Leżała na trawie, próbując bezskutecznie ochronić się przed jego językiem. Pies szczekając wesoło, robił wszystko, by polizać ją po policzkach.
Gdy wyszedłem na werandę, przerwał i podbiegł do mnie.

- Uratowana! Moja kolej! - Zawołała i szybko przebiegła obok mnie, wskoczyła na górę po schodach i poszła wziąć prysznic. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi i poszedłem otworzyć, oczywiście z Rockym plątającym się pomiędzy moimi nogami. Tak jak się spodziewałem, przed drzwiami stał Mitch z dużym pudłem. Rocky próbował wypchnąć się zza mnie, ale zamknąłem drzwi i wyszedłem przed dom.

- Cześć Haaza, co słychać? - Przytulił mnie, a ja poklepałem go po plecach.
- Cześć brachu, odpoczywam przed kolejnymi koncertami, dziś byłem na wycieczce nad jeziorem, tak po prostu, uwierzysz? - Wyszczerzyłem się.

- No co Ty! Bardzo się cieszę, muszę przyznać, że wszyscy są zadowoleni, że dałeś sobie tych kilka dni, ostatnio zasypiałeś gdzie popadło.

- Taaa - mruknąłem - takie wybrałem sobie życie i kocham to, ale czasem muszę naładować baterie.
- Jak każdy - przyjaciel wręczył mi pudło i poklepał mnie po ramieniu - kiedy mam po Ciebie przyjechać?
- Pojutrze wieczorem - zamilkłem na chwilę - albo wiesz co? Po pojutrze rano, ok 9.
- Jesteś pewien? Musimy zdążyć na koncert, a jeszcze próba.

- Na koncert zdążymy, reszta niech jedzie jutro lub pojutrze i zrobi próbę dźwięku, a my przecież damy radę.
- W sumie tak, to będę we wtorek o 9, lecę teraz na kolację z chłopakami, pisz jakbyś czegoś potrzebował.
- Jasne, trzymaj się i dziękuję za wszystko.
- Weź przestań - uśmiechnął się i po chwili odjeżdżał już samochodem.

Gdy Julia brała prysznic, szybko rozstawiłem jedzenie na werandzie, przekładając na szklane talerze, by wszystko ładniej wyglądało. Przeszukałem szafki w kuchni i znalazłem kieliszki do wina. Mitch spisał się na medal przywożąc nawet świeczki i zapałki. Pisałem o tym z nim rano, wiedział też co poczułem do Julii. Gdy usłyszałem, że zbiega ze schodów zapaliłem świeczki. Z pudła wyjąłem ostatnią rzecz, o którą poprosiłem Mitcha. W tej chwili na werandę wpadła dziewczyna zatrzymując się gwałtownie. Miała na sobie długą szarą sukienkę z długimi rękawami, ale na każdym ramieniu było wycięcie w sam raz dla jej tatuaży. Włosy miała mokre po prysznicu i luźno rozpuszczone, a na stopach grube skarpety. Zauważyłem, że nawet bez makijażu wygląda dobrze, naturalnie i delikatnie.

Jej zdumiony wzrok mówił wszystko. Popatrzyła na mnie, potem na kolację, potem na mnie, potem na malutki kwiat w doniczce, który trzymałem w dłoniach i wtedy jej usta rozciągnęły się w uśmiechu.

- Proszę, to dla ciebie - podałem jej doniczkę, nawet nie podchodząc bliżej. Czułem się jak szczeniak, który przy pięknej dziewczynie stracił pewność siebie.

- Gardenia jaśminowa! - westchnęła z radością, od razu powąchała białe kwiaty - czujesz? - Przysunęła się i podstawiła mi kwiat pod nos. A potem wspięła się na palce i pocałowała mnie w policzek.
- Dziękuję - wyszeptała mi do ucha, a moje serce łomotało jak oszalałe. Do tego otulił mnie jeszcze jej zapach.

- Naprawdę pięknie - powiedziałem zdumiony, myśląc o tym jak pachniała, a nie o kwiatku. Czułem intensywny, lekko słodki zapach, pomimo tego, że był mocny, był na tyle wyważony, że nie przeszkadzała nawet jego intensywność.

- Harry, skąd to wszystko?- Zapytała patrząc mi w oczy.
- Gdybym Ci powiedział, musiałbym Cię zabić. To mój sekret. Chodź, jedzmy bo wystygnie.

Roześmiała się szczerze.
Przysunąłem jej krzesło, a gdy usiadła, otworzyłem i rozlałem wino.
- Uwielbiam lasagne - powiedziała.
- Cieszę się, że trafiłem - podnieśliśmy kieliszki i stuknąwszy się nimi upiliśmy nieco wina. Zjedliśmy w ciszy, często patrząc na siebie.

Nagle wpadłem na jeszcze jeden pomysł.
- Poczekaj - powiedziałem i pobiegłem na górę po swój głośnik bluetooth. Gdy schodziłem, dziewczyna chowała naczynia do zmywarki.
- Jeszcze tylko miska i sztućce, możesz przynieść? - Zwróciła się do mnie.
- Nie - odpowiedziałem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona - zostaw to i chodź - pociągnąłem ją za rękę na werandę, gasząc po drodze światła.

Ustawiłem głośnik i wyszukałem w moim iPhonie piosenki na nowy album, którą w wersji roboczej nagraliśmy kilka dni temu. Włączyłem nie za głośno i podszedłem do dziewczyny. Był wieczór, na balustradzie świeciły słabym światłem lampki solarne, ale i tak mogłem widzieć jej twarz. Nie mogłem rozgryźć co wyrażała, ale zaryzykowałem. Wziąłem ją za ręce i zaczęliśmy tańczyć. Splotła palce z moimi, ale nasze ręce znajdowały się nadal wzdłuż tułowia. 

Patrzyliśmy sobie w oczy tak przenikliwie, że powoli brakowało mi tchu. Nagle Julia przestała tańczyć. Stała i patrzyła we mnie. Przybliżyłem swoją twarz pochylając się do jej ust. Wspięła się lekko na palce, a ja dotknąłem  delikatnie jej warg. Były miękkie i zimne, ale wiedziałem, że potrafię je rozgrzać. Patrzyłem jak zamyka oczy i czeka na więcej.

- Juls - wyszeptałem - czy mogę...
Otworzyła oczy.
- Boże, Harry... Obiecałeś rano, że wrócimy do tego, czekam cały dzień, jeśli będziesz nadal zwlekał i czekał na kolejny, by spełnić swoją obietnicę, to jak Boga kocham wezmę i Ci przywalę, w to miejsce, w które najczęściej obrywałeś od Louisa.
Wyszczerzyłem się jak mysz do sera, a potem pchnąłem ją na ścianę i wpiłem się w jej usta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro