Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

*Harry*

Złapałem ją za ramiona i przyciągnąłem do siebie. Dostrzegłem w jej tęczówkach złote plamki, na twarzy kilka piegów, maleńką bliznę na górnej wardze po lewej stronie. Stała przede mną i głęboko oddychała. Nieświadomie oblizała dolną wargę, patrząc w moje oczy. Pochyliłem się lekko ku jej twarzy, bo Julia była niższa ode mnie o kilkanaście centymetrów.

Wyciągnąłem dłoń i kciukiem lekko podniosłem jej brodę, przejechałem nim po jej dolnej wardze. Poczułem, że zadrżała, więc potraktowałem to jako przyzwolenie. Przybliżyłem swoje usta jeszcze bardziej i wtedy go usłyszeliśmy.

- Juls? Jesteś w ogrodzie?
- Kurwa - Mruknąłem.
Odskoczyliśmy od siebie jak dzieciaki przyłapane na czymś zabronionym.

- Tak, Zack, jesteśmy w ogrodzie - odkrzyknęła i odwróciła się szybko ode mnie w stronę altanki zamykając drzwi na kłódkę.

Widziałem, że się speszyła, a to oznaczało, że też ją pociągam.
- Wrócimy do tego - powiedziałem.
Odwróciła się z powrotem w moją stronę, chyba chciała coś powiedzieć, ale zobaczyliśmy jej brata idącego do nas.

- Już wracamy, poczekaj - zebrała ze stołu dwie papierowe torebki i kierując się w stronę Zacka podała mi je mówiąc.
- To dla Twojej mamy, czytałam gdzieś, że lubi kwiaty cebulowe.
Biorąc torebki do ręki musnąłem lekko jej palce, nie spojrzała na mnie, ale udało mi się dostrzec, że delikatnie się uśmiechnęła.
- Dziękuję - odpowiedziałem szczerze zaskoczony.

- Cześć, skarbie - rzucił Zack gdy podeszliśmy do niego i pocałował dziewczynę w policzek.
- Cześć, braciszku.
- Siema, Harry - powiedział wesoło - co robicie tak wcześnie na nogach?
-Pan Korey był po kwiaty na jutrzejszą rocznicę - odpowiedziała Julia i we trójkę weszliśmy do domu.
- Wpadłem, bo pomyślałem, że skoro Harry chce odpocząć to moglibyśmy skoczyć nad jezioro, a wieczorem do klubu - powiedział zadowolony z siebie.

Wymieniliśmy z dziewczyną spojrzenia, a ja lekko pokręciłem głową i byłem pewien, że zrozumiała co chciałem powiedzieć.
- Akurat mieliśmy w planach jezioro, ale klub to raczej nie bardzo - odpowiedziała zgodnie z tym co ja też myślałem.
- No to chociaż skoczymy razem nad wodę - rzucił Zack.

Westchnąłem zrezygnowany, w sumie sam nie wiedziałem czemu. Chyba miałem nadzieję, że spędzę ten dzień sam na sam z Julią, nie żebym na coś liczył, chciałem ją po prostu poznać bliżej, chciałem by udzielił mi się jej spokój, jej pogoda ducha.
Chciałem spędzić trochę czasu w towarzystwie osoby, przy której cisza, by mnie nie krępowała.

Po godzinie byliśmy już nad jeziorem, Zack rozłożył koc, a Juls, jak nazywał ją jej brat, wyjęła przekąski i dwie butelki piwa, dla siebie i dla mnie. Podała mi jedną, a ja specjalnie złapałem jej palce. Miała lodowate ręce, choć jak na wrzesień, nie było jeszcze tak zimno. Spuściła wzrok i powoli zabrała rękę.

Zack nawijał jak najęty o swojej pracy już drugą godzinę. Był weterynarzem i choć miał dziś wolne, widać było, że pomaganie zwierzętom to jego pasja, bo nawet nie będąc w pracy, wszystko przeżywał. Ale ja i tak słyszałem tylko to, co padało z ust Julii. Chyba mnie zauroczyła. Wpatrywałem się w nią jak ciele w malowane wrota, niechcąc przegapić ani jednego jej słowa, grymasu, gestu. Jej półdługie włosy tańczyły delikatnie na wietrze, ciągle opadając na policzki. Dosłownie musiałem zwalczyć w sobie odruch, by nie podnieść ręki i nie schować jej tego niegrzecznego kosmyka włosów za ucho. Nagle w głowie zaczęły docierać do mnie słowa:

To ona
Dziewczyna z kasztanowymi włosami
Chcę dotknąć jej złotych piegów.
Może są tak samo gorące jak słońce?
Może są tak samo gorące jak jej usta?

Chce dotknąć palcem jej ust.
Może są tak samo gorące
jak moje myśli o niej?
Może ona ma tak samo gorące myśli o mnie?

Zerwałem się w sekundzie i wyciągając z torby mój zeszyt w linie, w którym zapisywałem słowa piosenek, powiedziałem:

- Siądę dalej na kilka minut, bo muszę coś spisać.
Julia  trochę zdumiona kiwnęła głową.
Kończyłem zapisywać to, co właśnie rodziło się w mojej głowie, gdy doszedł do nas dziwny pisk.

Zack się podniósł i gdy dźwięk znów się powtórzył, ruszył w jego kierunku. Po chwili zniknął w zaroślach. Julia wstała patrząc za bratem, a ja zamknąłem zeszyt i podszedłem do niej, stając tuż za jej plecami. Patrzyłem właśnie na malutki tatuaż na karku, taki sam jak mój na ramieniu: motyw z płyty Pink Floydów. Uśmiechnąłem się na ten widok, ale nagle oboje zobaczyliśmy Zacka, który trzymał w rękach, daleko odsuniętych od swojej twarzy, wierzgającego młodego łabędzia.

- Co mu się stało? - spytała przerażona dziewczyna.
- Ma zawinięty drut na nodze, musiał długo być zaplątany, myślę jednak, że uda mi się go uratować. Juls, masz jakąś bluzę czy coś?

Dziewczyna szybko wyjęła bluzę z plecaka.
- Rozepnij i narzuć mu na głowę i tułów, gdy go przytrzymam przy ziemi - Zack wiedział doskonale co robi i był bardzo opanowany. Gdy kucnął i przycisnął ptaka do podłoża, Julia narzuciła bluzę, Zack najpierw przełożył na wierzch jedną rękę, potem drugą. Ptak przestał się rzucać, pewnie ze strachu, dlatego, że nic nie widział. Ale o to chodziło. Zack szybko owinął ptaka bluzą, a gdy go podniósł, poprosił mnie bym zapiął zasuwak pod brzuchem łabędzia, blokując tym jego nogi. Potem wyszarpnął sznurek z kaptura i obwiązał ptaka wokół bluzy.

- Dobra, udało się, teraz muszę pojechać z nim do kliniki, bardzo was przepraszam, że dłużej z wami nie posiedzę.
- Może pojedziemy z tobą? - spytała Julia - jak dasz sobie radę w samochodzie?
- Dam radę, mam klatkę "łapkę" w bagażniku to, od razu go tam włożę, tylko jak Wy wrócicie?
- Pieszo - odezwałem się.
- Pewnie, to tylko pięć kilometrów, nie martw się, jedź. I uważaj na siebie bratuniu - powiedziała dziewczyna. Zack cmoknął ją szybko w policzek, kiwnął mi na pożegnanie i nareszcie sobie poszedł.

- Pakujemy się? - Pokiwała głową, pomogłem jej spakować jedzenie i koc, po czym zabrałem od niej plecak, chowając do niego mój czarny zeszyt w linie i torbę.
Uśmiechnęła się na ten gest, a ja kierowany intuicją, wyciągnąłem przed siebie swoją rękę i spytałem:

- To co, spacer do domu? - Spojrzała na mnie i powoli wysunęła swoją dłoń do przodu i położyła na mojej. Splotłem swoje palce z jej zimnymi dłońmi, a po chwili podniosłem do ust i mocno pochuchałem kilka razu.

- To nic nie da, mam złe krążenie i niskie ciśnienie, zawsze mam zimne dłonie i stopy - mruknęła.
- Zobaczysz, że zaraz się rozgrzejesz - powiedziałem i pociągnąłem ją lekko w stronę, z której trzy godziny temu przyjechaliśmy nad jezioro.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro