39
Już niedługo pożegnamy się z bohaterami tej książki :) wszystko ma swój początek i koniec :)
*Harry*
- Mamuś! Hej, Mamuś! Popatrz na mnie - złapałem mamę dłońmi za policzki - wszystko się uda, naprawdę będzie pięknie, tak jak przygotowałaś.
- A jeśli nie?
- Mamo, dokonałaś cudu, bo nie musieliśmy nawet wywieszać informacji, do tego załatwiłaś wszystko w tak krótkim czasie, musi być pięknie, bo nikt by tego lepiej nie zorganizował.
Otarłem kciukiem łzy z jej oczu, co i tak nie miało najmniejszego sensu, bo zaraz popłynęły nowe.
Nagle, gdy już mieliśmy wysiadać moja mama zawołała.
- Cholera jasna, wiedziałam, że o tym zapomnę! - i rozpłakała się na całego.
Za dwadzieścia minut miał być ślub, goście już siedzieli na przygotowanych wśród drzew ławeczkach. A gości było dużo.
Już wcześniej zaplanowałem, że ślub połączę z obiecaną tutejszym ludziom, wzamian za pomoc w uwolnieniu Julii z rąk porywaczy, Street Party, zamieniając ją na Beach Party. A tymczasem moja mama płakała już dobre trzy minuty, nie mówiąc w ogóle o co chodzi.
W końcu sprawy wziął w swoje ręce Mi, któremu udało się jakoś dojść do tego, jaka to katastrofa nas spotkała. Okazało się, że mama nie pomyślała kompletnie o tym, czym wyłożyć piasek na plaży, abyśmy idąc nie ugrzęźli w miękkim piachu. Gdyby nie widok jej zalanej łzami twarzy parsknąłbym śmiechem. Tymczasem kucnąłem przed nią biorąc ją za ręce i powiedziałem.
- Mamuń, to naprawdę nic takiego, spokojnie coś wymyślę, nic się nie martw. I tak potem wszyscy zrzucą buty i będą biegać boso.
- Niby tak - wyszeptała wycierając chusteczką Mitcha, łzy.
- No już, kochana, głowa do góry - pocałowałem ją w policzek.
- To ja powinnam cię wspierać, a nie ty mnie - powiedziała patrząc mi w oczy.
- Wspierasz mnie wtedy, gdy tego potrzebuję, a dziś nie potrzebuję. Ślub z Julią to spełnienie moich pragnień i marzeń, tu nie masz w czym mnie wspierać, po prostu bądź ze mną i ciesz się naszym szczęściem - powiedziałem.
- Och Skarbie, zawsze będziesz... - zaczęła, a ja skończyłem:
- Tak, wiem, twoim dzieckiem - w końcu się uśmiechnęła.
Gdy w oddali zobaczyliśmy samochód Gem, dostałem klapsa w pupę i moja rodzicielka wygoniła mnie i Mitcha na plażę. Jak tylko doszliśmy do piasku zrzuciłem buty i schowałem w nie skarpetki, a stopy zanurzyłem w ciepłym piasku. Mitch patrząc na mnie zrobił to samo.
- I po problemie - powiedział uśmiechając się szczerze.
*Julia*
Szpilki, które dopasowała Gem były prześliczne, ale bardzo niewygodne. Zatrzymaliśmy się przy stojącej na ścieżce Ann i gdy nikt nie patrzył, zsunęłam je niezauważenie i ukryłam pod siedzeniem w samochodzie.
Trudno, będę boso i tak nikt nie zauważy bo sukienka sięgała mi do palców u stóp.
Gdy wysiadłam, Ann na mój widok zaczęła wachlować ręką przed swoją twarzą, oczy i tak już miała spłakane.
- Kochanie, tak pięknie wyglądasz - wyszeptała całując mnie delikatnie w oba policzki.
- Ann, to wasza zasługa - poruszyła głową w zaprzeczeniu. Nagle zza drzew wyszedł Zack.
- Gdzie Kayl? - spytała Ann.
- Z Rockym przy plaży - powiedział i najpierw pocałował Gemmę, a potem podszedł do mnie miażdżąc mnie w uścisku.
- Zwariowałeś?! - usłyszałam pisk Gem, a potem jęk Zacka.
- Ała!
Odsunęłam się i zobaczyłem jak Gem wali Zacka torebką, po chwili mój brat złapał ją za nadgarstki i przyciągnął do siebie całując namiętnie. Ann chrząknęła.
- Nie to, żebym nie wiedziała co robicie sam na sam, ale chyba pora już iść.
Roześmiana Gem pokazała mamie język i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Siostrzyczko? Jesteś gotowa? - zapytał Zack podając mi ramię, a ja łapiąc go za rękę uśmiechnęłam się promiennie.
- Nigdy wcześniej nie byłam na nic tak gotowa - wyszeptałam i usłyszałam jak Ann znowu czyści nos.
- Idziemy! - powiedziała Gem ruszając przed nami ścieżką na naszą plażę - bo jeszcze, któreś z nich ucieknie.
Ann patrząc na córkę popukała się w czoło.
Uwielbiałam tę rodzinę. Moją nową rodzinę.
*Harry*
Obserwowałem Rockiego i był to strzał w dziesiątkę. W chwili gdy jego ogon zaczął merdać z prędkością światła, wiedziałem, że zaraz zobaczę moje słońce.
Adam zaczął grać na gitarze i zobaczyłem jak goście odwracają się do mnie plecami, patrząc na idące kobiety. Zazdrościłem im nawet, że mogą ją zobaczyć te kilka sekund przede mną. Czy to było normalne?
Nagle zamarłem. Gem przesunęła się na bok, a ja zobaczyłem Zacka prowadzącego za rękę Julię. Tyle mi wystarczyło bym przestał oddychać.
Szła do mnie powoli w rytm muzyki, a jej twarz rozjaśniał uśmiech. Jej ciemne włosy były rozpuszczone, a zdobiły je tylko dwa warkoczyki i kilka kwiatów wpiętych we włosy. Suknia była śnieżno biała i długa, ale dekolt w łódeczkę ukazywał jej piękne obojczyki. Materiał przylegający do ciała pokrywała delikatna koronka, a gładki satynowy dół opuszczał się płynnie ku dołowi. Suknia była skromniejsza niż niejeden mój koncertowy garnitur, ale mojej narzeczonej nie trzeba było niczego więcej. Naprawdę. Dobrze, że uparłem się na zwykły grafitowy gang, bo bym wyglądał jak idiota.
Gdy byli już blisko zrobiła krok i zobaczyłem spod sukienki bosą stopę z paznokciami pomalowanymi delikatnym różem, prawie transparentnym.
Nie mogąc się powstrzymać wskazałem głową na moje bose stopy i odpowiedziałem na uśmiech dziewczyny.
Zack puścił rękę swojej siostry i przytulił ją mocno. Odwróciłem się, a Mitch podał mi bukiet, który zamówiłem dla Julii. Składał się z różowych piwonii, białych malutkich różyczek i liliowych eustemi. Był tak delikatny jak ona, ale nie tak piękny.
Gdy Zack ją puścił wyciągnąłem rękę i po prostu przyciągnąłem ją do siebie.
- No, cześć - wyszeptałem wdychając jej zapach.
- No, cześć - odpowiedziała całując mnie swoim zwyczajem w nos.
- Wyglądasz przepięknie - powiedziałem czując jak głos zaczyna mi drżeć.
- Dziękuję - odpowiedziała odsuwając się i łapiąc mnie mocno za rękę.
Podałem jej kwiaty, a ona wtulia w nie swoją twarz.
- Są cudowne, Harry - powiedziała.
Nie mogłem się na nią napatrzeć. Nie mogłem uwierzyć, że to już dziś. Nie mogłem uwierzyć, że za kilka chwil będzie moją żoną i nikt nigdy mi jej nie zabierze.
- Yhm, yhm, możemy zaczynać? - usłyszeliśmy głos urzędnika Register office, którego moja niesamowita mama przywiozła ze sobą z Anglii.
- Tak - odpowiedziała Julia.
- Tak - odpowiedziałem.
Adam zaczął w tle grać Sweet Creature.
- Zgromadziliśmy się tu by wysłuchać oświadczeń Julii Sayl oraz Harolda Edwarda Stylsa. Register office Zjednoczonego Królestwa stwierdza brak przeciwwskazań do zawarcia tego małżeństwa.
Proszę o złożenie oświadczeń.
*Julia*
Harry odwrócił się przodem do mnie, a ja podałam kwiaty stojącej za mną Gem.
Chwycił mnie za ręce i szczerząc się tak, jak to tylko on potrafił, wymówił swoim głosem z chrypką słowa oświadczenia.
- Ja, Harold Edward Styles, w pełni świadomy praw i obowiązków wynikających z małżeństwa,
uroczyście ogłaszam, że biorę Julię Sayl za moją żonę i obiecuję jej zgodnie z prawem, że zrobię wszystko, aby nasze małżeństwo było szczęśliwe i trwałe.
*Harry*
Była taka piękna i taka poważna, gdy ja z uśmiechem składałem oświadczenie, że miałem ochotę ją połaskotać. Ale gdy tylko skończyłem, na jej twarzy wymalowała się ulga. Pamiętając jak mało w siebie wierzyła, nie dziwiłem się temu. Jednak od dziś już wszystko będzie inaczej, przez wszystko będziemy przechodzić razem.
Nagle sam zadrżałem gdy usłyszałem jej głos. I sam spoważniałem. A ona głosem od którego nadal robiło mi się ciepło na sercu, powiedziała.
- Ja, Julia Sayl, w pełni świadoma praw i obowiązków wynikających z małżeństwa,
uroczyście ogłaszam, że biorę Harolda Edwarda Stylsa, za mojego męża i obiecuję mu, zgodnie z prawem, że zrobię wszystko, aby nasze małżeństwo było szczęśliwe i trwałe.
Gdy tylko skończyła porwałem ją w ramiona i obkręciłem wokół siebie.
- Panie Styles, jeszcze nie skończyliśmy - powiedział urzędnik cały czas będąc poważnym aż do przesady - jako przedstawiciel Zjednoczonego Królestwa ogłaszam was mężem i żoną.
- Rocky - zawołałem ciesząc się jak dziecko, widząc zdumioną minę Julii.
Kayl puścił psa, który chyba doskonale zdawał sobie sprawę z powierzonej mu roli i powoli jak to nie miał w zwyczaju, podszedł do nas z malutką sakiewką w pysku. Ukucnąłem i gdy to ja podałem mu rękę, wypuścił woreczek merdając ogonem.
Pogłaskałem go, a on stanął na tylnych łapach przed Julią.
- Rocky, kochany mój - pogłaskała go za uszami śmiejąc się radośnie, ale po chwili gdy zawołał go Kayl szeleszcząc torebką z przysmakami, pies pognał do chłopaka.
Poluźniłem łańcuszek sakiewki i wyjmując na dłoń dwie obrączki podałem sakiewkę Mitchowi.
Patrząc sobie w oczy wsunęliśmy sobie obrączki na palce i odwróciwszy się do gości pokazaliśmy im złączone dłonie.
Wszyscy goście wstali i zaczęli klaskać. Adam przestał grać, natomiast Jamajczycy w jednej chwili rozłożyli się ze swoimi bębnami i Bóg wie z czym jeszcze i plaże wypełniło reage.
- Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi - powiedziałem całując moją żonę.
Niestety patrząc na gości, dostrzegłem wśród nich komisarza policji, co prawda był zaproszony, ale gdyby przyszedł tylko ze względu na ślub, nie byłby w stroju służbowym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro