Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30

Dla SweetGirl_24 - nie płacz 😘

*Harry*

Gdy Carolin mnie ogarnęła, Mitch  któremu w trakcie pudrowania opowiedziałem o paskudnym poranku, jaki urządziła nam Kendall poszedł do siebie, a ja w towarzystwie kilku ochroniarzy zjechałem na dół windą. Gdy tylko wysiadłem na parterze, oprócz tłumów fanów zgromadzonych za barierkami, zobaczyłam dosłownie na wprost siebie, sklep jubilerski. Popatrzyłem po ochroniarzach i mój wzrok zatrzymał się na wiekowym może już, ale przyjacielskim Bilu, który wtedy na plaży pierwszy poznał moją narzeczoną.

- Bil mam do ciebie prośbę - wyszeptałem. Gdy się bliżej przysunął i usłyszał o co mi chodzi jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Potem podszedł do Andrew, zakomunikował o chwilowej zmianie planów i razem ze
mną wszedł do jubilera.

- Czym mogę panu służyć, panie Styles? - zapytał podchodząc do nas mężczyzna w średnim wieku - sygnety mamy w tamtej części - wskazał na lewą stronę sklepu.

- A pierścionki damskie? - spytałem.
- Na jaką okazję? - odpowiedział pytaniem.
- Na zaręczyny - odpowiedziałem czując, że zaczynam się szczerzyć jak idiota.

*Mitch*

Gdy Julia poprosiła mnie o pomoc w wyjeździe od razu zaprotestowałem.

- Juls, nie zrobię tego.
- Mitch, to dla jego dobra, proszę. Już się spakowałam, potrzebuje tylko byś zniósł mi torbę i pomógł wsiąść do taksówki.

- Ale jak sobie dasz radę z tą nogą?
-  Z lotniska odbierze mnie Kayl i od razu pojadę do Roberta, powiedział, że ściągnie gips i szynę.

Westchnąłem głęboko bijąc się z myślami.
- Nie rozumiesz dziewczyno, że on cię kocha? Nie przeżyje tego - powiedziałem.

Jednocześnie wiedziałem skąd Julia ma o sobie takie myśli, zwłaszcza gdy Harry podczas stylizacji opowiedział mi o wizycie Kendall i o tym co zrobiła i jak nagadała dziewczynie.

- Ty też mnie podobno kochasz i jakoś żyjesz, do tego patrzyłeś przy tym na nasze szczęście - powiedziała ostro. Ale za chwilę dodała.

- Mi, przepraszam ...
- Za to nie chcę patrzeć na wasze nieszczęście - mruknąłem.
- A chcesz czytać nagłówki w gazetach czy internecie o tym z kim twój przyjaciel się chce związać? Dowiedzieli się już dużo, wystarczy że to rozdmuchają...

Zobaczyłem jak łzy zbierają się w jej oczach.
- Harry nigdy nie brał udziału w żadnym skandalu, moja przeszłość może mu zaszkodzić, a do tego Kendall obiecała, że mnie zniszczy. Jeśli zniknę, nie będzie miała pretekstu by ciągle wywlekać moją przeszłość, a wtedy nie odbije się to na Harrym.

W jej oczach widziałem rozpacz, ale też determinację.
Podszedłem i wziąłem ją w ramiona, głaskałem po plecach i intensywnie myślałem co zrobić. Gdy podjąłem decyzję pocałowałem ją w czubek głowy, pozwoliłem sobie na to ten jedyny i ostatni raz, i powiedziałem.

- Dobrze. Spotkamy się za kwadrans- rzucił i wyszedł z apartamentu, a ja zostałam sama ze swoimi myślami.

*Julia*

Mi zamówił mi taksówkę, niestety miała być o jedenastej czterdzieści pięć, a konferencja kończyła się piętnaście minut wcześniej.
Wymyślił, że Chris pomoże mi znieść rzeczy i wsiąść do samochodu, a on w tym czasie zatrzyma Harrego, by nie wrócił tak szybko do hotelowego pokoju.

Gdy wyszłam przed hotel i zobaczyłam, że taksówka już czeka uświadomiłam sobie, że nie mam dokąd jechać. Przecież u mnie w domu jest Ann. Postanowiłam, że pomyślę o tym gdy wrócę do Anglii, mogę się na jakiś czas zaszyć gdzieś w hotelu. Zresztą będzie ze mną  Kayl i coś wymyśli. Tyle, że Rocky...  Ale jak Harry wyjedzie do Australii wtedy wrócę do siebie i wytłumaczę wszystko Ann.

Chris podszedł do taksówki od strony kierowcy, a ten otworzył okno. Po krótkiej wymianie zdań w języku niemieckim, którego zresztą nie znam, usłyszałam otwierający się tylny bagażnik. Chris włożył do niego moja walizkę, a gdy zamknął bagażnik otworzył tylne drzwi i pomógł mi wsiąść. Musiałam to zrobić tyłem, a nogę położyć na siedzeniach. Bezgłośnie podziękowałam Chrisowi.

- Zapłaciłem mu z góry z zadatkiem, ma cię zawieźć prosto na lotnisko, Mitch schował  wydrukowany bilet do walizki. Do lotniska jest około stu trzydziestu kilometrów, więc  jeśli nie będzie korków dojedziesz za około dwie godziny.

- Lot mam o siedemnastej, więc zdążę - powiedziałam łamiącym się głosem.
- Nie znam cię dobrze, ale jesteś pewna, że dobrze zdecydowałaś? Byłem pewien patrząc na was, że się kochacie.

- Nigdy nikogo bardziej nie kochałam - wybuchnęłam płaczem nie mogąc się powstrzymać - i dlatego muszę odejść, Harry zasługuje na kogoś lepszego.

Chris nic już nie odpowiedział tylko zamknął drzwi.
Oparłam się głową o szybę i zamknęłam oczy.

- Proszę jechać prosto na lotnisko i proszę nic do mnie nie mówić - poprosiłam zdławionym głosem.

Popatrzyłam jeszcze jak jasnowłosy kierowca, którego dobrze nie widziałam, bo siedziałam tuż za nim kiwa głową.

Po jakimś czasie zmęczona płaczem chyba zasnęłam.

Sen miałam piękny.

Śniło mi się, że śpię w naszym domu, w moim i Harrego. Z powodu otwartych drzwi balkonowych muślinowa firanka powiewała do góry. Nagle usłyszałam dziecięcy głosik.

- Ale ja nie wiem czy mamusi się spodoba.

- Luna, kwiatuszku, mnie się  bardzo podoba i uwierz, że mamusi też się spodoba. To naprawdę śliczny obrazek. Znając mamę powiesi go w salonie, by każdy mógł się nim cieszyć - usłyszałam ukochany głos z delikatną chrypką.

- Tatku, a jutro też będzie dzień mamy? - poczułam jak ktoś delikatnie siada na łóżku. Chciałam otworzyć oczy, ale byłam bardzo śpiąca.

- Jeśli tylko zechcesz możemy codziennie robić mamie śniadanie i codziennie świętować dzień mamy.

Słodki chichot rozległ się w naszej sypialni.
- Możesz już obudzić mamusię, tatku?  - już byłam zakochana w tym głosiku.
- Dobrze, schowaj tylko rysunek za plecy - powiedział Harry.
- Już tatku - znów ten słodki śmiech.
- No to budzimy mamę. Juls, kochanie? Obudź się.

Poczułam na policzkach dłonie Harrego i potem  na czole pocałunek. Świadomość wracała, choć wcale tego nie chciałam. We śnie byłam z nim! W naszym domu! Z naszą córeczką!
Nie chciałam otwierać oczu.

- Słońce, proszę obudź się, jesteśmy na miejscu. Za kwadrans mamy samolot.

Gdy usłyszałam ostatnie zdanie od razu się rozbudziłam.

Otworzyłam gwałtownie oczy i napotkałam wpatrzone we mnie zielone tęczówki. Delikatne złote plamki sprawiały, że miejscami wyglądały na szmaragdowe.

- Harry? - wyszeptałam czując, że łzy napływają mi do oczu.
Zsunął z głowy czapkę kierowcy taksówki, z tyłu której doczepione były blond włosy.
No tak, Carolin - pomyślałam.

- Nigdy więcej mi tego nie rób - w jego głosie usłyszałam ból, cierpienie, rozpacz.

W jednej chwili obiecałam sobie, że już nigdy nie dopuszczę by tak brzmiał jego głos.

Przycisnął swoje czoło do mojego.
- W dupie mam Kendall,  w dupie mam cały świat. Nie jesteś nikim. Jesteś moim życiem - wyszeptał i pochylił się do moich ust.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro