Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25

*Harry*

Niestety dzięki Mitchowi jednak potrzebowałem kogoś oprócz Julii na ten wieczór, a mianowicie makijażystki. Gdy spędziła nad moją twarzą dobre pół godziny, nie było wreszcie widać śladu krwiaka na nosie, na szczęście też, nos nie był złamany. Na razie nikomu nie wspomniałem jak to się stało, ale wiedziałem, że trzeba jakoś oczyścić atmosferę z Mitchem, bo prędzej czy później odbije się to na zespole, choć w tej chwili byłem na niego tak wkurzony, że nie wiedziałem jak przetrwać koncert stojąc z nim na jednej scenie. Nie wiem co mu strzeliło do głowy, że się tak zachował. Nie żebym był wcześniej w takich sytuacjach, ale to on był ten spokojny i opanowany.

- Piękny ten garnitur, ten kolor i kwiaty - powiedziała Julia, a ja pochyliłem się i delikatnie musnąłem jej wargi. Syknałem, bo od razu poczułem pulsowanie w nosie.

- Nie schylaj się, wziąłeś tabletki?  - złapała mnie za ręce, pokiwałem głową i pociągnąłem ją do góry przytrzymując w pasie. Sięgnęła dłońmi do mojej koszuli i zapięła ją wyżej o dwa guziki.

- Co robisz? - spytałem czując jak moje wargi rozciągają się w uśmiechu.
- Nic - mruknęła. Więc jedną ręką ją przytrzymałem, a druga odpiąłem te guziki, które zapięła.
Na co, moja dziewczyna ponownie sięgnęła do mojej koszuli i ponownie je zapięła, tym razem pod sam kołnierzyk.
- No co? Ta klata jest tylko moja... - powiedziała całując mnie w odsłonięty kawałek szyi.
- Słońce - roześmiałem się i poczułem ciepło na sercu na ten delikatny objaw zazdrości - dziś w takim razie nikt inny nie zobaczy tej twojej klaty.

Mocno ją przytuliłem po czym schyliłem się i wziąłem na ręce.
Wcześniej poprosiłem technicznych o przyniesienie fotela i pufy pod nogi z mojej garderoby i ustawienie ich przed barierkami trochę na prawo od mojego mikrofonu, ponieważ na lewo miał stać Mitch. Starałem się zawsze pokazywać widowni dopiero po opuszczeniu kurtyny, jednak nie pozwoliłbym nikomu innemu na zaniesienie Julii na salę koncertową. A raczej na wzięcie na ręce.

- Może być gorąco gdy wyjdziemy - mruknąłem skubiąc zębami jej ucho.
- Już mi jest gorąco - uśmiechnęła się.
- Miałem na myśli dziennikarzy i ludzi na widowni. Dziś zanim się skończy koncert będziesz na wszystkich portalach społecznościowych, a stamtąd trafisz na ważniejsze strony internetowe i nawet do gazet.

- Harry, nie pomyślałam o tym - spanikowała.
- Może ja ją zaniosę? - usłyszałem za sobą głos technicznego - nikt jej z tobą nie powiąże.

- Lubię cię Mark, więc tego nie spieprz - prawie warknąłem na chłopaka, który znając mnie dobrze, tylko wzruszył ramionami, a gdy Julia się do niego uśmiechnęła, odpowiedział jej tym samym.

- Po koncercie cię zwolnię - mruknąłem do niego żartując, a Julia uśmiechnęła się tym razem do mnie, łaskocząc mnie ciepłym oddechem w szyję.

- Harry, jesteś pewien, że chcesz, by wszyscy wiedzieli, że jestem dla ciebie kimś ważnym?

- Tak, nigdy niczego nie byłem bardziej pewien - pochyliłem się całując ją w usta i wszedłem tak na salę, minąłem różową  kurtynę i wyszedłem przed nią słysząc od razu pisk ludzi. Chyba specjalnie wciąż nie odrywałem ust od mojej dziewczyny, a co, niech wreszcie mają ludzie o czym pisać. Zaraz podeszła do nas Gem i przytrzymała razem ze mną dziewczynę gdy siadała.

*Julia*

Gdy Harry odsunął się ode mnie wrzask dotarł do mnie ze zdwojoną siłą. Miałam ochotę stać się jak najmniejszą, w przeciwieństwie do Harrego, który czuł się bardzo swobodnie. Kilka razy komuś pomachał, jednak uwagę wciąż skupiał na mnie.

- Muszę już zmykać - kucnął przy mnie, a mnie po raz kolejny oślepiły flesze aparatów, już kręciło się przy nas kilkunastu przedstawicieli dzienników i kanałów telewizyjnych. Ale Harry o wszystko zadbał i zaraz pojawiło się też kilku ochroniarzy.

- Nic się nie martw Słońce, nie dopuszczą ich do ciebie - zarzuciłam mu ręce na szyję nie przyzwyczajona do tego, że ktoś robi mi zdjęcia na każdym kroku i pocałowałam go w kolejnych błyskach fleszy. Harry oddał mi zachłannie pocałunek, po czym ruszył z powrotem, trzymając jak najdłużej mógł, moją dłoń. Wszedł po schodkach na scenę i znów usłyszałam jak widownia krzyczy coraz głośniej. Zanim zniknął za kotarą spojrzał mi prosto w oczy,  serce mi podskoczyło w piersi bo w jego spojrzeniu naprawdę zobaczyłam szczęście.
Gem usiadła obok mnie podsuwając mi pufę pod nogę.

- Daj znaćz gdy będziesz chciała dać nogę wyżej - powiedziała zarzucając mi rękę na ramię. Oczywiście znowu zrobiono nam milion zdjęć.
- Boże, Gem... - coś dławiło mnie w gardle...
- Co się stało? - spytała z niepokojem.
- Przecież ja do niego nie pasuję ... To inny świat... Teraz to do mnie dotarło... On w garniturze od Gucciego, żyje w błyskach fleszy...  Powinien mieć kogoś z kim się może pokazać ... - a nie dziewczynę z taką przeszłością, pomyślałam już nie mówiąc tego na głos.
Gem kucneła przede mną i spojrzała mi prosto w oczy.

- Miał dziewczyny z tego jak to stwierdziłaś "jego" świata, o czym zapewne wiesz... Widzisz tu którąś? A słyszałaś by którąś tak otwarcie i oficjalniej pokazał światu? Kochana tak jak ty znasz Zacka i wiedziałaś co myśli o mnie, tak ja znam Harrego i wiem, że tak poważnie nikogo jeszcze nie traktował. Zresztą co tu dużo mówić, nikogo wcześniej nie kochał, a mnie i mamie powiedział, że jeśli chodzi o ciebie to już nie zakochanie,a miłość...

Chciałam jeszcze coś odpowiedzieć, ale wrzask spotęgował się do tego stopnia, że nie było to możliwe. Gem wstała i obie patrzyłyśmy na kurtynę przed nami. Stanowiło ją zdjęcie z sesji do albumu Harrego, różowy płyn tworzył tło, a na nim pływały kwiaty. Nagle zgasły światła, a na tle rozświetlonego okręgu wszyscy ujrzeli cień Harrego. Gdy zaczął grać "Ever Since New York", znów podniósł się pisk, a gdy różowa zasłona opadła byłam pewna, że głos Harrego się nie przebije przez głos widowni. Gdy spojrzał prosto w moje oczy wiedziałam, że Gem mówiła prawdę, co nie zmieniło faktu, że nadal gdzieś te myśli czaiły mi się w zakamarkach umysłu. Jednak teraz chciałam skupić się na nim, na moim Harrym. Grał i śpiewał, a na jego twarzy malowały się emocje. Kojarzyłam znane mi z bliska te zmarszczki wokół oczu gdy śpiewał coś z uczuciem, dołeczki gdy się uśmiechał do mnie czy do widowni, półprzymknięte oczy gdy śpiewał coś delikatnie... Tłum szalał, wystarczyło, by minimalnie wyciągnął jakąś głoskę, a ludzie reagowali uwielbieniem. Z kolejną piosenką, którą było
"Two Ghosts" entuzjazm publiczności rósł.  Mimo iż wiedziałam o kim ją napisał, gdy zerkał na mnie podczas jej śpiewania, jego oczy wyrażały tyle miłości, że miałam całkowitą pewność, że to już przeszłość.

Na "Carolinie" widownia się doskonale bawiła podśpiewując "LA! LA! LA! LA!", tak jak zespół bawił się podczas nagrywania tej ostatniej do albumu piosenki.

Przy kolejnej "Sweet Creature" głos Harrego był równie słodki co stworzenie, o którym śpiewał. Potem publiczność po raz kolejny porwała posady budynku, gdy po występie chóru gospel, Harry rozbrykał się na scenie przy "Only Angel".

A potem zagrali "Woman". Niestety podczas tej piosenki widziałam jak Harry kilka razy zauważył, że Mitch patrzy na mnie. Naprawdę czułam się niezręcznie, przecież nie dawałam mu żadnych powodów, by coś do mnie poczuł. Choć bardzo lubiłam Mitcha, starałam się go ignorować, bo teraz i tu Harry był najważniejszy, musiał się skupić i dać z siebie wszystko podczas koncertu. Więc patrzyłam prosto na niego, by miał pewność, że dla nikogo innego nie ma w moim sercu miejsca.

Kolejne piosenki to kołysały publikę jak:
"Meet Me in the Hallway" czy
"Just a Little Bit of Your Heart" - Ariany, pobudzały lekko jak "Stockholm Syndrome" , to porywały do tańca jak "What Makes You Beautiful", a przy energetycznym "Kiwi" było istne szaleństwo, prawie pogo,  zarówno ze strony ludzi jak i Harrego, zwłaszcza, że dał popisówę z wodą. Patrzyłam na niego i moje serce rosło.

Podczas żadnej z piosenek nie dał mi o sobie zapomnieć. Dostrzegałam, który uśmiech był przeznaczony tylko dla mnie lub Gem. Zawsze te najszersze, ale trzeba przyznać, że fani również wywoływali na jego twarzy szczery uśmiech. Po Kiwi zszedł na chwilę ze sceny, ale ja wiedziałam, że ma jeszcze według umowy, zagrać bisy:
"From the Dining Table" i
"The Chain" (Fleetwood Mac cover).
"Sign of the Times" zakończył ten wspaniały koncert. Harry przy ostatnich dźwiękach powiedział słodko do mikrofonu: Bye, bye.
A potem nie patrząc na nikogo i na nic zbiegł po metalowych schodkach, prosto do nas i porwał mnie dosłownie z fotela w ramiona. Okręcił mną kilka razy, a ja roześmiałam się  czując  jak szczęście i miłość zaraz rozerwie  mi serce, w końcu postawił mnie na ziemi i bardzo delikatnie, aczkolwiek głęboko przy wszystkich pocałował mnie w usta. Trochę krępowałam się tym, że widzieli to wszyscy. Ale Harry wtulił się w końcu w moją szyję i powiedział.

- Powód trzydziesty drugi, słońce, zależy od twojej odpowiedzi. Wyjdziesz za mnie? - wyszeptał mi do ucha, a mnie autentycznie brakło tchu.

Poczułam jak lecę w dół, ale mocne ramiona Harrego mnie szybko złapały. Jednak i tak ogarnęła mnie ciemność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro