Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19

*Harry*

(1 dzień pobytu Julii w szpitalu )
Całą podróż do Chicago przedrzemałem, budząc się pisałem do mojej dziewczyny, a ona budząc się odpisywała. Gdy szykowałem się do koncertu, ona już spała, gdy skończyłem koncert i ja się kładłem, u niej była piąta rano. Usłyszałem dźwięk SMSa.

Słońce moje:
Dzień dobry kochanie i dobranoc.

Ja:
Dobranoc i dzień dobry.
Powód 2.
Jesteś prawdziwa. Nie sztuczna, nie naśladująca kogoś. Jesteś sobą, naturalną i spontaniczną, moją Juls. Kocham!

*Julia*

(2 dzień pobytu w szpitalu )
Gdy dostałam kolejnego smsa od Harego postanowiłam oddzwonić.
Odebrał po pierwszym sygnale.

- Cześć, Słońce - usłyszałam jego zachrypnięty głos i poczułam jak dosłownie skręca mnie w środku z tęsknoty.

- Cześć, Harry, co u ciebie? - zapytałam.
- Dobrze, skarbie, poza tym, że nie ma cię obok. Dziś mamy wolne, ale jedziemy do Nowego Yorku, jutro mamy tam koncert, potem Boston i Waszyngton. A jak u ciebie?
- No cóż... Dziś szpital... jutro też, potem szpital i szpital - mruknęłam bez humoru.

- Przykro mi, kochanie, naprawdę.
Jak się czujesz fizycznie?
- Nie najgorzej, dostaję przeciwbólowe. Ordynator powiedział... Właśnie Harry, dziękuję za łóżko do domu, jesteś kochany, ordynator powiedział, że skoro mam łóżko z wyciągiem w domu, to mogę wyjść nawet pojutrze. Zack będzie zaglądał rano i wieczorem, a Kayl w południe, może też na noc.

- Cieszę się, tak bardzo chciałbym być teraz przy tobię...
- Ja też bym chciała żebyś tu był...- wyszeptałam.
- Odkąd wiem jak może wyglądać dzień z kimś kogo się kocha... Boże, nie myślałem, że będę tak strasznie tęsknił - powiedział cicho.

Zapadła pomiędzy nami cisza, która tak naprawdę bardzo dużo mówiła.W końcu jednak oboje musieliśmy się rozłączyć. Zrobiłam to, a później napisałam SMS'a

Ja:
Powód 1.
Jesteś moim powietrzem. Kocham - Twoja J.

*Harry*

( 3 dzień pobytu Julii w szpitalu )

Siedzieliśmy rano z Mi w hotelowym pokoju, gdy pisałem SMS'a do Juls.

Ja:
Powód 3.
Jestem właśnie w Nowym Yorku. Wieczorem koncert, ale to ty jesteś wszystkim, czego od kilku dni pragnę i potrzebuję do pełni szczęścia - twój Harry.

Po chwili dostałem zwrotnego z ikonką buziaka i niebieskim serduszkiem.

- Pozdrów ją - rzucił Mi.
- A skąd wiesz, że z nią piszę? - spytałem zdziwiony.
- Bo szczerzysz się jak idiota i to do kawałka plastiku - zarechotał.
Za karę rzuciłem w niego skórka po bananie, którego właśnie skończyłem jeść.
- Pojutrze wychodzi ze szpitala. Chłopcy będą przy niej, ale najbardziej martwi się ogrodem. Zastanawiam się jak jej w tym pomóc, jakbym znalazł kogoś kto się zna na ogrodzie i to kocha... - myślałem na głos.

- Hazza, serio? - spytał Mi - nie wiesz kogo? Ja od razu pomyślałem o niej.
Popatrzyłem na Mi i uśmiechnąłem się szeroko, co prawda wcześniej załatwiłem pielęgniarkę, ale pomysł, który podsunął mi przyjaciel był o niebo lepszy. Faktycznie ktoś miał rację mówiąc, że najlepsze rozwiązania są najbliżej.

*Julia*

( 5 dzień - wyjście ze szpitala )

Zack i Kayl przyjechali po mnie do szpitala i od razu mi zapowiedzieli, dziwnie chichotając pod nosem, że są dziś zajęci i nie mogą ze mną zostać. Byłam szczerze zdziwiona, bo wcześniej by się pozabijali o to kto ma się mną opiekować.

- Chłopaki, co jest? - spytałam pełna nadziei licząc po cichu, że może jakimś cudem Harry odwołał koncert i postanowił przyjechać, ale chyba wtedy bym go udusiła.
- Nic, a co ma być ? - odezwał się Zack, wymieniając z Kaylem spojrzenie. Po chwili dostałam SMS'a od Harrego, choć o tej porze powinien spać.

Mój Harry:
Jesteś już w domu? Mam nadzieję, że się nie gniewasz.
Powód 4
Kocham Cię, bo do tego zostałaś stworzona. Do kochania, przeze mnie. A jeśli spróbuje ktoś inny, to będzie miał ze mną doczynienia:)

Zdębiałam, nie z powodu nr 4, ale z prośby, bym się nie gniewała. Jednak nie miałam czasu o tym długo rozmyślać, bo zaraz zostałam zapakowana do karetki, która miała mnie odwieźć do domu. Chłopcy pojechali za karetką. Gdy zatrzymaliśmy się pod domem, pielęgniarz wyjechał ze mną na wózku, a chłopcy szybko wnieśli moje rzeczy do domu, by po chwili wrócić po mnie. Stanęłam na jednej nodze podpierając się o pielęgniarza, a chłopcy robiąc z rąk siodełko, kazali mi usiąść i zanieśli mnie do domu.

- Gdzie teraz? - spytał Kayl, a ja usłyszałam miły kobiecy głos.
- Wszystko jest w salonie - chłopcy wnieśli mnie do pokoju kładąc na łóżku, które kupił Harry. I gdy się odsunęli zobaczyłam ją.

- Cześć, kochanie - brunetka pochyliła się nade mną i mocno mnie uścisnęła, a potem zawołała:
- Geeeem, już jest!

Patrzyłam i nie wierzyłam własnym oczom. Stała przede mną mama Harrego, którą znałam ze zdjęć w internecie, a przez ogród biegła do nas jego siostra. Rocky biegł za nią, ale wyprzedził Gem i wpadł do pokoju od razu lądując na moim łóżku. Skakał po mnie i próbował lizać, był taki stęskniony, że nie umiałam mu tego zabronić. Gdy wreszcie się nacieszył, położył się w nogach na moim łóżku. Pościel była brudna od ziemi z jego łap, ale kto by się tym przejmował?

- Kochanie, zjesz naleśniki? - spytała ciepło mama Harrego kładąc mi dłoń na policzku.
- Harry miał rację, jest śliczna - odezwała się Gem jak gdyby mnie tu nie było.

Poczułam jak rumieniec wypełza mi na twarz.
- Dzień dobry, jestem Julia - powiedziałam żeby jakoś kulturalnie się zachować, choć wiedziałem, że mnie znają.
-Och, wiemy, wiemy, kochanie - powiedziała mama Harrego - mów mi Ann.
Pochyliła się i cmoknęła mnie w czoło, spojrzała na świeżą pościel, która była już brudna, a ja widząc to spojrzenie zamarłam.

- Boże - westchnęła - jak on musiał za tobą tęsknić - powiedziała tylko - choć Rocky, znajdziemy w lodówce coś, abyś ty też mógł świętować powrót swojej pani.
Rocky zamerdał ogonem na dźwięk swojego imienia i pognał do kuchni przed Ann.

- Po raz kolejny zdradził mnie z kimś z waszej rodziny - mruknęłam patrząc na siostrę Harrego.
Na co Gem podeszła do mnie i uścisnęła mnie ciepło.

- Harry dużo o tobie pisał... To niesamowite, że tak szybko się z tobą związał. Nigdy tak nie było, nigdy. Musisz być naprawdę wyjątkowa.
- I jest - mruknął Zack wyciągając rękę do Gemmy. Odpowiedziała uściskiem dłoni.

- Jestem Zack, brat Juls, kiedy przyjechałaś?
- Dziś rano - powiedziała ciągle trzymając rękę Zacka, a może to on jej nie puszczał? Wpatrywali się w siebie jakby nagle byli sami w pokoju. Wymieniliśmy spojrzenia i uśmiechy z Kaylem.
Kiedyś czytałam, że Gemm była z kimś związana, ale potem związek się rozpadł.

- No dzieciaki, na werandę, taki ładny dzień, Zack, Kayl, wywieźcie łóżko na taras,podaję naleśniki, Rocky, Rocky! Co ja powiedziałam? Tylko jeden naleśnik! - zawołała mama Harrego przy okazji nadal rozstawiając wszystkich po kątach. Rocky wypadł z kuchni z plackiem naleśnikowym w pysku i pognał na ogródek.

Mój cichy dom, nagle stał się pełen życia. Do tego, gdy chłopcy wywieźli mnie na taras, zobaczyłam na podłodze na werandzie brudne gumowce, brudne od ziemi rękawiczki, naszykowane koszyczki na cebulki, w misce na stole zebrane pomidory, a obok leżał mój zeszyt z zamówieniami.

- To mama - powiedziała Gem widząc na co patrzę - zna się na ogrodnictwie. Mówiła mi, że wczoraj wieczorem była nawet na poczcie wysłać jakieś nasiona.
- Greg z Leeds dzwonił do mnie, a że się nie znam na tym - powiedział Zack - poprosiłem Ann i ona wszystko zapakowała i wysłała.

O wilku mowa. Ann wniosła talerz z naleśnikami, a obok na tacy stały trzy małe słoiczki z różnymi dżemami, krem czekoladowy i masło orzechowe. Wszyscy śmiali się jedząc i rozmawiając ze sobą. A ja poczułam się szczęśliwa, nie było obok mnie Harego, ale patrząc na Ann czy Gem dostrzegałam to jego spojrzenie, to jego uniesioną brew, to jego uśmiech.
Wzięłam do ręki telefon i napisałam SMS'a.

Ja:
Powód 2.
Jesteś cudowny!
Dziękuję za Ann i Gem.
Kocham !

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro