Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

*Julia*

Była 4 nad ranem gdy podjechaliśmy pod szpital. Noga mało tego, że spuchła to jeszcze nabawiła się krwiaka. W sumie byłam już pewna, że to złamanie. Cieszyłam się tylko, że nie otwarte. Harry wziął mnie na ręce i zaniósł pod recepcję. Starsza pielęgniarka po zadaniu kilkunastu pytań i i wypełnieniu przeze mnie trzech stron ankiety medycznej, skierowała nas pod gabinet numer 2, wcześniej usadzając mnie na wózku. Mitch szedł za nami. Nie zdążyliśmy usiąść gdy drzwi się otworzyły i usłyszałam:

- Nie wierzę własnym oczom, to naprawdę ty?
Harry zmierzył faceta wzrokiem i powiedział.
- Tak, to naprawdę ja i po wszystkim chętnie dam panu autograf, ale wolałbym, by pan zajął się teraz pacjentką.

Podniosłam głowę i aż się uśmiechnęłam, choć wróciły również przykre wspomnienia.
- Robert...- nie widziałam go od wyjścia ze szpitala, to on pomagał ordynatorowi zszywać rany na moich plecach. Szybko podszedł nie patrząc w ogóle na Harrego, nachylił się do mnie i mocno mnie przytulił.

- Julia, kochanie, coś ty sobie zrobiła?
Harry zgłupiał, bo był pewny, że Robert mówił o nim, ale przypuszczam nawet, że nie miał czasu by siedzieć przez te lata w mediach i śledzić czyjąś karierę, zapewne był zajęty swoimi studiami, bo jak się poznaliśmy był w połowie specjalizacji z ortopedii, więc z wyglądu pewnie Stylesa nie kojarzył. Mitch popatrzył na zdziwionego Harrego i parsknął śmiechem.

-No co?- burknął Harry, na co ja też się roześmiałam choć noga coraz bardziej bolała.

Gdy Robert odsunął się ode mnie, złapał za rączki wózka i pchnął go w stronę gabinetu. Nagle Harry przepchnął się ze słowami:
-Ja ją zawiozę - Robert rozbawiony skinął tylko głową.
W gabinecie Harry nie odstępował mnie na krok. W domu jakoś włożył mi spodnie, ale teraz lekarz kazał je ściągnąć.
- Chyba robi pan sobie jaja- warknął.
- Harry, skarbie - powiedziałam chcąc złagodzić sytuację - to mój dawny znajomy, widział mnie bez ubrania wcześniej niż ty więc nie wydziwiaj - oczywiście najpierw powiedziałam, a potem do mnie dotarło jak to zabrzmiało. Szczęka Harrego się zacisnęła, a oczy pociemniały. Za to Robert nie zwracał na Stylesa uwagi tylko smutno na mnie popatrzył.

- Radzisz sobie czy nie bardzo?
- Od jakiegoś roku jest lepiej, ale ciągle biorę psychotropy.
Harry bacznie nas obserwował.
Wyciągnęłam rękę i chwytając jego dłoń przyciągnęłam go do siebie.

- Harry to jest chirurg, który był na dyżurze gdy przywieźli mnie tego wieczoru, co przeleciałam przez drzwi. To, że blizny wyglądają mimo wszystko ładniej niż się wszystkim wydawało, że będą wyglądać to jego zasługa, ma prawdziwy talent - Harry nagle odetchnął.

Wyciągnął dłoń i powiedział.
- Jestem Harry, jej facet i przepraszam - mruknął speszony.
- Nie ma sprawy, a teraz do roboty, potem pogadamy.

Otworzył drzwi i zawołał - Steff, mogę Cię prosić? - po chwili zjawiła się pielęgniarka.
- Steff zawieź panią na RTG, uważajcie to napewno złamanie kości piszczelowej.

* Harry*

- Poczekam tu - pocałowałem Julię, gdy pielęgniarka z nią wyjeżdżała.
Zostałem w gabinecie celowo i Robert chyba o tym wiedział.

- Siadaj - wskazał mi krzesło - co chcesz wiedzieć?
- Jak to wszytko było, w jakim była stanie...
- Nie mogę ci tego powiedzieć chyba, że cię upoważni do przekazywania ci informacji o jej stanie zdrowia,wtedy może...

- Rozumiem, ale...
- Ale - powiedział powoli przerywając mi - niestety gdy tu leżała jakiś dziennikarz szukający sensacji włamał się do naszej bazy i przegrał zdjęcia z wieczoru gdy ją przywieźli. W internecie nic niestety nie ginie - powiedział cicho.

- Taaa, wiem coś o tym - a potem jeszcze usłyszałem.
- Byłem tu na stażu gdy ja przywieźli,  osiemnastoletnią dziewczynę, nieprzytomną z utraty krwi, tył bluzki oraz skóra na plecach przypominała sitko, jakby dorwał ją Freddie Kruger, albo gorzej. Pozszywaliśmy ją, ale dusza, serce i głowa potrzebowały czegoś więcej. Wiem, że nie odzywała się prawie wcale przez pierwszy tydzień, ale potem odwiedziła mnie moja narzeczona Alicja, która studiowała psychologię, siedziała u niej całymi godzinami i chyba tylko dzięki niej Julia nie zwariowała.

Pokiwałem głową. Nagle choć dochodziła piąta rano zadzwonił mój telefon, pewnie Zack odczytał SMSa.
- Harry, co z Juls? - słyszałem niepokój w jego głosie.
- Dokładnie jeszcze nie wiemy, bo pojechała na prześwietlenie, ale lekarz mówi, że pewnie złamała piszczel.
- Cholera, zaraz tam będę.
- Zack, może lepiej jak przyjedziesz potem, gdy będę wyjeżdżał? Dam ci znać, gdy już będziemy w domu.
- Dobra, czekam na wieści- rzucił Zack i się rozłączył.

Robert miał dziwna minę, ale gdy nagle drzwi się otworzyły i pielęgniarka wjechała wózkiem z
Julią zmusił się do uśmiechu.
- Pokaż - wyciągnął rękę bo zdjęcie. Podświetlił je na tablicy i mruknął.
- Nie jest za dobrze.

Podszedłem do dziewczyny i pogłaskałem ją po ramieniu.
- Julio, nie unikniemy leczenia chirurgicznego. Musimy operacyjnie zrobić zespolenie kości, a po zabiegu unieruchomimy kończynę wyciągiem.

- Przez jaki okres czasu? - spytała.
- Przez około sześć tygodni. W niektórych przypadkach po zdjęciu gipsu konieczna jest jeszcze rehabilitacja. Czas powrotu do pełnej sprawności to niekiedy nawet trzy miesiące.
- A miałam jechać do Australii - mruknęła, a mi ścisnęło się serce.
- Przykro mi kochanie, teraz dam ci silny zastrzyk przeciw bólowy, byś wytrzymała do ósmej , wtedy będzie już ordynator, a on jest najlepszy jeśli chodzi o zespolenie kości.

Zobaczyłem, że łza popłynęła po jej policzku.
- Słońce - kucnąłem przy wózku - coś wymyślę, obiecuję.
Pokiwała głową bez słów.
- Julio, podpisz jeszcze zgodę i kogo upoważniasz do informowania o twoim stanie zdrowia.

Dziewczyna wypisała dokumenty i podała lekarzowi.
- Dobrze, czyli Zack i ...- nagle spojrzał na mnie - Ej znam twoją płytę! Boże, moja żona puszcza ją na okrągło, już mam dość... Nie zrozum mnie źle, czasem się boję, że jak otworzę lodówkę to tam będziesz. Ale płyta jest fantastyczna.
- Dziękuję - roześmiałem się.
Po chwili weszła pielęgniarka i założyła Julii wenflon.
- W sali dostaniesz zastrzyk do kroplówki.

- Dobrze, Harry czy możesz pojechać po kilka moich rzeczy?
- Słońce - pocałowałem ją - nie bardzo, wyśle Mitcha, chce być z Tobą jak najdłużej.
Uśmiechnęła się, a Robert powiedział.
- Steff, pani do pokoju 227, na drugim piętrze.
Kobieta popatrzyła dziwnie na Roberta, ale wzruszyła ramionami.

- Zaraz słońce, przyjdę do ciebie tylko przekażę wszystko Mi.
Steff wyjechała z dziewczyną, a ja odezwałem się do lekarza.
- To izolatka czy co?
- Pokój dla rodzin lekarzy - uśmiechnął się.
- Dziękuję - odpowiedziałem - możesz mnie informować o wszystkim? Ale naprawdę o wszystkim? Dziś po dziesiątej lecę na koncerty do Stanów, ale muszę wszystko wiedzieć. Wieczorami się nie dodzwonisz, ale po północy i od szóstej rano możesz dzwonić.

- Jasne, podaj mi twój numer - podyktowałem go Robertowi i powiedziałem - wszystkie rachunki wysyłaj tu - podałem mu wizytówkę - i proszę by miała jak najlepszą opiekę.
- Oczywiście - Robert pokiwał głową, a potem zapytał łagodnie.
- Kochasz ją prawda?
- Kocham - odpowiedziałem.
- Jak powiem żonie, będzie szczęśliwa, ta dziewczyna zasługuje wreszcie na szczęście.
Uśmiechnąłem się smutno.

Potem wysłałem Mitcha do domu Julii i zadzwoniłem do Zacka, poinformowałem go co i jak i poprosiłem by też pojechał do domu siostry, bo Mi przecież nie wiedział co i gdzie się znajduje. A potem ruszyłem do windy i wjechałem na drugie piętro. Odnalazłem pokój 227 i wszedłem.

Leżała na łóżku z wałkiem pod nogą, policzki miała zaróżowione i bardzo smutne oczy.
Zrzuciłem kurtkę na krzesło i wszedłem na dość szerokie łóżko tuląc ja do siebie.

- Harry, jeszcze tylko trzy godziny - powiedziała, a ja poczułem, że już teraz cholernie za nią tęsknię.
Nagle się roześmiałem w głos.
- Słońce, przecież miedzy nami, a Chicago jest sześć godzin różnicy czasu. Mamy trochę więcej niż trzy godziny.
Mimo tego, że wiedziałem, że jeszcze ją boli, uśmiechneła się szeroko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro