Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

*Harry*

Gdy Julia w końcu mocno zasnęła, delikatnie ją z siebie zsunąłem. Choć było po drugiej w nocy, wziąłem telefon i poszedłem do ogrodu. Wybrałem numer i czekałem kilka sygnałów. W końcu usłyszałem jej zaspany głos.

- Harry, kochanie? Wszystko w porządku?
- I tak i nie mamo, stęskniłem się. I chciałem się upewnić czy wiesz jak bardzo cię kocham.
- Oh, kochanie - powiedziała tym swoim ciepłym głosem, który był taki nawet gdy coś nabroiłem czy zawaliłem - ja ciebie też skarbie, mam sobie zrobić kawę czy nie zajmie nam to dużo czasu?

Uśmiechnąłem się w duchu, miałem cudowną mamę. Nawet nie spytała czy musiałem zadzwonić w środku nocy.

- Zrób sobie kawę, potrzebuje tak bardzo z tobą pogadać... - odpowiedziałem i wróciłem do salonu, gdy usiadłem na sofie z wyciągniętymi nogami, Rocky wskoczył i położył się obok.
- Poznałem w piątek dziewczynę...- zacząłem.

*Julia*

Gdy otworzyłam oczy spojrzałam na puste miejsce obok siebie, potem na zegarek i zerwałam się na równe nogi. Cholera, po jedenastej! Prawie południe. Jutro już go o tej porze nie będzie... Wyskoczyłam z łóżka i popędziłam na dół. W kuchni było cicho, ale Rocky gdy tylko mnie usłyszał zeskoczył z sofy i podbiegł się przywitać. Zaraz za nim zza oparcia wyłoniła się zaspana twarz Harrego.

-Boże, która godzina? - spytał tym swoim głosem z poranną chrypką.
- Jedenasta trzydzieści - odpowiedziałam i wszystko stało się dla mnie jasne.

Gapiłam się na niego gdy wstawał i składał w kostkę koc, pod którym spał. Odwróciłam się czując jak łzy napływają mi do oczu i podeszłam włączyć ekspres.

- Cześć, kochanie - powiedział podchodząc i obejmując mnie w pasie. Obróciłam się, zwinnie uwalniając się z jego ramion i nie odwracając się do niego przodem rzuciłam.

- Idę do ogrodu podlać rośliny i popracować. Bierz z lodówki na śniadanie co chcesz, ja już jadłam - skłamałam. Gdy nic nie odpowiedział byłam już pewna, że spał na dole z powodu tego co wczoraj ode mnie usłyszał.

Wyszłam szybko i poszłam do altanki, a Rocky za mną. Wzięłam woreczek cebul,  rękawice z materiału, założyłam krótkie kalosze i weszłam między grządki. Nagle postanowiłam popracować  bez rękawiczek, ściągnęłam je i odrzuciłam gdzieś na trawę. Oczywiście Rocky zaraz jedną porwał, myśląc, że celowo mu je rzuciłam. Oj tam, niech się cieszy. Pomyślałam, że chcę ją poczuć przesypującą się między palcami i zanużyłam dłonie w chłodną i wilgotną ziemię.
To zawsze przynosiło ulgę. Zaczęłam wyrywać chwasty, spulchniać ziemię, by potem móc wsadzić koszyczki na cebulki.

Starałam się nie myśleć o tym co robi teraz Harry. Wczoraj mu powiedziałam, że nikomu o tym nie mówiłam, tylko rodzinie Kayla. Ale to nieprawda. Dwa lata temu zaczęłam studia, poznałam tam chłopaka Paula, byliśmy tydzień ze sobą gdy jakoś tak wyszło, że się przed nim otworzyłam. Opowiedziałam mu wszystko o moim ojcu. Na co on wstał i po prostu uderzył mnie w twarz. Gdy krzyknęłam, dostałam drugi raz.

- Skoro byłaś nieposłuszna wobec niego, to ci się należało. Moja matka też zawsze musi zrobić coś głupiego i wkurzyć ojca, w ogóle nie myśli o tym, że on ma słabe serce i nie wolno mu się denerwować.

Mieszkałam wtedy z Zackiem i gdy usłyszał mój krzyk wpadł do pokoju i uderzył kilka razy Paula pięścią w twarz, potem wyrzucił go z mieszkania. Zastanawiałam się teraz co myśli o mnie Harry, że to moja wina? Że nie powinien się zadawać z kimś tak słabym? Tak nic nie wartym? Łzy popłynęły mi policzkach. Podniosłam głowę ocierając łzy rękami brudnymi od ziemi i wtedy go zobaczyłam.
Stał z tacą na której były dwa kubki i o dziwo oba z kawą oraz tosty. 

- Nie jadłaś śniadania, nie było w zmywarce nic brudnego - stwierdził dziwnym głosem. Gdy spojrzał na mnie szybko odstawił tacę na ławkę i w dwóch krokach znalazł się przy mnie.

- Julio, słońce, co się stało? - gdy chciałam mu się wyrwać tylko mocniej mnie przytulił.

- Kochanie, popatrz na mnie - powiedział głośniej, podnosząc kciukiem moją brodę. Podniosłam oczy na niego i nie mogłam uwierzyć, ale zobaczyłam w nich troskę, strach o mnie i złość z bezsilności.  Jak mogłam pomyśleć, że zachowa się jak Paul? Nie musiał iść spać na sofę jeśli nie chciał obok mnie, miał obok swoją sypialnię. I nagle dotarło to do mnie, to przecież mój Harry...  Mocno się go złapałam i wybuchnęłam płaczem. Harry wziął mnie na ręce i usiadł ze mną na ławce. Kołysał mnie na swoich kolanach głaszcząc po głowie i ramionach. Gdy przestałam się trząść podniosłam głowę.

- Przepraszam - wyślimałam.
- Nie masz za co  słońce -  wyszeptał.
- Mam - odpowiedziałam, a potem opowiedziałam mu wszystko, o tym jak zeszłam rano i zobaczyłam, że spał na dole, o tym co wtedy pomyślałam, o Paulu, o tym jak potem rzuciłam studia, jak wyszła na wierzch depresja i nie wstawałam przez trzy miesiące, o terapii na którą chodziłam ponad rok i o tym, jak w międzyczasie powoli zaczęłam stawać na nogi po tym co urządził mi mój ojciec i o czym przypomniał mi Paul, opowiedziałam jak rodzice Kayla zeszłej jesieni zapisali mi dom po jego zmarłej cioci i jak zaczęłam samodzielnie tu żyć i zajmować się tym co lubię.

Skończyłam, a Harry patrzył na mnie długo, a potem pomimo tego, że pewnie wyglądałam paskudnie, uryczana i upaprana ziemią, scałował moje łzy.

- Wiesz Juls, nie jestem Paulem...
- Harry, wiem, przepraszam, naprawdę, nie powinnam tak o tobie pomyśleć... - przerwałam mu.
- Nie powinnaś, ale wcale ci się nie dziwię, wczoraj gdy zasnęłaś...
- Tak wiem, pewnie musiałeś sobie wszystko w głowie poukładać, w końcu jutro masz koncert i...

- Juls! - powiedział na tyle głośno, że podskoczyłam na jego kolanach - dasz mi wreszcie dokończyć? - rzucił, kąciki jego ust były uniesione w rozbawieniu, tworząc przy tym dołeczki na jego policzkach. Splotłam zmieszana palce u rąk, ale Harry zaraz wsunął w nie swoją dłoń.

- Gdy zasnęłaś, czułem w sobie tyle złości na to co cię spotkało, do tego pomyślałem o moim dzieciństwie, które było o niebo lepsze niż twoje i nagle poczułem, że bardzo chcę usłyszeć mamę, ale nie chciałem cię  obudzić i poszedłem porozmawiać do ogrodu, ale, że było chłodno wróciłem do domu, położyłem się na sofie, przykryłem kocem i rozmawiałem z mamą ponad godzinę, było po trzeciej gdy skończyłem. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem, pamiętam za to, że pragnąłem wtulić się w ciebie. 

*Harry*

Julia pokiwała tylko głową i mocniej się przytuliła. Po długiej chwili oderwała się ode mnie.

- Będziesz pił kawę?  - spytała zdumiona.
- Tak jakoś miałem ochotę wypić to co ty - cmoknęła mnie w nos i wstała.
- Czekaj, umyje tylko szybko ręce i twarz.

Pobiegła do domu, a po drodze dołączył do niej Rocky wesoło merdając ogonem.
Zjedliśmy śniadanie, a Julia pochwaliła moje tosty z czego cieszyłem się jak głupek.

Było po trzynastej gdy wynieśliśmy koc i rozłożyliśmy go pod starą wierzbą. Juls położyła się na brzuchu odwracając się twarzą do mnie, a ja leżałem obok na wznak. Miała na sobie koszulę w drobne szare różyczki i niebieskie jeansy. Podniosłem dłoń do jej włosów i odgarnąłem je na lewą stronę głowy. Przysunąłem twarz i pocałowałem ją w ramię.

- Ściągniesz koszulę? - poprosiłem.
Leżała jeszcze chwilę patrząc mi w oczy po czym bez słowa podniosła się i zaczęła odpinać guziki. Potem mi ją podała.
- To na pamiątkę - powiedziała i położyła się z powrotem na brzuchu i zamknęła oczy. Poczułem gule w gardle ze wzruszenia, ale odpowiedziałem
- Dziękuję słońce. Może włożę ją na jutrzejszy koncert?
- Jeśli się w nią zmieścisz to się zabiję - parsknęła nie otwierając oczu. Roześmiałem się, a potem
odłożyłem koszulę na trawę i położyłem się bokiem do dziewczyny.

Wyciągnąłem ręce i odpiąłem biustonosz zsuwając ramiączka na boki. Przyjrzałem się jej plecom. Blizny wyglądały jak jedno czy dwu centymetrowe zadrapania. Było ich kilkanaście. U dołu pleców były trzy około pięciocentymetrowe. Zacisnąłem zęby.

- O czym myślisz?- spytała nadal leżąc z zamkniętymi oczami.
- Pozwól mi się kochać, Julio - wyszeptałem i pochyliłem się nad jej plecami.

A potem pocałowałem każdą bliznę, milimetr po milimetrze. Gdy skończyłem Julia powoli odwróciła się na plecy zsuwając całkiem z ramion biustonosz, na policzkach widniały ślady łez, spojrzała mi głęboko w oczy i powiedziała.

- Dziękuję ci... Od dziś te blizny już na zawsze będą mi się kojarzyły tylko z twoimi ustami.
Wyciągnęła do mnie ręce i splotła je na karku.
- Kochaj się ze mną, Harry...
Nie umiałem i nie chciałem jej odmawiać.

Bardzo proszę czytających o komentarze, bo nie wiem czy się komuś podoba to co pisze i czy pisać dalej... Buziaki 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro