10
*Julia*
Usłyszałam rozmowę chłopaków i zjechałam po poręczy. Gdy Zack wbił nóż w deskę podskoczyłam. Wtedy oboje na mnie spojrzeli.
- Hej, braciszku - podeszłam, przytuliłam go i cmoknełam w policzek.
- Już dobrze, słyszysz? - Zack pokiwał głową, ale wiedziałam, że wspomnienia wróciły. Ścisnął mnie mocniej, a potem mnie uwolnił i ponownie zaczął kroić.
- Harry, obiecuję, że opowiem ci o tym, ale później, dobrze? - podeszłam i złapałam go za ręce - chcę zjeść w spokoju śniadanie z dwójką moich najprzystojniejszych facetów.
- Jestem twoim facetem? - położył ręce na moich biodrach i przytuli się do mojego brzucha
- Mghagh moghja wvghzitszga kogjshgke - mruknął.
- Harry, odsuń się ode mnie i powiedz to jeszcze raz - roześmiałam się.
- Masz moją wczorajszą koszulkę, to urocze - zamknęłam oczy, pochyliłam się i złączyłam nasze usta.
- Jak Boga kocham, jak będziecie tak robić to wyjdę! - rzucił Zack.
Wybuchnęliśmy śmiechem.
Nagle zobaczyłam mrożonkę, która leżała na blacie.
- A do czego ci groszek?- spytałam Zacka.
- Już do niczego - odwrócił się do mnie, wziął torebkę, wrzucił do zamrażarki i dalej szykował posiłek.
Spojrzałam na Harry'ego, a on podniósł ku mnie swą twarz.
- Jezu! Harry! Co ci się stało? - miał lekko pękniętą wargę i czerwony policzek na wysokości dolnej szczęki.
- Przywaliłem mu - powiedział spokojnie mój brat, nie przerywając zajęcia.
- Zack, pogięło cię? - wybuchłam.
- Słońce, jest okey - Harry przyciągnął mnie do siebie - naprawdę, musieliśmy tylko wyjaśnić pewną kwestię, ale się dogadaliśmy.
-Jest okey - powtórzył Zack i przybili sobie z Harrym piątki.
- Boże, jesteście jak dzieci - fuknęłam- idę na ogród do Rockiego, chce spędzić teraz czas z kimś inteligentnym, więc jak będzie gotowe śniadanie zawołajcie mnie.
- O co jej chodzi? - usłyszałam Harry'ego.
- Kto zrozumie kobiety? One są z Jowisza czy skądś - powiedział Zack i parskneli śmiechem.
- Sami jesteście z Jowisza- przewróciłam oczami i wyszłam na ogród.
*Harry*
Zjedliśmy we trójkę śniadanie, a Zack opowiadał o uratowanym łabędziu, który niestety, ale przez czyjeś nie posprzątane po sobie śmieci, nabawił się martwicy i musiał mieć amputowaną nogę.
- Jak wyzdrowieje, na pewno nie wróci do naturalnego środowiska, nie poradzi sobie, znajdziemy mu jakiś dom, tyle możemy zrobić - powiedział.
- Okropny jest brak ludzkiej wyobraźni, pamiętasz co było z Rockym jak miał cztery miesiące? - spytała Juls. Zack pokiwał głową, a ona patrząc w moją stronę zaczęła opowiadać.
- Byłam z nim nad jeziorem, biegał to tu, to tam, potem wróciliśmy do domu, na drugi dzień był osowiały, nie chciał wychodzić na dwór, wieczorem zobaczyłam, że kuleje, nie dał mi się obejrzeć, więc przyjechał Zack i podał mu zastrzyk uspokajający, potem obejrzeliśmy go i okazało się, że w jego długiej sierści zaplątała się żyłka wędkarska z haczykiem, po pierwsze okręciła się wokół tylnej łapy i już wpijała mu się w skórę, a do tego niżej wbił mu się haczyk.
Na szczęście mój mądry brat dał sobie radę. Ale nad jezioro już go nie biorę.
- Nie dziwię ci się - odezwałem się - a wystarczyłoby, by każdy sprzątał po sobie.
- A propos - rzucił Zack- posprzątam po sobie i się zbieram. Kayl marudzi, że go olałaś - popatrzył wymownie na siostrę, ale potem do niej mrugnął - nudzi się, więc obiecałem mu, że do niego zajrzę.
- To niech zadzwoni wreszcie do Marka i się z nim umówi, bo przecież wiem, że mu się podoba i ciągle o nim myśli - powiedziała dziewczyna, na co ja zakrztusiłem się herbatą.
- Jest gejem? - spytałem ocierając z kącików oczu łzy od kaszlu.
- Tak- odpowiedział Zack- ale my nie mamy z tym problemu, do tego Juls zna się z nim już piętnaście lat, czasem sam muszę sobie przypomnieć, że nie on jest jej bratem, tylko ja.
- Ja też nie mam z tym problemu - wyszczerzyłem szczęśliwy zęby.
Gdy posprzątaliśmy we trójkę po śniadaniu była jedenasta. Odprowadziliśmy Zacka, a gdy zamknęły się za nim drzwi, złapałem dziewczynę za biodra, a ona zarzuciła mi ręce na kark.
- Co chcesz dziś robić? - spytałem.
- Ja wczoraj wymyśliłam jezioro, to dziś twoja kolej.
- Zamówimy coś na obiad i do nocy będziemy oglądać filmy, raz twój , raz mój, może być?
- Masz bardzo kreatywne pomysły - roześmiała się.
- Ej, pozwoliłaś mi zdecydować, a poza tym się starałem! - udałem obrażonego.
Julia pochyliła się i pocałowała mnie w nos.
- Dobrze już, dobrze dzieciaku, ale jedzenie zrobimy sami, muszę, zebrać dziś warzywa z ogrodu, to od razu je wykorzystamy.
Już chciała się odsunąć, gdy udając złego warknąłem.
- Nie jestem dzieciakiem i zaraz cię o tym przekonam.
Mocno przywarłem do jej ust i ciała, a ona tylko jeknęła, gdy moje usta zaczęły znaczyć mokry ślad od szyi do dekoltu.
*Julia*
Harry stał z wiklinowym koszykiem.
- Nie można iść do sklepu? Prościej, szybciej - marudził.
- Nie widzę, problemu, możesz iść - powiedziałam wkładając pomidory do koszyka - tylko nie dzwoń po mnie jak będzie cię ścigać stado fanek.
- Nienawidzę, gdy masz rację - westchnął, a potem powiedział - tak naprawdę to cię podziwiam, że też ci się chce uprawiać ogródek.
- Jak spróbujesz takich warzyw, zrozumiesz dlaczego to robię.
- Moja mama też ma ogród.
Po około czterdziestu minutach, mieliśmy pokrojone warzywa, które teraz dusiły się na oliwie pod przykryciem, przyprawione tylko ziołowym pieprzem, świeżo zmielonym. Ryż gotował się na drugim palniku, a Harry właśnie odsączał usmażone kawałki kurczaka.
- Zostaw na sitku, potem dorzucimy do warzyw - powiedziałam zmniejszając gaz pod warzywami - możemy już włączyć pierwszy film. O ile będę go miała. Decyduj.
- Pamiętnik - rzucił.
-Harry, serio? Wiem, że go kochasz, ale...
- Ile razy go widziałaś ? - spytał. Uśmiechnełam się zagryzając wargę.
- Raz.
Harry zaniemówił na chwilę.
- Jesteś dziewczyną! Jak mogłaś taki film obejrzeć tylko raz! - naprawdę się dziwił.
- A ty ile?
- Trzydzieści siedem - powiedział dumny z siebie.
- I chcesz oglądać trzydziesty ósmy? Błagam, dlaczego?
Harry odepchnął się od zlewu i położył swoje dłonie na moich ramionach.
- Bo jeszcze nigdy nie oglądałem go z tobą. Cokolwiek robiłem zanim cię poznałem, nie budziło wcześniej we mnie tylu emocji, co teraz, gdy robię to z tobą. Głupie siedzenie w milczeniu na werandzie, szykowanie posiłku, spacer za rękę, zbieranie warzyw, kochanie się...
Gdy to powiedział zamilkł, a potem oparł swoje czoło o moje. Miałam wrażenie, że chce mi jeszcze coś powiedzieć, ale gdy sekundy płynęły, w końcu się odezwałam.
- Zgoda, obejrzymy najpierw Pamiętnik.
Harry siedział oparty o sofę, a ja siedziałam przed nim opierając się o jego tors. Przez cały film albo bawił się moimi palcami, albo opierał brodę o moje włosy, albo całował po szyi. Oczywiście poryczałam się, Harremu poszło kilka łez, ale ja ślimałam w jego ramię, którym mnie obejmował. Nie wiem skąd, ale wiedziałam, że będzie mi to wypominał. Gdy skończył się seans zjedliśmy warzywa z kurczakiem i ryżem. Gdy tylko Harry wziął do ust pierwszą porcję spojrzał na mnie z takim zdziwieniem, że aż zaczęłam się śmiać.
- Mówiłaś, że dodasz tylko pieprz.
- Bo dodałam tylko pieprz, tak smakują warzywa bez sztucznych nawozów.
- Szkoda, że moja mama nie może tego spróbować - a po chwili dodał - polubiłaby cię.
Zamyślił się. Wzięłam go za rękę i powiedziałam.
- Zawsze uwielbiałam oglądać wasze rodzinne zdjęcia, zwracałem uwagę na to jak ją przytulasz, to bardzo piękne wiesz? Że nie wstydzisz się tego - uścisnął mocno moją dłoń - kiedy się z nią ostatnio widziałeś?
- Trzy miesiące temu, ale ma przyjechać na koncert za niecały miesiąc.
- A kiedy masz kolejny koncert?
Przestał jeść i popatrzył mi głęboko w oczy.
- Pojutrze o 20:00.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro