48. Nie popieram tego, ale jeżeli jest z tobą szczęśliwy to w porządku.
Zayn był zdziwiony nagłym telefonem Grega. Nie pytał nawet, skąd ma jego numer, nie było bowiem na to czasu, gdyż mężczyzna poprosił o spotkanie i natychmiast się rozłączył. Malik przeczuwał kłopoty, znał Horana nie od dzisiaj i doskonale wiedział, jak informował o jakiejś ważnej sprawie. Zachowywał się tajemniczo, wszystko trzeba było z niego wyciągać.
Brunet niepewnie wszedł na piętro, a następnie wszedł do pomieszczenia, w którym siedział już chłopak, wpatrujący się w widok za oknem. Opuszczony budynek był pierwszym miejscem, do którego ten go przyprowadził więc oczywistym było, że to tutaj starszy chciał się spotkać.
— Szybko przyszedłeś — odwrócił wzrok Greg, wskazując mu dłonią skrzynię, stojącą obok. Jego wzrok był pusty, przygaszony, co sprawiało, że w nastolatku wzrastał niepokój. Kompletnie nie rozumiał, co się działo.
— Co się stało? — uniósł brew, podchodząc bliżej i siadając zgodnie z prośbą starszego. Nie wiedział, czego miał się spodziewać - Greg był nieprzewidywalny, dokładnie tak samo jak i Niall.
— Stwierdziłem, że powinieneś wiedzieć — mruknął, wyciągając gazetę i rzucając ją przed nogi chłopaka — Wiem, że łączyły was w przeszłości bliskie relacje — dodał ciszej — Przykro mi Zayn — posłał mu smutny uśmiech.
Zayn sięgnął po gazetę, a kiedy zobaczył nagłówek pierwszej strony poczuł jak jego świat się wali. Na moment przestał oddychać, nie mogąc uwierzyć, że to co czytał, naprawdę zamieszczone było w miastowym czasopiśmie.
— Z-Zamordowana? — zająknął się, unosząc wzrok na Grega — Jak to? Przecież to niemożliwe. Wczoraj z nią rozmawiałem! — dodał pewniej, chcąc wierzyć, że była to cholerna pomyłka.
— Myślę, że to nie będzie najbardziej wstrząsającą informacją — wymamrotał, wyciągając zdjęcia z kieszeni kurtki, które podał Zaynowi w drżące dłonie. Przedstawiły one Gigi i Nialla, a w następnej sekundzie nastolatka całego we krwi.
Malik otworzył szeroko oczy, łącząc ze sobą fakty. Horana nikt nie napadł. To była krew zamordowanej dziewczyny. Cholera, Niall zabił Gigi.
— To on kurwa ją zabił?! — uniósł się, wstając gwałtownie ze skrzyni, na której siedział. Poczuł narastającą złość, bowiem został oszukany. Niall celowo go oszukał, manipulował nim, a ten niczego się nie domyślił. Znaczy podejrzewał, że cała ta sytuacja wydaje się dziwna, ale nic poza tym. Doskonale wiedział, że chłopak był mordercą, wystarczyło połączyć jedynie fakty! Malik był taki głupi i naiwny!
— Zayn, uspokój się — złapał go za nadgarstek. — Złość tutaj nic nie pomoże, może stać ci się krzywda — wzmocnił uścisk — Stwierdziłem, że powinieneś o tym wiedzieć. Mówiłem ci, że Niall... taki już jest. Zwodzi cię uroczą buźką i oczkami, a tak naprawdę czeka na odpowiedni moment, żeby cię zadźgać bez powodu.
— Nie obchodzi mnie to. Muszę go uświadomić, że głupi nie jestem — burknął.
— Co niby zamierzasz? — uniósł brew — Nakrzyczysz na niego i dasz mu kazanie, że nie wolno zabijać ludzi? — zakpił.
— Zakończę wszystko. Pójdę też na policję. Nie dam mu uciec — pokręcił głową. — Mam znajomych w policji. Niall nie da z nimi rady — mówił, próbując przekonać samego siebie. Chciał brzmieć na stanowczego i groźnego, ale zdawał sobie sprawę z tego, że to niewiele by dało.
— Zayn, chcesz, żeby ucierpiała twoja rodzina? — spytał — Niall nie jest głupim chłopcem, policja tutaj nam nie pomoże. Po prostu... pomóż mi dać mu nauczkę — spojrzał na niego błagalnie — Nie chcę, żeby trafił za kratki, chce mimo wszystko mu pomóc i zamknąć go w szpitalu. Ale do tego potrzebuję właśnie ciebie.
— Co mam niby zrobić? — zmarszczył brwi.
— Po prostu zgódź się ze mną współpracować.
— Na czym polega twój plan? — dopytał.
— Dowiesz się wkrótce — puścił go i ruszył w stronę wyjścia — Zaufaj mi, zachowuj się naturalnie i nie spraw, aby Niall zaczął cokolwiek podejrzewać — spojrzał na niego przez ramię — Odezwę się niedługo — dodał, wychodząc z pomieszczenia.
— Nie dam rady udawać, że wciąż go lubię — szepnął sam do siebie, kręcąc głową.
* * *
Zayn, mający mętlik w głowie, nie wiedzący, co powinien zrobić w całej tej sytuacji, postanowił uchylić się honorem i naprawić relację ze swoim przyjacielem. Tamtego dnia poniosło ich, jednak nie powinni przez dziewczynę, do tego już martwą, o czym również musiał poinformować loczka, ponownie stawiać swojej przyjaźni pod znakiem zapytania.
— Harry? — zagadał niepewnie do zielonookiego, który gwałtownie odwrócił się, zamykając szafkę. — Możemy porozmawiać? — spytał.
Nim Styles zdążył odpowiedzieć tuż obok Malika pojawił się Louis, który złapał go za fragment koszulki i odwrócił go w swoją stronę. Cóż, brunet nie spodziewał się szatyna w tym momencie.
— Czego od niego chcesz? — wywarczał przez zaciśnięte zęby.
— Chcę się pogodzić, okej? — westchnął — Nie chcę być w nieskończoność skłócony ze swoim najlepszym i jedynym przyjacielem — dodał.
— Było myśleć o tym wcześniej — popchnął go — Zanim przegiąłeś i powiedziałeś o kilka słów za dużo.
— Zamknij się, to nie twoja sprawa. Zajmij się swoim przyjacielem — wywrócił oczami — Wie już o tym, że jesteście razem? — uniósł brew, blefując. On sam nie miał pojęcia, że cokolwiek tę dwójkę łączyło, jednak zachowanie szatyna dało domyślenia i postanowił zaryzykować tego stwierdzenia — Harry proszę porozmawiajmy.
— Powiedziałeś mu? — Louis spojrzał niedowierzająco na Stylesa. — Nikt miał nie wiedzieć! — burknął, zaczynając robić się wściekłym.
— Nie. Harry nic mi nie powiedział. Ty to zrobiłeś. Właśnie teraz — uśmiechnął się szeroko, ciesząc się, że miał rację. Oczywiście nie pochwalał tego związku, ale to było najmniej ważne w tej chwili.
Tomlinson uchylił lekko usta, nie wiedząc co powiedzieć. Kurwa, sam się wkopał.
— Nie jesteśmy razem — burknął — Ale to nie zmienia faktu, że masz się od niego odwalić — zmrużył oczy.
— Nie powiem nikomu. Harry jest moim przyjacielem. Nie popieram tego, ale jeżeli jest z tobą szczęśliwy to w porządku — wzruszył ramionami — A teraz daj mi z nim porozmawiać.
— Nie, bo jesteś kretynem i go zraniłeś. Było ugryźć się w język — prychnął.
— Lou, jest okej — odezwał się w końcu Harry, kładąc dłoń na ramieniu szatyna. Uśmiechnął się do niego delikatnie, będąc mu wdzięcznym za interwencję. To było urocze. — Daj nam chwilę, w porządku? W końcu... przyjaźnimy się — wymamrotał.
— Przecież to kutas, niech wraca do tej dziwki.
— Ta dziwka nazywała się Gigi — mruknął Zayn — i nie żyje — dodał ciszej, a Harry otworzył szerzej oczy.
— Co? Gigi nie żyje? — spytał zdziwiony.
— Zamordowali ją w piątek — wzruszył ramionami, zaciskając dłonie w pięści. Nie mógł powiedzieć Harry'emu prawdy. Louis zmarszczył brwi, wiedząc, że musi porozmawiać z Niallem, gdyż zaczynał się nieco orientować w całej sprawie. — Pogrzeb będzie prawdopodobnie za tydzień — wymamrotał — Ale nie skupiajmy się teraz na tym — pokręcił głową. — Czy wybaczysz mi Hazz, że byłem debilem? Kutasem? Chujem? Głupkiem? — spojrzał na niego błagalnie.
— Dobrze wiesz, że tak — westchnął cicho — Jesteś w końcu moim przyjacielem — dodał. — Ale wrócimy jeszcze do tematu Gigi, bo... nie mogę w to uwierzyć.
— Ja też nie. Pewnie będę przesłuchiwany. Widziałem ją jako ostatni — westchnął cicho.
Styles przygryzł wargę i przytulił się do chłopaka. Nie lubił tej dziewczyny, ale nie życzył jej śmierci. Nie zamierzał po niej rozpaczać, ale nie był kutasem, żeby się tym nie przejąć. Rozumiał, że Zayn będzie teraz przechodził cięższy okres przez to, dlatego zamierzał przy nim być mimo jego wcześniejszych słów, przez które płakał.
Szatyn zmrużył niezadowolony oczy. Nie podobało mu się to wszystko.
— Damy radę — uśmiechnął się loczek.
— Co to za zbiorowisko? — znikąd pojawił się Niall, który oparł się o ramię szatyna, krzyżującego ramiona na klatce piersiowej. — Hej Zayn — wymruczał, patrząc na chłopaka.
— Cześć — skinął mu głową, wiedząc, że musi się szybko ewakuować — Harry chodź pogadamy na osobności — mruknął, łapiąc go za rękę i ruszyli w nieznanym dla innych kierunku.
Horan zmarszczył brwi, spoglądając na Tomlinsona, który westchnął cicho.
— My też mamy do pogadania, Niall — poinformował, ruszając w stronę wyjścia ze szkoły. Horan wywrócił oczami, idąc za przyjacielem i po kilku chwilach wchodząc za nim na parking — Ty ją zabiłeś, prawda? — spytał cicho, wsiadając do samochodu. Blondyn przeklął pod nosem, zajmując siedzenie obok i zapinając pasy.
— Co? — spytał niby niezrozumiale, choć wiedział doskonale o co chodziło.
— Gigi Hadid — przewrócił oczami, odpalając silnik.
— Skąd taka pewność? — uniósł brew.
— Błagam cię Niall, znamy się nie od dzisiaj — westchnął. — Widziałem ostatnio jak szukałeś o niej informacji, zresztą... kręciła się przy Zaynie, była jego byłą laską. Nie jestem taki głupi — parsknął, wyjeżdżając z parkingu i zaczynając kierować się w stronę bazy.
— Dobra, masz mnie — wzruszył ramionami.
— Czemu? Mieliśmy się nie wychylać — spytał.
— Wkurwiała mnie — burknął.
— Czym? — zdziwił się.
— Nie interesuj się — warknął.
— Niall, coś ty zrobił — pokręcił głową, wzdychając cicho. Czasami naprawdę nie mógł uwierzyć w głupotę swojego przyjaciela.
— Zabiłem człowieka — wywrócił oczami — Nie pierwszy i nie ostatni raz.
— Ale wiesz, że przez to Zayn będzie podejrzany o zabójstwo? — uniósł brew.
— Nie, nie będzie, dzbanie — mruknął — Zresztą nie twój interes, lepiej powiedz, co łączy cię ze Stylesem. Nagle staliście się sobie bardzo bliscy.
— Bliscy? Proszę cię ten dzieciak mnie wkurwia. Zadaję się z nim, bo tego ode mnie oczekiwałeś — skłamał. Nie mógł powiedzieć mu prawdy.
— Nie wydaje mi się — zmrużył oczy. — Ale w porządku, niech ci będzie.
— Myśl sobie, co chcesz. Bardziej uważam, że to ty powinieneś tłumaczyć się ze swojej relacji z Malikiem. Dziwne, że zabiłeś jego byłą dopiero w momencie, w którym zaczęła się kręcić wokół niego — zakpił.
— Zdenerwowała mnie, zresztą to nie twoja sprawa, Louis — warknął.
— Dobrze — pokiwał głową, parkując w końcu samochód — Ale kiedyś mi to wyjaśnisz.
— Nie licz na to — wymamrotał.
— Jak chcesz — westchnął wysiadając z auta.
• • •
Zapraszam was do Teenage_Murderer na naszego larry'ego "Toxic Feelings" 💓
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro