Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

44. Chciałbyś się może spotkać?

  Zayn siedział w pokoju Harry'ego, bawiąc się telefonem i czekając aż ten wróci ze swoim kubkiem herbaty. Loczek w zimniejsze dni nie potrafił oderwać się od ciepłego napoju, czego Malik absolutnie nie rozumiał.

  — Jestem — poinformował, zamykając nogą drzwi. Usiadł na łóżku, zerkając na przyjaciela — Więc o czym chciałeś porozmawiać? — spytał, upijając łyk.

  — Spotkałem Gigi — wyjaśnił, na co Styles zaczął się krztusić.

  — Gigi? Gigi Hadid? Tę idiotkę, która zdradziła cię z pierwszym, lepszym typem? — sarknął, nie ukrywając swojej niechęci do dziewczyny. Myślał, że przepadła raz na zawsze, że już nigdy więcej o niej nie usłyszy, jednakże widać los miał inne plany.

  — To była twoja przyjaciółka, Harry — westchnął zdziwiony postawą chłopaka — Pytała o ciebie. Chce odnowić kontakt.

  — Nie, nie zamierzam zamienić z nią nawet słowa. Zostawiła mnie, kiedy jej potrzebowałem. Przyjaźniła się ze mną tylko ze względu na ciebie, chciała się do ciebie dobrać i udało jej się to, a później uciekła jak pieprzony tchórz zaraz po tym, kiedy z nią zerwałeś — prychnął, kręcąc głową. Czy Zayn naprawdę zamierzał otwierać stare rany? Nie mógł spławić tej szmaty i żyć tak jak żył bez niej do tej pory?

  — Nie mów tak — wymamrotał.

  — Bronisz jej? — burknął, czując że powoli traci cierpliwość do przyjaciela. Czy on był głupi do cholery? Doskonale wiedział, jak wyglądała ich sytuacja po jej odejściu. Chciał powtórki?

  — Tak bronię, bo pieprzysz głupoty! Musiała wyjechać po prostu, to nie była jej wina! Przestań robić z niej sukę! Powinieneś się cieszyć, że chce do nas wrócić!

  — Mam ci przypomnieć, jak za nią płakałeś? Jak prawie się kurwa zabiłeś? Zayn! — uniósł głos. Wiedział, że to nie w porządku wypominać coś takiego, ale po prostu musiał, Malik był taki nieodpowiedzialny i nieogarnięty! Zawsze od kiedy pamiętał leciał za nią jak kundel, a później wracał z podkulonym ogonem cały we łzach.

  — Byłem młodym i głupim szczeniakiem, Harry! — uniósł się, wstając z łóżka — Dlaczego jak zwykle wszystko chcesz zjebać?! Chcesz powtórzyć sytuację sprzed zakończenia roku szkolnego?!

  Harry na moment zastygł w bezruchu. Sytuacja, o której mówił Zayn dotyczyła... ich kłótni, przez którą ich drogi się rozeszły. Wtedy, kiedy złożyli papiery do innych szkół, kiedy nie rozmawiali ze sobą przez kilka miesięcy. Tamtej nocy... poruszyli temat Gigi, Zayn chciał do niej napisał, jednak Harry skutecznie wybił mu ten pomysł z głowy, przez co skończyło się tak jak się skończyło. Styles cierpiał, jednak nie mógł go przeprosić, bo nie miał za co – powiedział prawdę, z którą tamten nie potrafił się pogodzić.

  — Czy zawsze musi być po twojemu?! — westchnął zirytowany, zakładając ramionami na klatce piersiowej.

  — Chce odnowić wieloletnią przyjaźń, a ty jak zwykle chcesz się odizolować! Jesteśmy dorośli, nie jesteśmy dziećmi do cholery! Dorośnij Styles, bo w końcu zostaniesz na lodzie. Doceń to, że ktokolwiek chce się jeszcze z tobą zadawać — warknął, a po jego słowach na kilka sekund nastała cisza. Słowa starszego dobitnie trafiły w Harry'ego, którego oczy zaszły łzami. Dlaczego schemat znowu się powtarzał? Temat Gigi zawsze doprowadzał do kłótni.

  — Wyjdź — szepnął, wskazując ręką na drzwi. — Wyjdź stąd! Nie chcę cię widzieć, Zayn! — uniósł się, idąc do łazienki, w której się zamknął. Wiedział, że nie da rady długo grać silnego i za chwilę się rozklei.

  Zayn wzruszył ramionami, zgodnie z jego życzeniem wychodząc. Może i powiedział kilka słów za dużo, ale Harry zachowywał się jak dzieciak. Dlaczego do cholery nie mógł wybaczyć dziewczynie błędu sprzed kilku lat? Byli wspaniałą paczką do kurwy.

  Harry wziął wdech, ignorując łzy spływające po jego policzkach, a następnie wyciągnął telefon z kieszeni. Pociągając nosem, wybrał numer do osoby, na którą wiedział, że może liczyć. Tak bardzo potrzebował teraz obecności drugiego człowieka.

  — Louis? — spytał cicho , kiedy ten odebrał — Przyjedziesz do mnie? — załkał, przygryzając dolną wargę.

  — Cholera, co się stało? — spytał zaniepokojony. Dlaczego Harry płakał?

  — Przyjedź, proszę. Potrzebuję cię.

  — Zrobił ci ktoś krzywdę? — spytał, a w tle słychać było szum, co oznaczało, że biegł.

  — N-Nie. Drzwi są otwarte. Jestem w łazience na górze — zaszlochał, rozłączając się i odkładając telefon na podłogę.

  Kilka minut później zdyszany Louis wbiegł do mieszkania Stylesa od razu kierując się na górę do pomieszczenia, w którym miał być. Otworzył szybko drzwi, zza których wydobywał się płacz nastolatka i podszedł do niego, wzdychając cicho.

  — Kochanie, co się stało? — kucnął przy nim i przytulił go mocno do siebie.

  — Zayn, o-on... — pociągnął nosem, wtulając się w jego ciało.

  — Uspokój się i powiedz, co zrobił Zayn — mówił spokojnie.

  — On chce znowu zaprzyjaźnić się z tą dziwką — wyznał, przymykając oczy. Wiedział, że może powiedzieć wszystko Louisowi, ufał mu.

  — Jaką dziwką? — zmarszczył brwi, głaszcząc go po plecach.

  — Chce odnowić z nią kontakt. Powiedział, że powinienem docenić to, że ktokolwiek chce się ze mną zadawać...

  — Nie słuchaj go, skarbie — wzmocnił uścisk — Nie płacz, proszę.

  — T-Ty też zadajesz się ze mną z żalu. Niedługo znajdziesz sobie kogoś lepszego, wiem to, ale j-ja nie chcę być tym gorszym — zaszlochał.

  — Harry, kochanie — westchnął — Nie zostawię cię, tak? Nie znajdę nikogo lepszego na twoje miejsce. Nie ma drugiej osoby z równie pięknym wnętrzem, loczkami oraz oczkami. Jesteś niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju. Zadaję się z tobą, bo coś do ciebie czuję, chcę cię chronić przed całym tym gównem — pocałował go w skroń.

  — Nie chcę go stracić. Dlaczego on nie widzi, że robię to dla niego? — spytał szeptem. Chciał chronić Zayna przed niepotrzebnie wylanymi łzami, a on tego nie widział.

  — Zrozumie swój błąd niedługo, zobaczysz. Jeszcze do ciebie wróci — pocieszał go.

  — Czemu to tak boli? Czemu zawsze Hadid jest lepsza? — spuścił głową.

  — Skarbie, nie myśl już o tym, tak? Nikt nie jest lepszy od ciebie.

  — Kocham cię — szepnął mu do ucha.

  — Ja ciebie też — odparł.

  — C-Co? — zdziwił się.

  — Kocham cię — powtórzył.

  — Kochasz? Kochasz mnie? — nie dowierzał, wycierając swoje oczy dłonią i zaraz patrząc w te niebieskie. Louis powiedział mu to pierwszy raz.

  — Tak mi się wydaje. Tak myślę...

  — Dziękuję Lou — szepnął i wpił się w usta starszego. Louis oddał pocałunek, wciągając go sobie na uda. — Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił — dodał podczas pocałunku.

  — Dałbyś sobie radę. Jesteś silnym chłopcem — cmoknął go w nos.

  — Nie dałbym — uśmiechnął się delikatnie, patrząc na niego.

  — Ja wierzę, że i owszem.

  — Czy... mógłbyś zostać ze mną na noc? Wiem, że nie jest to odpowiednie, ale... potrzebuje cię — zagryzł dolną wargę.

  — Nawet całą wieczność, Hazz — przyznał, wstając z nim i ruszając do sypialni, w której położył Stylesa na łóżko — Co będziemy robić? — spytał Louis. — Wiesz, że tym swoim telefonem przeraziłeś mnie nie na żarty?

  — Przepraszam. Nie wiedziałem, co mam zrobić — szepnął cicho.

  — Rozumiem. Nie mam ci tego za złe, słońce. Jeśli coś się dzieje to zawsze dzwoń — uśmiechnął się.

  — Dzięki LouLou — uśmiechnął się, na co szatyn usiadł obok niego, zgarniając go zaraz w swoje ramiona. — To co robimy? — spytał.

  — Możemy się przytulać, żeby poprawił ci się humor — zaoferował.

  Harry skinął ochoczą głową, na co Louis przytulił go do siebie mocniej. Tak spędzili całe popołudnie, wieczór, a następnie noc. 

* * *

  Malik westchnął cicho, siadając na kanapie w swoim mieszkaniu. Nie mógł uwierzyć, że Harry tak się zachował. Przecież byli paczką, zawsze dobrze się bawili, w porządku, były wzloty i upadki, ale tak w przyjaźniach zawsze jest. Nigdy nie jest idealnie. W porządku, może zachowanie Gigi sprzed kilku lat nie było najlepsze, ale ludzie się zmieniali, tak? Wtedy byli małymi szczeniakami, szukali swojego miejsca, eksperymentowali. To, że Hadid musiała wyjechać nie było jej winą, dlaczego Styles tego nie rozumiał i wciąż ją o to obwiniał? Nie był pępkiem świata do cholery i jak mocno kochał młodszego tak teraz miał ochotę go udusić. Denerwowało go takie podejście. Zwłaszcza do tej dziewczyny. Loczek wiedział, że ta wiele dla niego znaczyła - po jej stracie, zdradzie i zniknięciu faktycznie się załamał, ale to nie była jego wina. Tylko młodego serca, które pierwszy raz na poważnie się zakochało.

  Rozmyślenia Malika przerwał telefon, dzwoniący na stoliku przed nim. Wziął go do ręki i odebrał, marszcząc brwi na obcy numer. 

  — Halo? — spytał. 

  — Hej Zuzu, tu Gigi — zachichotała dziewczyna.

  — Gigi? — zdziwił się, nie spodziewając, że jego dawna przyjaciółka zadzwoni tak szybko.

  — Tak, kazałeś zadzwonić — roześmiała się — Więc dzwonię. Chciałbyś się może spotkać? Wyskoczyć gdzieś na kawę? — spytała — Mam wolny wieczór, więc chciałabym odnowić kontakt, wiesz — westchnęła.

  — Pewnie, em... może wypad do jakiegoś baru? Restauracji? — spytał, uśmiechając się jak głupi. 

  — Bar brzmi świetnie — odparła Hadid — Muszę się wyluzować przy okazji.

  — W porządku zatem. O dziewiętnastej w barze w centrum? Jeśli wiesz, o którym mówię. 

  — Wiem i tak, pasuje mi. Lubię tam przebywać — skinęła głową, czego chłopak nie mógł zauważyć — A Harry przyjdzie? Nie mam do niego numeru, więc go nie zapytam

  — Jest zajęty, jutro ma coś ważnego w szkole — odparł szybko. Może i zbyt szybko, ale nie chciał sprawiać dziewczynie przykrości. 

  — Oh, szkoda — powiedziała smutno — No nic, mam nadzieję, że następnym razem uda nam się spotkać w trójkę.

  — Z pewnością — mruknął — Do zobaczenia — dodał, rozłączając się i wstając z kanapy. Z uśmiechem podążył do swojego pokoju i otworzył szafę, w której zaczął szperać. 

  Co prawda miał jeszcze dużo czasu do wyjścia, ale chciał wyglądać naprawdę dobrze. Nie jego winą był fakt, że chciał zrobić dobre wrażenie, prawda? Zdecydował się na czarną bluzkę i jeansy. Do tego wyjął skórzaną kurtkę, w której wyglądał zajebiście, nieskromnie mówiąc. Przeczesał ostatecznie włosy ręką i spojrzał w lustro. Oczekiwanie naprawdę mu się dłużyło. Zayn, nie wiedząc co ze sobą zrobić, chodził po mieszkaniu, kręcił się i nawet posprzątał w kuchni! 

  Widząc w końcu upragnioną godzinę wyjścia uśmiechnął się szeroko, zgarnął potrzebne rzeczy, udał się jeszcze do łazienki, aby poprawić włosy i spryskać się perfumami, a następnie opuścił dom, spokojnym krokiem ruszając w stronę baru. Był tak podekscytowany jak jeszcze nigdy! Kiedy znalazł się na miejscu, usiadł przy stoliku zaglądając do menu. Wolał obeznać się, ile może wydać dzisiejszego wieczoru - chciał wypaść jak najlepiej.

  Niedługo po jego przyjściu do lokalu weszła Gigi, na widok której Malik uśmiechnął się. Zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu, nie mogąc nadziwić się, jak wystroiła się na dzisiejszy wieczór. Dziewczyna wyglądała nieziemsko i przyznałby to nawet Harry. Zrobiłby to, gdyby tutaj był i nie obrażał się o byle co.

  — Cześć — uśmiechnął się szeroko brunet, wstając i odsuwając jej krzesło.

  — Cześć Zee — przywitała się, cmokając go w policzek, a następnie usiadła, dziękując cicho.

  — Miło jest tutaj usiąść w starym dobrym towarzystwie — skomentowała.

  — Też tak uważam — skinął jej głową, uśmiechając się w jej kierunku — Jak ci się życie powodzi? 

  — Cóż, wróciłam tutaj na studia. Dorabiam gdzie się da — wzruszyła ramionami — Niewiele się w sumie zmieniło.

  — Jaki kierunek? — spytał zaciekawiony. 

  — Medycyna — odpowiedziała.

  — Ambitnie — zaśmiał się, nie dowierzając. Nie chodziło o to, że uważał ją za głupią tylko o to, że nigdy nie pomyślałby, że chciałaby zostać lekarzem w przyszłości. Gigi raczej nie lubiła się uczyć, a do tego zawodu była potrzebna wiedza. 

  — Na razie nie jest źle, boję się, co będzie później — parsknęła.

  — Dasz radę, wierzę w ciebie — zapewnił. 

  — Wiesz, jak później zostanę lekarzem to będzie jeszcze więcej strachu. Ode mnie będzie zależało ludzkie życie, to odpowiedzialna robota, a ja nie wiem czy mogę nazwać się kimś odpowiedzialnym — roześmiała się cicho. — Nieważne. Nie mówmy o mnie, opowiedz co u ciebie. Masz kogoś? Co planujesz po szkole?

  — Cóż, myślę nad studiami, ale nie jestem tego do końca pewien. Co do spraw związkowych to w oficjalnym związku nie jestem, więc można powiedzieć, że dalej jestem wolny — odpowiedział niepewnie. Jak mógł określić siebie i Nialla? Byli czymś na zasadzie przelotnego romansu? 

  — Czyli kręcisz z kimś? — dopytała głupio.

  — To, em... skomplikowane? — bardziej spytał niż odpowiedział, pocierając swój kark. 

  — Och, powiedz, coś więcej — zachęciła go z uśmiechem — Kim ona jest? Jak ma na imię? Byliście na randce czy może tkwisz w friendzonie? — roześmiała się, zakładając od razu, że chodziło o dziewczynę

  — Nie obraź się, ale nie chcę o tym na razie mówić. Mamy kryzys i... to trudne, trochę  —westchnął. 

  — Coś poważnego? Może jakoś pomogę? — uniosła brew.

  — Nie dzięki, sam daje radę.

  — W porządku — skinęła głową — Czujesz coś do niej? — spytała jeszcze.

  — Nie wiem sam — wymamrotał. — Ale koniec o mnie. Co u twojej mamy? — zmienił temat, mając nadzieję, że Gigi przestanie dopytywać.

  — Jak w najlepszym porządku — uśmiechnęła się delikatnie.

  Resztę wieczoru spędzili na wspominaniu starych czasów. Rozmawiali dużo o szkole, Harrym, ich wcześniejszej relacji, przelotnych związkach i o wszystkich innych głupotach. Zaynowi brakowało takiego spontanu, kogoś takiego, z kim mógłby poczuć się tak swobodnie. Pożartować, powygłupiać się - zdecydowanie tęsknił za Hadid. Cieszył się, że wróciła. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro