Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Nasz loczek jest w tobie szaleńczo zakochany.

  Ludzie od zawsze mieli Nialla za zbuntowanego punka, chcącego przez okres dojrzewania wyróżnić się w tłumie. Tłumaczyli sobie jego różnorakie tatuaże, kolczyki oraz kolory włosów jako nastoletnie zachcianki, za które chłopak w przyszłości poniesie srogie konsekwencje. Nikt z wyrozumialców nie miał jednak świadomości, że pod tym wszystkim nie kryły się dziecięce wybryki, a próba naśladowania starszego brata, który dla młodego, nieświadomego Niallerka stanowił niepowtarzalny autorytet. Po Gregu, aktualnym szefie jednej z większych londyńskich mafii, słuch zaginął kilka miesięcy temu, kiedy władze dopadły Boba Horana, ojca dwójki, pogubionych w życiu, chłopaków. 

  Nie trzeba chyba wspominać, że turkusowowłosy został w Londynie całkowicie sam, bez żadnego członka rodziny, na którym mógłby bezgranicznie polegać.

  Chcąc zapełnić pustkę po krewnych, Niall założył własną gangsterską grupkę, która do dziś siała postrach wśród pozostałych. Farbowany miał świadomość, że prędzej czy później przejmie władzę nad głównym, rodzinnym stowarzyszeniem narkomanów, morderców oraz gwałcicieli, dlatego wolał przygotowywać się już od najmłodszych lat. Nawet jeśli zajmował się jedynie dilerką i zabójstwami na zlecenie (czasem porywał i mordował niewinnych przechodniów dla własnej satysfakcji i zaspokojenia chorych fantazji) to szkolił się w obsługiwaniu najlepszych broni oraz niepozostawianiu po sobie śladów. 

  — Niall? Słuchasz w ogóle tego, co do ciebie mówię? — spytał Louis, unosząc lewą brew do góry. 

  — Coś mówiłeś? — odparł graniem na pytanie. Nie słuchał swojego przyjaciela, bardziej zastanawiając się nad tym, jaką obrać strategię by pokazać nowemu, że z nimi się nie zadziera.

  — Tak. Mówię do ciebie od pięciu minut — burknął, oblizując dolną wargę.

  — Sorka, zamyśliłem się — parsknął Horan, spoglądając kątem oka w stronę szatyna.

  — Nad czym myślałeś? — uniósł brew, będąc zaciekawionym.

  Znał Nialla nie od dziś i jeśli nad czymś intensywnie myślał, oznaczało to, że coś planował. A jego pomysły nie zawsze należały do tych mądrych.

  — Jak pokazać nowemu, że z nami się nie zadziera — odparł, wyjmując z kieszeni papierosy.

  — Dorwać go w najmniej oczekiwanym momencie — odpowiedział.

  — Dobry pomysł. Chcesz? — zaśmiał się, wystawiając do szatyna paczkę fajek.

  — Od ciebie zawsze — uśmiechnął się, wyciągając jednego.

  Niall odwzajemnił uśmiech, patrząc przed siebie z lekko przymrużonymi oczami. W jego głowie tworzyły się różnorakie tortury, których mógłby użyć na nowej potencjalnej ofierze.

  — No więc... — zamyślił się Louis, sięgając po zapalniczkę do kieszeni bluzy — Masz już jakiś pomysł?

  — Może.... — zaczął, zamyślając się na krótką chwilę — Może wejść w ich szeregi i zdobyć zaufanie? Wiesz by potem wyjawić najskrytsze powierzone nam tajemnice całej szkole, a nawet miastu — zaśmiał się głośno.

  Louis skrzywił się, kręcąc głową. Co prawda Niall może i był wyjątkowo kreatywny, jeśli chodziło o wszelką manipulację oraz metody upokorzenia, jednak rozumu i grama empatii nie miał za grosz. Nie bez powodu Tomlinson w gangsterskich szeregach nazywany był mózgiem Horana - w końcu to on analizował wszystkie plany i pomysły, które rodziły się w głowie farbowanego blondyna. Bez niego niebieskooki dość szybko dałby się złapać policji, która jak na ten moment nie podejrzewała go o przewinienia, których dokonał.

  Niall był nierozważny i działał impulsywnie, jeśli coś wymyślił chciał zrealizować to za wszelką cenę, gdyż dość często jego umysł domagał się cierpienia wypisanego na twarzy ofiary. Reakcja pełna bólu była czymś, o czym nastolatek potrafił śnić nocami.

  — Oh, błagam cię. Styles zleje się prędzej niż się do nas odezwie, a wątpię, abyśmy chcieli tracić czas na takich podludzi. Pamiętaj, że równie dobrze oni mogą odkryć coś, co zaszkodzi nam — wymamrotał, odpalając, trzymanego papierosa.

  — Tylko, że nasz loczek jest w tobie szaleńczo zakochany mój drogi. Nie zrobi nic, co by ci zaszkodziło — parsknął.

  — Co? — zdziwił się szatyn, unosząc brew do góry — O czym ty mówisz?

  — Ty serio nie zauważyłeś jak ten debil patrzy na ciebie na korytarzu? Ale z ciebie idiota — zaczął śmiać się z przyjaciela. Niall myślał, że szatyn jest tego świadomy.

  — Przecież ja na niego nawet nie patrzę, więc skąd miałbym wiedzieć, na co on się gapi? — prychnął, zaciągając się. Po chwili namysłu dodał — Ale to daje mi większe pole do popisu — uśmiechnął się chytrze, a w niebieskich tęczówkach pojawił się dziwny błysk.

  — Ja wezmę się za nowego. Co ty na to? Który pierwszy zaliczy drugiego ten wygrywa? — uśmiechnął się szeroko.

  Dawno nie uprawiał seksu, a o urodzie tajemniczego nieznajomego nie można było powiedzieć złego słowa. Niall był nastolatkiem, chciał korzystać z życia i mimo że bardziej kręciły go bronie palne to seksu również potrzebował.

  — Ugh, tak z facetem? — zmarszczył brwi — Naprawdę każesz mi przelecieć Stylesa? Nie masz za grosz empatii dla mnie? — udał oburzonego.

  — No weź, dziurka to dziurka. Zauważ, jak będą upokorzeni po tym. Będziemy mieli dowody, że są homo, a na nasze jedno skinięcie, ludzie zamienią ich w proszek — roześmiał się kpiąco.

  — Nie masz pewności czy nowy faktycznie jest homo. Równie dobrze może to być jakiś szpieg, który właduje ci kulkę w łeb przy pierwszej, lepszej okazji. Musimy być ostrożni, pamiętaj — mruknął.

  — Bez ryzyka nie ma zabawy — oblizał usta i wyrzucił papierosa na ziemię.

  — Zauważyłem — westchnął ciężko — Najpierw zobaczmy z kim mamy do czynienia, później przedyskutujemy ten beznadziejny pomysł — dodał, absolutnie nie mając ochoty bawić się w romantyka, aby tylko zaciągnąć chłopaka do łóżka. Zwłaszcza chłopaka.

*   *   *

  — Mów Harry. Teraz poważnie, co się dzieje w tej szkole? — spytał Zayn, patrząc na bruneta z delikatnym uśmiechem na ustach, kiedy wyszli z sali, w której mieli pierwszą lekcję.

  — Nie wiem o czym mówisz — wymamrotał młodszy, uciekając wzrokiem.

  — Harry — burknął i złapał przyjaciela za policzki, za które zaczął pociągać jak zazwyczaj robią to babcie swoim wnuczętom. 

  — Hej! — oburzył się — Puszczaj! — strzepnął ręce przyjaciela.

  — Mów! W tej chwili, Styles! — warknął już zirytowany, puszczając ręce wzdłuż tułowiu.

  — Nie krzycz na mnie — mruknął, spuszczając wzrok na swoje buty. Dość krzyków się wysłuchał w swoim życiu — Co chcesz niby wiedzieć? — uniósł brew.

  — Kto to był? Dlaczego się ich boisz? — unosił brew, patrząc na przyjaciela.

  — To Niall i Louis — mruknął, wzdychając cicho — Nie szczególnie za sobą przepadamy — dodał po chwili, zagryzając dolną wargę.

  — To przez nich chodzisz nieobecny, prawda? — spytał, kładąc dłonie na ramiona młodszego.

  — Nie mam pojęcia, co oni teraz zrobią. Oni nienawidzą jak ktoś im się stawia, przecież będziemy skończeni — mamrotał, patrząc przerażony na ciemnookiego — Cholera, każdy wie do czego oni są zdolni i... ten rok szkolny nie zapowiada się już tak kolorowo — szepnął, przymykając oczy.

  — Spokojnie damy radę, razem — zapewnił, uśmiechając się do przyjaciela.

  — Ty nic nie rozumiesz, Zee. To nie jest takie proste jak ci się wydaje — powiedział niemal płaczliwie — Jesteś tu dopiero pierwszy dzień i mało wiesz, za mało... — westchnął ciężko, opierając czoło o ramię bruneta. — Ta dwójka jest bardziej popieprzona niż ci się wydaje, widziałeś zresztą jak reagowali uczniowie na ich widok.

  — Damy radę — powtórzył, zdejmując swoją bluzę, przez co kilka jego tatuaży było widocznych.

  — Też tak myślałem na początku. Ale po dwóch dniach od razu zmieniłem zdanie — odsunął się, wzdychając — Zresztą zobaczysz sam.

  — Dobra — zgodził się, idąc do klasy.

_____

Aktywność ludzie, aktywność 🌞

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro