Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34. Twój brat chce cię zabić, rozumiesz?

  Od czasu wielkiej strzelaniny i odbicia Liama z rąk Gabriela minął ponad miesiąc, w którym prawdę mówiąc niewiele się zmieniło - może oprócz tego, że Niall skutecznie zdystansował swoją relację z Zaynem, nie chcąc wejść w nią zbyt głęboko, a Louis w obawie o nadciągające silne uczucie rzucił się w wir pracy, ukrócając kontakty z Harrym do granic możliwości. Przerażał go fakt, że jego serce niebezpiecznie przyspieszało na widok tych paskudnie uroczych dołeczków a w podbrzuszu czuł nieprzyjemne łaskotanie, które pojawiało się za każdym razem, kiedy musnął chociażby dłonią, którąś z części ciała loczka. Opuszki palców niemal parzyły go. 

  Tomlinson bał się przyznać przed samym sobą, że ktoś w końcu zaczął podbijać jego serce, które od lat kurzyło się i pogrążało w samotności. Mając nadzieję, że skuteczne odizolowanie się od zielonookiego jakkolwiek w tej sytuacji pomoże, zaczął go również unikać na szkolnych korytarzach. Styles marszczył jedynie brwi na widok uciekającego przed nim szatyna, wmawiając sobie, że przecież tak od zawsze miało być - jak mógł w ogóle pomyśleć, że między nimi naprawdę zaiskrzy? To tylko kilka nic nieznaczących pocałunków, prawda? 

  Niall natomiast dość często rozmyślał o Zaynie, którego w ostatnich tygodniach naprawdę mu brakowało. W końcu niecodziennie ktoś martwił się o niego, komplementował, sprawiał, że czuł się choć trochę ważny i potrzebny na świecie. Malik traktował go zupełnie inaczej niż pozostali - jak człowieka, a nie morderce i syna jednego z groźniejszych angielskich bossów. Brunet był jednym z nielicznych, przy których chłopak czuł się dziwnie spokojnie i bezpiecznie, nie obawiał się, że ten skrzywdzi go w najmniej oczekiwanym momencie. Sam niebieskooki nawet nie potrafił dokładnie tego wytłumaczyć, po prostu... lubił ciemnookiego i chciał, aby ten uczestniczył w jego życiu, ale nie w taki sposób, w jaki robił to teraz. Bez czułości i niezręcznych wyznań - to sprawiało, że Horan zaczynał robić się niepewny i odczuwał dziwny ścisk w sercu. A raczej w miejscu, w którym powinno ono się znajdować. 

  Sam Malik gubił się w swoich uczuciach. Z czasem zaczął dostrzegać, że Irlandczyk był mu kompletnie obcy - nie znał go, nie wiedział o nim praktycznie niczego, pomijając oczywiście fakty, które wyjawił mu Greg, kiedy jeszcze Horan był mały. Pragnął opiekować się tym zagubionym chłopcem i schować go w swoim ramionach, kiedy tego by potrzebował. Chciał, aby uśmiechał się szczerze i przestał udawać kogoś kim nie był.

  Z tą myślą przemierzał przez miasto, kierując się do sklepu, w którym jako w jednym z nielicznych mógł kupić zapachowe świeczki, których szukał przez miesiąc. Rozglądał się wokół, wkładając ręce do kieszeni czarnej, ciepłej bluzy. Kiedy minął jedną z alejek zauważył kątem oka znajomą postać, przez co z niedowierzaniem przystanął w pół kroku. Bezmyślnie zmienił trasę, wchodząc między budynki i po kilku sekundach otwierając usta w szoku, nie wierząc, że widział starszego, delikatnie uśmiechniętego mężczyznę przed sobą.

  Greg, opierający się o ścianę mierzył go wzrokiem, wyglądając zupełnie tak samo, kiedy widzieli się po raz ostatni.

  — Kopę lat, Zayn — odezwał się jako pierwszy — Dobrze cię widzieć. Myślałem, że już nigdy nie zorientujesz się, że chcę porozmawiać — parsknął.

  — Horan — skinął głową, podchodząc bliżej. Uścisnął jego dłoń, będąc naprawdę zaskoczony faktem, że pojawił się tak nagle, bez jakiejkolwiek zapowiedzi. Odetchnął w duchu z ulgą, widząc go całego i zdrowego - Niall niepotrzebnie się zamartwiał. 

  — Nic a nic się nie zmieniłeś — pokręcił głową.

  — Mów za siebie — roześmiał się Zayn, poprawiając dłonią włosy. 

  — Wyprzystojniałem, choć nie wiem czy to możliwe jeszcze bardziej — parsknął. — Spieszysz się gdzieś? — uniósł brew.

  — Wybierałem się właśnie do sklepu — odparł. 

  — Czyli mogę cię porwać? — roześmiał się.

  — Ale nie na długo — uśmiechnął się. 

  — Jasne, jasne, Zayn. Zapraszam za mną — powiedział, zaczynając iść przed siebie. Zarzucił kaptur na głowę, a następnie skierował się w nieznane Malikowi strony. Greg nie mógł pozwolić, aby ktokolwiek go rozpoznał, w Londynie był raptem trzeci dzień, nie potrzebował rozgłosu i szpiegostwa. Pragnął być niewidzialny, jednak wiedział, że swojemu przyjacielowi mógł zaufać. 

  Po kilkunastu minutach przechadzki między budynkami w końcu dwójka mężczyzn doszła do opuszczonego domu, na którego ostatnie piętro musiała wejść po zniszczonych, starych schodach. W pomieszczeniu, do którego weszli znajdowało się kilka kocy oraz skrzynek, na których Greg usiadł.

  — Klapnij sobie, przyjacielu — wskazał ruchem głowy.

  — Opowiadaj, co u ciebie. Długo cię nie było — wymamrotał, siadając obok bruneta. 

  — Potrzebowałem przerwy i odpoczynku od tego wszystkiego — westchnął. 

  — Rozumiem cię — zapewnił — Sam chciałbym tak po prostu zniknąć i odpocząć — zaśmiał się.

  — Słyszałem, że zacząłeś kręcić się wokół mojego młodszego braciszka — zmienił nagle temat.

  — Chyba powiedziałeś bym miał na niego oko — uniósł zdziwiony brew. 

  — Tak, tak — skinął głową — ale myślałem, że będziesz robił to bardziej dyskretnie — wymamrotał.

  — Cóż, nie wszystko poszło po mojej myśli — odparł zgodnie z prawdą. Początkowo miał trzymać dystans, ale później wpadł na pomysł przeniesienia się do ich szkoły - głównie ze względu na Harry'ego - i sprawy potoczyły się same. Zayn miał wewnętrzną nadzieję, że Greg nie wie o ich kilku... kilkunastu pocałunkach. 

  — Opowiedz mi o tym — ciągnął go za język.

  — Nie ma co opowiadać — wzruszył ramionami, unikając tematu. 

   — Nie powinienem kazać ci tego robić — westchnął, kręcąc głową.

  — Ale zrobiłeś to, ja już w to wszedłem. Nie ma odwrotu, Greg — rzekł, przygryzając wnętrze policzka — Niall... Niall jest strasznie zagubiony, jeżeli o to chodzi. Bardzo przeżył twoje nagle odejście. Widać po nim, że tęskni za tobą i próbuje za wszelką cenę cię odnaleźć — mruknął. 

  — Jest dobrym aktorem — roześmiał się sucho. — Teraz możesz się wycofać, Zayn. Dopóki Niall nie owinął sobie ciebie wokół palca — powiedział, wstając.

  — Co? Tak nagle? — zdziwił się — Przecież to będzie podejrzane — pokręcił głową — Niedługo zacznie jeść mi z ręki, owinąłem go sobie wokół palca. Może w końcu wróci do bycia... szczęśliwym, normalnym dzieciakiem — rzekł. 

  — Tak ci się tylko wydaje, to powoli ty zaczynasz wpadać w jego sidła, Zayn — wyjaśnił — Niall tylko udaje, jak już mówiłem jest dobrym aktorem. Jest cholernie sprytny i inteligentny, manipuluje tobą i sprawia wrażenie zagubionego dzieciaka, a tak naprawdę to istny potwór, który tylko czeka, aż będziesz na każde jego skinienie. Znam go od małego, to dlatego zniknąłem — pokręcił głową — Ale nie powinienem pozwalać ci zbliżać się do niego, nie przemyślałem tego, przyznaję — dodał ze skruchą. 

  — Wątpię, żeby był zdolny udawać aż tak — podniósł się ze skrzyni. 

  — Znam go, to nie jest dobry dzieciak. Trudno mi to mówić, bo to mój brat, ale... taka prawda, Zayn. Któregoś dnia sam zobaczysz, że to potwór bez serca — przygryzł wargę.

  — Czyli mam powoli się od niego oddalać? — spytał, ruszając powoli do wyjścia. Nie wiedział, czy faktycznie mógłby się do tego zastosować. Niall przecież nie był taki zły, zbliżyli się do siebie i prywatnie bywał całkiem znośny. Często go rozczulał i sprawiał, że miał ochotę go po prostu przytulić. Ale bracia znają siebie najlepiej, prawda? Zayn ufał Gregowi mimo wszystko. Nie powinien się w to mieszać, jego zadaniem było jedynie obserwowanie chłopaka pod nieobecność Grega. 

  — Jak wolisz, to twoja decyzja, Zayn. Ale później może zrobić się nieprzyjemnie — wzruszył ramionami.

  Malik pokiwał głową, wychodząc z pomieszczenia, a niedługo później i opuszczając budynek. Wzdychając ruszył w stronę swojego domu, nie widząc większego sensu pójścia do sklepu. Stracił wszelką ochotę na zakupy i pragnął tylko zamknąć się w swoim pokoju. Miał koszmarny mętlik w głowie. 

  Przechodząc obok jednego z podziemnych parkingów usłyszał krzyki, dlatego bezmyślnie zszedł na dół, chowając się za jedną ze ścian. Ogromnym zdziwieniem dla niego było zauważenie Nialla, bawiącego się scyzorykiem, agresywnie rozmawiającego z przerażoną, zapłakaną dziewczyną.

* * *

  Niall, przygryzając dolną wagę, siedział pod ścianą jednego z podziemnych parkingów, bawiąc się przy tym swoim świeżo naostrzonym scyzorykiem, który w ostatnim czasie robił mu za wiernego kompana. Był zawsze, kiedy go potrzebował i nie zawodził - poderżnął gardło już nie jednemu głupcowi. Nastolatek od kilkunastu minut zanudzał się, oczekując Natalie, która pewnego dnia po prostu rozpłynęła się w powietrzu, a raptem kilka dni temu dała poprosiła o pilne spotkanie.

  — Niall? — usłyszał rozpaczliwy damski szept, przez co natychmiastowo podniósł się na równe nogi. Dziewczyna wzięła głęboki wdech, wychodząc zza rogu i podbiegając do blondyna, w którego się wtuliła — Musimy pilnie porozmawiać, musisz uważać — mamrotała niezrozumiale.

  — Co się stało? — zdziwił się, widząc przerażenie przyjaciółki. Pogłaskał ją po plecach, obawiając się najgorszego.

  — Ja... widziałam Grega, widziałam go, Niall! — wydusiła w końca, łapiąc za ramiona blondyna, który otworzył szeroko oczy. — Jest w Anglii, cały czas był w Anglii — dodała ciszej, nerwowo się rozglądając wokół.

  — Naprawdę? — spytał z niedowierzaniem, uśmiechając się delikatnie. Czy to oznaczało, że jego brat był cały i zdrowy i niedługo wróci do Londynu? Czy to oznaczało, że w końcu będzie mógł go przytulić i powiedzieć, jak bardzo tęsknił i zniżyć się do poziomu wylewnej miłości, którą chciał mu przekazać przez całe życie?

  — Naprawdę! Szłam w nocy do hotelu, byłam na krótkich wakacjach i widziałam go! Stał z jakimś mężczyzną, nic a nic się nie zmienił! — potrząsnęła jego ramionami — Niall, musisz mi uwierzyć. Słyszałam ich rozmowę! — mówiła roztrzęsiona, czego Horan nie rozumiał. Przecież to dobre wieści, dlaczego tak się zachowywała?

  — Wierzę ci, wierzę — skinął głową — O czym rozmawiali? — spytał, odsuwając się od dziewczyny.

  — Greg chce cię zniszczyć, Niall — szepnęła — On spiskuje za twoimi plecami, doskonale wie, co dzieje się tutaj w Londynie, wie co robisz i z kim się zadajesz — mówiła przejęta — Twój brat chce cię zabić, rozumiesz? Powiedział, że niedługo wróci i że cię zniszczy, aby przejąć rodzinny biznes — jej oczy zaszły łzami — Mówił tyle okropnych rzeczy na twój temat.

  Niall zamrugał kilkukrotnie, myśląc, że się przesłyszał. Początkowo parsknął śmiechem, a później zaczął kręcić w niedowierzaniu głową. Zmierzył brunetkę wzrokiem, czekając na moment, w którym powie, że żartuje, jednak jej mina była śmiertelnie poważna, co tylko zaczęło podnosić ciśnienie u Horana. Przestał się śmiać, zaciskając wargi w cienką linię, a dłoń na scyzoryku.

  — Powiedz, że to żart, a przymknę na to oko — wysyczał, nie wierząc, że jego przyjaciółka była w stanie mówić takiego głupoty. O osobie, którą kochał całym sercem, o osobie, która pokazała mu, czym jest prawdziwe życie. O osobie, dzięki której zaczął się rozwijać i poznawać świat.

  — Chciałabym, żeby to był żart, Niall. Mówię prawdę, musisz mi uwierzyć — zaszlochała przecierając dłonią twarz. Była przerażona i zrozpaczona, ale mówiła prawdę. Słyszała to wszystko i widziała ten kpiący uśmiech.

  — Jak śmiesz wygadywać takie oszczerstwa o moim bracie?! — uniósł się.

  — Niall, ja wiem, że go kochasz, ale Greg nie ma dobrych zamiarów! Też ciężko mi w to uwierzyć, ale jesteś w niebezpieczeństwie. Ty i wszyscy twoi ludzie, nawet Zayn i Harry. O nich też już wie — wyjaśniła, drżącym głosem.

  — Przeginasz, Natalie! Jeśli jeszcze raz powiesz komukolwiek taką głupotę to przysięgam, że zrobię ci krzywdę! — krzyknął, tracąc powoli kontrolę. Przed jego oczami zaczęły pojawiać się wyimaginowane sceny, w których trzymany w dłoni scyzoryk zatapia się w gardle dziewczyny i to wszystko wyglądało tak cholernie realnie, że blondyn nie wiedział już czy to rzeczywistość czy jednak jeszcze tworzona przez jego umysł fikcja.

  — Cholera, Niall to prawda! Jesteś zaślepiony miłością do niego! Nie widzisz, że chce cię zniszczyć? Przez twoją głupotę nawet nie zauważysz, kiedy podejdzie do ciebie i wbije ci nóż prosto w serce! — pociągnęła nosem, dolewając oliwy do ognia. Już fakt, że przyjaźnili się od małego nie liczył się dla Horana.

  — To właśnie były twoje ostatnie słowa — uniósł swoją zabaweczkę, podchodząc bliżej dziewczyny, która zaczęła się cofać.

  — Niall, przestań! Opanuj się, błagam! Ty taki nie jes... — urwała, zaczynając łapczywie łapać powietrze, kiedy ostrze zostało wbite w jej szyję. Oprócz kilkunastu głębokich ran na obojczykach w napadzie szału zaczął powoli zatapiać ostrze w całym jej ciele. Raz w ramieniu, raz w klatce piersiowej czy brzuchu. Śmiejąc się gorzko z wcześniejszych słów nawet nie poczuł, kiedy łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Przetarł w końcu dłonią, pełną krwi, czoło, odrzucając martwe ciało przyjaciółki na bok. Nie mógł na nią patrzeć. Głupia fałszywa szmata.

  — Greg chce mnie zabić — roześmiał się znowu, zsuwając po ścianie i trzęsąc się, rechotał w najlepsze — Mój brat... chce mnie zabić — powtórzył, mrugając kilkukrotnie, chcąc odsłonić sobie widoczność.

  Nie wiedział, co się z nim działo. Te słowa uderzyły prosto w jego serce - jedna z ważniejszych osób mówiła takie oszczerstwa na temat osoby, za którą oddałby życie. Na temat osoby, w której widział sens swojego istnienia.

  Przechodząc atak paniki pomieszany z psychopatycznym śmiechem i nerwowym wycieraniem swojej, teraz pokrytej całkowicie krwią, twarzy, nawet nie zorientował się, że od dłuższego czasu rozmowie przysłuchiwał się Zayn, który teraz stał z szeroko otwartą buzią i wpatrywał się w zwłoki dziewczyny.

  Niall był mordercą, był cholernym mordercą.

•  •  •

co myślicie? 👀

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro