17. Masz ładny uśmiech.
Następnego dnia Malik postanowił odciąć się od otaczającego go, rzeczywistego świata i nie informując nikogo, udał się na pobliski skatepark, aby pojeździć na desce, którą dostał kilka lat wcześniej na swoje urodziny. Jazda była dla Zayna pewną metodą wyłączenia się. Uwielbiał czuć na swojej skórze lekki powiew wiatru, wywołany szybką jazdą. Często otrzymywał pełne podziwu spojrzenia od przesiadujących na ławkach bądź chodnikach dziewczyn, przychodzących najprawdopodobniej tylko, aby podziwiać przystojnych chłopaków z okolicy. Ciemnookiego nie interesowały jednak cudze spojrzenia, liczył się dla niego fakt, że choć przez chwilę mógł poczuć się wolny - nie otaczały go żadne zasady, których musiał się trzymać czy ludzie, których znał z poprzedniej, teraźniejszej szkoły.
Tak naprawdę mało, kto ze znajomych Zayna przychodził na skatepark. Nikt też nie wiedział, że on sam tu przesiaduje i brunet uwielbiał swój mały kącik samotności. Swoim hobby nie dzielił się nawet z Harrym, który ledwo słysząc o jakiekolwiek deskorolce wpadał w panikę. Kędzierzawy bał się jazdy na czymkolwiek, na czym musiał utrzymać samodzielnie równowagę, to samo tyczyło się łyżew i rolek. Malik czasem żałował, że nikt nie podzielał jego zainteresowania - chciałby kiedyś zmierzyć się z kimś swoimi umiejętnościami.
Brunet pokręcił głową, kiedy znów przyłapał się na zatracaniu w swoich myślach. Westchnął cicho, odpychając się ponownie od podłoża i zjechał po barierce, słuchając przy tym na słuchawkach swojej ulubionej piosenki.
Wieczorny klimat miejsca, w którym przebywał, zdawał się odrobinkę mroczny z perspektywy osoby trzeciej. Rampy pokrywały różnorakie napisy, zrobione sprejem przez nastolatków, lampy, znajdujące się nieopodal mrugały co jakiś czas, sprawiając, że miejsce to wyglądało na opuszczone bądź nawiedzone - idealne wręcz dla kryminalistów bądź ćpunów. Odstraszało to niektórych, ale zdaniem Zayna były to tylko zwykłe bujdy, rozpowiadane przez starsze kobiety. Nigdy nie spotkał tu bowiem kogokolwiek, kto mógł zagrażać jego życiu - a bywał tu bardzo często.
Wsłuchując się w melodię muzyki zaczął jeździć, próbując naśladować jej rytm. Mogło to wyglądać komicznie z perspektywy osoby trzeciej, ale Malikowi sprawiało to niemałą frajdę. Nie wiedząc nawet, kiedy zaczął cicho podśpiewywać pod nosem refren, rozbrzmiewający na full w jego lewej słuchawce.
W pewnej chwili, gdy skupiony był na jeździe, poczuł mocne pchnięcie w bark, a chwilę później przed oczami mignęła mu druga, jadąca postać, wjeżdżająca zaraz na rampę naprzeciwko. Zayn zatrzymał się gwałtownie, spojrzenie przenosząc na turkusowowłosego, który stojąc jedną nogą na końcu deski, podtrzymując ją przy tym, aby nie zjechała na dół, machał niewinnie w jego stronę dłonią. Oczywiście Horan nie byłby sobą, gdyby na jego bladej twarzyczce nie zagościł złośliwy, lekko kpiący, uśmieszek.
Malik, jęcząc cicho w duchu, wyjął z uszu słuchawki, a następnie zatrzymując muzykę na telefonie, spojrzał na młodszego chłopaka.
— Co? — spytał, przewracając oczami i biorąc swoją deskę pod pachę. Widząc nastolatka nagle stracił ochotę na jakąkolwiek jazdę.
— Przecież ja nic nie mówię — wzruszył ramionami, zjeżdżając zaraz i zatrzymując się centralnie przed Zaynem — Nie wiedziałem, że umiesz jeździć — zmierzył go spojrzeniem, przygryzając lekko dolną wargę.
— Nie znasz mnie — odparł zachrypniętym głosem.
— Ale często tu przechodzę, widziałbym cię — odparł.
— Rzadko tu bywam tak wcześnie. Dziś... musiałem pomyśleć — westchnął, poprawiając swoje włosy i rozglądając się przy okazji po okolicy. Kompletna pustka, żadnej żywej duszy.
— A cóż, zaprząta twoją głowę o tak wczesnej porze? A może raczej... któż? — roześmiał się kpiąco, uderzając go lekko w bark.
— Nie lubię dzielić się swoimi przemyśleniami — wzruszył ramionami. Nie miał ochoty rozmawiać z Horanem - akurat nie dziś.
— Brzmisz tak przygnębiająco, że zaraz zacznę się martwić — wywrócił oczami Niall, powodując, że brunet wybuchł głośnym śmiechem.
Horan i martwienie się o kogoś? Śmieszne. Przecież to nie szło ze sobą w parze. Nawet z ust samego farbowanego brzmiało to głupio.
— Widzisz? Nie można było tak od razu? — spytał, dostrzegając, że rozbawił Malika. Oczywistym było, że on każdego miał w dupie. Ale cieszył się, że mógł choć przez chwilę rozgonić czarne chmury nad jego głową.
— Jesteś niemożliwy — pokręcił głową, spoglądając na młodszego ze szczerym uśmiechem.
— Taka moja natura — uniósł kącik swoich ust przesadnie uroczo, na moment przymykając oczy.
— Nie masz nic do roboty, młody? — spytał starszy, spoglądając w górę na czerwono-pomarańczowe niebo. Lada moment, a w Londynie nastanie mrok.
— Mam dużo do roboty, staruszku, ale wolę delektować się pięknem, nadchodzącej nocy — mruknął, zerkając w stronę zachodzącego słońca.
— Tak, w tej kwestii muszę się z tobą zgodzić. Niebo jest przepiękne – westchnął cicho, nagle wpadając na pewien głupi pomysł. Nie przemyślał go do końca, ale co mu szkodzi? Może w ten sposób zbliży się do Nialla i pozna go od tej dobrej strony? Nie żeby mu jakoś szczególnie na tym zależało, ale miał w końcu pomóc mu odnaleźć brata - chodziło mu tylko o ich relację. — Chodź — rzucił stanowczo, chwytając niższego za nadgarstek i zaczynając iść w nieznanym Horanowi kierunku. Młodszy chłopak mimo dużego zaskoczenia i lekkich obaw, posłusznie podążył za brunetem.
* * *
Trzydzieści minut później Zayn i Niall znaleźli się na dachu starego, opuszczonego wieżowca, z którego idealnie widać było uśpione miasto. Niejeden chciał dostać się na sam szczyt budowli, jednak do tego potrzebne były klucze, otwierające najwyżej położone, metalowe drzwi, które Zayn jako jeden z nielicznych posiadał. W ostatnim czasie dość często ich tutaj używał.
— No, no, Zayn, nie spodziewałem się, że zabierzesz mnie do tak wspaniałego miejsca — uśmiechnął się, patrząc w górę i czując na swojej twarzy lekki powiew wiatru — Idealne na randkę, może to jakaś aluzja, Malik, co? — roześmiał się, spoglądając na niego.
— Chciałem być miły — burknął — To miejsce jest idealne do siedzenia w samotności, więc doceń, że ci je pokazałem — dodał, siadając na ławce którą jakiś czas temu tu przyniósł.
— Uroczo — mruknął Horan, zajmując miejsce obok. Oparł się dłońmi o najdalszy kawałek deski, a głowę skierował ku rozgwieżdżonemu niebu.
— To miejsce pokazał mi twój brat dwa lata temu, dorobił mi też klucze – odezwał się, chcąc zachęcić młodszego do rozmowy.
Niall nagle zesztywniał, słysząc o Gregu. Naprawdę był to dla niego ciężki temat, ale w końcu nadarzyła się okazja, aby coś wyciągnąć z Malika. Zresztą nie każdy sam z siebie chciał o nim rozmawiać. Turkusowowłosy czasami potrzebował osoby, której mógłby mówić o swojej tęsknocie i bólu i nie wysłuchiwać później, jak to strasznie marudzi.
— Długo znasz się z Gregiem? — spytał po chwili ciszy.
— Hm, z cztery lata? Pięć? Sam nie wiem — wzruszył ramionami.
— Jak się poznaliście? — ciągnął dalej temat.
— Na imprezie. Oboje postanowiliśmy wziąć udział w zawodach picia drinków. Skończyło się na tym, że nie wiedząc jak, znaleźliśmy się w basenie owinięci folią bąbelkową – zaśmiał się brunet, przypominając sobie tę chwilę — Byliśmy młodzi i głupi, pamiętam do tej pory, jak bolała mnie głowa rano. To były pierwsze nastoletnie imprezy — dodał.
Niall uśmiechnął się delikatnie pod nosem, doskonale wiedząc, jak wyglądało nastoletnie życie jego starszego brata. Często był świadkiem tego jak pijany wracał do domu, a później awanturował się z ich matką.
— Jak myślisz... dlaczego on się nie odzywa? Dlaczego zapadł się pod ziemię? — spytał ciszej.
— Nie miał innego wyjścia — odparł, przypominając sobie ich ostatnie spotkanie, na którym Greg żalił się, że ma sporawe problemy z prawem. Być może, dlatego się ulotnił - tak Zayn podejrzewał.
— Ale... mógł chociaż coś powiedzieć, napisać list. Cokolwiek — westchnął cicho — Zniknął tak z dnia na dzień, nie informując mnie o tym — opuścił lekko głowę do dołu, czując jak zaczyna robić mu się przykro. A to oznaczało tylko jedno - że zaraz będzie chciało mu się płakać.
Temat Grega był dla niego bardzo wrażliwy, dlatego jego poddani nie rozmawiali z nim o jego starszym bracie. Nie chcieli widzieć słabości swojego szefa, nie chcieli widzieć jego łez i cierpienia. To nie było w stylu Horana, dlatego odciągali go od rozmyśleń, każąc tym samym tłumić mu swoje prawdziwe uczucia. Może właśnie, dlatego czasem zachowywał się, jakby był bez serca - ludzie tego od niego wymagali.
— Twój brat, wie co robi — odparł brunet, po chwili obejmując blondyna. Wiedział, że ten tęsknił za swoim starszym bratem. Widział ból w niebieskich tęczówkach, na które padał blask księżyca. Niall momentalnie zesztywniał, czując dotyk starszego, jednak po chwili automatycznie zaczął się rozluźniać, opierając głowę o jego ramię. Czuł przez chwilę, jakby jego maski złego chłopca zaczynały odpadać. Poczuł się dziwnie zrelaksowany i spokojny. Ale to pewnie nie przez Zayna, tylko przez noc i zmęczenie.
— On wróci, prawda? — spytał, spoglądając na twarz chłopaka.
— Oczywiście, jeśli nie to go znajdę i sam do ciebie przyprowadzę — powiedział, uśmiechając się w jego stronę, przez co ich twarze były naprawdę blisko siebie.
Kąciki ust Horana powędrowały delikatnie do góry, słysząc wypowiedź starszego. Jego oczy natomiast dość szybko skupiły się na malinowych ustach ciemnookiego, które wyglądały z tej perspektywy niezwykle kusząco.
Malik w głębi duszy cieszył się, że farbowany chłopak zaczął trochę się przed nim otwierać. Zaczynając temat Grega, wkroczył na dobre tory.
— Masz ładny uśmiech — mruknął w pewnym momencie turkusowowłosy, patrząc na twarz chłopaka jak zaczarowany. Chwilę później jednak, kiedy doszedł do niego sens wypowiedzianych słów, odskoczył jak poparzony od Malika na drugi koniec ławki, delikatnie się rumieniąc. Jak on mógł powiedzieć coś takiego?! Co się z nim do cholery działo?! — Znaczy... nie najgorszy — próbował naprostować.
— Przestań. Wymknęło ci się - okej, ale nie zgrywaj przy mnie kogoś, kim nie jesteś. Wiem, że chciałbyś być sobą, tym Niallem, który jeszcze pięć, sześć lata temu nie mógł opanować się, gdy był w McDonald's — powiedział, patrząc na niego. — Widziałem cię w nim w twoje urodziny. Jeszcze nie byłeś taki, jaki teraz jesteś
— Nic o mnie nie wiesz — burknął, odwracając się bokiem do chłopaka. Wtedy jeszcze chodził tam ze swoją matką. Każde urodziny tam spędzali. Ale później... później ona odeszła i wszystko się zmieniło. — Nie wiesz, kim jestem i jaki chciałbym być.
— To mi pokaż.
Po tych słowach Malik wstał, podchodząc do niego. Nie wiedział czemu, ale odezwał się w nim jakiś opiekuńczy instynkt. Żal było mu patrzeć na Nialla, w którym coraz częściej dostrzegał zagubionego, osiemnastoletniego chłopca.
— Niby czemu miałbym? Nie znam cię, nie ufam ci, Malik. To, że przyjaźnisz się z moim bratem nie oznacza, że nagle zaprzyjaźnisz się też ze mną — prychnął, nie wiedząc, co starszy chce zrobić. Postanowił jednak udawać niewzruszonego.
— Wiesz co? Chciałem być miły, chciałem ci jakoś pomóc. Ale każdy mój wysiłek, idzie w pizdu — warknął, idąc w stronę krawędzi dachu, obok której znajdował się daszek, z którego zawsze zeskakiwał.
— Pomoc a ingerowanie w moje życie to zupełnie dwie różne rzeczy! — warknął za nim — Nie zapominaj o naszej umowie! — przypomniał mu.
— Zastanawiam się czy dobrze zrobiłem, zawierając ją z tobą – burknął, patrząc ostatni raz na blondyna, a później zeskakując.
Nastolatek prychnął pod nosem, układając się na ławce. Westchnął ciężko, patrząc na gwiazdy. Czuł się znów ociężały, jakby wszystkie problemy zmówiły się ze sobą i spadły na jego barki w tym samym momencie. Malik zjebał mu całą noc, wspominając o dzieciństwie, w którym nie musiał jeszcze martwić się, kto tym razem spróbuje go zabić. Zawsze przy jego boku była mama, a ona... Niall pokręcił szybko głową, nie chcąc myśleć o tej pieprzonej kobiecie. Nienawidził jej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro