TOM 2 - Rozdział 73
Dni mijały, a ludzie powoli godzili się z faktem, że Suzanne i Severus są w związku. Nikt otwarcie ich nie potępił, a wręcz przeciwnie. Otrzymali jedynie multum gratulacji. Oczywiście, najwięcej miłych słów usłyszeli od Minerwy i Albusa, przy czym dyrektor miał im za złe, że ogłosili to właśnie teraz, bo przez to podobno przegrał jakiś zakład. Za te słowa dostał po głowie od McGonagall, która zbeształa go za opowiadanie jakichś bredni. Jednak Gryfonka nie byłaby sobą, gdyby nie spróbowała się dowiedzieć o co konkretnie chodzi. Dlatego udała się z tym pytaniem do Lily.
Kobieta przyznała, że już od dawna są prowadzone zakłady. Na początku, Suzanne poczuła się oburzona, ale dość szybko jej zdenerwowanie zostało zastąpione szczerym rozbawieniem, kiedy dowiedziała się, że jej dziadek stracił 1000 galeonów, na korzyść jej babci. Pani Potter wytłumaczyła blondynce, że dyrektorowi niewiele brakło do wygranej. W zakładzie chodziło o czas w którym postanowią ujawnić fakt, że są w związku. Minerwa obstawiała, że stanie się to jeszcze przed końcem tego roku, natomiast Albus, że niedługo po Nowym Roku. Były oczywiście także inne zakłady, jednak ten jeden był najgłośniejszy, było to spowodowane tym, że tak naprawdę nikt nie był pewny. McGonagall i Dumbledore byli święcie przekonani o tym, że Suzanne i Severus się spotykają, ale nie mieli żadnych dowodów. Dlatego czekali na oficjalne oświadczenie, które na nieszczęście Albusa wypadło w Boże Narodzenie.
Suzanne i Harry nie rozmawiali od tego feralnego dnia, ale to bardziej z braku możliwości, niż przez fakt, że nie mogą znieść swojej obecności. Gryfonka chciała się wybrać na Grimmauld Place, ale niestety bariery szkoły znowu stały się dla niej nie do przejścia, przynajmniej do czasu Sylwestra. Gryfon natomiast nie mógł opuścić Kwatery Głównej w związku z pomysłem jego rodziców. James i Lily, aby upewnić się, że ich syn nie zrobi nic głupiego, razem z nim przenieśli się na czas świąt do domu Syriusza. Wszyscy mieli się ponownie spotkać dopiero 31 grudnia.
Suzanne i Severus spędzili święta razem, nękani przez Albusa, który starał się dowiedzieć, jak najwięcej na temat ich związku, jednak ci sprawnie go spławiali. Snape był lekko rozdrażniony z powodu tej małej wpadki, ale postanowił się z tym pogodzić, miał jedynie nadzieję, że ta cała afera szybko ucichnie, bo na pewno nikt nie chciałby, żeby ta informacja dotarła do uszu śmierciożerców, a w efekcie do samego Voldemorta.
Gryfonka była nadal zmartwiona słowami Harry'ego, bała się, że ten mały sekret mógł doprowadzić do końca ich przyjaźni. Dlatego przez ostatnie kilka dni było chodzącą bombą emocjonalną. Każda najmniejsza nieścisłość lub pytanie zadane w złym momencie wywoływał u niej wybuch nagłych, skrajnych emocji, od płaczu poprzez histerię i gniew, aż po nieokiełznany śmiech. Severus starał się temu zaradzić, ale niestety nic nie pomagało. Nie chciał faszerować dziewczyny tonami eliksirów, dlatego zwrócił się do jedynej osoby, która mogła mu w tym momencie pomóc.
- Sev, to nie jest najlepszy pomysł. - powiedział z powagą Dan. Po raz pierwszy od dawna postanowił zachować się, jak na dorosłego człowieka przystało, bo tym razem chodziło o sprawę naprawdę wielkiej wagi. - Ona musi to wszystko na spokojnie sobie przemyśleć.
- Wiesz dobrze, że gdybym nie musiał to nie prosiłbym cię o pomoc. - odparł Snape, siadając naprzeciwko mężczyzny, na dzielącym ich biurku znajdowało się kilka zapisanych pergaminów oraz parę jeszcze nieocenionych esejów uczniów. - Z Suzanne nie jest najlepiej. Jest bardzo roztargniona i rozchwiana emocjonalnie, nie mogę jej nawet wpuścić do laboratorium, bo za pierwszym razem wysadziła przypadkiem wszystkie przedmioty w swoim najbliższym otoczeniu.
- Aż tak bardzo nie skupiła się na eliksirze? - zapytał zaskoczony.
- Nie, aż tak bardzo nie panuje nad własną magią. - sprostował, po czym zamknął oczy i złapał się za nasadę nosa, głęboko nad czymś rozmyślając. - Kłótnia z Potter'em źle na nią wpłynęła. Ja sam obawiam się, że jeśli nie pogodzą się w nadchodzącym czasie to z moich lochów nie będzie już czego zbierać.
- Ale jak ja mogę ci w tym pomóc? - spytał podejrzliwie.
- Musimy wyciągnąć Suzanne z zamku, tak żeby Albus się o tym nie dowiedział. I ty mi w tym pomożesz.
- Jasne, jeszcze jakieś niemożliwe zadanie? Wiesz, przecież, że to jest awykonalne, bariery jej nie przepuszczą. - przypomniał mu dość dobitnie Cortez.
- Jesteś tego taki pewien?
Harry miał wrażenie, że z każdą nadchodzącą chwilą jego umysł coraz bardziej przepełniła się czarnymi myślami. Zaledwie dwa dni po zamieszkaniu w Kwaterze dopadł go jego odwieczny wróg, poza Voldemortem. Nuda. Chłopak miał szczerze dość monotonni i łapał się każdej najmniejszej pracy, byle by zająć czymś myśli. Na początku to działało, jednak kiedy wykorzystał już wszystkie możliwe warianty na aktywne spędzanie czasu, zostało mu jedynie czytanie książek z biblioteki rodowej Black'ów. Może i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że to pomieszczenie było okupowane przez Hermionę. Nie był w stanie odważyć się na przeprosiny, dlatego tak teraz żyli w tej niekomfortowej sytuacji. Do tego dochodził jeszcze Draco, który ze swoim arystokratycznym opanowaniem znosił ich rozłąkę. Wydawało się, że wszyscy ustalili pomiędzy sobą jeden warunek. Jeśli Harry pogodzi się z Suzanne to wszystko wróci do normy. No prawie normy, teraz w jego głowie cały czas będzie się unosić myśl o tym, że jego przyjaciółka spotyka się z Postrachem Hogwartu.
- Tu jesteś Harry. - Gryfon lekko zaskoczony spojrzał w stronę drzwi od swojego pokoju, jak teraz go nazywał. Często tu przebywał, właściwie od pierwszej wizyty na Grimmauld Place 12 zawsze to tutaj sypiał, zaczął nawet lubić to miejsce, uznał, że za zgodą Syriusza jakoś go przyozdobi. - Szukałam cię chyba po całym domu. - powiedziała rozbawiona Cho.
- Coś się stało? - zapytał zaciekawiony. Jeśli Chang go szukała to znaczy, że chyba coś jest nie tak, prawda?
- Nie, po prostu chciałam sprawdzić, jak się czujesz. - odparła, po czym ruszyła w stronę łóżka na którym siedział Wybraniec. Usiadła obok niego i zaczęła mu się przyglądać ze zmartwieniem. - Trzymasz się jakoś?
- Jakoś. - mruknął wzdychając po chwili ze zrezygnowaniem. - Jest ciężko, ale mam nadzieję, że to szybko minie.
- Nawet nie mogę sobie wyobrazić, jak się musisz teraz czuć. - odrzekła kładąc mu dłoń na ramieniu. Harry przyjął ten gest z delikatnym uśmiechem. - Rozmawiałeś z Granger?
- Nie... staram się zebrać, żeby ją przeprosić. - wytłumaczył.
- Przeprosić? - zapytała ze zdziwieniem. - Przecież ona nie powiedziała ci o tym, że Suzanne cię zdradza, dlaczego miałbyś ją przepraszać!?
- Nakrzyczałem na nią, poniosły mnie emocje i... czekaj... - przerwał zdziwiony. - Czy ty powiedziałeś, że Suzanne mnie zdradziła? Ja wiem, że zatajenie przede mną tak ważnego faktu było nie w porządku, ale żeby używać tak mocnego słowa.
- Mocnego słowa!? - krzyknęła wstrząśnięta. - Harry, twoja dziewczyna zdradziła cię ze Snape'em, na dodatek twoi przyjaciele o tym wiedzieli i nic ci o tym nie powiedzieli! Dla ciebie to nic takiego!
- Co? Cho, czekaj jaka dziewczyna? - spytał patrząc na azjatke z zaciekawieniem I niezrozumieniem. - O kim ty mówisz?
- No o Suzanne. - odparła niepewnie była Krukonka.
- Cho, - westchnął brunet. - Suzanne nie jest moją dziewczyną.
- Jak to? A te wszystkie wasze czułości na zebraniach. Pamiętam, jak powiedziałeś, że jesteście sobie bliscy. - powiedziała.
- No tak, jesteśmy, w końcu rodziną. - mruknął pod nosem, na co oczy dziewczyny otworzyły się szeroko ze zdumienia. - Poza tym, przecież spotykam się z Draco.
- Draco? - powtórzyła z niedowierzaniem, patrząc na Złotego Chłopca, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu. - Ale na twoim piątym roku...
- To był błąd. - wtrącił zawstydzony spuszczając wzrok. - Wtedy jeszcze nie wiedziałem. Dopiero w tamtym roku to do mnie dotarło, a w wakacje Draco mi się oświadczył. Dziwię się, że o tym nie słyszałaś. Było o tym całkiem głośno.
Cho trochę się zmieszała na słowa chłopaka, nie sądziła, że tak wiele jej umknęło, a co najważniejsze, że tak łatwo dała się wykiwać Dumbledore. Właśnie do niej dotarło, że ta niepozorna Gryfonka wie więcej niż mogłoby się jej wydawać.
- Och, nikt mi nie mówił, że ty wolisz... chłopców. - powiedziała zawiedziona, jednak po chwili już z trochę większym entuzjazmem dodała. - W takim razie życzę wam dużo szczęścia i mam nadzieję, że szybko pogodzisz się z przyjaciółmi.
- Dzięki Cho. - odparł z uśmiechem pełnym wdzięczności. - Zostaniesz?
- Niestety, mam kilka rzeczy do zrobienia przed wyjazdem. - wyjaśniła.
- Nigdy nie miałem okazji zapytać cię o twój przydział.
- Działam w wywiadzie. Podobno zaraz po Nowym Roku ma być jakaś grubsza akcja, Moody ciągle marudzi, bo obawia się, że coś może nas zdradzić.
- To by tłumaczyło jego rozdrażnienie. - stwierdził.
Nagle drzwi do pokoju otworzyły się ponownie, a w nich pojawił się Syriusz, który z szerokim uśmiechem wszedł do środka.
- Harry, ktoś na ciebie cze... O! - przerwał kiedy zobaczył, że Gryfon nie jest sam w pokoju. - Przepraszam, że wam przeszkadzam, przekaże, żeby poczekała.
- Nie, ja już wychodzę. - powiedziała Chang wstając z miejsca, pożegnała się z chłopakiem, po czym wyminęła Blacka i wyszła z pomieszczenia.
- No to, o co chodzi? - zapytał brunet.
- Ktoś na ciebie czeka na dole. - odparł, gdy już doszedł do siebie. - Przerwałem wam w czymś?
- Tylko rozmawialiśmy.
Potter podniósł się z łóżka i razem z Syriuszem opuścił swój pokój. Powoli schodził po schodach wsłuchując się w odgłosy z salonu, w którym znajdowała się grupa wesoło rozmawiających osób. Kiedy wszedł do pomieszczenia wszystkie głosy umilkły, a spojrzenia gości padły na niego i na osobę, której nie spodziewał się tu zobaczyć.
- Może my was zostawimy na chwilę. - stwierdziła Lily, czym jasno dała do zrozumienia reszcie, że ta dwójka musi ze sobą porozmawiać na osobności. Gdy w salonie zostali tylko oni, Harry dość nieporadnie zaproponował, żeby usiedli na kanapie. Przez pierwsze pięć minut żadne z nich się nie odezwało, aż w końcu Gryfon postanowił przełamać ciszę.
- Suzanne, ja naprawdę szczerze cię przepraszam, nie powinienem tak zareagować, ja...
- Spokojnie nie gniewam się na ciebie, doskonale cię rozumiem. - powiedziała blondynka przerywając mu wpół zdania. Zielonooki nie mógł nie zauważyć, że dziewczyna nie wygląda najlepiej. Wydawała się być całkowitym przeciwieństwem tego co widział w Boże Narodzenie. Westchnął ciężko i spojrzał prosto w jej błękitne oczy, które teraz były pełne smutku. Nie mogąc dłużej na to patrzeć objął przyjaciółkę ramionami i przytulił ją z całej siły.
- Przepraszam, naprawdę przepraszam. - wyszeptał jej do ucha, co ona przyjęła z delikatnym uśmiechem i wtuliła się w niego mocniej. - Wybaczysz mi mój debilizm?
- Przecież już ci mówiłam, że się na ciebie nie gniewam, głupku. - parsknęła w jego sweter.
- Ale to nie to samo, więc? - zapytał spoglądając z nadzieją w jej oczy.
- Wybaczam ci.
W dniu Sylwestra nikt nie był spokojny wszyscy biegali w tą i z powrotem szukając niewiadomo czego. Przygotowania zaczęły się już z samego rana, a trwały aż do popołudnia. Nikt nie chciał się spóźnić na tą zabawę, tym bardziej, że miała się ona różnic znacznie od tej z zeszłego roku. Bliźniacy wpadli na pomysł, aby wszyscy przebrali się za jakieś stworzenia lub śmieszne postacie. Suzanne kiedy o tym usłyszała uznała to za całkiem ciekawy pomysł, co innego Severus, który był całkiem oburzony, w końcu, jak on wielki Dupek z Lochów, ma się za kogoś przebierać. Namowy blondynki nic nie dały i mężczyzna nadal twardo stał przy swoim. Nawet wyrzucenie mu tego, że tchórzy nic nie dało. Wreszcie dziewczyna musiała odpuścić i dać mu spokój, jednak nie na długo. Gryfonka uznała, że skoro Sev sam nie chce się przebrać to ona zrobi to za niego.
- Suzanne to naprawdę głupi pomysł. - wyszeptał Smok stojąc zaraz obok Kieł, która trzymała w dłoni jakiś niezidentyfikowany błękitny proszek.
- Muszę się zgodzić z Draco. On nas wypatroszy. - powiedział równie cicho Rogacz.
- Mają rację. - dodała Pers.
- Co najwyżej oberwie się mnie. - odparła Kieł. - A teraz cicho, właśnie idzie.
Snape szedł korytarzem trzymając w dłoniach kilka grubych tomów. Huncwoci ukryci pod peleryną niewidką stali niedaleko wejścia do gabinetu Mistrza Eliksirów. Suzanne czekała na idealny moment, aby zaatakować. Kiedy Severus przeszedł obok nich, blondynka rzuciła w niego błękitnym proszkiem, który gwałtownie wchłonął się w skórę mężczyzny. Ten zatrzymał się na chwilę, rozejrzał się po otoczeniu, a następnie wzruszył ramionami i zamknął się w swoim gabinecie. Wszystko poszło jak z płatka.
Koło wyznaczonej godziny nasze gołąbeczki ruszyły w stronę gabinetu dyrektora. Severus co jakiś czas śmiał pod nosem na widok swojej partnerki, która wyglądała wyjątkowo słodko w swoim przebraniu. Jeśli można to było nazwać przebraniem. Suzanne miała problem ze znalezieniem czegoś odpowiedniego na tą okazję, dlatego postanowiła pójść na łatwiznę i skorzystać ze swoich animagicznych zdolności. Białe uszy i ogon zdecydowanie dodawały jej uroku.
- Och, przestaniesz się ze mnie naśmiewać. - warknęła rozdrażniona.
- Nie naśmiewam się. - powiedział z delikatnym uśmiechem. - Jednak trudno jest być poważnym w twoim towarzystwie.
- Poczekaj jeszcze chwilę. - mruknęłam do siebie, a Severus słysząc to zmarszczył brwi zdezorientowany.
Weszli do gabinetu Dumbledore zastając tam parę profesorów, którzy z szerokimi uśmiechami patrzyli wprost na nich. Blondynka szybko wychwyciła zawód na twarzy swojego dziadka, i ona dobrze wiedziała z jakiego powodu. Gdy tylko Sev nie patrzył mrugnęła staruszkowi na znak, że coś się zaraz wydarzy. Ten odpowiedział złośliwym uśmiechem, po czym skupił się na pozostałej dwójce.
Wychodząc z kominka w Norze Suzanne starała się jak najszybciej wtopić w tłum. Dokładnie wiedziała kiedy zadziała proszek, którego użyła na Severusie, a miało się to stać przy reakcji Proszku Przemiany z Proszkiem Fiuu, czyli już za kilka sekund. O ile wszystko zadziała, jak trzeba. Dość szybko zrozumiała, że jej plan zadziałał. Świadczył O tym pełen wściekłości krzyk Mistrza Eliksirów.
- Suzanne!
Tak może trochę przesadziła. Czarne uszka i wilczy ogon nie był najlepszym pomysłem, może koci byłby lepszy. Jednak Gryfonka szczerze wątpiła, że będzie miała okazję przetestować inne warianty. Najpierw musiała by przeżyć wielki gniew Severusa Snape, który właśnie biegł w jej stronę, w akompaniamencie śmiechów zebranych. Tak naprawdę zostało jej tylko jedno.
Wiać!
*-*-*
Chciałam was przeprosić, że musieliście tyle czekać, ale nie dość, że nie miałam kiedy skończyć tego rozdziału to jeszcze Wattpad mi utrudniał sprawę. Masakra.
Dzisiaj drugi rozdział się niestety nie pojawi, więc w jeden dzień będziecie mieć najpewniej trzy. Nie wiem, jak to zrobię.
Od razu muszę was z góry przeprosić za inne tego typu obsówki. Jest to tydzień poprawkowy i chyba wszyscy mnie rozumieją w czym rzecz.
Pozdrawiam,
panienka_dumbledore
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro