TOM 2 - Rozdział 72
- Har-harry, to n-nie t-tak. - zaczęła mocno się jąkając. Czuła, jak łzy zaczynają cisnąc jej się do oczu. Była przerażona, nie potrafiła w spokoju przeanalizować całej sprawy, słowa same uciekały z jej ust. - Ja, ja chciałam ci powiedzieć...
- Kiedy!? - krzyknął podchodząc do niej w kilku krokach. Furia była bardzo dobrze widoczna na jego twarzy, oczy ciskały gromy, a zaciśnięta szczęka świadczyła o jego wściekłości. - Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, że spotykasz się z tym dupkiem!?
- Ja nie chciałam, żebyś się dowiedział w ten sposób... - wyszeptała, a jej oczy piekły niemiłosiernie. Czuła, że już za chwilę puszczą jej wszystkie hamulce i najzwyczajniej w świecie wybuchnie płaczem.
- Ale się dowiedziałem! - zawołał, a jego krzyki zwabiły na podwórko zaniepokojonych zakonników, którzy teraz przyglądali się tej scenie z niezrozumieniem i zaciekawieniem. - Mało tego, okłamałaś mnie! Pytałem... pytałem ciebie, czy coś cię z nim łączy, ale ty zaprzeczyłaś! Ile zamierzałaś to przede mną ukrywać!? - wykrzyknął, a jego oczy zaczęły nienaturalnie błyszczeć. - A ty!? - zapytał spoglądając na Hermionę, która stała w osłupieniu ściskające ramiona zapłakanej blondynki. - Wiedziałaś i nic mi nie powiedziałaś! Podobno jesteś moją przyjaciółką, a nie szepnęłaś ani słówka o tym, że Suzanne spotyka się ze Snape'm!
Wszyscy, którzy usłyszeli te słowa głośniej wciągnęli powietrze. Jedni ze szczęścia, inni z niedowierzania i zaskoczenia, a jeszcze inni ze złości. Tych ostatnich było zdecydowanie najmniej. Jednak wszyscy zgodnie nie mogli uwierzyć w to co widzą i słyszą. Nikt nie spodziewał się zobaczyć kiedykolwiek takiej złości na twarzy Harry'ego Pottera, i to z powodu Suzanne Dumbledore.
- Harry, proszę cię opanuj się! - odkrzyknęła brunetka, patrząc na Gryfona, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu.
- Niby dlaczego!? Mam powód do złości. Ktoś jeszcze wiedział!? - krzyknął odwracając się do zebranych, a ci patrzyli na Wybrańca, jakby postradał rozum. - No proszę, kto o tym wiedział, a kto tak jak ja był niedoinformowany!?
Dan przez chwilę się zastanawiał, ale w końcu westchnął i podniósł rękę, a za nim zrobili to Lily i Draco. Spojrzenie zielonych, jak Avada tęczówek zatrzymało się na blondynie, który z niewzruszoną miną patrzył na swojego narzeczonego.
- Wiedziałeś i nic mi nie powiedziałeś!? - zawołał wściekły, jednak w jego głosie można było bardzo wyraźnie usłyszeć nutkę bólu i zdrady.
- To była tylko i wyłącznie ich decyzja. - odparł na jego twarzy po raz pierwszy od dawna znajdowała się maska obojętności, której nauczył się już jako małe dziecko. - Skoro Suzanne nie chciała tego rozgłaszać, postanowiłem uszanować jej decyzję.
- Ale jednak wiedziałeś!
- Wydedukowałem to. Nie byłem pewny, aż do dzisiaj. - nie powiedział całej prawdy, i mimo, że Harry tego nie wiedział, słowa Malfoya wystarczyły, żeby doprowadzić go do granicy wytrzymałości.
- Od kiedy? - zapytał załamany.
- Od października.
Harry zaklął pod nosem, po czym rozejrzał się po zebranych. Ostatni raz spojrzał na całkiem załamaną przyjaciółkę. Miał już tego wszystkiego dość, tych kłamstw i sekretów. Ufał jej, jak nikomu innemu, i nagle ona mu wyjeżdża z czymś takim, jeszcze jakby mu to powiedziała, a nie, że dowiaduje się w taki sposób. Poczuł, jak po jego policzkach zaczynają spływać łzy. Starł je szybko całkiem ignorując resztę zgromadzenia. Chciał stąd zniknąć, rozpłynąć się i odciąć od wszystkich. Nagle wpadła mu do głowy pewna myśl. Złapał za wisiorek w kształcie jelenia, który znajdował się na jego nadgarstku i cicho wypowiedział ustalone hasło. Ostatnie co usłyszał to błagalny krzyk Suzanne.
- Nie, Harry! Czekaj! - Gryfonka z miejsca pobiegła w jego kierunku, ale nie zdążyła, upadła na kolana zatapiając się w białym puchu, całkiem zapłakana. Hermiona starała się ją uspokoić, ale na nic się to zdało. Widząc w jakim stanie jest Suzanne, Draco nie wahał się ani chwilę, od razu ruszył na pomoc przyjaciółce.
- Suzanne, spokojnie. Wszystko się ułoży. - szeptał jej cicho do ucha, a w zamian otrzymał jedynie stłumiony szloch.
- M-muszę zanim iść. - powiedziała próbując wygrzebać się ze śniegu. Powoli opuszczały ją wszelkie siły, a Ślizgon zauważając, że zaczyna się trząść, zarzucił na jej ramiona swoją pelerynę.
- Musi ochłonąć, teraz i tak nic nie zdziałasz. - odparł blondyn, podnosząc dziewczynę i układając ją sobie wygodnie w ramionach. Powoli zaczął iść z Gryfonką na rękach w stronę Nory, grupa zaskoczonych czarodziejów rozstąpiła się, dając mu przejść.
- Wiedziałeś... - mruknęła. - I nic nie powiedziałeś?
- Tak jak mówiłem, to była twoja decyzja.
- Harry cię przeze mnie znienawidzi.
- Przejdzie mu. Musi zrozumieć, że to był twój wybór.
- A jednak odpędzaliście ode mnie wszystkich potencjalnych partnerów. - prychnęła z rozbawieniem.
- I chyba wyszło ci to na dobre. - odparł Ślizgon wskazując lekkim skinieniem głowy w kierunku stojącego pod ścianą Severusa.
- Tak, masz rację. - przyznała uśmiechając się delikatnie.
Harry wylądował w kwaterach Salazara ledwo ustając na nogach z powodu krążących w jego ciele emocji. Z ulgą przyjął brak założycieli. Chciał choć przez chwilę pobyć sam. Poszedł do kuchni, aby zrobić sobie herbatę, a może lepsza by była melisa? Dla pewności zrobił oba, po czym wrócił do salonu i usiadł na kanapie zatapiając się w swoich czarnych myślach. Musiał to wszystko sobie poukładać. W ciągu kilku minut, cały jego świat zawalił się jak domek z kart. Nigdy by nie pomyślał, że jego przyjaciółka, ba! Prawie siostra ukryje przed nim coś tak ważnego. Jednak mimo swojej złości, potrafił ją w jakiś sposób zrozumieć. Suzanne dobrze wiedziała, że on nienawidzi Snape'a, może bała się, że jeśli mu powie to będzie musiała wybrać pomiędzy bratem, a ukochanym? W tym momencie zrozumiał, jak wielki błąd popełnił, ale nadal nie zmieniało to faktu, że go okłamała. A może nie miała wyboru? Może Snape zabronił jej mówić? Ale w takim razie skąd Hermiona wie? I jego matka, Cortez, no i Draco? Draco. Tak, będzie musiał go przeprosić, zdecydowanie przegiął, powinien być bardziej opanowany.
- Harry, co ty ru robisz? - znajomy głos wyrwał go z jego rozmyślań. Z lekkim otępieniem rozejrzał się po pomieszczeniu, przez co jego wzrok padł na wysoką postać stojącą naprzeciwko niego. - Nie powinieneś być w Norze? Na Merlina, coś się stało? Czekaj... - przerwał na chwilę. - Płakałeś?
- Och, Salazarze, ale to wszystko spieprzyłem! - krzyknął sfrustrowany chłopak, po czym schował twarz w dłoniach starając się ukryć ich drżenie.
- O co chodzi, chłopcze? - spytał zmartwiony, siadając koło załamanego Gryfona. Harry milczał przez chwilę, po czym z trudem wymamrotał.
- Pokłóciłem się z Suzanne. - Salazar z trudem zrozumiał słowa bruneta, ale kiedy dotarły one do niego westchnął ciężko, po czym podszedł do nowej skrytki na alkohol Godryka. Zielone tęczówki chłopaka śledziły każdy jego najmniejszy ruch.
- Ani słowa o tym, że piłeś w mojej obecności. - zagroził, a następnie rozlał Whiskey do dwóch szklanek i wrócił na miejsce. - Na trzeźwo tego nie przebolejesz. - powiedział podając mu bursztynowy trunek. - A teraz, o co poszło?
Potter wziął kilka łyków, po czym z grymasem odłożył szklankę na stolik i zwrócił się do Slytherina.
- Suzanne się z kimś spotyka. - szczęki starszego mężczyzny nieznacznie się ścisnęły. - Od dawna, a ja dowiedziałem się o tym dzisiaj. - dokończył.
- Czyli tak jak ja. - odparł zdenerwowany mężczyzna wypijając duczkiem całą zawartość szklanki. - Wiesz z kim?
- Wiem. - odpowiedział krótko.
- No to powiedz. Czemu się wahasz?
- Zastanawiam się, czy ta osoba dożyje jutra i dokładnie rozważam wszystkie za i przeciw.
- Och, błagam cię przecież nie zrobiłbym te... dobra, może i bym zrobił, ale to zależy czy ta... osoba się nadaję. - wyjaśnił na spokojnie.
- Zdajesz sobie sprawę, że masz większe wymagania co do jej chłopaka niż ona sama. - powiedział rozbawiony.
- Przesadzasz. - odburknął. - Ale, ale... unikasz tematu. Więc kim jest ten szczęściarz?
- No dobra. To Snape. - mruknął Harry dopijając trunek do końca. W tym samym momencie Salazar gwałtownie wstał z miejsca z okrzykiem radości, który zdecydowanie nie pokrywał się z wyobrażeniami Gryfona na wieść o tym fakcie.
- Wiedziałem! - krzyknął podskakując z radości, w sensie chyba radości, trudno stwierdzić, czy ten psychopatyczny uśmiech ma oznaczać szczęście, czy już może skrajne szaleństwo? - Ha! Ha! A one się ze mnie śmiały i nazywały wariatem! Ja wiedziałem, od początku, że to tak się skończy. O, ho, ho ten człowiek jest już dla mnie martwy!
- Khm, khm Salazarze, może... mógłbyś mi wyjaśnić ten twój niepoprawny entuzjazm? Trochę mnie przerażasz, i tak szczerze to nie wiem o czym ty mówisz.
- Och jasne, że ci powiem! - zawołał z szerokim uśmiechem, siadając z powrotem na kanapie. - Już od dawna podejrzewałem, że Suzanne się z kimś spotyka, już pomijając fakt, że Snape był moim pierwszym strzałem...
- Ale dlaczego? - spytał zaciekawiony.
- Myśl Harry! Spędzali ze sobą całe dnie, coś musiało się pomiędzy nimi zadziać. Teraz mieszkają razem, co Suzanne ciągle tłumaczy głupimi pomysłami Albusa, ale ja wiem, że jej to jest na rękę! Na większą swobodę u niego niż w swoich kwaterach, bo tam jest mój portret.
- A nie masz przypadkiem portretu w gabinecie Snape'a? - zapytał dla pewności Gryfon. Był pewien, że kiedyś go tam widział.
- Jakimś dziwnym zrządzeniem losu został przeniesiony zaraz po zamieszkaniu Suzanne w lochach. - odparł naburmuszony. - Wtedy już byłem pewien, ale nie miałem zbyt wielu dowodów. Wiedziałem, że moja żona, Lily i Rowena coś wiedzą, ale nie były zbyt chętne, żeby nie o tym mówić, więc działałem na własną rękę. Chciałem ją docisnąć, ale skoro ty mi to potwierdziłeś to nie ma sensu się z tym męczyć. - wytłumaczył, dolewając sobie Whiskey. - No to co? Pomożesz mi w pozbyciu się Snape'a?
- Jasne, zawsze ci... Czekaj!? Co ty powiedziałeś!? - zawołał zdziwiony pytaniem Salazara.
- No myślałem, że to oczywiste. Taki gnojek, jak Snape nie zasługuje na Suzanne. Nie zgodzisz się?
- Nie zamierzam zaprzeczyć, że nie jest jej wart, ale... - przerwał na chwilę myśląc nad następnymi słowami.
- Ale? - dopytywał zniecierpliwiony Salazar.
- Suzanne wydaje się być z nim szczęśliwa. - powiedział ze zrezygnowaniem. - Jest taka uśmiechnięta, nie omija posiłków, zachowuje się tak, jak dawniej. Nie chcę tego niszczyć. Nawet jeśli to oznacza, że będę musiał zaakceptować jej związek ze Snape'm.
- Och, Harry... - mruknął czarnoksiężnik. - To prawda, że nie da się nie zauważyć, że Suzanne aż promienieje, ale co jeśli to przyniesie tylko negatywne skutki, co jeśli ten związek ją zniszczy? - zapytał, starając się przemówić Gryfonowi do rozsądku. Jednak na marne, ponieważ on już zdecydował.
- To wtedy będzie miała mnie, Draco i Hermionę. Pomożemy jej się wygrzebać z dołka i postawimy ją na nogi. A następnie zemścimy się na tym dupku. - powiedział z powagą.
- Tylko nie zapomnij mnie wtedy wezwać.
- Czyli dasz im na razie spokój? - spytał tak dla pewności, że Salazar nie zrobi nic głupiego.
- A mam inny wybór?
*-*-*
Będę wdzięczna za poprawienie błędów w komentarzach.
Pozdrawiam,
panienka_dumbledore
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro