Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

TOM 2 - Rozdział 60

Suzanne nie mogła czasem uwierzyć we własne szczęście. W jej życiu miało miejsce wiele sytuacji z których wyszła zwycięsko tylko i wyłącznie dzięki szczęściu, tak było i w tym przypadku.

W poniedziałek rano była pewna, że iście genialny plan Huncwotów się nie powiedzie przez to, że Gryfonka była pod stałym nadzorem. Ciężko byłoby jej się wymknąć z kwater Mistrza Eliksirów choćby na godzinę, i to jeszcze tak by Severus o tym nie wiedział. Właściwe było to niemożliwe, bo mężczyzna każdą wolną chwilę spędzał z partnerką. Na przerwach Suzanne była obserwowana przez innych nauczycieli, a przez to nie mogła iść nigdzie indziej niż pod sale lekcyjne lub ewentualnie pod eskortą do biblioteki. Było to naprawdę denerwujące, ale nic nie mogła na to poradzić, jeśli spróbowała by się sprzeciwić mogłaby zarobić dłuższy areszt, czego za wszelką cenę chciała uniknąć.

Przynajmniej do środowego finału.

Jednak jej problem nieoczekiwanie rozwiązał się sam.

Przez całe to zamieszanie związane z eliksirami, wyjazdem i jej zasłabnięciem, no i w wyniku tego wszystkiego aresztem, zapomniała o całkiem istotnym szczególe, który jej umknął.

- Proszę, abyście przypomnieli sobie zagadnienia związane z zaklęciami niewerbalnymi. - Dan nie przejął się zbytnio jękami niezadowolonych uczniów. - Wielu z was ma z nimi problemy, a pragnę przypomnieć, że są one wymagane na OWuTM-ach, które zdajecie już za kilka miesięcy. - powiedział profesor patrząc na Gryfonów i Ślizgonów siódmego roku z rozbawieniem. - Przygotujcie się na następną lekcję, bo będę pytać. - po sali ponownie rozległy się zbiorowe jęki. - Możecie już iść. - odparł, na co uczniowie zaczęli się w pośpiechu pakować. Kiedy Dan wychwycił w tłumie dobrze mu znaną sylwetkę zawołał. - Ty Suzanne zostań na chwilę.

Blondynka pełna złych obaw został w klasie, czekając aż jej przyjaciele opuszczą pomieszczenie. Kiedy drzwi za ostatnim siódmoklasistą się zamknęły Cortez od razu podjął temat rozmowy.

- Dzisiaj odbędzie się spotkanie Klubu Pojedynków. - oświadczył mężczyzna, patrząc na dziewczynę z nieukrywaną nadzieją. - Chciałbym, żebyś wzięła w nim udział.

- Sev się nie zgodzi. - odparła pewna swego.

- Rozmawiałem z nim i nie ma nic przeciwko temu, żebyś się trochę zabawiła. - powiedział ruszając sugestywnie brwiami.

- Obaj zgłupieliście na starość.

- Wypraszam sobie! - krzyknął wielce obrażony, ale dość szybko porzucił wątek. - To jak? Zgadzasz się?

- Pod jednym warunkiem. - odrzekła po chwili namysłu. - Załatwisz mi alibi.

- Uchu... - zawołał z podziwem. - Coś się tu święci. Mogę znać szczegóły?

- Nie zbyt. - powiedziała. - Jednak dodam, że to nic złego, ani szkodliwego.

- To dlaczego nie poprosisz Severusa by ci pozwolił wyjść? - zapytał szczerze zaciekawiony.

- Będzie dociekał prawdy. A to ma być niespodzianka. - przyznała z figlarnym uśmiechem.

- Dla niego? - dopytywał podekscytowany.

- W pewnym sensie. - odparła rozbawiona zachowaniem Corteza.

- Dobra. - zgodził się na ten układ. - Na kiedy potrzebujesz alibi?

- Na dziś wieczór, zaraz po zajęciach, aż do północy. - wyjaśniła.

- Da się zorganizować. - powiedział po chwili namysłu. - Powód?

- Omawialiśmy pomysł na następne zajęcia i się zasiedziałam.

- A więc ustalone.

We wtorek sprawa przedstawiała się o wiele lepiej, jednak nadal nie wszystko było gotowe. Jedynym miejscem, którego nie byli w stanie przygotować dzień wcześniej była Wielka Sala, dlatego zostawili ją sobie na dzisiejszy wieczór. Draco, Hermiona, Harry i Ron zajęli się najważniejszym punktem programu, kiedy to Suzanne dopracowywała szczegóły. Jedna pułapka miała zostać zastawiona w komnatach Severusa, było to swego rodzaju samobójstwo, bo jeśli wszystko wyjdzie na jaw Snape od razu dowie się kto jest za to odpowiedzialny, jednak Gryfonka już dawno odkryła, że ma pewne skłonności samobójcze. Dlatego środowy poranek powitała z ogromnym uśmiechem na ustach.

Suzanne spotkała się z resztą Huncwotów przy zejściu do lochów jeszcze przed śniadaniem. Postanowili skorzystała z okazji, ponieważ Mistrz Eliksirów musiał szybciej opuścić swoje kwatery z powodu jakiejś rozmowy z dyrektorem, wynikało z tego, że obaj spóźnią się na poranny posiłek, co idealnie wpasowywało się w ich plan. Cały kawał miał się zaczął właśnie na śniadaniu. Wszystkie runy, które nałożyli w kluczowych miejscach w zamku miały opuźnić powiązane z nimi zaklęcia, które aktywować się miały dopiero, gdy wszyscy uczniowie i nauczyciele zjawią się w Wielkiej Sali. Jednak, jak wiadomo zawsze coś może pójść nie tak, może jakiś uczeń nie pojawi się na posiłku? O to również zadbali. Każdy uczeń otrzymał krótką notkę podpisaną przez dyrektora Hogwartu, w której znajdowała się informacja o tym, że wszyscy mają się zjawić na śniadaniu. Dla śpiochów także przygotowali pewną niespodziankę. Gdyby któryś z uczniów postanowił zlekceważyć wiadomość, albo najzwyczajniej zaspał, zostanie natychmiast przeniesiony do Wielkiej Sali równo o 8. Było z tym masę pracy, ale Kieł udało się to rozpracować. Dlatego właśnie teraz Huncwoci z wyczekiwaniem czekali na przybycie ostatnich osób.

Oczywiście ich dziwne podekscytowanie nie zostało niezauważone przez nauczycieli, jednak ci nie za bardzo wiedzieli o co może chodzić, dlatego postanowili to zignorować, co naturalnie okazało się błędem.

- Więc uważasz, że to dobry moment, aby znieść wszystkie zakazy? - zapytał sceptycznie Snape. Dość nie chętnie zgodził się na przyjście do gabinetu Dumbledore o tak wczesnej porze obawiał się, że wezwanie może mieć jakiś związek z jego rolą szpiega, a tu dowiaduje się, że sprawa dotyczy jego denerwującej Gryfonki.

- Suzanne już dość się na nudziła. Obawiam się, że dłuższy stan bezczynności może się okazać niebezpieczny. - odparł starzec całkiem pochłonięty otwieraniem swoich cytrynowych dropsów.

- Dla niej? - spytał lekko zaniepokojony, jednak nie zostało to zauważone przez dyrektora.

- Dla nas. - sprostował wciskając sobie słodycz do ust. - Mając tyle wolnego czasu mogłaby zacząć coś planować. A jak zdążyliśmy się przekonać, niektóre jej pomysły były... dość interesujące.

- Pilnowałem jej. - powiedział dumny profesor. - Praktycznie nie spuszczałem jej z zasięgu swojego wzroku, to niemożliwe, żeby pod takim nadzorem udało jej się coś zorganizować.

- Nie doceniasz jej, Severusie. - odrzekł z westchnieniem Albus. - Zapominasz czyją jest córką.

Uczniowie i nauczyciele spokojnie rozmawiali między sobą, skutecznie ignorując grupkę żartownisiów, która ze zniecierpliwieniem czekała na przybycie dwóch ostatnich kawałków układanki. W momencie kiedy Huncwoci tracili już nadzieję, drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się, a do pomieszczenia weszli Severus Snape i Albus Dumbledore, którzy żywo o czymś dyskutowali. Sekundę później wrota zatrzasnęły się, a w Sali zrobiło się całkiem ciemno. Okna zostały zastawione czarnym materiałem, a sklepienie zamiast widoku porannego nieba, przedstawiało wieczorne, rozgwieżdżone niebo. Z nikąd zaczęła lecieć skoczna muzyka, a wraz z nią pojawiły się kolorowe światła. Stoły uczniowskie zostały przesunięte tworząc na środku Wielkiej Sali mały parkiet. Wszyscy z zaciekawieniem przyglądali się zmianą jakie nastąpiły, ale dopiero następne minuty wywołały u nich prawdziwe zaskoczenie.

Zaklęcia i runy zadziałały bezbłędnie. Po zaledwie minucie od nastania ciemności, wszystkie zastawione przez nich pułapki zostały aktywowane. W taki oto sposób uczniowskie mundurki zniknęły i zostały zastąpione przez stroje imprezowe. Wszystko to dawało im jasno do zrozumienia co należy zrobić. Uczniowie wszystkich domów wstali ze swoich miejsc i ruszyli na parkiet. Co do profesorów, dlaczego nie reagowali? No nie za bardzo mogli, zostali unieszkodliwieni w bardzo prosty sposób. Nie mogli wstać z krzeseł. Dlatego jedyne co mogli zrobić to patrzeć. Naturalnie ich szaty także zostały zamienione na inne. Każdy profesor miał swoje własne, dopasowane do nauczanego przez niego przedmiotu przebranie. No może oprócz Dana.

Cortez na pewno nie ucieszył się z faktu, że został przebrany wbrew własnej woli w różową suknie balową, jego włosy stały się znacznie dłuższe, zaś na twarzy znajdował się mocny makijaż, a nad jego głową wisiał napis "Królowa Balu". Niektórzy nie potrafił ukryć swojego rozbawienia na ten widok, w tym i nauczyciele. Dumbledore śmiał się głośno razem z pierwszorocznymi i drugorocznymi uczniami, widocznie i on nie planował przerywać tej farsy, szedł spokojnie w stronę stołu prezydialnego ubrany w za duży t-shirt i luźne dresy, na jego szyi, ledwo widoczny z pod okazałej brody zwisał złoty łańcuch, a na głowie znajdowała się czarna czapka z daszkiem, był to dość ciekawy widok, bo mało kto widział dyrektora w czymś innym poza jego codziennymi, dziwacznymi szatami. Snape szedł zaraz za nim lekko zirytowany tym wszystkim, jednak w duszy nie mógł przestać się śmiać widząc zdegustowaną minę Dana. Severus sam nie zauważył jakiejkolwiek zmiany w swoim wyglądzie. Doszedł do wniosku, że Suzanne - naturalnie wiedział kto jest za to wszystko odpowiedzialny - bała się konsekwencji, gdyby coś mu zrobiła, nie bawiłby się w szlabany. Jednak kiedy usiadł już przy stole nauczycielskim nie mógł nie zauważyć spojrzeń pełnych niedowierzania. Zdenerwowany postanowił zapytać Minerwę o co chodzi, jednak ta leżała obecnie na podłodze w towarzystwie swojego krzesła, zwijając się ze śmiechu, więc chcąc nie chcąc spojrzał pytająco na dyrektora, który jedyne co zrobił to wyczarował małe lusterko, które po chwili podał Mistrzowi Eliksirów z tajemniczym uśmieszkiem. Snape powoli i z zaniepokojeniem spojrzał na szklaną taflę lustra, po czym z niedowierzaniem przyglądał się swojemu odbiciu. Kiedy wstępny szok minął wstał ze swojego miejsca bez słowa, po czym ruszył w kierunku stołu Gryfonów. Gdy tylko wyłapał swój cel, nie wahał się.

- Dumbledore! - krzyknął wściekły.

Suzanne spodziewając się takiej reakcji nie spiesząc się spojrzała na profesora. Ledwo udało jej się powstrzymać uśmiech ciśniący jej się na usta. Trudno było się nie śmiać widząc Nietoperza z Lochów, Postrach Hogwartu, Wielkiego Severusa Snape'a w blond włosach. Tak... zdecydowanie ma przechlapane. Na początku nie planowała tego, była to dość spontaniczna decyzja. Wczoraj wieczorem dodała rozjaśniacza do włosów do szamponu Mistrza Eliksirów. Wiedziała, że profesor codziennie rano bierze prysznic, więc była pewna, że efekt będzie widoczny na śniadaniu, jednak nie mogła pozwolić, żeby profesor zobaczył efekt już wcześniej. Tu przydało się najzwyklejsze zaklęcie iluzji.

- Bardzo ładnie Panu w tym kolorze, profesorze. - powiedziała z uśmiechem, całkiem ignorując mordercze spojrzenie Severusa i rozbawione chichoty swoich przyjaciół. - Jakiej farby Pan używa?

- Grabisz sobie, Dumbledore! - warknął na granicy cierpliwości. - Szlaban i to już! W zależności, jak długo zajmie Pani ściągnięcie tego zaklęcia tak długo będzie trwała Pani kara. Zapraszam. - powiedział wskazując dłonią w stronę drzwi. Suzanne westchnęła ze zrezygnowaniem.

- Bawcie się dobrze. - szepnęła na ucho Harry'emu, po czym wstała z miejsca i ruszyła ku wyjściu z Sali odprowadzona gromkimi brawami uczniów. Ukłoniła się teatralnie, po czym opuściła Wielką Salę w towarzystwie Mistrza Eliksirów.

Kilka minut później znaleźli się już w gabinecie Snape. Przez chwilę w pomieszczeniu panowało całkowite milczenie, aż nagle ku zaskoczeniu Suzanne, Severus roześmiał się głośno. Gryfonka nie potrafiła tego zignorować, dlatego patrzyła z niedowierzaniem na swojego partnera. Po minucie obecnie blondwłosy profesor doszedł do siebie i powiedział.

- Dan... wyglądał przekomicznie! - zawołał rozbawiony.

- Czyli... nie jesteś zły? - zapytała niepewnie.

- Nie będę jeśli ściągniesz to zaklęcie. - odparł idąc w jej stronę.

Blondynka przez chwilę stała nieruchomo, po czym przygryzła dolną wargę i cofnęła się lekko do tyłu.

- Severus..., bo wiesz... - nie za bardzo wiedziała, jak to ująć.

- Tak?

- ... bo wiesz to tak nie do końca jest zaklęcie. - odparła szukając jakiejś kryjówki.

- Słucham!? - krzyknął zdenerwowany.

- Użyłam rozjaśniacza. - powiedziała na jednym wdechu.

- Wiesz, że jesteś już trupem? - zapytał zbliżając się coraz bliżej Gryfonki.

- Najpierw musisz mnie złapać. - stwierdziła.

- To nie będzie trudne. - odrzekł, po czym ruszył w jej stronę, na co Suzanne zaczęła uciekać, niestety rozmiar pomieszczenia działał na jej niekorzyść.

Mimo wszystko był to udany dzień. Szkoda tylko, że nikt nie był w stanie przewidzieć następnych wydarzeń, które niewątpliwie miały zaburzyć ten spokój.

*-*-*
Cześć!

Dawno mnie tu nie było. Z tym rozdziałem miałam naprawdę masę problemów. Nadal nie jest on idealny, ale może w przyszłości go poprawię. Jednak chce przejść do innej sprawy.

Następny rozdział dużo zmieni, będzie ważny, przełomowy, dlatego musi zostać napisany naprawdę idealnie. Nie wiem kiedy się pojawi, ale jestem pewna, że najpierw będzie rozdział z CTTE, dopiero wtedy zabiorę się za ten. Całkiem możliwe, że będzie już w tym tygodniu, ale nie jest to nic pewnego to wszystko zależy od tego, jak pogodzę swoją koncepcję z tym co obecnie się dzieję.

Mam nadzieję, że mnie bardzo nie zlinczujecie.

Pozdrawiam,
panienka_dumbledore

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro