TOM 2 - Rozdział 48
6/14
*-*-*-*-*
- Ty chyba sobie ze mnie żartujesz!? - zapytał z niedowierzaniem Mistrz Eliksirów.
- Mówię całkiem poważnie. - odparł God podchodząc do regału z księgami i woluminami. Wyciągnął książkę oprawioną w czarną, smoczą skórę, po czym podał ją Snape'owi. - To - zaczął, wskazując na przedmiot w jego dłoniach. - jest notatnik Suzanne. Przez wszystkie lata kiedy tu mieszkała zapisywała w nim swoje przemyślenia, nowe i udoskonalone przepisy na eliksiry, a nawet kilka jej autorskich zaklęć. - mężczyzna aż wytrzeszczył oczy wiedząc jaki skarb spoczywa w jego dłoniach. Dan najwyraźniej podzielał jego zdanie, ponieważ patrzył na niepozorny notatnik z ogromnym szacunkiem. Severus miał już zamiar otworzyć książkę, jednak coś ją blokowało. Zmarszczył brwi i spojrzał na wyraźnie rozbawionego God'a. - Chyba nie sądziłeś, że pójdzie ci tak gładko? - zapytał. - Suzanne jest geniuszem. W magii dotarła dalej niż ktokolwiek inny. Ludzie są gotowi zabić za to co odkryła. Notatnik jest jedynym źródłem wiedzy, którą przez lata zgromadziła.
- Ale... Suzanne nigdy nie używała jakiś nieznanych nam zaklęć. - stwierdził zamyślony Cortez. - Zawsze ograniczała się do tych podstawowych lub mniej znanych, ale nigdy nie do własnych. Raczej wykorzystała by jej podczas walki, prawda? Pewnie stworzyła wiele zaklęć ofensywnych.
- Z tego co mi się wydaję było ich całkiem sporo. - powiedział Alex drapiąc się po brodzie. - Nie widziałem tych notatek od czasu ich zapieczętowania. Nie pamiętam nic z tego co zostało tam zapisane. - dodał po chwili.
- Masz aż tak słabą pamięć? - spytał złośliwe nauczyciel eliksirów.
- Och nie! - odparł nie speszony słowami Snape'a. - Kiedy Suzanne zdecydowała się na wyjazd miała tylko jedenaście lat. Jej bariery oklumencyjne nie były zbyt silne, po dwudziestu minutach dopadało ją zmęczenie, a wtedy wszystkie osłony zostawały opuszczone. - wytłumaczył, spoglądając co chwilę na skórzany notatnik. - W głowie Suzanne było zbyt wiele cennych informacji, dlatego przelała je na papier i zabezpieczyła. Była na tyle inteligentna i szalona jednocześnie, że usunęła sobie wszystkie te informacje z umysłu, teraz nawet nie wie o istnieniu tego notatnika. Ja jako, współtwórca części tych przepisów, także wymazałem je sobie z pamięci.
- Chwila! - zawołał Sev, przerywając wywód Alexa. - Kiedyś trafiłem na jej autorskie zaklęcia w jej podręczniku do eliksirów. Czy to możliwe, że to były te z notatnika?
- Wątpię w to. Na pewno o nich nie pamięta, więc wychodzi na to, że po prostu wymyśliła nowe lub wpadła na te same pomysły po raz drugi. - przedstawił im swoją teorię.
- A Eliksir Wielosokowy? Ten o dłuższym działaniu? - dopytywał zaciekawiony Mistrz Eliksirów.
- Nigdy o nim nie słyszałem, więc albo wymazałem go sobie z głowy, albo to nowy przepis. - stwierdził niepewnie. - Zawsze zostaje ci spróbowanie odblokowania notatnika. Zaznaczę tylko, że jeśli uda ci się, to wszystkie wspomnienia Suzanne powrócą.
- Więc dlaczego mi go dajesz?
- Bo dzisiaj miałem okazję sprawdzenia osłon dziewczyny. Są silne, bardzo silne. Nikt ich nie przebije i nie dostanie się do środka, a nawet jeśli, zawsze zostaje jej droga awaryjna. - powiedział, przy czym delikatnie się wzdrygnął.
- Droga awaryjna? - zapytał zdezorientowany Dan.
- Ostatnia furtka. - odparł. - Jeśli okaże się, że przeciwnik jest silniejszy, Suzanne może zawsze zniszczyć swój umysł.
- Przecież to prawie, jak pocałunek dementora!? - krzyknął zszokowany Severus. - Ciało bez świadomości. Pusta skorupa!
- Suzanne wie co może oznaczać wydostanie się tych informacji na światło dzienne. - wyjaśnił. - Zrozumiesz, jak otworzysz notatnik. Chociaż nie sądzę, że ci się to uda. - dodał ze złośliwym uśmiechem, który oznaczał tylko jedno. Właśnie rzucono mu wyzwanie.
- Komu się co nie uda? - usłyszeli głos od strony drzwi. Cała trójka spojrzała zaskoczona na blondynkę z tacą w dłoniach, na której spoczywały cztery filiżanki z herbatą i talerzyk z twardymi ciastkami. Snape dyskretnie schował notatnik w połach szaty i przybrał swoją zwyczajową maskę obojętności. - Czyżby jakiś zakładzik? - zapytała rozbawiona Gryfonka, układając poczęstunek marmurowym blacie. - A co do herbaty. - odezwała się spoglądając na God'a. - Mogłeś mnie uprzedzić, że nie sprzątałeś w kuchni od mojego wyjazdu i, że szafka nad zlewem jest zepsuta. Miałabym teraz o kilka siniaków mniej.
- Jakbyś nie wiedziała, że z tą szafką od zawsze jest coś nie tak. - mruknął pod nosem. - To dlatego tyle ci zeszło?
- Chyba wam się nie nudziło? - odparowała, przenosząc wzrok na dwójkę profesorów.
- Miło sobie porozmawialiśmy i to tyle. - powiedział krótko Severus, na co Suzanne przyjrzała mu się podejrzliwie.
- O co się założyliście? - spytała.
- Męskie sprawy, nie zrozumiesz. - odpowiedział Dan.
- Seksiści. - fuknęła obrażona, po czym zabrała jedną filiżankę z tacki i zaczęła rozkoszować się pyszną herbatą. Trójka czarodziei po chwili do niej dołączyła, dalej głęboko rozmyślając nad ich rozmową.
Severus tak naprawdę myślał tylko o konsekwencjach otworzenia notatnika. Jeśli coś by się stało Suzanne, i to z jego winny, nie wybaczył by sobie, prawdopodobnie sam by się zabił, no chyba, że wyprzedziła by go Minerwa. Jego naturalna ciekawości, do czego nie chciał się nigdy przyznać i wrodzona chęć poszerzania wiedzy namawiała go do złamania blokady, jednak za jaką cenę? Jak tylko otworzy notatnik, Suzanne o wszystkim sobie przypomni, co oznacza, że dotrze do niej iż ktoś zdobył jej zapiski, zacznie szukać i trafi na niego, znienawidzi go. "Jakby już tego nie robiła." odezwał się cichy głosik w jego głowie. Dlaczego on jej jeszcze nie przeprosił? Odpowiedź była banalnie prosta. Stchórzył. Bał się, że mu nie wybaczy, tylko czy słusznie? Istniał tylko jeden sposób, żeby się przekonać. Miał nawet już jakiś plan.
Przez następną godzinę rozmawiali na luźne tematy, wymieniali się wieloma przypuszczeniami i dystkutowali o nowych pretendentach na Mistrzów Eliksirów. Aż w pewnym momencie Alexander gwałtownie spoważniał i patrząc prosto w oczy dziewczyny zapytał.
- Wiesz o tym, że nie mogę was poprzeć?
Gryfonka przez chwilę po prostu na niego patrzyła z czymś dziwnym w oczach, czyżby to był zawód? Następnie westchnęła i odparła.
- Od początku zdawałam sobie sprawę, że z tego nic nie wyjdzie. - odłożyła pustą filiżankę na tacę i z uśmiechem zwróciła się do God'a. - Mimo wszystko, dobrze było cię ponownie spotkać. Zmieniłeś się. Jesteś mniej... ostry.
- Ty też się zmieniłaś. - stwierdził. - Nie jesteś już dzieckiem. Dorosłaś.
- Zawsze mówiłeś, że nie nadaje się na dziecko. - przypomniała sobie jedno z wielu zdań, które przez lata jej powtarzał. To dość zabawne, że kiedy usłyszała je po raz pierwszy miała zaledwie osiem lat. Jednak Alex miał tu rację, nigdy nie miała okazji być po prostu dzieckiem. Nie wiedziała, jak to jest, więc nigdy się na nie nie nadawała.
- Bo to prawda. - powiedział, jakby to była najoczywistrza oczywistość. - Ale nie byłaś też dorosła. Byłaś gdzieś pomiędzy, ale teraz... - jego wzrok na moment powędrował w stronę Mistrza Eliksirów, po czym lekko się uśmiechnął. - Korzystaj z życia, jakbyś czegoś potrzebował daj mi znać. Ja pozostanę neutralny, ale zawsze ci pomogę jeśli będziesz mnie potrzebować.
Suzanne poczuła, że w kąciku jej oczu zaczynają formować się łzy, dlatego szybko starła je ręką, a następnie lekko przytuliła staruszka, który całkiem zaskoczony delikatnie oddał uścisk.
- Do zobaczenia. - pożegnała go i ruszyła w stronę wyjścia. - Czekam na górze. - zwróciła się do dwójki profesorów, a po chwili zniknęła na schodach.
- Miło było Pana poznać. - powiedział, jak zawsze uśmiechnięty Cortez i uścisnął dłoń starszego czarodzieja. Chwilę później ruszył w ślad za dziewczyną, zostawiając przyjaciela na łaskę God'a.
- To było bardzo... pouczające spotkanie. - stwierdził z delikatnym rozbawieniem Mistrz Eliksirów.
- Racja, sporo się dowiedziałem. - przyznał Alexander, po czym podał dłoń mężczyźnie i lekko się nad nim pochylił. - Nie zrań jej, bo wtedy nie będę już taki miły.
Zaskoczony mężczyzna stanął u szczytu schodów i spojrzał na wesoło rozmawiających Dana i Suzanne. Dotarło właśnie do niego, jak wielkie miał szczęście mogąc poznać taką kobietę, jaką jest Suzanne Dumbledore, jego partnerka, jego miłość, była jego i tylko jego. Teraz zrozumiała, że będzie musiał się naprawdę postarać, żeby ją przeprosić, może pomysły Dana nie były takie najgorsze...
- Sev, idziesz? - usłyszał obok siebie cichy, melodyjny głos. Kiedy spojrzał w jego stronę, uśmiechnął się delikatnie widząc złotowłosą Gryfonkę. - Wracamy już do domu. - dodała patrząc na niego z niecierpliwością. Ten skinął głową i złapał za świstoklik, który miał ich przenieść do Hogwartu. Suzanne stanęła trochę bliżej niego niż powinna, ale mu to nie przeszkadzało. Po chwili zniknęli z cichym trzaskiem, a w głowie Mistrza Eliksirów narodziła się myśl, że jednak pomoc Dana nie będzie konieczna.
*
-*-*
Tylko cudem udało mi się napisać ten rozdział na teraz. Miałam przemeblowanie w pokoju i szykują się jutro wielkie porządki. Na szczęście doznałam natchnienia, bo już miałam was przepraszać, że rozdział się nie pojawi dzisiaj.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro