TOM 2 - Rozdział 30
Harry chodził zestresowany przez kilka następnych dni. Zebranie Wizengamotu zbliżało się wielkimi krokami, a on ciągle czuł się nieprzygotowany. Każde popołudnie spędzał w gabinecie dyrektora razem z Suzanne i Neville'm, który po wielu namowach swojej babki też miał się pojawić na głosowaniu. Dumbledore udzielił im wielu rad oraz podał masę przydatnych informacji na temat członków ministerstwa. Siatka szpiegowska Zakonu miała bardzo rozległą wiedzę o wszystkich pracownikach ministerstwa, dyrektor podał im kilka najważniejszych, które mogą okazać się kluczowe. Niestety obecnie w Wizengamocie zasiada wielu zwolenników Voldemorta, bądź Grindelwald'a, i tak na jedno wychodzi. Od śmierci Amelii Bones nawet zagożali przeciwnicy Czarnego Pana postanowili przejść na jego stronę. Kobieta była wysoko postawioną personą, jej śmierci wstrząsnęła masą ludzi, głównie członkami Zakonu Feniksa. Amelia nigdy otwarcie nie poparła Zakonu, ale też nie sprzeciwiała się jego działalności. Była cichym sojusznikiem, który pilnował wszystkiego z góry, po śmierci Bones to Pius Thicknesse zajął jej miejsce w Ministerstwie. Z dnia na dzień Zakon miał coraz mniej sojuszników w Ministerstwie, teraz ich liczba okazała się dla nich śmiertelnie ważna. Nikt nie wiedział z jakiego powodu miało odbyć się głosowanie i dlaczego tak kontrowersyjne osoby zostały na nie zaproszone.
Suzanne odkąd dowiedziała się o głosowaniu, zdawała sobie sprawę, że nie będzie mogła pojawić się na nim w swojej prawdziwej postaci, podobnie jak Harry. Suzanne Dumbledore była dobrze znana w Ministerstwie, plotki o wnuczce Albusa Dumbledore, dyrektora Hogwartu rozeszły się po całym kraju. Gdyby przypadkiem ktoś ją zobaczył, zaczęły by się pytania na które trzeba by udzielić odpowiedzi. Harry jako Wybraniec i wybawca magicznego świata miałby jedynie dodatkowe problemy związane z przynależnością do tak szanowanej rodziny. Na pewno przyniosłoby to także masę korzyści, ale czy warto tak ryzykować? Harry nie lubi być w centrum uwagi, niestety, tytuł Lorda zobowiązuje go do udzielania się publicznie. Można już sobie wyobrazić ten nagłówek w "Proroku Codziennym", "ZŁOTY CHŁOPIEC DZIEDZICEM KRÓLEWSKIEGO RODU! NOWY LORD MORNINGSTAR TO NASZ WYBRANIEC! " artykuł pisany przez Ritę Skeeter. Zdecydowanie Harry chciał tego uniknąć. Najprostszym i najskuteczniejszym zarazem rozwiązaniem w tej sytuacji jest użycie Eliksiru Wielosokowego. Jednak nawet tu pojawia się problem. Skoro oni odegrają rolę Lady i Lorda Morningstar, to kto zagra Lorda Potter'a?
Podczas poniedziałkowego śniadania, przy stole Gryfonów panowała dość napięta atmosfera. Hermiona choć już się wybudziła nadal nie opuściła Skrzydła Szpitalnego. Suzanne nie miała okazji jej odwiedzić przez swój wyjątkowo napięty grafik. Z tego co udało się jej dowiedzieć od Harry'ego i Draco, to Miona czuje się całkiem dobrze, Ron przesiaduje u niej prawie cały czas, często przychodził przez to spóźniony na lekcje. Ich relacje z Gryfonem uległy lekkiej poprawie, ale tak naprawdę nie było tu jakiejś zatrważającej różnicy. Nie mieli nawet okazji by coś z tym zrobić, chłopak unika wszystkich, nie pojawia się na posiłkach i nie rozmawia z nikim, nawet że swoim rodzeństwem, jednak czemu tu się dziwić, o mało nie stracił miłości swojego życia. Suzanne ciągle miała wyrzuty sumienia, może nie takie jak na początku, ale nadal obwiniała się za stan w jakim znalazła się Hermiona.
Poraz pierwszy od wybudzenia się Gryfonki ze śpiączki, Ron pojawił się w Wielkiej Sali. Na pierwszy rzut oka można było zobaczyć jego wycięczenie. Wory pod oczami były bardzo widoczne na trupio bladej twarzy chłopaka, piegi Gryfona były tylko dodatkowo uwydatnione. Zdecydowanie schudł, zmarniał. Nie zwracając na nic uwagi, rudzielec usiadł zaraz koło Harry'ego, Draco i Suzanne. Cała trójka patrzyła na niego zmartwiona, mimo kłótni dalej się przyjaźnili, bali się, że chłopak zaszkodzi sobie jeszcze bardziej niż dotychczas.
- Ron... - zaczął cicho Harry, patrząc na swojego przyjaciela niepewnie. - Wszystko dobrze? - rudy Gryfon z lekkim otępieniem podniósł wzrok na chłopaka i uśmięchnął się delikatnie.
- Tak, wszystko okej. - odparł, po czym zaczął nakładać sobie trochę jedzenia na talerz.
- Co u Hermiony? - zapytała Suzanne. Ron lekko się spiął, zacisnął mocniej dłonie na sztućcach i spojrzał na zdenerwowaną blondynkę.
- Jest lepiej. - powiedział, a dziewczyna odetchnęła z ulgą. - Może już sama usiąść i jeść, oczywiście jedyne o co mnie ciągle prosi to o to, żebym przyniósł jej jakąś książkę do nauki, a najlepiej to wszytskie podręczniki. - dodał i roześmiał się chrapliwie, pozostali nie mogli stłumić chichotu. To było tak podobne do Hermiony. - Oczywiście Mionka kazała Was pozdrowić.
- Postaramy się ją niedługo odwiedzić. - odparła Gryfonka, popijając sok dyniowy.
- Czemu nie dzisiaj? - spytał zdziwony chłopak. - Pytała o Ciebie.
Suzanne westchnęła, bardzo chciała odwiedzić przyjaciółkę, ale nie miała czasu. Zajęcia, warzenie eliksirów, pożal się Merlinie szlabany, no i sprawa z głosowaniem. Ledwo zdąrza z esejami, a co dopiero z nauką. Może się do wydawać śmieszne, w końcu wyniki Suzanne są wręcz ponad przeciętne, jednak ona martwi się, że zawali. Po małym niewypale z barierami jej samoocena podupadła, przez co nie była tak pewna tego co robi, no oprócz eliksirów, o to nie musiała się martwić.
- Bardzo chciałabym dzisiaj do niej zajrzeć, ale przez tą całą sprawę z głosowaniem...
- Jakim głosowaniem? - przerwał jej zaskoczony Weasley. - Wpadłaś w jakieś kłopoty?
- Nie, to nie to. - uspokoiła go dziewczyna. Poczuła się lepiej z myślą, że Ron martwi się o nią. - W środę ma odbyć się zebranie Wizengamotu w związku z jakąś ustawą, nikt nie wie o co konkretnie chodzi.
- Cała sprawa jest dość podejrzana. - wtrącił Harry, skupiając na sobie uwagę rudzielca. - Na głosowaniu mają się pojawić dość kontrowersyjne postacie, takie jak Dumbledore, Longbottom'owie, Syriusz, ja i Morningstar'owie.
- Morningstar'owie? - zapytał z niezrozumieniem. - Przecież to wy...
- Tak, ale nikt o tym nie wie. - odpowiedziała Gryfonka. - I nikt się nie dowie.
- A jak chcecie to zrobić? - spytał zaciekawiony Draco. - W końcu Harry nie może być dwoma różnymi osobami jednocześnie.
- Dlatego po prostu znajdziemy kogoś kto zagra Harry'ego. - odparła dziewczyna.
- Niby kogo?
Wychodząc z transmutacji, Suzanne pociągnęła Harry'ego w stronę Łazienki Jęczącej Marty, Gryfon od razu zrozumiał o co chodzi, więc się nie sprzeciwiał. Kiedy byli już na pierwszym piętrze nagle uderzyła w niego pewna myśl.
- Suzanne... ty nie powinnaś iść teraz do Snape'a? - zapytał niepewnie. Blondynka zmierzyła go wzrokiem, po czym lekko się uśmiechnęła.
- Powinnam.
- To dlaczego... - nie dane mu było, jednak dokończyć zdania, bo dziewczyna od razu odpowiedziała.
- Bo mamy coś ważniejszego do zrobienia. Snape trochę się powścieka, pokrzyczy, powyżywa się i mu przejdzie. - powiedziała od niechcenia. Stanęli przed wejściem do łazienki, dyskretnie rozejrzeli się czy kogoś nie ma w pobliżu, po czym szybko weszli do pomieszczenia.
- A spotkanie u Dumbledore'a? - dopytywała chłopak. Suzanne wywróciła oczami i spojrzała na niego zirytowana.
- Harry, o co ci chodzi? - zapytała. - Wiem, że nie interesuje cię co Snape sobie pomyśli, jeśli się chwilę spóźnimy na spotkanie to spokojnie wytłumaczymy o co chodziło, więc pytam, w czym tkwi twój problem?
- Skąd wniosek, że mam jakiś problem? - widząc spojrzenie dziewczyny odrazu zrozumiał, że przegrał. Westchnął. - Nie chce, żeby grał mnie. Boję się, że coś mu odwali i zrobi coś głupiego.
- Harry, wiesz, że to jedyne wyjście.
- Wiem, ale nie musi mi się ono podobać. - dodał naburmuszony i wydął dolną wargę, jak obrażone dziecko.
- Nie będzie przecież aż tak źle.
- Chcesz się założyć? - zapytał z sarkazmem.
- Nie, dzięki. Szkoda mi pieniędzy. - powiedziała i roześmiała się widząc minę chłopaka. Harry wysyczał hasło i pociągnął rozchichotaną dziewczynę w stronę rury. Razem wskoczyli do tunelu i już po kilku minutach znaleźli się w Komnacie Tajemnic. Podeszli do popiersia Salazara i wypowiedzieli równo hasło, po czym przeszli do komnat Slytherina, Harry dalej udawał śmiertelnie urażnego, natomiast Suzanne nie mogła ukryć uśmiechu.
Gdy tylko przekroczyli próg salonu zostali zmiażdzeni w żelaznym uścisku rudowłosej kobiety. Helga ściskała ich z całych sił, przez co ledwo mogli nabrać powietrza potrzebnego im do oddychania.
- Jak ja się za wami stęskniłam! - zawołała z uśmiechem. Chwilę później odsunęła ich na odległość ramion i zmierzyła krytycznym spojrzeniem, na jej twarzy pojawiło się wyraźne niezadowolenie.
- Czy wy w ogóle coś jecie!? Jesteś za chudzi, musicie przytyć, bo zdmuchnie was lekki powiew wiatru! Marsz do stołu! Zaraz będzie obiad. - z opuszczonymi w akcie posłuszeństwa głowami zajęli miejsca przy stole, czekając cierpliwie na obiad.
- Czy ona tobie też przypomina...
-... Panią Weasley? - dokończyła za niego Suzanne. - Tak, mnie też.
Zaledwie kilka minut później w salonie pojawiła się Helga z dwoma, pełnymi znakomitego jedzenia talerzami. Z ogromnym uśmiechem ułożyła je przed nimi, pstryknęła palcami i na stole pojawiła się trzecia porcja posiłku. - Smacznego kochani! Ma mi wszystko zniknąć z tych talerzy. - ostrzegła ich, po czym zajęła miejsce naprzeciw Suzanne i sama zabrała się do jedzenia.
Dwójka Gryfonów ledwo zdołała pomieścić całą porcję obiadu, oboje nie przywykli do takich ilości jedzenia.
- Było przepyszne, bardzo dziękujemy. - powiedział grzecznie Gryfonka, gdy razem z Helgą i Harry'm zanieśli brudne naczynia do kuchni.
- Tak, dawno nie jadłem tak pysznego obiadu i nie wiem czy kiedykolwiek jadłem. - przyznał z szerokim uśmiechem Gryfon.
- Och, dzieciaki dokarmiacie moje ego. - powiedziała z uśmiechem. - Chcecie coś do picia?
- Herbaty. - odparli równo, po czym usunęli się Heldze z kuchni i usiedli w salonie. Dopiero teraz zdołali zrozumieć, że w kwaterach panuje wręcz nienaturalna dla tego miejsca cisza. Odkąd James i Lily się tu wprowadzili, ojciec Harry'ego i Godryk nie pozwalają na to by choć na chwilę było tu spokojnie.
- Gdzie się wszyscy podziali? - zapytał lekko zmartwiony chłopak. Suzanne wzruszyła ramionami, tak naprawdę to mogło się wydarzyć cokolwiek. Godryk mógł wysadzić jakąś klasę lub Pokój Życzeń, James mógł obrzucić Filcha Łajnobombami, Godryk mógł spalić gobelin, albo nawet wszystkie, James mógł dogadać się z Irytkiem i teraz znęcają się nad Ślizgonami, no albo James i Godryk planują, jakiś genialny kawał, a reszta próbuje im przemówić im do rozsądku. Tak naprawdę możliwości jest nieskończenie wiele, mogą robić wszystko. Bez problemu była w stanie uwierzyć w to, że właśnie przebrani siedzą na zebraniu śmierciojadków i próbuja jak najbardziej wkurzyć Voldemorta. Postanowiła jednak nie dzielić się swoimi pomysłami z przyjacielem, nie chciała go dodatkowo stresować. Po chwili do pomieszczenia weszła Helga, a przed nią unosiły się trzy filiżanki z herbatą. Kobieta usiadła na fotelu z westchnieniem ulgi, po czym zaczęła się wnikliwie przyglądać dwójce Gryfonów.
- No, to co was tu przywiało? - zapytała popijając bursztynowy napój. Przyjaciele spojrzeli po sobie, po czym przenieśli wzrok na rudowłosą.
- Za dwa dni odbędzie się zebranie Wizengamotu w sprawie ustawy, niestety nie wiemy jakiej konkretnie. - zaczęła tłumaczyć Suzanne, swoimi słowami zyskała całą uwagę Helgi. - Jako członkini rodu Morningstar zostałam poproszona o pojawienie się w Ministerstwie, oczywiście w towarzystwie Lorda.
- Jako Lord Potter również otrzymałem zaproszenie. - dodał od siebie Harry.
- Ministerstwo nie wie nic o Morningstar'ach, oprócz tego czego mogli się dowiedzieć od swoich rodziców bądź innych członów rodziny. - powiedziała z małym uśmiechem Gryfonka, a w jej oczach pojawiły się iskierki rozbawienia. - Nikt nie zna naszych prawdziwych tożsamości. Minister zdołał odkryć prawdę o moim pochodzeniu. Nie wie jednak, że Lord Potter i Morningstar to ta sama osoba.
- Najlepiej jeśli tak zostanie. - powiedział zielonooki. - Jednak nie mogę być dwoma osobami jednocześnie.
- Eliksir Wielosokowy. - stwierdziła Helga. - Sprytne. Kto zagra Lorda Potter'a?
- Lord Potter. - odrzekli równo. - Lord James Potter. - dodał Harry, a Helga nie mogła ukryć swojego rozbawienia.
*-*-*
Okej. Przepraszam za taką przerwę, ale niestety to był ostatni tydzień, poprawkowy, no i na dodatek miałam chyba z trzy sprawdziany.
Chciałam, żeby to był rozdział z głosowania, ale nie wiedziałam jak się za to zabrać, dlatego to dopiero ten następny rozdział będzie z zebrania Wizengamotu.
Jeszcze raz bardzo Was przepraszam, napewno w sobotę pojawi się następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro