TOM 2 - Rozdział 15
6/10
*-*-*-*-*
Suzanne obudziła się dopiero w południe, taka sytuacja rzadko miałam miejsce, dziewczyna była raczej rannym ptaszkiem, jednak wczorajsza nocna eskapada była dość męcząca i miała pełne prawo pospać trochę dłużej. Szybko wstała z łóżka, które od razu pościeliła zaklęciem, przetransmutowała jakieś papierki w ręcznik i szczotkę do zębów, po czym ruszyła do łazienki, którą wczoraj pokazał jej Dan. Wzięła szybki prysznic, umyła zęby i wysuszyła włosy. Kiedy jej ubrania powróciły do swojego poprzedniego stanu, wyczyściła je zaklęciem i założyła. Pół godziny później, całkiem gotowa ruszyła w kierunku schodów. Na piętrze panowała idealna cisza, która nie wskazywała na czyjąkolwiek obecność. Zeszła na dół i udała się prosto do salonu, w którym miała nadzieję kogoś spotkać. Nie myliła się, w pokoju na kanapie siedziała dwójka mężczyzn, zawzięcie o czymś dyskutując.
- To beznadziejny pomysł! - krzyknął Mistrz Eliksirów.
- To świetny pomysł! I na pewno Suzanne go poprze. - odparł Dan niezwykle pewny swego.
- Ale ja się na to nie zgadzam. - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Musisz się przystosować. Powoli kończą się wakacje, mam zamiar korzystać z pięknej pogody póki mogę. Tobie też się to przyda. Za dwa tygodnie zacznie się rok szkolny i będziesz błagał o wakacje. - widocznie Danowi bardzo musi zależeć.
- Mogę wiedzieć o co się kłócicie? - zapytał zwracając na siebie uwagę dwójki czarodziejów.
- O, Suzanne! Wspaniale, że już jesteś. Próbuje właśnie...
- Nie zgadzam się na to Dan! - przerwał mu wpół zdania. - To głupi i nieodpowiedzialny pomysł! Jutro wracamy do Hogwartu, a ty się nawet nie spakowałeś.
- To zajmie mi tylko kilka minut. - odparł Cortez. - Poza tym, 2-3 godziny na plaży Ci nie zaszkodzą.
- Próbujesz namówić profesora Snape' a na wyjście na plaże? - zapytała zaciekawiona.
- Tak. To mój ostatni dzień tutaj i mam zamiar go wykorzystać jak najlepiej. A dzień na plaży nie zrobi Wam krzywdy. - odpowiedział, po czym uśmiechnął się złośliwie i dodał. - No chyba, że Sev jest wampirem.
Suzanne szczerze się roześmiała, Dan chichotał pd nosem, a Severus mordował ich wzrokiem.
- To nie jest zabawne. - zaoponował.
- Jest! - wydusiła z siebie. Normalnie nie byłoby tu nic śmiesznego, gdyby nie to, że uczniowie młodszych klas są przekonani o tym, że profesor jest wampirem i nie da się temu zaprzeczyć, ponieważ Snape wygląda jak prawdziwy krwiopijca.
- Co myślisz o moim pomyśle? - zapytał ją Dan kiedy już dziewczyna się uspokoiła.
- Uważam, że jeden dzień na plaży nam nie zaszkodzi. - odparła.
- Nigdzie nie pójdziemy, co najwyżej wrócimy do naszego apartamentu. - zastrzegł nauczyciel.
- Od kiedy może Pan mi rozkazywać? - spytała niby spokojnie, ale wewnątrz aż wrzała. Jak on śmie decydować za nią.
- Od kiedy jest Pani pod moją opieką. - odparł. - Zgodziła się Pani na tą misję, więc od momentu w którym znaleźliśmy się poza Hogwartem podlega panienka mnie.
- To nie daje Panu prawa decydować za mnie! - wykrzyknęła zdenerwowana. - Już za tydzień kończę 17 lat, co oznacza, że będę pełnoletnia i mogę decydować sama o sobie.
- Ale to dopiero za tydzień. Teraz słucha się Pani mnie. A ja mówię, że nie idziemy na żadną plażę. - kiedy myślał, że to już koniec Suzanne powiedziała coś co uderzyło w jego dumę.
- Po prostu Pan tchórzy.
- Ja. Nie. Tchórzę. - starał się powiedzieć to najspokojniej, jak potrafił.
- Ta, jasne... - od razu wiedziała, że trafiła w czuły punkt. - Zastanawiam się tylko czego tak Pan się boi.
Milczał, a w głowie powtarzał w kółko to samo "Nie daj się jej sprowokować". Jednak to co powiedział Dan odrzuciło jego postanowienia głęboko w kąt jego umysłu.
- Och, Sev się po prostu wstydzi.
Snape miał szczerą ochotę go udusić. Wiedział, że Dan kocha wygrywać, ale to już był chwyt poniżej pasa. Najgorsze było w tym to, że powiedział prawdę. Nie zostało mu nic innego, jak tylko...
- Niech Wam już będzie! - wykrzyknął sfrustrowany. - Dumbledore. - warknął w stronę dziewczyny. - Nie używaj eliksiru. Zostały nam tylko dwie fiolki, a musi nam zostać na jutrzejszą podróż. - "Tak to sobie tłumacz." mówił złośliwy głos w jego głowie.
- Jasne. - powiedziała z uśmiechem. Ona dobrze wiedziała, że eliksiru spokojnie starczyłoby im na jeszcze dwa dni, ale po co uświadamiać o tym Mistrza Eliksirów. - Zaraz wrócę. - rzuciła i szybko się aportowała. Chwilę później wróciła ze strojem kąpielowym i ręcznikiem w ręku. - Pójdę się przebrać.
Kiedy tylko dziewczyna zniknęła na schodach, Dan roześmiał się dźwięcznie za co oberwał po głowie od profesora.
- Wpadłeś po uszy.
- Powiedz mi coś czego nie wiem. - szepnął tak cicho, że Cortez musiał się nieźle wysilić, żeby zrozumieć co powiedział.
Godzinę później znaleźli się przy plaży. Dan zaproponował, że zaprowadzi ich do bardziej odludnej części na co chętnie przystali. Po kilku minutach dotarli do małego kawałka plaży pomiędzy skałami. Nikt to wcześniej nie znał tego miejsca nie jest w stanie go znaleźć, dla pewności rzucili kilka czarów zwodzących i proste zaklęcie tarczy. W mieście od lat nie było żadnych śmierciożerców, co Cortez dokładnie sprawdzał. Zdarzyło się, że jakiś zwolennik Voldemorta pojawił się w Brighton, ale dość szybko znikał i już się nie pojawiał ponownie. Dan przyznał, że mogą to być zwiady lub jakieś warty, ponieważ pojawiają się regularnie co miesiąc. Zazwyczaj pod koniec miesiąca. Snape powiedział wtedy, że nic o tym nie wie, ale przyznał iż jest to możliwe.
Rozłożyli się z rzeczami na tym małym skrawku plaży i zaczęli korzystać z uroków tego miejsca. Suzanne miała na sobie dwuczęściowy strój kąpielowy, który nie pozostawiał wiele wyobraźni. Dan postanowił na szorty i zwykły t-shirt, nawet teraz można było zauważyć jego wyrzeźbione mięśnie brzucha. Cortez powiedział dziewczynie, że nie chce wyglądać na starość, jak Slughorn, dlatego regularnie biega lub ćwiczy na siłowni. Patrząc na Dana nikt nigdy nie powiedziałby, że ma on 50 lat. Jego krótkie, ciemne, elegancko zaczesane do tyłu włosy z domieszką siwizny bardzo go odmładzały, na jego twarzy można było zobaczyć parę zmarszczek, ale nie na tyle widocznych by się nimi przejąć. Suzanne dałaby mężczyźnie co najwyżej 40 lat, musiała również przyznać, że jest on naprawdę przystojny, zastanawiało ją to dlaczego nikogo jeszcze sobie nie znalazł. Zapytała go o to, a ona na to, że szkoda życia na tylko jedną kobietę. Trochę ją to zabolało, ale on wyjaśnił jej, że nie zawsze miał takie podejście.
- W Hogwarcie byłem Casanovą swojego pokolenia. - zaczął opowieść, a dziewczyna siedząc na kocu słuchała go z zaciekawieniem. Profesor spał sobie gdzieś za nimi, ignorując całe swoje otoczenie. - Wszystkie dziewczyny od najmłodszych lat się za mną oglądały, a ja z tego bezczelnie korzystałem. Łamałem im serca, jak zapałki, z żadną z nich nie chciałem być na dłużej niż jeden wieczór. Ale w końcu to się zmieniło. Zakochałem się, szczerą, szczenięcą miłością. - na jego twarzy pojawił się rozmarzony uśmiech, który szybko zniknął zastąpiony wyrazem pełnym goryczy. - Ale zostałem odrzucony. Widzisz Suzanne, wtedy zrozumiałem, jak to boli zrezygnowałem z tego co robiłem, ale od tamtej pory sporo się zmieniło. Nie zakochałem się i nie rozkochiwałem w sobie nikogo, szybki numerek. Nic więcej. W moim sercu dalej jest ta jedna kobieta, jednak wiem, że nigdy nie będziemy razem. - uśmiechnął się smutno.
- Dlaczego? - zapytał, było jej go szczerze żal.
- Pewnie ma już męża i dzieci.
- Możesz mi o niej coś więcej powiedzieć? - spytała szczerze zaciekawiona. Wiedziała, że to jego bardzo prywatne sprawy, ale nie mogła powstrzymać swojej gryfońskiej ciekawości. Dan westchnął i z nie małym trudem ponownie zaczął opowiadać.
- Molly była moją najlepszą przyjaciółką od... sam nie wiem kiedy. - lekko się roześmiał na wspomnienie tej dziewczyny. - Nasze rodziny były przyjaźnie do siebie nastawione, więc znaliśmy się już jako małe dzieci. Była ode mnie rok młodsza, więc kiedy przybyła do Hogwartu ja byłem już na drugim roku. Oboje byliśmy w Gryffindorze, a nasza przyjaźń jeszcze bardziej się umocniła. Na czwartym roku zaczął się interesować koleżankami i trochę się od siebie oddaliliśmy. - następne słowa powiedział z dużą goryczą. - Całe dwa lata zajęło mi zrozumienie, że się w niej zakochałem. Na początku siódmej klasy wyznałem jej miłość, niestety nie odwzajemniała moich uczuć, ponieważ darzyła miłością kogoś innego. Cały rok starałem się ją do siebie przekonać, ale moje poprzednie wyczyny nie pomagały. Pod koniec szkoły pokłóciliśmy się i od tamtej chwili nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Kilka lat później wróciłem do Hogwartu jako całkiem inny człowiek. Kiedy zrezygnowałem z posady nauczyciela utrzymywałem kontakt tylko z Sevem. Podczas naszych wspólnych wyjazdu zdarza mi się poznać kogoś na jedną noc, ale to raz na rok i zawsze staram się o to by nie zranić uczuć partnerki.
- Rozumiem, choć nie popieram. - odparła na koniec. Po chwili panującej ciszy rzekła. - To musi boleć.
- Co?
- Nieodwzajemniona miłość.
- Nie wiesz, jak bardzo. - powiedział cicho.
- Może i wiem. - dodała jeszcze ciszej, tak że Dan nie usłyszał.
Ale Severus już tak.
*-*-*
Przepraszam, że tak późno, ale wróciłam dopiero dzisiaj rano.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro