Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

TOM 2 - Rozdział 62

Siedziała na kanapie w komnatach Severusa wpatrzona w ogień trawiący powoli drewno w kominku. Nie płakała, nie rozpaczała. Po prostu starała się to wszystko uporządkować, jednak jej myśli cały czas uciekały w stronę Rona. Nie czuła wtedy smutku, była przez to rozdrażniona i zdenerwowana. Nie potrafiła zapanować nad swoim umysłem i było to wyjątkowo dla niej drażniące. Nienawidziła tracić nad czymś kontroli, szczególnie jeśli miało to bezpośredni związek z nią. Zawsze wtedy czuła się słaba, a gdy czuła się słaba ogarniała ją złość i frustracja z powodu jej  bezsilności. Nie lubiła tego, ale na szczęście bardzo rzadko się to zdarzało. A gdy miało to już miejsce starała się znaleźć jakiś sposób, żeby coś na to poradzić. Jednak kiedy po godzinie nadal nawiedziały ją ponure wizje i wspomnienia z dzisiejszego popołudnia postanowiła znaleźć inny sposób.

Opuściła lochy i używając rzadko uczęszczanych korytarzy dostała się na siódme piętro. Przeszła trzykrotnie wzdłuż pustej ściany myśląc intensywnie nad idealnym miejscem na odpoczynek. Po chwili na kamiennym murze pojawiły się ogromne drzwi przez które weszła do środka. Upewniając się, że nikt nie przyjdzie tu za nią rozejrzała się po pomieszczeniu.

W niedużym pokoju panował przyjemny półmrok, naprzeciwko drzwi znajdował się marmurowy kominek, w którym palił się ogień. Wokół niego zostały ustawione skórzane fotele i kanapa, a przed nimi niski stolik kawowy. Ściany były w ciemnych odcieniach czerwieni, a podłoga została wykonana z dębowych paneli. Zadowolona z rezultatów usiadła wygodnie na fotelu i zapatrzyła się w płomienie.

Na początku uważała, że nie może zebrać myśli przez to, że znajdowała się w kwaterach Snape'a, w których to każda najmniejsza rzecz ją rozpraszała, jednak kiedy po kilkudziesięciu minutach nieudanych prób uporządkowania myśli nie potrafiła się skupić, zrozumiała, że to nie przez miejsce nie potrafi się zebrać, a przez brak zajęcia. Najlepiej jest zająć czymś ręce, kiedy głowa pracuje. Zamknęła oczy i pomyślała o jednej konkretnej rzeczy, której używała jako dziecko, żeby się odstresować i odpłynąć. Kiedy poczuła znajomy ciężar na swoich kolanach zrozumiała, że jej się udało. Uśmiechnęła się delikatnie i otworzyła oczy. Jej wzrok natrafił na przepiękne skrzypce, które wyglądały identycznie, jak te które miała za dzieciaka. Przez chwilę przyglądała się im wnikliwie, a następnie ze zdecydowaniem wstała z miejsca i pozwoliła sobie zatonąć w nowo powstałej melodii.

Severus usiadł ze zmęczenia na krześle i rozejrzał się z zadowoleniem po śpiących pacjentach w Skrzydle Szpitalnym. Poppy próbowała złapać choć chwilę snu w swoim gabinecie, a on jej na to pozwolił. Rozumiał, że pielęgniarka jest wykończona po całym dniu leczenia rannych, nie chciał nawet myśleć co musiała czuć Suzanne.

No tak, zapomniał. Był tak zajęty pomaganiem w Skrzydle, że całkiem wyleciało mu z głowy, że jego partnerka straciła przyjaciela. I to jeszcze kiedy był pod jej opieką.

Skrzywił się na samą myśl o tym, co może się teraz dziać z dziewczyną. Już miał się zerwać z miejsca i pobiec do lochów, żeby pomóc jej się pozbierać, kiedy coś do niego dotarło.

Jest Gryfonką, nie będzie chciała pomocy. A poza tym, znał ją. Pewnie jej tam nawet nie ma. W jego głowie powstał pewien algorytm, który pozwolił mu wysnuć dwa toki rozumowania dziewczyny. Jeśli się obwinia o śmierć przyjaciela, to teraz pewnie leży załamana w łóżku i zastanawia się nad tym, jak ze sobą skutecznie skończyć. Był to zdecydowanie najgorszy scenariusz. Jednak istniała jeszcze inna, druga opcja. Suzanne pogodziła się z tym, że nie mogła nic zrobić, wie, że to nie z jej winy zginął Weasley i po prostu przejdzie przez żałobę. To najlepsze co mogło się wydarzyć, ale zawsze jest szansa, że Gryfonka ubzdura sobie coś całkiem innego.

Przeklinał się w tym momencie, że zgodził się stać na warcie jako pierwszy.

- Hej. - lekko się wzdrygnął słysząc koło siebie nowy głos. Spojrzał obojętnie na przybysza i kiedy zrozumiała kto właśnie się pojawił, rozluźnił się. - Przestraszyłam cię?

- Nie gadaj głupot, Lily. - odparł pewnie. - Przyszłaś mnie zmienić? - kobieta skinęła głową na potwierdzenie. - Świetnie. Poppy śpi w gabinecie. Jeden Krukon co jakiś czas  się przebudza i trzeba mu podawać eliksir przeciwbólowy. A! Gdyby ten Puchon się obudził podaj mu Szkiele-Wzro, baliśmy się, że może źle zadziałać z przeciwbólowym, więc się wstrzymaliśmy, a tamten...

- Sev. Spokojnie. - przerwała mu lekko rozbawiona. - Rozumiem, że chcesz jak najszybciej się stąd wyrwać, ale może przynajmniej chwilę ze mną posiedzisz i na spokojnie porozmawiasz?

- Wybacz, Lily, ale muszę szybko wracać do swoich kwater. Obawiam się, że... pewien eliksir - dodał po chwili namysłu. - może w każdej chwili wybuchnąć, a wolałbym tego uniknąć.

- Mówisz o Suzanne, prawda? - zapytała zmartwiona, na co on spojrzał na nią zaskoczony. - Rozmawiałam z nią, wspomniała o tym, że jest pod twoim nadzorem. Jak bardzo jest z nią źle?

- Nie wiem. - odparł sfrustrowany. - Ostatni raz widziałem ją w gabinecie dyrektora przed przesłuchaniem Dołohowa. Wydawało się, że wszystko jest z nią w porządku. Lekko zaczerwienione oczy, ale ani śladu łez. Rozczochrane włosy i zmęczeni wypisane na twarzy, do tego zakrwawione ubrania, jak mniemam od ratowania życia pana Weasley'a.

- Żadnego śladu załamania? - spytała zdziwiona.

- Była nadzwyczaj obojętna. - powiedział, a po chwili dodał. - To dobrze.

- Dobrze!?

- Ustawiła sobie listę priorytetów. - wyjaśniła szybko. - Nie pozwoliła sobie rozpaczać podczas przesłuchania. Odstawiła smutek i rozpacz na później.

- Jak myślisz, w jakim jest teraz stanie?

Severus nie odpowiedział. Przez chwilę pomiędzy nimi panowało całkowite milczenie, aż w końcu Mistrz Eliksirów odezwał się.

- Jak Molly i Artur? - zapytał spoglądając na przyjaciółkę.

- Lepiej niż na początku. - stwierdziła. - Gorzej jest z Hermioną.

- Co z panną Granger? - spytał zaniepokojony. Słyszał o związku młodego Weasley'a i Grangerówny, więc mógł tylko się domyślać, jak bardzo źle jest teraz z Gryfonką. Pani Potter westchnęła i spojrzała na niego smutnym wzrokiem.

- Ron chciał się jej oświadczyć. - powiedziała opierając głowę na jego ramieniu. - Suzanne przekazał jej pierścionek. Hermiona całkiem się załamała, wpadła w histerię. Musieliśmy podać jej kilka dawek eliksiru uspokającego. Zasnęła i tak dużo później.

- Dlaczego jej tu nie ma?

- Odesłałam ją do dormitorium.

- Nie powinnaś. - odpowiedział.

- Tak myślisz? Ja uważam, że zrobiłam dobrze. Gdyby tu została wszystko by jej przypominało o śmierci ukochanego. - wyjaśniła mu swój tok rozumowania, a on musiał przyznać, że była Gryfonka ma rację. - Ginny jest razem z nią. Pocieszą się nawzajem.

- Harry? - to imię ledwo przeszło mu przez gardło, ale nadal ten głupi chłopak był synem jego przyjaciółki.

Lily delikatnie się uśmiechnęła.

- Źle to zniósł. O mało nie wysadził całej Komnaty Tajemnic. - dodała lekko rozbawiona. I on też miał ochotę się roześmiać, mimo, że w tej sytuacji nie powinno być nic zabawnego. - James zabrał go do Zakazanego Lasu, żeby mógł się wyładować.

- Twój pomysł?

- Jego. - odparła.

- Nie najgłupszy. - mruknął pod nosem, ale po uśmiechu kobiety wiedziała, że ta to usłyszała. - Nie waż się mu tego powtarzać.

- Nie zamierzam. Za bardzo by się puszył. - skrzywiła się, a następnie wyprostowała się i rozciąnęła z jękiem bólu wywołanym bolącymi stawami. - No, to może lepiej już idź do swojej dziewczyny, bo jeszcze coś sobie zrobi.

- Chyba masz ra... - przerwał w półzdania i spojrzał na Lily przerażony. - Co ty powiedziałaś!?

- Och, Severusie. Chyba nie uważasz, że jestem aż tak głupia? - zapytała rozbawiona.

- Ale skąd ty...

- Domyśliłam się. - odparła. - Widziałam to w jej oczach, kiedy o tobie mówiła.

- Co widziałaś? - spytał zaciekawiony. Lily uśmiechnęła się delikatnie i ku jego ogromnemu zaskoczeniu odpowiedziała.

- Miłość.

W ciemnym pomieszczeniu rozległ się głośny trzask drewanianego przedmiotu, któremu towarzyszył krzyk frustracji młodej kobiety. Suzanne z bezsilności postanowiła przetestować wytrzymałość skrzypiec w starciu z kamiennym murem zamku. Mimo usilnych prób zebrania myśli w jej umyśle nadal panował totalny chaos. Udało jej się skomponować pięć całkiem nowych utworów dziesięcio minutowych, na dodatek udoskonaliła Lato Vivaldiego, a nie potrafiła zapanować nad swoim własnym umysłem.

W pewnym sensie to ją nawet przerażało. Całe swoje życie chciała mieć kontrolę nad tym co się dzieję, ale jak ma to robić kiedy nie umie opanować swoich własnych myśli.

Ze zrezygnowniem wróciła na wygodny fotel i schował twarz w dłoniach. Nie pozwoliła sobie na płacz. Nie mogła. Próbował na spokojnie wszystko sobie poukładać, ale za każdym razem, gdy choćby zaczynała pożądkować wspomnienia czyiś cichy głos jej przerywał i cały ciąg szedł się jebać.

Przez chwilę po prostu siedziała i nie myślała, starała się uspokoić, ale to i tak jej nie wychodziło. W końcu jej marne próby opanowania sytuacji przerwał cichy, piskliwy głosik.

- Przepraszam, panienko. - Suzanne zaskoczona przeniosła wzrok na skrzata domowego, który stał przed nią. - Pan Harry Potter poprosił Zgredka, żeby Zgredek znalazł panienkę Dumbledore, aby jej przekazać, że jej szuka.

- Och, dziękuję Zgredku. - powiedziała z uśmiechem. Dopiero po chwili przypomniała sobie kim jest Zgredek. Gryfon jej kiedyś o nim wspominał, podobno skrzat służył Malfoy'om do czasu aż ten podstępem go uwolnił. Widziała go kilkukrotnie odwiedzając kuchnie, ale jakoś wcześniej nie zwróciła na niego uwagi. - Mógłbyś mi powiedzieć gdzie jest Harry?

- Pan Harry Potter jest obecnie w Pokoju Wspólnym Gryfonów, panienko Dumbledore. - odparł skrzat ruszając z podekscytowania uszami.

- Bardzo ci dziękuję za przekazanie wiadomości, Zgredku. - po chwili skrzat zniknął, a Suzanne uświadomiła sobie, że nie może całego życia spędzić zamknięta w Pokoju Życzeń.

Usiadła na fotelu w salonie Gryfonów zaniepokojona panującą tam ciszą. Nigdzie nikogo nie było, wszyscy siedzieli najprawdopodobniej w swoich dormitoriach. Dopiero gdy spojrzała na swój srebrny zegarek, który dostała od rodziców zrozumiała, że jest już sporo po północy. Zaskoczona zrozumiała, że Zgredek mógł jej szukać już od paru godzin, więc stwierdziła, że Harry na pewno już śpi. Planowała opuścić Pokój Wspólny, kiedy usłyszała dźwięk czyichś kroków na schodach. Do salonu wszedł Harry.

- Cześć. - szepnął lekko nieprzytomnie i usiadł na fotelu obok niej.

- Cześć. - odparła równie cicho. I tyle. Żadne z nich nie powiedziało nic więcej. Siedzieli tak w ciszy, rozkoszując się panującym spokojem, aż w końcu Potter przełamał ciszę.

- Niezbyt przyjemna Noc Duchów.

- Mhm. - mruknęła. - Pierwszoklasiści niezbyt się nacieszyli tym dniem.

- Myślisz, że to dobry pomysł, żeby... nie to głupie. - przerwał.

- Harry, powiedz. - powiedziała patrząc na niego rozkazująco.

- Może przydałoby się upamiętnić jego pamięć. - wyszeptał, tak że ledwo usłyszała.

- To dobry pomysł. - odparła, ledwo powstrzymując łzy, które chciały spłynąć po jej policzkach. - Jak wnioskuje już na coś wpadłeś?

- Ron uwielbiał ucztę z okazji Nocy Duchów, myślę, że...

-... moglibyśmy ją zoorganizować jutro. - dokończyła z delikatnym entuzjazmem. - Myślę, że... by się ucieszył.

- Tak... na pewno.

- Jak u Hermiony? - spojrzał jej w oczy z bólem, a ona zrozumiała. - Źle?

- Bardzo. - westchnął i po chwili dodał. - Ze mną też nie było najlepiej, ale wiem, że on by nie chciał, żebyśmy nad nim rozpaczali. On chciał być znany, zapamiętany i tak zrobię. - dodał z pewnością zaciskając dłonie w pięści.

- A ja ci pomogę. - powiedziała kładąc dłoń na jego drżącym ramieniu. - Jestem pewna, że Draco także, nie wiem, jak Hermiona, ale...

- Damy sobie radę. A teraz nam obu przyda się trochę snu, jutro się zajmiemy przygotowaniami.

Suzanne wróciła do kwater Severusa w o wiele lepszym humorze. Czuła się lepiej, spokojniej. Wreszcie jej myśli nie gnały niewiadomo gdzie, bez żadnego celu, teraz były uporządkowane. A ona mogła przestać się tym martwić i w końcu odzyskać kontrolę. Kiedy tylko przekroczyła próg salonu poczuła na sobie przeszywające spojrzenie czarnych tęczówek.

- Miałaś wrócić zaraz po przesłuchaniu. - warknął naburmuszony.

- I uwierzyłeś, że po tym wszystkim co się dziś wydarzyło będę siedzieć spokojnie na tyłku pogrążając się w depresji? - zapytała patrząc na niego sceptycznie.

- Nie. - odparł krótko patrząc na nią z rozbawieniem. - Chodź. - powiedział wyciągając rozwarte ramiona w jej stronę.

Gryfonka nie zamierzała odmówić. Z delikatnym uśmiechem usiadła na jego kolanach i się w niego wtuliła, a on szczelnie objął ją ramionami. Pozostali w tej pozycji przez jakiś czas napawając się panującą ciszą i spokojem.

- Mam nadzieję, że nie zrobiłaś niczego głupiego. - odezwał się cicho po jakimś czasie.

- A czy według ciebie rotrzaskanie stradivariusów* o ścianę było rozsądne? - spytała z zaciekawieniem.

- Rozwaliłaś skrzypce od Stradivari'ego o ścianę!? - zawołał zaskoczony. - Skąd ty w ogóle miałaś te skrzypce!?

- Och, spokojnie te nie były oryginalne. - odpowiedziała machając od niechcenia dłonią, jednak po chwili spoważniała. - W sensie, chyba nie.

*-*-*
*Stradivariusy uważane są za największe osiągnięcia lutnicze, stanowiły one wzór dla instrumentów wielu późniejszych lutników. Antonio Stradivari był włoskim lutnikiem, który żył w XVII i XVIII wieku, był jednym z najwybitniejszych budowniczych instrumentów w historii lutnictwa. Ceny stradivariusów nieustannie rosną – kształtuje je rynek dzieł sztuki. Ale żeby przedstawić wam mniej więcej ich cenę podam tu za przykład skrzypce Bronisława Hubermana, który był Polakiem, jego instrument został skradziony w latach 30. XX wieku i odnaleziony w 80., następnie odrestaurowany przez Londyńską firmę J&A Beare, obecnie skrzypce są warte kilka milionów funtów i są w posiadaniu skrzypka Joshui Bella.

Szybko dodam, że Suzanne jako dziecko miała właśnie stradivariusy, które odziedziczyła po matce. Dla osób, które nie pamiętają. Skrzypce zostały zniszczone podczas jednego wybuchu eliksiru, kiedy Suzanne mieszkała u God'a.

Teraz spróbujcie sobie wyobrazić minę Seva i Su, gdyby się okazało, że te skrzypce, które zniszczyła w Pokoju Życzeń były tymi oryginalnymi.

A zapomniała! Chcę wam serdecznie podziękować za to:


Nie wiem, jak mam Wam dziękować😍❤

Pozdrawiam,
panienka_dumbledore

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro