Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

TOM 2 - Rozdział 1

Suzanne biegła korytarzami Hogwartu w stronę gabinetu dyrektora. Ostatnio bardzo często się to zdarzało. Albus Dumbledore wzywał ją do siebie niemal codziennie, ale był ku temu ważny powód. Bariery szkoły dalej nie zostały wzmocnione. Gryfonka na wakacje została w szkole, od początku lipca, czyli w ciągu dwóch tygodni udało jej się przejrzeć wszystkie dostępne księgi i woluminy z biblioteki w Hogwarcie na temat barier i osłon magicznych. Dobrze znała zabezpieczenia zamku, jednak jak zdążyła się o tym przekonać były one za słabe. Cały wolny czas spędzała w Komnacie Tajemnic. Założyciele starali się jej doradzić w sprawie bariery, niestety bez skutku, wszystkie wymienione zaklęcia miały związek z krwią, co nie mogło mieć miejsca. Takie osłony były by całkiem dobre, gdyby nie to że Voldemort jest spokrewniony z Salazarem. Wszystkie bariery związane z zaklęciami odrzuciła już w pierwszym tygodniu. Zainteresowały ją natomiast runy i rytuały, niestety i one miały swoje minusy. Runy należały nanieść na jakąś część budynku, jednak gdy to miejsce zostanie zniszczone osłony stracą moc. Właśnie z tego powodu Sal, Godryk, Rowena i Helga odrzucili tą możliwość. Bariery stworzone z pomocą rytuałów, natomiast trzeba odnawiać co jakiś czas, przy czym potrzebna jest do nich ogromna moc, często dochodziło do nieodwracalnych uszkodzeń rdzenia magicznego lub śmierci. Jedyne co jej zostało to runy.

Dotarła do gabinetu lekko zdyszana i zmęczona, bez podania hasła chimera odsłoniła przed nią przejście. Szybko wbiegła po schodach i zapukała do drzwi. Gdy usłyszała z drugiej strony głos swojego dziadka weszła do środka. W gabinecie oprócz Dumbledore znajdowała się McGonagall, która siedząc na fotelu patrzyła na dziewczynę zmartwiona. Suzanne nienawidziła tego spojrzenia. Dobrze wiedziała, że nie jest z nią najlepiej, nie sypia za dobrze, je mniej niż zazwyczaj i ciągle przesiaduje z nosem w książkach. Czasami ma wrażenie, że zamienia się w Hermionę.

- Dzień dobry. - przywitała się lekko zachrypłym głosem. - Szukaliście mnie, więc jestem.

- Gdzieś ty byłaś!? - spytała lekko zdenerwowana Minerwa. - Przeszukaliśmy prawie całą szkołę, żeby Cię znaleźć!

- Właśnie, prawie. - mruknął pod nosem dyrektor, spoglądając na dziewczynę karcąco. - Znowu zeszłaś do Komnaty, prawda?

- Nawet jeśli to co? - zapytała szczerze zmęczona tym wszystkim. - W Komnacie udało mi się znaleźć tajną bibliotekę z prywatnymi zapiskami Salazara i kilka innych należących do reszty założycieli. Wiele z nich dotyczy barier nałożonych na szkołę, ale i alternatyw, których nie użyli. - nawet nie skłamała. W bibliotece Salazara było pełno ksiąg o barierach magicznych, większość w wężomowie. Kiedyś próbowała nauczyć Harry' ego czytać mowę węży, na razie bez efektów.

- Udało Ci się coś znaleźć? - spytał zaciekawiony dyrektor, całkiem porzucając poprzedni temat.

- Założyciele znaleźli trzy sposoby na zabezpieczenie szkoły. - zaczęła, zaskarbiając sobie całą uwagę dwójki profesorów. - Jednego z nich użyli. Rzucili wiele zaklęć, jednak kilka odrzucili przez ich złożoność. Mogłam bym je nałożyć na szkołę z waszą małą pomocą, jednak zaklęcia chodź silne miają związek z krwią. Dlatego ten sposób odrzuciłam od razu. Drugi dość silny, ale niebezpieczny wiązał się z rytuałem. - widząc spojrzenia posyłane jej przez dziadków szybko dodała. - Ten sposób też odrzuciłam. Jest nie praktyczny, co jakiś czas trzeba by odnawiać rytuał, który nie jest ani prosty, ani przyjemny. No istnieje duża szansa, żebym go nie przeżyła. Ostatnią możliwością są runy.

- Runy? - spytała z wątpliwościom McGonagall.

- Tak. - odparła pewnie Gryfonka. - Założyciele prawdopodobnie odrzucili tą możliwość w związku z tym, że runy trzeba by umieścić na jakiejś części zamku, gdyby owe miejsce zostało zniszczone, osłony by opadły. - wyjaśniła, pocierając skronie. - Jednak nadal to jest najlepsze wyjście. Same runy mogą okazać się silniejsze od zaklęć, trzeba tylko znaleźć odpowiednie miejsce na narysowanie run.

- Może Komnata Tajemnic. - zaproponowała Minerwa. - Jest dobrze zabezpieczona.

- Nie. Za głęboko. - odpowiedział Albus. - To musi być gdzieś w sercu szkoły. Mniej więcej po środku. - zamyślił się, odtwarzając w głowie wszystkie pomieszczenia w zamku.

- Podobno najciemniej pod latarnią. - odparła Suzanne i spojrzała znacząco na profesorów. - Wielka Sala jest sercem szkoły, znajduje się tam najwięcej zaklęć ochronnych, które mogłyby utrudnić dostanie się do źródła bariery.

- To dobry pomysł. - przyznał Dumbledore z szerokim uśmiechem. - Można by ukryć runy pod stołem prezydialnym.

- Świetnie, zabieram się do pracy. - odparła rozpromieniona blondynka idąc w stronę drzwi, miała już złapać za klamkę kiedy usłyszała surowy głos swojej babki.

- Najpierw zjemy obiad. - powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Wyglądasz, jak trup. Jeśli nie zaczniesz się wysypiać i regularnie przyjmować posiłki, to dam Ci całoroczny zakaz wstępu do biblioteki. - Gryfonka spojrzała z niedowierzaniem na starszą kobietę.

- Nie zrobisz tego... - wyjąkała przerażona.

- Chcesz się przekonać. - Minerwa spojrzała na nią z przerażającą determinacją.

- Nie. - odparła od razu. - Grzecznie pójdę na obiadek i położę się do łóżeczka przed dwudziestą pierwszą. Nie będę czytała do późna książeczek, a pracę zacznę dopiero jutro.

Albus ledwo powstrzymał wybuch śmiechu, łzy leciały mu z oczu, a on zrobił się cały czerwony. Jednak szybko mu przeszło kiedy oberwało mu się po głowie od Minnie. Jednej rzeczy był pewien z tą kobietą lepiej nie zadzierać. Całą trójką udali się do Wielkiej Sali na posiłek. Suzanne jak co dzień usiadła po lewej stronie dyrektora. Obecnie w szkole nie znajdowało się zbyt wielu nauczycieli. Wszyscy chcieli odetchnąć po wydarzeniach z czerwca, nikt nie miał im tego za złe. Dostanie się śmierciożerców do zamku było wstrząsem dla wszystkich.

Suzanne grzebała widelcem w talerzu, nie miała ochoty na jedzenie. Pewnie w ogóle by tu nie siedziała, gdyby nie jej babcia. Nie chciała mieć w niej wroga. Gryfonka od początku wakacji pojawiła się w Wielkiej Sali tylko trzy raz, teraz był czwarty. Zdecydowanie wolała siedzieć tam w Komnacie, niż tutaj na górze. Sal też karcił ją z powodu zaniedbania posiłków, jednak nie był tak namolny, jak Minerwa. Suzanne była zdania, że szkoda tracić czas na jedzenie czy sen. Najważniejsze stało się dla niej wzmocnienie barier, nie ważne za jaką cenę. Nawet jeśli kosztem miałoby być jej życie.

Następnego dnia Suzanne zaczęła przeglądać wszystkie znane jej księgi na temat run ochronnych. Wiedziała, że samo stworzenie odpowiedniej kombinacji zajmie jej masę czasu. Błagała tylko Merlina, żeby zdążyła do września. Za każdym razem, gdy tworzyła kolejną wiązankę run i czuła, że jest blisko końca, że to właśnie to, kiedy nagle wszystko szło się walić, bo okazało się, że jedna runa jest nie kompatybilna z resztą. Było to naprawdę frustrujące. Rowena, która dobrze znała się na runach próbowała jakoś pomóc dziewczynie. Dzięki jej wskazówką Suzanne mogła łatwo stwierdzić co robiła nie tak.

Po tygodniu ciężkiej pracy, Gryfonka była wrakiem człowieka. Przez ten cały czas nawet nie wyszła z Komnaty Tajemnic. W niedzielę Helga tak się na nią wściekła, że wyrzuciła ją na siódmym piętrze zaraz koło Pokoju Życzeń. Kobieta choć strasznie miła i kochana też ma swoje granicę, których nikt nie chciałby raczej przekroczyć. Niestety blondynka nie miała tyle szczęścia. Helga po tym, jak Gryfonka znów odmówiła posiłku po prostu wyrzuciła ją za drzwi. Suzanne chcąc nie chcąc musiała się pogodzić z tym co ją spotkało. Kiedy rozejrzała się po korytarzu i była pewna, że nikogo nie ma w pobliżu podeszła do ściany, po czym przeszła wzdłuż niej trzy razy myśląc o tym co chciała, żeby się tam znalazło. Kiedy w ścianie pojawiły się duże dębowe drzwi nie oglądając się za siebie weszła do środka. Pokój przyjął formę, uwaga nie zgadniecie biblioteki. Suzanne lekko otumaniona podeszła do regału w dziale eliksirów i zabrała z niego jedną książkę o tematyce starożytnych mikstur. Nikt w zamku nie wiedział, że oprócz pracy nad barierą Gryfonka próbuje rozpracować eliksir Księcia Półkrwi. Wiedziała, że jest on kluczem do wszystkich jej pytań. Na początku starała się znaleźć eliksir o innej nazwie, ale z tymi samymi składnikami. Oczywiście bez skutku. Po tygodniu uznała, że jeśli nie uda jej się nic znaleźć do końca miesiąca to po prostu spróbuje go uwarzyć. Suzanne siedząc na wygodnym fotelu przy kominku zaczęła powoli odpływać, chwilę później spała bardzo mocnym snem.

*-*-*
I'm back!

Nie wiecie nawet jak mi tego brakowało, właściwie to ja sama nie wiedziałam, jak mi tego brakowało. Chociaż wstawiałam rozdziały z "Czy to ty, Evans?" to jednak nie jest to samo. Zdecydowanie Zapomniane Dziedzictwo ma o wiele bardziej rozbudowaną fabułę i tu rzeczywiście już coś się dzieje.

Własne tego mi tak brakowało, tej rozbudowanej fabuły. Nie do końca dopracowanej, ale mojej pierwszej pisanej na spontanie.

Niedługo pewnie pojawi się następny rozdział, bo co ciekawe udało mi się zrobić zapas, co nie miało miejsca od... lipca?

Pozdrawiam serdecznie,
@panienka_dumbledore

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro