Rozdział 87
Suzanne i Harry siedzieli w gabinecie razem z dyrektorem. Każde z nich wiedziało, że to czego się teraz dowiedzą zaważy na dalszych losach wojny. Dumbledore wyciągnął myślodsiewnie na środek pomieszczenia tak by każde z nich miało miejsce dla siebie. Harry pierwszy podszedł do srebrnej misy, wyciągnął z kieszeni fiolkę ze wspomnieniem, a następnie wlał je do myślodsiewni. Chwilę później wszyscy troje pogrążyli się we wspomnieniu.
Znaleźli się znowu w tym samym pomieszczeniu co ostatnio. Slughorn wraz z młodym Riddle' m stali na środku pomieszczenia.
- Tom wiesz, że nie mogę Ci już nic więcej powiedzieć. - odezwał się starszy mężczyzna ze wspomnienia. - Powiedziałem Ci już o horkruksach, to i tak za dużo, jak na moje kompetencje.
- Profesorze Slughorn oboje wiemy, że ta informacja nie jest groźna, to tylko ciekawość nie mam zamiaru jej wykorzystać. - odparł młodszy chłopak.
- Tom... - westchnął profesor. - Wiesz przecież, że to mroczna mikstura.
- Ciekawość. Chce wiedzieć czy da się ją uwarzyć, tylko tyle. - z kilometra można było wyczuć, że kłamie. Ale Slughorn wydawał się być przekonany jego słowami.
- No dobrze. - odpowiedział, po czym zaśmiał się niewiadomo z czego. - Jesteś niezwykle uparty. Więc widzisz ta konkretna mikstura jest niesamowicie trudna do stworzenia, mi samemu nigdy nie udało się jej uwarzyć, ale jest masa o wiele ode mnie lepszych warzycieli, więc kto wie jak to będzie za parę lat.
- Ale jak się nazywa i co dokładnie powoduje? - spytał zniecierpliwiony Ślizgon.
- Tom, nikt nigdy nie nazwał tej mikstury i mało kto ją uwarzył, a co dopiero użył. Mówią, że skutki zażycia tej mikstury są tak potworne, że nikt nie chce nawet próbować. - wytłumaczył. - Z nielicznych podań można się dowiedzieć, że pozwalała łączyć duszę i magię czarodziei. Jeden z nich uzyskiwał duszę i magię tego drugiego, zaś tamten stawał się kukiełką bez wolnej woli, zwykłym niewolnikiem.
- A receptura? - zapytał.
- Nikt nie jest do końca pewien. Stare podania się różnią i tak naprawdę nic nie jest pewne. Trzeba by przeanalizować wszystkie podania, a to jest prawie niemożliwe. - chłopak wydawał się zawiedziony tym co usłyszał, na chwilę można było nawet zauważyć na jego twarzy rozczarowanie, ale zostało ona natychmiast zastąpione kamienną maską.
- Chciałem jeszcze zapytać o coś związanego z horkruksami.
- Wolał bym nie rozmawiać o tym. - starał się brzmieć pewnie, ale nie wyszło mu to zbyt dobrze.
- To tylko kilka pytań. Jestem ciekaw, czy można podzielić swoją duszę więcej niż jeden raz? Na przykład na siedem części?
- Siedem? - Horacy patrzył na ucznia z niedowierzaniem. - To straszne pomyśleć o jednej zbrodni, a co dopiero o siedmiu, ale jest to możliwe.
- Jeszcze coś...
- Tom... - próbował go przekonać profesor.
- Proszę. To tylko ciekawość, chce po prostu wiedzieć. - odparł chłopak.
- Pytaj. - powiedział zrezygnowany profesor.
- Gdyby Pan miał rozdzielić swoją duszę to gdzie ukrył by Pan jej część? - spytał szczerze ciekaw.
- Nigdy bym tego nie zrobił. Ale gdybym musiał wybrać... to zależy.
- Od czego? - zapytał niecierpliwy Tom.
- Od intencji. Jeśli chciałbym mieć pewność, że nikt tego horkruksa nie znajdzie to wybrałbym coś niepozornego, albo osobistego z sentymentu. - wyjaśnił.
- A co gdyby wybrać na przedmiot coś co zaginęło przed wiekami? Uważa Pan, że to dobry pomysł? - dopytywał się Riddle.
- Jeśli nikt by się nie dowiedział, że taki przedmiot został odnaleziony to byłby to całkiem dobry pomysł. - stwierdził po chwili namysłu. - Masz coś konkretnego na myśli?
- Przedmioty należące do założycieli. - odparł krótko. - Nie każdy wie, jak dokładnie wyglądają, a wszystkie cztery znajdują się w rękach różnych ludzi lub są zaginione od wieków.
- Ciekawy wybór. - pochwalił go Slughorn. - Jednak trzeba by je najpierw znaleźć, oczywiście hipotetycznie.
- To jasne. - odparł. - Mam jeszcze jedno, ostatnie pytanie. Co gdyby zamknąć cząstkę swojej duszy w żywej istocie?
- Nigdy o czymś takim nie słyszałem. - Tom wyglądał na niezbyt zadowolonego. - Jednak nie jest to najlepszy pomysł.
- Dlaczego tak Pan uważa?
- Pomyśl Tom. Załóżmy, że będziesz miał żywego horkruksa, przykładowo jakieś zwierzę, albo...
-...dziecko. - dodał, na co profesor się wzdrygnął.
- Na przykład. - powiedział z ledwo wyczuwalnym obrzydzeniem. - Załóżmy, że teraz umierasz i masz tylko jednego horkruksa, właśnie to dziecko. Jedyna cząstka twojej duszy żyje w tym dziecku, które w końcu dorasta, ma rodzinę swoje dzieci, może i wnuki, aż w końcu umiera, a z nim twoja dusza. Teraz rozumiesz? To nie najlepszy pomysł, jeśli chce się żyć dalej. Żywy horkruks nie jest nieśmiertelny, kiedyś umrze, a z nim dusza w nim uwięziona. Już późno, powinieneś wracać Tom.
- Oczywiście, dziękuję za informację profesorze. - odparł chłopak idąc w stronę wyjścia.
- Tom, - Ślizgon zatrzymał się i spojrzał na nauczyciela. - nie mów nikomu o tej rozmowie komuś mogłaby się ona nie spodobać. - poprosił go Horacy.
- To całkiem nie potrzebne profesorze, nie mam w planie robić sobie, jak i Panu dodatkowych problemów.
Wspomnienie skończyło się, a oni znowu stali w gabinecie dyrektora. Harry wyglądał na oszołomionego tym czego się dowiedział. Żywy horkruks. Gorzej, dziecko. Jak można być tak zepsutym i chorym. Tak chorym, tego się nie dało inaczej nazwać. Skrzywdzić w taki sposób czyjeś ciało i duszę. Przecież takie dziecko będzie cierpiało, dwie dusze w jednym ciele. Ciele małego dziecka.
Myśli Suzanne były całkiem podobne do tych Harry' ego, jednak ona wiedziała trochę więcej. Bolało ją to, że Harry nie jest tego świadomy, ale obiecała, że mu nie powie, a ona dotrzymuje obietnic. Spojrzała na swojego przyjaciela, bała się, najzwyczajniej w świecie się bała. Albus powiedział, że na razie nie może się dowiedzieć, ale jego argumenty jej nie przekonywały. On powinien wiedzieć co go czeka. Jednak wzmianka o przedmiotach założycieli ją zaciekawiła. Wiedziała czym są te rzeczy oraz jakie moce posiadają, ale zdawała sobie sprawę, że Riddle miał tu rację. Nikt nie wie gdzie są dokładnie. Ale wiedziała kto może wiedzieć.
- Co teraz? - spytał chłopak słabym głosem.
- Wiemy już o wiele więcej. - stwierdził dyrektor. - Tom stworzył siedem horkruksów, dwa już zniszczyliśmy, zostało pięć. Trzy z nich jesteśmy w stanie zidentyfikować.
- Mianowicie?
- Diadem Roweny Ravenclaw, Czarka Helgi Hufflepuff, no i Medalion Salazara Slytherin' a. - odpowiedziała Suzanne. - Diadem zaginął jeszcze za życia Roweny, pozostałe dwa przedmioty były jeszcze przed 50 latami w rękach kolekcjonerów lub potomków założycieli.
- Innych niż Morningstar' owie? - zapytał zdziwiony. Blondynka roześmiała się szczerze.
- Przecież nie jesteśmy jedyni. - odparła. - Jesteś w tym przypadku idealny przykładem. - Harry skinął głową na znak, że teraz rozumie. Suzanne westchnęła. - Czeka nas dużo pracy.
Pół godziny później wyszli z gabinetu dyrektora. Do kolacji zostało jeszcze sporo czasu, dlatego Harry postanowił wrócić do Pokoju Gryfonów, natomiast Suzanne udała się do Komnaty, choć z dużą nie chęcią. Ostatnie wydarzenia nie były zbyt przyjemne, jednak musiała porozmawiać z Roweną i to natychmiast.
W Komnacie, jak na złość nikogo nie było, zła usiadła na kanapie w salonie. Miała ogromna ochotę spić się do nieprzytomności. Nie zrozumcie mnie źle, Suzanne nie jest alkoholiczką, po prostu lubi sobie popić. Gryfonka dobrze wiedziała, że Godryk trzyma swoją Ognistą Whiskey w skrytce pod dywanem. Postanowiła trochę uszczuplić jego zapas. Niestety zanim jeszcze zdążyła otworzyć klapę ktoś wszedł do pomieszczenia.
- Tam nie ma. - usłyszała głos za sobą. - Godryk w końcu skapnął się, że jego tajna skrytka nie jest już tajna. Ukrył cały zapas gdzie indziej.
- Gdzie? - spytała wiedząc, że kobieta za nią zna odpowiedź.
- W skrytce pod kanapą. - odparła czarnowłosa. Suzanne od razu wyciągnęła jedną z poduszek odkrywając klapę bez zamka. Otworzyła ją i wyciągnęła ze środka jedną butelkę.
- Zaczyna się powtarzać. - stwierdziła dziewczyna zaklęciem przywołując do siebie szklankę. - Napijesz się? - zapytała Roweny.
- Możesz mi nalać.
Zgodnie z prośbą kobiety przywołała drugą szklankę, a następnie nalała do obu bursztynowej cieczy.
- Gdzie się wszyscy podziali? - spytała upijając trochę Ognistej.
- W Pokoju Życzeń. Zaczęło się im nudzić. - odparła. - Lily i Helga zostały by pilnować chłopców. Ja wróciłam na wypadek jakbyś się tu pojawiła.
- Miałam szczęście, że padło akurat na Ciebie, mam sprawę. - powiedziała bez zbędnych ceregieli.
- Jaką? - spytała dopijając alkohol do końca.
- Chodzi o twój diadem. - kobieta wyraźnie posmutniała. - Muszę go znaleźć.
- Nie wiem gdzie jest. - odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Helena zabrała go z tysiąc lat temu. Ukryła gdzieś w Albanii. Wysłałam Barona w pogoń za nią, ale oboje wrócili jako duchy.
- Helena jest w Hogwarcie? - spojrzała na kobietę zdziwiona.
- Tak, ale nikt o tym nie wie. Tylko nieliczni z Ravenclaw' u ją rozpoznali. - wyjaśniła. - Jeśli chcesz znaleźć diadem udaj się do niej.
- Dziękuję. - wyznała całkiem szczerze. Po chwili jednak naszła ją pewna myśl. - Kto wtopił?
- Sal. - odparła. W oczach dziewczyny pojawiła się chęć mordu. - Miał ciężką noc, nie rozejrzał się i Godryk go nakrył.
- Idiota. - powiedziała wściekła. - Ma szczęście, że Godryk nie potrafi chować alkoholu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro