Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 75

Horacy Slughorn właśnie kładł się do łóżka kiedy usłyszał dość natarczywe pukanie do drzwi. Z delikatnym grymasy niezadowolenia udał się do źródła irytującego dźwięku, żeby przegonić delikwenta, która miał czelność naruszyć jego spokój. Horacy na co dzień był bardzo łagodny i niesamowicie wyrozumiały, nie przeszkadzało mu, że uczniowie udają się właśnie do niego ze swoim problemami. Jednak trudno być wyrozumiałym kiedy ktoś dobija się do jego kwater o tej nieprzyzwoite godzinie. Przeżył nie małe zaskoczenie, gdy otworzył drzwi, a w ich progu zobaczył swoją ulubioną uczennicę wraz ze słynnym Harrym Potter' em i jakimś rudym, najprawdopodobniej Gryfonem.

- Suzanne? Harry? Co wy tu robicie o tej porze? Powinniście już być w łóżkach. - powiedział zaskoczony ich niespodziewaną wizytą.

- Gdzie Romilda? - zapytał rudy chłopak.

- A temu co? - zaciekawił się Slughorn.

- Połknął Eliksir Miłosny. - odparł Złoty Chłopiec.

- Rozumiem, wejdźcie. - odrzekł i przepuścił ich, żeby mogli wejść do jego komnat, zanim zamknął za nimi drzwi rozejrzał się czy nikogo nie ma na korytarzu, gdy już upewnił się, że nikt nie śledził Gryfonów udał się do salonu uprzednio zabezpieczając drzwi zaklęciem. Uczniowie domu lwa grzecznie czekali na profesora, który od razu podszedł do jednej z szuflad, wyciągnął z niej jakiś składnik i zaczął go poprawnie przygotowywać. - Jestem szczerze zdziwiony, że do mnie przyszliście. - zaczął rozmowę. - Suzanne ma ogromne umiejętności i na pewno powinna sobie poradzić z eliksirem miłosnym. - nagle poczuł, jak ktoś się do niego przytula. Jego spojrzenie padło na owego rudzielca.

- Cześć kochanie. Dasz buzi?

- Naprawdę silnym eliksirem miłosnym. - dodał po chwili. Mieszanka została już przygotowana, więc bez ostrzeżenia wlał ją do ust rudego Gryfona. Chłopak po chwili odzyskał świadomość, wyglądał na nieźle skołowanego.

- Co się stało? - zapytał dziwnie odległym głosem, pewnie jeszcze nie doszedł do siebie.

- Eliksir Miłosny i to niezwykle silny. - odparł Horacy, po czym usiadł obok pozostałej dwójki rozchichotanych uczniów.

- Co zrobiłem? - jęknął chłopak, a Suzanne i Harry roześmiali się jeszcze głośniej.

- Nic wielkiego. - odpowiedziała na pytanie chłopaka blondynka. - Spotkałam Was na korytarzu, więc nie wiem co było wcześniej, ale wątpię, że było to coś poważnego. Harry? - zwróciła się do zielonookiego.

- Prosiłeś mnie, żebym zaprowadził Cię do twojej ukochanej Romildy. - powiedział Gryfon, a rudzielec gwałtownie zbladł. - Masz farta, że nigdzie nie było Hermiony. - chłopak wyraźnie się rozluźnił.

- Nic więcej? - zapytał dla pewności. Uczniowie spojrzeli po sobie, a później przenieśli wzrok na Slughorn' a, który uparcie milczał. - Na pewno to wszystko?

- Khm, khm... później tylko przytuliłeś profesora, ale nic poza tym. - odparła. Ron wyglądał jakby coś go trafiło. Najpierw zbladł, a chwilę potem był czerwony jak piwonia.

- Prze...przepraszam profesorze. - wyjąkał speszony Weasley.

- Nic się nie stało chłopcze. Byłeś pod wpływem eliksiru, to normalne, że się tak zachowywałeś. - odrzekł spokojnie Slughorn. - No może macie ochotę na coś do picia? Wiem, że już późno, ale znając Was nie będę miał okazji z Wami porozmawiać na spokojnie przez następny miesiąc.

- Chętnie się czegoś napijemy. - odpowiedziała za nich Suzanne.

- Na co macie ochotę? - zapytał profesor. - Tylko nie alkohol. Nie jesteście pełnoletni, a nie mam ochoty na powtórkę z Sylwestra.

Gryfoni wyglądali na skonfundowanych. Cała trójka jednocześnie zbladła. Pamiętali co opowiadała im Ginny o ich wyczynach na tej konkretnej imprezie. O ile z Suzanne nie było tak źle, to chłopcy całkowicie zaszaleli, ale co z tym wszystkim ma wspólnego Slughorn?

- O co profesorowi chodzi? - zapytał niby niewinnie Potter.

- Ach, czyżbyście nie pamiętali tej uroczystości? - zapytał z szelmowskim uśmiechem, na widok min uczniów roześmiał się szczerze. - To zrozumiałe po takiej ilości Ognistej Whisky.

- A pan coś pamięta? My niestety mamy tylko sprawozdanie naszej przyjaciółki, które nie był zbyt szczegółowe. - wytłumaczyła Suza z nadzieją, że dowie się więcej o tym dniu.

- Och oczywiście, że wszystko pamiętam. Zabezpieczyłem się w eliksiry. - odparł. Chłopcom ta informacja nie wiele dała, ale Suzanne od razu pojęła o co chodzi. - Muszę przyznać, że potraficie się bawić. - podszedł do uczniów i podał im po butelce kremowego piwa. - Ale następnym razem przystopujcie. - usiadł na fotelu i wyciągnął rękę po kieliszek wina. - A więc...co chcecie wiedzieć?

Rozmawiali o wydarzeniach tamtej nocy przez kilka godzin. Harry dowiedział się, że pod wpływem alkoholu robi się bardziej odważny. Doszedł do takich wniosków po tym, jak profesor uświadomił mu, że to nie Malfoy się do niego dobierał, tak jak powiedziała mu Ginny tylko, że to on zainicjował to zbliżenie. W przypadku Rona Slughorn potwierdził wersję młodej Weasley, ponieważ sam był świadkiem tej sytuacji. Jeśli chodzi o Suzanne profesor przyznał, że na początku pili razem, ale ponieważ wstyd mu było się przyznać przed Albusem, że to on doprowadził jego wnuczkę do takiego stanu postanowił to przemilczeć. Poza tym był pewien, że gdyby Minerwa się dowiedziała to urwała by mu głowę. Dodał, że po trzeciej butelce się rozdzielili, ale powiedział, że dziewczyna gdzieś mu mignęła i potwierdził słowa rudowłosej, rzeczywiście blondynka piła razem ze Snape' em.

Kiedy wyszli od Slughorn' a było już po północy. Starali się niezauważenie przemknąć do Pokoju Wspólnego. Udało się im to z mała trudnością, tam pożegnali się i w wyśmienitych humorach poszli spać.

Suzanne wracając do swoich kwater uświadomiła sobie, że nadal brakuję jej składników do tajemniczej mikstury Księcia Półkrwi. Dokładnie wiedziała gdzie je znaleźć i jak się do nich dostać. Miała już plan, a jedyną przeszkodą w jego realizacji był bal, który miał się odbyć już następnego dnia. Gryfonka była jedną z nielicznych dziewczyn, które nie były zainteresowane balem. Suzanne dobrze wiedziała, że dla innych uczennic musi to być niesamowite przeżycie, jednak dla niej nie było ono niczym innym, jak zwykłą potańcówką. Przez dziesięć ostatnich lat dziewczyna miała niewątpliwą przyjemność uczestniczyć w wielu galach i bankietach. Alex chodź niezwykle wkurzający i arogancki jest ceniony przez dużą część Mistrzów Eliksirów. Często były organizowane spotkania na których najlepsi z tej dziedziny rozmawiali, dyskutowali i wymieniali się informacjami na temat ich odkryć, bankiety były normą. God zawsze otrzymywał zaproszenia na zloty Mistrzów Eliksirów, jednak odkąd dziewczynka została powierzona pod jego opiekę zrezygnował z tych uroczystości. Dopiero gdy dostrzegł jej talent postanowił ją zabrać na jeden z owych zlotów. Podczas jednego z takich właśnie spotkań Suzanne miała przyjemność poznać Nicholas' a Flamel' a, Gryfonka miała wtedy zaledwie 7 lat. Bardzo go polubiła i to z wzajemnością. Nicholas był zachwycony małą dziewczynką, ale najbardziej zaskoczyła go jej umiejętności. Mało który siedmiolatek ma tak rozległą wiedzę na polu eliksirów, a jeszcze mniej potrafi ją wykorzystać. Małą Suzanne najbardziej interesował Kamień Filozoficzny, dyskusję na jego temat nie miały końca tak jak i pytania ciekawskiej Gryfonki. Właśnie dzięki Flamel' owi, i w pewnej części God' owi dziewczyna zawdzięcza wiedzę na temat Eliksiru Życia.

Gdy dotarła już do swoich kwater totalnie wyczerpana padła na łóżko i natychmiast zasnęła. Podświadomie wiedział, że kolejny dzień będzie bardzo ciężki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro