Rozdział 71
- Nie.
- Definitywnie nie.
- Nie zgadzam się.
- To nie wchodzi w grę.
Od ponad godziny Suzanne, Harry, Hermiona i Ron kłócili się z dyrektorem. Gdy Dumbledore nakazał im by znaleźli Umbridge, wybuchła wielka wrzawa. Żaden z Huncwotów nie miał najmniejszego zamiaru szukać tej kobiety i próbować zagonić ją do Skrzydła Szpitalnego. Suzanne twierdziła, że to nie ich sprawa i że nie będą się pakować w kolejne kłopoty. Jednak po przedstawieniu pewnych faktów, które mogły by im zaszkodzić uznali, że nic nie stracą jeśli trochę pomogą profesorom.
Gdy opuścili gabinet dyrektora ruszyli prosto do Pokoju Życzeń. Od początku tego roku udało się im odkryć pewną ciekawą rzecz. Kiedy uciekali przed Filchem po jednym z wielu ich kawałów ukryli się w owym pokoju. Niestety nie zabrali ze sobą Mapy Huncwotów, więc nie byli pewni czy woźny ominął przejście. Wtedy właśnie na środku pomieszczenia pojawił się ogromny hologram przedstawiający Hogwart. Jak odkryli działał on na tej samej zasadzie co mapa, tyle że był dokładniejszy i zasięg był większy. Jeśli mieli znaleźć Umbridge to tylko dzięki temu.
Od godziny przyglądali się mapie. Ciężko było na niej namierzyć Landrynę, ale w końcu po dogłębnych poszukiwaniach znaleźli ją w lochach. Wyszli z Pokoju Życzeń i ruszyli pewnie w stronę zejścia do niższych części szkoły. Jeszcze przy Wielkiej Sali aktywowali Mapę Huncwotów, by łatwiej im było ją znaleźć. Krążyli po ciemnych korytarzach i uważnie studiowali magiczny pergamin, na każdy najmniejszy dźwięk reagowali wzdrygnięciem. Nie chcieli trafić na grupkę wałęsających się Ślizgonów. Nie wiedzieli w jakim ta kobieta jest stanie, a zdecydowanie nie mieli zamiaru dodatkowo ratować uczniów przed nią. Kiedy skręcili w kolejny korytarz natrafili na kogoś.
- Suzanne, co ty tu robisz? - zapytał blond włosy chłopak. Dziewczyna, jak i jej towarzysze podskoczyli przestraszeni, a następnie przyjrzeli się Ślizgonowi.
- Draco!? Ale nas przestraszyłeś. - poskarżyła się Gryfonka.
- No dobra, ale co tu robicie? - zapytał ponownie.
- Szukamy kogoś. - odpowiedział mu Harry. - Może nam pomożesz? Ty o wiele lepiej znasz te korytarze, z tobą pójdzie szybciej.
- W sumie czemu nie. - powiedział po chwili zastanowienia młody Malfoy. - To kogo szukamy?
Okazało się, że Harry miał rację i z pomocą Dracona znaleźli Umbridge szybciej niż gdyby mieli to zrobić sami. Na ich nieszczęście kobieta uciekła. Mapa w tym momencie była błogosławieństwem. Za każdym razem, gdy Ropucha uciekała, oni w zaledwie 10 minut ponownie ją znajdowali. Wbrew pozorom kobieta potrafiła to i owo. Jednak nadal mieli ogromną przewagę. Draco tak jak i Huncwoci był bardzo zaangażowany w poszukiwania Landryny, ale tylko Suzanne wiedziała dlaczego im pomaga. Chociaż blondyn zaprzyjaźnił się ze Złotą Trójcą i nie mieli już do siebie żadnych urazów za dawne lata, ona zdawała sobie sprawę, że chłopak chce się przypodobać Wybrańcowi. Ślizgon nadal nie jest w stanie odważyć się na pierwszy krok.
Suzanne próbowała go przekonać, ale chłopak szedł w zaparte, uparł się i szybko nie zmieni zdania. Wiedziała już teraz, że będą potrzebować pomocy, a ona im chętnie jej udzieli.
Po kilku godzinach udało im się znaleźć Umbridge i zaprowadzić ją w prawie nie naruszonym stanie do Szpitala. Kobieta próbowała się ukryć w garbie jednookiej wiedźmy, ale utknęła w przejściu. Gdy opuścili Skrzydło Szpitalne było grubo po ciszy nocnej, więc rozeszli się do swoich sypialni.
Jednak nie wszyscy spali tej nocy spokojnie. Draco Malfoy wiercił się w swoim łóżku poszukując wygodnej pozycji do snu. Próbował wyrzucić ze swojej głowy drażniące myśli. Wiedział dobrze, że Harry Potter podoba mu się, ale nie mógł pogodzić się z myślą, że go kocha, bo on nikogo nie kocha. Lubić, tolerować tak. Ale kochać? Tylko jedna osoba wiedziała, że Ślizgon czuje coś do Wybrańca. Suzanne. Gryfonka była jedyną osobą której bezgranicznie ufał. Był pewien, że nigdy go nie zdradzi i nie zrobi nic co mogło mu zagrażać. Samo to, że poświęciła się i ruszyła na spotkanie z Czarnym Panem było pokazem jej niezwykłej odwagi oraz oddania dla przyjaciół i większego dobra. Większe dobro. Nienawidził tych słów dla niego był to stek bzdur. Nie potrafił by umrzeć lub zabić, czy skrzywdzić kogoś dla większego dobra. A jednak był szpiegiem. Informacje których udzielał prowadziły do śmierci ludzi. Nie, nie ludzi, a potworów. Śmierciożercy nie są ludźmi, są potworami w ludzkiej skórze. Więc dlaczego on się na to zgodził. Ślepo podążał za ideami ojca, z którymi wcale się nie zgadzał. Na szczęście przejrzał na oczy i to dzięki Mistrzowi Eliksirów. Jaki by nie był zły jest on człowiekiem honoru, poświęca swoje życie oraz przyszłość dla innych czarodziejów i czarownic. Gdyby nie on pewnie teraz siedziałby na kolejnym spotkaniu śmierciożerców i patrzył na cierpienia niewinnych, osób których w ogóle to nie dotyczy. Wojna jest okrutna.
Nie tylko Draco miał problemy z zaśnięciem. Suzanne korzystając z okazji, że Umbridge jest niepoczytalna udała się do Komnaty Tajemnic popracować. Zdecydowanie warzenie eliksirów było jej uzależnieniem. Jednak nie chodziło tu o byle jaki wywar. Eliksir Życia ciągle był w fazie początkowej, ale już niedługo Kamień Filozoficzny miał się rozpuścić. Sprawdziła dokładnie datę, wszystko wskazywało na to, że będzie można przejść do następnej części już 14 lutego. Już niedługo. Cały eliksir miał zostać ukończony pod koniec marca, szczerze nie mogła się tego doczekać. Ale dalej miała wątpliwości. Ciągle po jej głowie krążyła myśl, że to wszystko może nie wyjść. A tego nie chciała. Marzyła, żeby dać Harremu prawdziwą rodzinę, w końcu był jej bratem chciała dla niego jak najlepiej.
Suzanne nie spała całą noc, przez co na zajęciach była nieobenca myślami. Jej głowa była gdzieś pomiędzy jej ulubionym fotelem i kawą, a jej bardzo wygodnym łóżkiem. Jednak kiedy McGonagall zaproponowała, żeby udała się lepiej do Skrzydła Szpitalnego, bo nie wygląda za dobrze wróciła na ziemię.
Jeśli chodzi o Umbridge to na razie była nie przytomna (ale kogo to obchodzi). Dni mijały, a Gryfonka wydawała się wyglądać coraz gorzej. Warzenie eliksirów ze Snape' em było bardziej męczące niż kiedyś. Niestety musieli porzucić tymczasowo pracę nad Eliksirem Extremum fato, zabierał im zdecydowanie za wiele czasu, którego nie posiadali. Zapotrzebowanie na mikstury drastycznie wzrastało, a im brakowało czasu na sen. Obecnie codziennie warzyli przynajmniej 10 kociołków różnych eliksirów. Przełożyło się to na zdrowie Gryfonki, które znacznie podubadło. Prawie codziennie była zmuszona pojawiać się w Szpitalu przez zasłabnięcia. Dyrektor był bardzo zmartwiony tym co się dzieje z jego wnuczką, lecz gdy próbował ją namówić, żeby przystopowała, ponieważ w końcu się wykończy doszło pomiędzy nimi do ostrej kłótni, w skutek której przez kilka dni ze sobą nie rozmawiali, ale po tym czasie się pogodzili. Nie tylko Dumbledore zauważył, że z Suzanne jest coś nie tak, jej przyjaciele dokładnie się jej przyglądali by mieć pewność, że zaraz nie zemdleje. Nauczyciele także zwrócili uwagę na dziewczynę, na lekcjach była wyraźnie rozkojarzona i wydawać by się mogło, że w każdej chwili może paść ze zmęczenia na ziemię. Jednak Suzanne uparcie twierdziła, że wszystko jest w porządku i nie dała sobie pomóc.
-*-*-
Uwaga! Doszłam do wniosku, że nie jestem w stanie codziennie wstawiać rozdziałów, nie potrafię pogodzić nauki i wattpada. Boję się, że po pewnym czasie jakość opowiadania spadnie, a tego nie chcę. Postanowiłam wstawiać rozdziały co drugi dzień, ale za to trochę dłuższe.
Z góry przepraszam jeśli kiedyś by się nie pojawił rozdział, ale jestem tylko człowiekiem i mogę zapomnieć wstawić lub po prostu nie mieć siły napisać kolejnej części.
Na pewno będę robiła maratony, więc o to nie ma co się martwić. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
panienka_dumbledore
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro