Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 65


Suzanne obudziła się koło południa. Nie mogła się na niczym skupić, ponieważ potworny ból głowy przyćmiewał jej myśli. Pierwszą rzeczą jaką zrobiła było wypicie eliksiru przeciwbólowego. Gdy już doprowadziła się do stanu używalności zdała sobie sprawę, że nie ma zielonego pojęcia co się działo wczorajszej nocy. Nie pamięta również, jak znalazła się w swoich kwaterach. Szczerze wątpiła, że po takiej ilości alkoholu wróciła do Hogwartu sama. Gdy ból całkowicie ustąpił zawołała skrzata i poprosiła go o podanie późnego śniadania. Chwilę później jadła już w spokoju posiłek. Jednak nie trwało to zbyt długo, ponieważ w ramach portretu pojawił się Slytherin.

- Witaj Sal. O co chodzi? - zapytała z lekką frustracją.

- Dyrektor chce wejść do środka. Mam go wpuścić?

- Tak, niech wejdzie. - odparła. Po chwili do salonu wszedł nie kto inny, jak Albus Dumbledore. Usiadł w fotelu i spojrzał na Suzanne z tajemniczym uśmiechem, który nie wróżył nic dobrego.

- Jak Ci się spało? - zapytał, a jego uśmiech pogłębił się.

- W porządku. Co Cię sprowadza w moje skromne progi? - spytała, na co dyrektor spoważniał.

- Dzisiaj odbędzie się zebranie Zakonu. Właściwie zaraz musimy się zbierać.

Zaledwie kilka minut później znajdowali się na Grimmauld Place 12. Jak zdążyła zauważyć nikomu się to nie podobało. Większość osób, a najbardziej młodzież do tej pory nie otrząsnęła się z wydarzeń wczorajszej nocy. Suzanne przysiadła się do Golden Trio, które wyglądało jak na skazaniu. Zaraz koło nich siedziała śmiejąca się Ginny i lekko zarumieniony Draco.

- Cześć. - przywitała się z nimi. - Czy ktokolwiek pamięta co się wczoraj działo, ja mam tylko przebłyski? - Ginny o mało nie spadła z krzesła, gdy już się uspokoiła zabrała głos.

- Ja pamiętam wszystko. Nic nie piłam. - odpowiedziała młoda Weasley i spojrzała na Złote Trio z szatańskim uśmiechem. - Wyobraź sobie, że po dwóch butelkach Ognistej Harry prawie w ogóle nie kontaktował, podobnie jak Ron. Kiedy Harry zaczął coś gadać do siebie to podszedł do niego Malfoy. - powiedziała, a młody Potter spojrzał na nią przerażony, co nie umknęło uwadze blondynki. - Kiedy zaczęli się całować i ogólnie obściskiwać, Hermiona stwierdziła, że nie może na to patrzeć. Zabrała Rona i butelkę Whiskey na górę. - wyżej wspomniana dwójka mocno się zaczerwieniła, przypominali teraz dwa soczyste pomidory. - Zaledwie kilka minut później z góry dało się usłyszeć dość interesujące dźwięki. - Suzanne nie mogła wytrzymać i zaczęła się śmiać, a Ginny razem z nią. Po chwili spoważniała i spojrzała przerażona na rudowłosą, jeśli oni zachowywali się tak po zaledwie dwóch trzech butelkach to co było z nią.

- Co ja odwaliłam? - zapytała przestraszona, teraz spojrzenia wszystkich spadły na dziewczynę.

- Nic wielkiego. - uspokoiła ją. - Ty byłaś tak pijana, że nie zauważyłaś kiedy Snape się do ciebie przysiadł, też był już mocno wstawiony. Na początku zaczęliście rozmawiać, później kłócić. Niestety nic nie zrozumiałam z waszego pijackiego bełkotu, ale chyba poszło o jakiś eliksir. Później doszliście do wniosku, że nie będziecie o tym "rozmawiać" przy wszystkich i upiliście się razem. - starsza Gryfonka wyglądała, jakby coś ją trafiło. - Koło 4 stwierdziłaś, że wypadałoby już wrócić. Kiedy szłaś do wyjścia omal się nie wywróciłaś. Snape poszedł za tobą, a potem widziałam już tylko jak gdzieś się aportujecie. Muszę przyznać, że Cię szanuję. - powiedziała, na co Suzanne spojrzała na nią nie zrozumiale. - Po takiej ilości Ognistej Whiskey to cud, że w ogóle ustałaś na nogach. A ty się na dodatek teleportowałaś! Nawet się nie rozszczepiłaś.

- Dzięki? - nie była pewna czy ma podziękować. Przynajmniej dowiedziała się, jak trafiła do swoich kwater.

Jeszcze chwilę rozmawiali na różne tematy, gdy na środek wystąpił Dumbledore i rozpoczął zebranie Zakonu Feniksa.

- Witam Was wszystkich w Nowym Roku. Wiem, że woleli byście odchorowywać wczorajszą noc, jednak jest coś o czym muszę z Wami pomówić. - zaczął, a wszyscy przysłuchiwali mu się z zaciekawieniem. - Minister Scrimgeour zażądał by w Hogwarcie znalazł się jakiś człowiek z Ministerstwa. Uważa, że to dla bezpieczeństwa, ale jak wiemy nic nie jest takie pewne. Jestem świadom, że Ministerstwo chce mieć wiedzę o tym co dzieje się w murach szkoły. Nie jestem z tego zadowolony, ale niestety nie mogę nic na to poradzić i od jutra, w Hogwarcie będzie przebywał urzędnik z Ministerstwa.

- Kto? - Suzanne zadała pytanie, które wszystkich nurtowało.

- Dolores Umbridge. - odpowiedział po chwili.

- Nie! - wrzasnął Harry. - Tylko nie ona, wszyscy tylko nie ona!

- Przecież ona jest niekompetentna, a poza tym jakim cudem jeszcze pracuje w Ministerstwie? - zapytała oburzona Hermiona. Suzanne niestety nie wiele z tego rozumiała.

- Jak wspomniałem, nic na to nie poradzę. - powiedział zrezygnowany dyrektor. - Od razu dodam, że nie będzie ona miała takiej władzy, jak w tamtym roku.

- Chwila!? To ta kobieta o której mi opowiadaliście? - zapytała Suzanne.

- Dokładnie. - odpowiedziało zgodnie Golden Trio.

- To nie wszystko. - dodał chwilę później Dumbledore.

- Jest coś gorszego od tej starej ropuchy? - zapytał Ron, nikt nawet nie miał zamiaru go upominać.

- Umbridge pamięta każdego ucznia z piątego roku. - powiedział dyrektor i raczej wszyscy zrozumieli o co chodzi. - Jak tylko spotka Suzanne będzie chciała się o niej wszystkiego dowiedzieć. Ministerstwo nic nie wie na jej temat i lepiej, żeby tak zostało.

- Jak to, nic o niej nie wiedzą? - zapytała Hermiona. - Chyba mają jej akta, prawda? Powinni wiedzieć o wszystkim co zostało tam zapisane.

- Widzisz panno Granger, Ministerstwo nic nie wie o niej, ponieważ ktoś taki, jak Suzanne Dumbledore nie istnieje. - wytłumaczył. Wszyscy byli niezwykle zdziwieni tym co właśnie usłyszeli.

- Ale, jak? - zapytał Harry spoglądając na Suzanne, ale po chwili przypomniał sobie ich wizytę u Gringotta. - Rozumiem. W aktach figurujesz pod nazwiskiem Morningstar.

- Dokładnie. - odparła blondynka.

- I nie połączyli faktów. Przecież powinni się domyślić. - myślał na głos.

- Nie mieli powodu. - stwierdził Dumbledore. - Po co mieliby doszukiwać się informacji o kimś kto nie żyje.

- Co!? - wrzasnęli prawie wszyscy.

- Już spieszę z odpowiedzią. Zaraz po śmierci rodziców Suzanne, Ministerstwo wszczęło śledztwo. - zaczął opowiadać. - Zastanawiał ich brak dziecka, jednak nie dociekali prawdy. Uważali, że Voldemort pozbył się ciała. Suzanne Morningstar została uznana za zmarłą.

- To dlatego możesz używać czarów poza szkołą. - wtrącił Potter. - Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego nie dostajesz żadnego upomnienia. Teraz wszystko składa się w całość.

- No dobrze, ale co teraz? - zapytał Kingsley. - Jeśli Umbridge zacznie się nadmiernie nią interesować może dociec prawdy.

- Nie za wiele możemy zrobić. - odpowiedział po chwili rozmyśleń dyrektor. - Umbridge będzie sprawdzała nauczycieli na lekcjach. Może dawać szlabany, ale nic poza tym. Jako że nie będzie pracownikiem szkoły nie może odbierać, ani dodawać punktów. Nie będzie mieć żadnej władzy, nie będzie mogła nikogo usunąć że szkoły, może co najwyżej napisać skargę, ale nie ma co się martwić na zapas. To wszystko na dziś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro