Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 59


Severus Snape pojawił się na wezwanie w Malfoy Manor. Wszedł do sali zebrań jako ostatni. U szczytu stołu zasiadał Lord Voldemort po jego prawicy siedział Gellert Grindelwald, natomiast miejsce po lewej stronie było wolne. Wzrok Snape' a padł na zmartwionych Malfoy' ów. Narcyza była w tragicznym stanie, zdrada syna musiała ją wiele kosztować. Lucjusz skrył swoje rozczarowanie za maską zimnego opanowania, choć dobrze wiedział, że nie pozostawał obojętny. Bellatrix była wściekła i nawet nie próbowała tego ukrywać, ona najbardziej się zawiodła na swoim chrześniaku. Severusowi trudno było ukrywać radość z powodu jego odejście od śmierciożerców, teraz jest bezpieczny, przynajmniej do czasu bitwy.

- Severusie. Podejdź. - odezwał się Lord. Snape posłusznie podszedł do Riddle' a i uklęknął na jedno kolano.

- Panie, wzywałeś. - odparł potulnie.

- Jak się mają sprawy w Zakonie? - zapytał.

- Ostatnimi czasy jedyne co robią to próbują uratować dziewczynę. Nie wiedzą, że jej tu nie ma. - skłamał gładko.

- Czyli nie uciekła do nich. - bardziej stwierdził niż zapytał Grindelwald. - Ciekawe, czyżby im nie ufała.

- Nie. - wtrącił Czarny Pan. - Nie chce ich narażać. Uciekła z pomocą Dracona Malfoy' a. Sami dadzą radę. Szkoda chłopaka, miał do wykonania misję. No nic. Trzeba zmienić plany.

- Mnie zastanawia co ta dziewczyna teraz zrobi. - powiedziała Gellert. Voldemort spojrzał na niego z niezrozumieniem. - Pomyśl. Ma jedną z najpotężniejszych różdżek na świecie, mocą dorównuje nam dwóm. Sam tak powiedziałeś. Myślisz, że pozostanie bierna.

- Nie, nie pozwoli na to. - powiedział po namyśle. - Jest jak Potter, nie pozwoli by inni walczyli za nią. Tylko w jej przypadku to może się udać. Potter jest za słaby by wszystkich ocalić.

- Związali się Braterstwem Krwi. - dodał Gellert. - Jeśli chcesz pokonać Harrego Potter' a, musisz pokonać dziewczynę. Ona zawsze stanie po jego stronie.

- Racja. Ciężcy przeciwnicy. I mają po swojej stronie Dumbledore' a. Teraz, gdy Dracon stanął za Zakonem, nie zabije Starego Durnia. Ktoś inny musi to zrobić. - stwierdził Lord i popatrzył po swoich zwolennikach. Bella wyrywała się, ale on dobrze wiedział kto jest do tego odpowiedni. - Severusie, to ty zabijesz Dumbledore' a. Ufa Ci i nie spodziewa się zdrady z twojej strony. Ciekawy koniec nieprawdaż.

Suzanne wróciła do swoich kwater w towarzystwie wicedyrektorki. McGonagall chciała porozmawiać z Gryfonką o ostatnich wydarzeniach, nie za bardzo wierzyła raportom Severusa. Dziewczyna poprosiła skrzatkę o dwie herbaty. Obie kobiety zasiadły na kanapie, po chwili pojawiła się skrzatka, która zaraz potem zniknęła z cichym pyknięciem.

- Co się tam działo? - zapytała od razu Minerwa.

- Babciu, to nie było nic tragicznego. - odparła i wypiła łyk herbaty. - Pierwsze trzy dni przesiedziałam w kwaterach. Gdy pojawił się Grindelwald zostałam zmuszona do uczestnictwa w posiłkach i tyle. Miałam czas wolny. Wtedy siedziałam w swoich kwaterach i czytałam. Dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy. Gdyby nie Draco podaliby mi Amortencję, ale nic poza tym.

- Amortencję!? I ty to tak lekko przyjmujesz!

- Nie dostałam jej, więc nie wiedzę problemu. - oczywiście, że widziała problem, ale nie chciała histeryzować. Gdyby Minerwa dowiedziała się, jak to przeżywa to nie pozwoliłaby jej na uczestnictwo w zebraniach Zakonu. Jeszcze przez wiele godzin rozmawiały na różne tematy, aż McGonagall uznała, że już późno i wróciła do swoich kwater. Suzanne chwilę siedziała w ciszy. W końcu po kilku minutach milczenia zwróciła się do portretu Salazara.

- Już czas. - tylko tyle, a Slytherin wydawał się wiedzieć o co chodzi. Zniknął ze swojego portretu i udał się do Komnaty Tajemnic.

Następnego dnia Harry pojawił się w jej komnatach z samego rana. Suzanne zaproponowała mu bezpieczniejsze miejsce do rozmowy. Oboje ruszyli do Komnaty. Rogacz nie wiedział gdzie idą dopóki nie stanęli przed łazienką Jęczącej Marty.

- Jesteś pewna? - zapytał.

- Tylko tam jest na tyle bezpiecznie. Nikt nas nie podsłucha, a nie tylko ty masz coś ważnego do przekazania. - powiedziała i poprowadziła chłopaka wprost pod wejście do Komnaty Tajemnic.

- Otwórz się. - powiedzieli równo, a po chwili ukazało im się wielkie pomieszczenie.

- Chodź. - powiedziała i pociągnęła chłopaka w stronę posągu.

- Gdzie ty mnie prowadzisz? - zapytał ciekawy.

- Zobaczysz. - powiedziała z huncwockim uśmiechem. Po chwili stanęli przed popiersiem jednego z założycieli. - Przemów do mnie, Slytherinie, największy z Czwórki Hogwartu.

Popiersie Salazara otworzyło usta, ukazując przejście. Harry niepewnie ruszył dalej za Suzanne. Chwilę później znaleźli się w przestronnym salonie. Gryfon nie mógł uwierzyć, że znajduję się w pokojach Slytherin' a. Usiedli na kanapie i zaczęli rozmawiać.

- To dlatego tak mnie wypytywałaś o Komnatę? - zapytał, żeby się upewnić.

- Między innymi. Ale po co chciałeś się spotkać?

Chłopak nagle spoważniał.

- Chodzi o notatki Peverell' a. Znalazłem tam informację o tym, jaki był powód powstania Insygniów Śmierci. - zaczął. - Każdy z nich chciał osiągnąć coś innego. Najstarszy pragnął władzy i potęgi, pragnął przezwyciężyć śmierć. Drugi chciał odzyskać to co utracił, coś co zostało mu zabrane, on pragną oszukać śmierć, upokorzyć ją. Najmłodszy z nich wiedział, że śmierć jest niepokonana, nie da się jej uniknąć, ani od niej uciec. On pragnął spokoju, który nie był mu dany. Jako najmądrzejszy z nich zdawał sobie sprawę, że jego najstarszy brat doprowadzi do katastrofy, dlatego stworzył Białą Różdżkę. Insygnia Śmierci miały im pomóc w dążeniu do ich celów, ale tylko jeden z nich osiągnął to co chciał.

- Racja. - zgodziła się ze słowami chłopaka. - Czarna Różdżka dawała potęgę i władze, ale najstarszy brat nie nacieszył się nią. Kamień Wskrzeszenia sprowadza duszę człowieka, a nie osobę. Tylko Peleryna Niewidka pozwala na spokój.

- Dokładnie. - potwierdził. - Insygnia Śmierci miały coś wspólnego ze śmiercią, ale tylko jeden miał moc, która pozwoli przywołać umarłych zza grobu. Oczywiście nie samodzielnie. Kamień Wskrzeszenia przywołuję duszę zmarłego, a gdyby tak znaleźć coś co stworzy ciało i połączy je z duszą. Ignotus wiedział, że jest to możliwe, ale nie zdążył tego dokonać.

- I tu przechodzimy do tego co ja chciałam Ci przekazać. - powiedziała Suzanne.

- Co masz na myśli? - niestety nie dane mu było dowiedzieć się więcej, ponieważ do salonu weszła czwórka ludzi, których Harry do tej pory widział tylko na portretach.

- Witaj, Harry Potterze. - odezwał się jeden z mężczyzn.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro