Rozdział 58
Suzanne i profesor Snape niechętnie weszli do Nory. W magicznie powiększonym salonie stał długi stół przy którym siedziało pełno osób. Pani Weasley przygotowywała w kuchni potrawy, Pan Weasley wraz z Charlie' m i Bill' em rozmawiali na temat nowych wydarzeń w Ministerstwie. Nigdzie nie było widać bliźniaków co nastolatce trochę się nie podobało. Dziewczyna wyłowiła w tłumie Golden Trio, chciała do nich podejść, ale profesor pociągnął ją w przeciwnym kierunku.
- Co Pan robi!?
- Nie będę siedział w towarzystwie tych bałwanów. - mruknął pod nosem i usiadł na jednym z wolnych miejsc przy stole, Suzanne zmuszona poszła w jego ślady. Siedzieli w ciszy dopóki ktoś się do nich nie dosiadł.
- Suzanne, jak miło Cię widzieć. - przywitał się Remus i przytulił dziewczynę, co ona odwzajemniła z lekką trudnością. - Nie byłem pewien czy przyjdziesz.
- Jak widać jestem i to z towarzystwem. - powiedziała, po czym wskazała na profesora.
- Ja tu jestem wbrew swojej woli. - odpowiedział.
- Pana nikt nie pytał. - powiedziała Suzanne. Snape spojrzał na nią z rządzą mordu.
- Uważaj do kogo mówisz, nie jestem jednym z tych twoich idiotów. Pamiętaj, że nadal jestem twoim profesorem, nie ważne w jakiej sytuacji się znajdujemy. - odparł.
- Niech mi Pan wierzy, że ta sytuacja dla mnie też nie jest przyjemna. Nie widzi mi się spędzać w Pana towarzystwie całego dnia.
- Tak, ale była panienka gotowa siedzieć cały dzień i noc nad eliksirem, byle się tu nie pokazać. - stwierdził z mściwym uśmiechem.
- Pan tak samo. - odparowała i już nic więcej do siebie nie powiedzieli, natomiast Lupin patrzył na to wszystko z lekkim uśmiechem.
- Ja pójdę pomóc Tonks. Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy. - pożegnał się i poszedł szukać różowowłosej. Przez większość czasu nikt do niej nie podszedł ze względu na Nietoperza. Jakiś czas później zostały podane potrawy, wszyscy w spokoju zjedli posiłek. Na nowo rozpoczęły się rozmowy, jednak Suzanne i Snape uporczywie milczeli.
Suzanne chciała po rozmyślać nad ostatnimi wydarzeniami, jednak nie było jej to dane, ponieważ w zasięgu jej wzroku pojawiło się Golden Trio wraz z Draco, którzy szli w jej stronę z uśmiechem.
- Suzanne, profesorze Snape. - przywitał ich skinieniem głowy Malfoy. - Mogę wiedzieć, dlaczego w tak wspaniały dzień siedzicie sami zamiast rozkoszować się towarzystwem. - powiedział z błyskiem w oku.
- Nie robię tego z własnej woli Draco. - odparła. - Przez pewną osobę zostaliśmy zmuszeni do przebywania w swoim towarzystwie.
- Suzanne. - powiedział Rogacz, był bardzo poważny.
- Harry, coś się stało? - zapytała zaniepokojona.
- Musimy się spotkać w bezpiecznym miejscu. - szepnął tak by nikt oprócz niej nie usłyszał.
- Dobrze. - odparła. - Jutro w moich kwaterach. Dasz radę się wyrwać?
- Dam spokojnie. - odpowiedział i uśmiechnął się zawadiacko, po czym pocałował Suzanne w policzek. Ta pojęła grę i zachichotała. Huncwoci ruszyli do pokoju Rona, natomiast Draco został i patrzył zdziwiony na nastolatkę.
- Ty nie chichoczesz. - powiedział, a Gryfonka zaśmiała się szczerze na widok jego miny. - Ty nigdy nie chichoczesz.
- Draco, co w tym dziwnego? - zapytała.
- Nic dla innych dziewczyn, ale ty nigdy nie chichoczesz. - stwierdził i jakby go olśniło. - Zakochałaś się w Potterze? Nie! Czekaj, nie chce wiedzieć.
- Może. - powiedziała i zaczęła bawić się włosami. Wiedziała, że Harry chciał zbić ich z tropu. Co prawda Draco wiedział o wszystkim, ale Harry nie miał o tym pojęcia, natomiast Snape dalej nie wie, że to tylko gra. Pogrywanie z nim to świetna zabawa. Nagle koło niej pojawili się bliźniacy.
- Suzanne mogłabyś... - zaczął Fred.
- ... coś dla nas... - dodał George.
- ... zrobić! - zakończyli razem.
- A to zależy co. - powiedziała.
- Jak wiesz od jakiegoś czasu staramy się zdobyć pewien... - odparł George.
- ... eliksir. Jest trudny do uwarzenia, ale bardzo przydatny. Z tego co nam powiedział... - dodał drugi bliźniak.
- ... Harry jesteś najlepsza. Więc czy mogłabyś go dla nas uwarzyć? - zakończył pierwszy.
- Oczywiście mogłabym, ale nie wiem czy mam składniki. - odparła.
- O to się nie martw. - powiedział Fred.
- My wszystko mamy. - dodał George.
- Co to za eliksir? - zapytała. Bliźniacy spojrzeli po sobie, jakby się naradzając, skinęli głowami i powiedzieli równo.
- Felix Felicis.
- Ile? - zapytała dla pewności.
- Z dwadzieścia fiolek. - powiedział niepewnie Fred.
- Dobra, będą gotowe za jakiś czas.
- Jesteś wielka. - powiedzieli i pocałowali ją w policzki, po czym zniknęli.
- Płynne Szczęście? - zapytał z podniesioną brwią profesor. - Niby umiesz to uwarzyć.
- Chyba Pan zapomniał profesorze, że ja uwarzyła Eliksir Życia. - odparła. - Felix Felicis to przy tym zrobienie herbaty. - Snape spochmurniał i już się nie odezwał. Wszyscy świetnie się bawili. Została puszczona muzyka i wiele osób zaczęło tańczyć. Gdzieś w tłumie wypatrzyła Remusa i Dorę oraz Rona i Hermionę. Harry tańczył z Ginny, czemu przyglądał się Draco. Dumbledore rozmawiał gdzieś z boku z McGonagall, która miała na policzkach lekkie rumieńce. Syriusz spędzał czas w towarzystwie Charlie' go.
Suzanne obserwowała wszystkich z uśmiechem, czuła się wspaniale. Udało jej się uciec z dworu Malfoy' ów, eliksir Salzara jest w fazie warzenia, i nikt jeszcze nic nie zepsuł. Plany szły po jej myśli. Wszystko było zbyt piękne. Jak na zawołanie usłyszała syk bólu, spojrzała na profesora, który trzymał się za ramię. Wiedziała, został wezwany. Snape szybko się podniósł, a Suzanne razem z nim.
- Albusie... - dyrektor spojrzał na nich i już zrozumiał, ściągnął czar i oddał im różdżki. Profesor Snape szybko zniknął, a Suzanne została w towarzystwie dziadka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro