Rozdział 32
Dzisiaj jest pełnia. Tak jak zapowiadał Snape, Suzanne razem z profesorem udała się do Zakazanego Lasu. Wyszli ze szkoły po ciszy nocnej i ruszyli na błonia. Po kilkunastu minutach byli na granicy lasu. Dziewczyna nigdy jeszcze w nim nie była przez nadopiekuńczość dziadka i babci. No głównie babci. Albus ufał nastolatce i dawał jej więcej swobody, natomiast Minerwa była bardzo zaborcza, dobrze wiedziała, że Gryfonka jest zdolna i na terenie szkoły nic jej nie grozi, jednak ona nadal widziała w niej małą dziewczynkę. Nastolatka zdawała sobie sprawę z tego, że to Minerwa nie chciała by dziewczyna mieszkała w dormitorium tylko we własnych kwaterach. Suzanne wyrwał z rozmyśleń głos profesora.
- Dumbledore, czy ty mnie w ogóle słuchasz!? -warknął wściekle. Dziewczyna nie zwróciła wcześniej na niego uwagi. - Mówię do Ciebie od kilku minut!
- Przepraszam profesorze. Zamyśliłam się. - odparła. - Co chciał mi Pan powiedzieć?
- Wchodzimy do lasu. Pamiętaj, miej oczy dookoła głowy, a jak tylko coś zobaczysz daj mi znać. Nie oddalaj się, chyba że Ci pozwolę. Tu masz listę składników, postaraj się zbierać, jak najwięcej. - powiedział i ruszył w stronę Zakazanego Lasu. - A i uważaj na wilkołaki. - dodał z kpiną w głosie, ale Gryfonka się tym nie przejęła. Suzanne szła tuż za nim. Zakazany Las jest niezwykle rozległy oraz stary, kryje w sobie mnóstwo sekretów i potencjalnych zagrożeń dla ludzi. Jest także ostoją wielu gatunków magicznych stworzeń, takich jak centaury, akromantule, jednorożce, testrale, nieśmiałki, sklątki tylnowybuchowe, hipogryfy czy wilkołaki. Las składa się głównie z drzew liściastych. Rosną one gęsto, mają grube pnie i sędziwy wiek. Im dalej szli w las, tym korony drzew przepuszczały coraz mniej światła, a puszcza stawała się mroczniejsza i bardziej przerażająca. Kilka razy zatrzymali się by pozbierać składniki. Po kilku godzinach mieli już wszystko. Gdy planowali już wracać Suzanne usłyszała rżenie konia. Obróciła się i zobaczyła jedno z najpiękniejszych stworzeń na świecie. Kilka metrów od niej stał jednorożec, miał lśniącą, białą grzywę i niezwykle dostojny wygląd. Dziewczyna stała, jak wmurowana. Chwilę później zwierzę podeszło do niej i ukłonił się przed nią, Gryfonka odwzajemniła gest. Snape natomiast stał, jak zaczarowany, zrozumiał wtedy, że ta czarownica jeszcze nie raz go zaskoczy. Gdy Suzanne wyprostowała się, podeszła do jednorożca, ten od razu się przybliżył i dał jej się pogłaskać.
- Jesteś piękny. - powiedziała szeptem, na co koń zarżał wesoło. - Niesamowite. - patrzyła na stworzenie, jak zahipnotyzowana. - Jak Ci na imię? - jednorożec, co ciekawe zaczął coś skrobać rogiem w ziemi. - Arion. - przeczytała cicho i uśmiechnęła się. - Piękne imię.
- Panienko Dumbledore. - usłyszała dziewczyna. Dopiero teraz przypomniała sobie o Snape' ie. - Musimy już wracać. - powiedział łagodnie.
- Dobrze. - zwróciła się do profesora. - Żegnaj, Arionie. - szepnęła tak cicho, by tylko stworzenie to usłyszało. Jednorożec ukłonił się na pożegnanie i następnie pogalopował głębiej w las. Suzanne podeszła do wciąż zszokowanego nauczyciela.
- To co, wracamy panie profesorze?
- Tak. Chodźmy. - odpowiedział.
Szli już dobre pół godziny, byli na granicy lasu, gdy dziewczyna złapała profesora za rękę.
- Coś się stało? - zapytał i odwrócił się w jej stronę. Zauważył, że nastolatka wyraźnie blada wpatruje się w jeden punkt. Podążył wzrokiem za spojrzeniem dziewczyny i zamarł. Z krzaków przyglądała im się para złotych oczu. Dokładnie wiedział do jakiego stworzenia należały te świecące w mroku oczy. Wilkołak.
- Żadnych gwałtownych ruchów. - powiedział i pociągnął dziewczynę lekko w swoją stronę. Zaczęli się powoli cofać, ale na ich nieszczęście za nimi leżała kłoda. Potknęli się o nią i upadli na ziemię. Stworzenie ruszyło na nich. Snape pewny, że to koniec zasłonił dziewczynę własnym ciałem. Czekał na ból, ale on nie nadszedł. Postanowił spojrzeć, a to co zobaczył niezmiernie go zdziwiło. Przed nim siedział przerośnięty wilk z jęzorem na wierzchu. Przyglądał się dwójce czarodziei z zainteresowaniem i... rozbawieniem. Snape wtedy coś zrozumiał.
- Lupin!? - stworzenie kiwnęło łebkiem na potwierdzenie. - Ty idioto! Wiesz, jak nas nastraszyłeś!? O mało na zawał nie zszedłem! - wilkołak lekko skulił się z niemą skruchą. - Dobra wybaczam Ci. A teraz zmykaj. - wilk zaszczekał na pożegnanie i ruszył w stronę Hogsmeade.
- Przepraszam profesorze, ale mógłby pan ze mnie zejść. - powiedziała lekko zawstydzona nastolatka. Snape, jak opatrzony wstał i otrzepał swoje szaty, a następnie pomógł wstać Suzanne. - Dziękuję.
- Nikt ma się nie dowiedzieć co tu zaszło. Jasne? - warknął.
- Jak słońce. - odpowiedziała. Oboje w ciszy wrócili do szkoły. W Sali Wejściowej rozdzielili się i każde z nich ruszyło w swoją stronę. Suzanne będąc już w swoich komnatach poszła się umyć i przebrać w piżamy. Gdy już skończyła usiadła w salonie, jak miała w zwyczaju. Felix podleciał i zasiadł na jej ramieniu oraz pogładził ją dziobem po policzku tak jak zawsze robił Fawkes. Był już dorosłym feniksem. Miał piękne szkarłatne, mieniące się złotem pióra i oczy w kolorze złota. Wygląda niezwykle dumnie. Od rozpoczęcia roku szkolnego minęły dwa tygodnie. Suzanne już od dawna, a konkretnie pewnej rozmowy z Harrym dręczyła pewna myśl.
- Salzarze? - zwróciła się do portretu. Czarodziej spojrzał na nią swoimi szarymi oczami. - Mam zamiar otworzyć Komnatę Tajemnic. - czarnoksiężnik uśmiechnął się szeroko.
I kolejny rozdział. Mam nadzieję, że Wam się podoba. 😀
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro