Rozdział 31
Suzanne po kolacji wróciła do swoich komnat. Był to jeden, z nielicznych dni, kiedy miała wolne od dodatkowych zajęć z obrony i warzenia eliksirów. Wszystkie pracę domowe specjalnie odrobiła kilka dni wcześniej, żeby nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę. Gryfonce bardzo zależało na odkryciu przodków jej przyjaciela. Było to dla niej ważne, ponieważ Harrego traktowała, jak brata. Znali się zaledwie kilka tygodni, ale bardzo się ze sobą zżyli. Mała wiedziała, że Rogacz oprócz okropnego wujostwa i Syriusza nie ma żadnych krewnych. Udała się po księgę rodową Morningstar' ów, poprosiła skrzata z kuchni o jej ulubioną herbatę i usiadła przed kominkiem. Chwilę później pojawił się skrzat, który odstawił ciepły napój na stolik i z cichym trzaskiem zniknął. Suzanne zaczęła przeglądać książkę, aż natrafiła na listę rodzin, o której opowiadała przyjaciołom. Nazwiska zostały ułożone alfabetycznie, a do każdego przypadku był dokładny opis. Wszystkie rodziny wypisane na tej stronie były czystej krwi. Na liście widniały takie nazwiska, jak Black, Crouch, Gamp, Gaunt, Gryffindor, Hufflepuff, Lastrange, Longbottom, Malfoy, Potter, Ravenclow, Slytherin i co ciekawe Weasley. Jednak zauważyła, że z tych wszystkich rodzin, najczęściej pojawiają się Black' owie, głównie kobiety. Babcia nastolatki należała do tego właśnie rodu, jej ojciec przyjął po niej nazwisko, w celu zachowania prawdziwej tożsamości w tajemnicy przed Voldemortem, który na nich polował. Jednak to właśnie Potter' owie najbardziej ją zainteresowali. Z tego co wyczytała, na przełomie XI wieku, siostra ówczesnego Lorda wyszła za Pottera. Przez kilka wieków nie doszło do żadnych koligacji rodzinnych. Do czasu, gdy jej pradziadek - William Morningstar, ożenił się z Mirabel Potter. Jej brat, Henry był pradziadkiem Harrego, co oznacza, że Gryfon jest kuzynem Suzanne. Dziewczyna była bardzo zadowolona ze swojego odkrycia, ale także nieziemsko zmęczona po kilku godzinach poszukiwań. Odłożyła księgę na regał i poszła wziąć prysznic. Gdy była już w piżamach udała się prosto do łóżka, a po kilku minutach już spała.
Rano z wielkim uśmiechem na twarzy ruszyła na śniadanie. Gdy od Wielkiej Sali dzielił ją jeden zakręt ktoś złapał ją od tyłu i zaciągnął do nie używanej klasy. Dziewczyna próbowała się wyrwać, ale bezskutecznie, jednak uspokoiła się gdy poczuła znajome perfumy.
- Malfoy, ty idioto! Wiesz jak się przestraszyłam.
- Musisz być bardziej ostrożna, jak to mówi Moody "stała czujność". -zakpił młody dziedzic Malfoy' ów.
- Ta, jego to mam dość na najbliższą dekadę. Dobrze, to po co mnie tu zaciągnąłeś. - Ślizgon momentalnie zbladł.
- Przydzielił mi zadanie. - odpowiedział. Suzanne była blada jak ściana. Ona, Draco i Złote Trio świetnie się dogadywali w wakacje. Jednak to Suzanne miała najlepszy kontakt ze Ślizgonem. Zwierzał się jej ze swoich trosk, a ona zawsze służyła mu radą. Na początku wakacji został śmierciożercą. Profesor Snape poradził mu udać się z tym do Dropsa. On przyjął go do Zakonu. Draco jest szpiegiem w szeregach Voldemorta, Snape w wewnętrznym kręgu, a on u dzieci śmierciożerców. Ślizgon podczas ich ostatniej rozmowy wspomniał, że jego ojciec zawalił jakąś ważną misję, za karę Czarny Pan miał przydzielić Draco niezwykle trudne zadanie.
- Co kazał Ci zrobić? - wydusiła z siebie.
- Mam Cię porwać, ale wie...- powiedział.
- ... że tego nie dasz rady zrobić. - wtrąciła. - Więc?
- Dał mi drugie zadanie, jeśli nie dam rady wykonać pierwszego do kwietnia. - przerwał.
- Czyli!?
- Mam zabić... A-Albusa Dumbledore' a. - Suzanne wyglądała teraz jak idealnie biała kartka.
- Powiedziałeś mu już?
- Nie pierw chciałem, żebyś ty wiedziała. - wytłumaczył. - Wiem, że dla Ciebie rodzina jest najważniejsza. Jasna strona bez Dropsa nie pociągnie za długo. Czarny Pan chce Cię w swoich szeregach, ale nawet jak się sprzeciwisz nic Ci nie zrobi, bo jesteś zbyt cenna. Więc...
- ... jeśli trafię w jego ręce, ty zaliczysz zadanie, a moja rodzina będzie bezpieczna. - dokończyła. - Najpierw przyszedłeś do mnie, żeby skonsultować co masz mu powiedzieć.
- Dokładnie. Jeśli wspomnę o moim zadaniu to na pewno nie puści Cię nigdzie samej. - powiedział.
- Zrobimy tak, powiesz mojemu dziadkowi tylko o drugim zadaniu. Przed lub po świętach zaprowdzisz mnie do Niego.
- Dlaczego akurat wtedy?
- Wtedy ludzie są najmniej uważni, będzie wiarygodnie. - wytłumaczyła Mała.
- Jesteś genialna.
- Dziękuję, ale teraz chodźmy na śniadanie, jeśli się nie pojawię to pomyślą, że coś knuje.
Wyszli z klasy. Suzanne weszła do Wielkiej Sali kilka minut przed Draco, zajęła swoje miejsce i zaczęła jeść.
- Kieł wszystko w porządku? - zapytała Pers.
- Wszystko gra. - powiedziała i uśmiechnęła się sztucznie. - A właśnie! Przejrzałam tę listę i znalazłam tam Potter' ów.
- Naprawdę!? - zapytał z wyczuwalną nadzieją w głosie Harry.
- Tak. Dar wężoustwa masz zdecydowanie po Morningstar' ach. - chłopak odetchnął z ulgą. - W XI wieku Charles Potter ożenił się z Annabelle Morningstar, to przez nią w waszej rodzinie zdarzają się osoby władającą wężomową. Przez wieki nie było żadnych małżeństw z Potter' ami. Do czasu naszych pradziadków. Henry i Mirabell Potter byli rodzeństwem. Kobieta wyszła za Williama Morningstar' a, mojego pradziadka, a mężczyzna ożenił się z kobietą z Rodu Black, twoją prababką. Wychodzi na to, że jesteśmy kuzynostwem.
- Super! - ucieszył się chłopak, podszedł do dziewczyny i mocno ją przytulił. - Ale i tak będę Cię traktował, jak siostrę której nie dane mi było mieć.
- A ja Ciebie, jak brata którego nigdy nie miałam. - odpowiedziała i wtuliła się w Rogacza.
- Jak słodko! - powiedzieli równo Ron i Miona.- Gdybym nie znała prawdy, uznałabym Was za parę. - powiedziała. Wszyscy w szkole, oprócz najbliższego grona uważali, że Harry i Suzanne są parą. Byli ze sobą bardzo blisko i kochali się, ale tylko tak jak brat może kochać siostrę i jak siostra może kochać brata.
Dzisiaj tylko jeden rozdział, chyba że do wieczora wyrobie się z następnym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro