Rozdział 18
Suzanne wraz z pozostałymi profesorami jadła obiad. Nie miała dziś już nic do zrobienia. Feniks wykluje się dopiero za tydzień, więc nie ma po co siedzieć sama w pokoju. Pomyślała, że mogłaby się udać na małą wycieczkę na Grimmauld Place 12. Harry, Ron i Hermiona powinni być w Kwaterze. Nie widziała się z nimi od tygodnia, czasem na korytarzu widziała się z Hermioną, ale nie miały czasu powiedzieć nic więcej niż "cześć".
- Dziadku. -zwróciła się do Dumbledore. Raz kozie śmierć.
- Tak Suzanne?
- Może mogłabym udać się do Kwatery? Tylko na kilka godzin. Nic nie mam już do zrobienia, a nie chce siedzieć sama w pokoju. Salazar ostatnio non stop prawi mi morały.
- No nie wiem czy to jest dobry pomysł?
- Proooszę. Będę grzeczna. -obiecała.
- Albusie pozwól jej. Przecież nie możesz jej tu wiecznie trzymać. -wtrąciła McGonagall.
- No dobrze, ale masz nie wracać sama. Wyśle kogoś po Ciebie.
- Dziękuje dziadku. Do widzenia. -nim zdążyli się obejrzeć Suzanne już nie było. Udała się do swoich kwater. Po przebraniu się i sprawdzeniu czy z feniksem wszystko w porządku, aportowała się do Londynu. Jako że Suzanne jest spokrewniona z Wielką Czwórką ma pewne przywileje, jednym z nich jest teleportacja na terenie Hogwartu. Co prawda rzadko z tego korzysta, ale nie da się zaprzeczyć, że jest to przydatne. Dziewczyna wylądowała niedaleko centrum. Chciała się przejść i przemyśleć parę spraw. Od jej powrotu do świata magii minęły trzy tygodnie. W tym czasie poznała fantastycznych ludzi, w tym samego Wybrańca. Wiele się zmieniło. Jeszcze nie zaczął się rok szkolny, a ma tyle roboty, więc co będzie gdy do tego dojdzie. Ucieszyła się na powrót Slughorn' a. Jest on niezwykłym czarodziejem, o ogromnej wiedzy. Na każde wspomnienie z nim na jej twarz wkrada się uśmiech. Pamięta każdą lekcję z nim, wiele się nauczyła. Ale jednak to Alex nauczył ją większości. Dawno się z nim nie widziała, nawet nie napisała listu. God jest aroganckim, cynicznym i egoistycznym dupkiem. A jednak lekcje z nim wspomina miło, choć takie nie były. Przy nim Snape to aniołek. Właśnie Snape. Jest niezwykle opanowany. Zawsze ma na twarzy maskę opanowania. Raz, jak uwarzyła Wielosokowy, maska opadła, a jego mina była bezcenna. Zakończyła swoje rozmyślenia, gdy dotarła na miejsce. Weszła do domu pod numerem 12. Udała się do kuchni, gdzie przy stole siedzieli domownicy.
- Dzień dobry wszystkim. -przywitała się Suzanne.
- Mała? Co ty tu robisz? -zapytał Syriusz zdziwiony wizytą dziewczyny.
- Nudziło mi się w zamku, więc przyszłam Was odwiedzić. Jest może Hermiona?
- Tak, cała trójka siedzi na piętrze w pokoju. -wtrącił Remus.
- Dzięki.
Udała się na górę i ruszyła szukać znajomych. Tak jak wspomniał Lupin siedzieli razem w pokoju.
- Cześć.
- Suzanne? Jak miło cię widzieć. -powiedziała Hermiona i rzuciła się koleżance na szyję.
- Cześć. -przywitali się chłopcy.
- Co tu robisz? Nie powinnaś być w zamku?
- Nie miałam nic do roboty, więc przyszłam Was odwiedzić. -wyjaśniła. - A właśnie, Hermiona chciałaś wiedzieć kiedy przyjdą moje wyniki SUM-ów. -powiedziała, a w jej dłoni pojawiła się znikąd kartka, którą podała dziewczynie. - Przyszły wczoraj. Od września będę uczennicą Hogwartu.
- Gratuluję! -krzyknął Harry i przytulił ją mocno.
- Zostaje już tylko modlić się, żebyś była w Gryffindorze. Ale będzie zabawa! -ekscytował się Ron. - Słyszałem, że robiłaś kawały na miarę Huncwotów.
- No kilka się zdarzyło. -powiedziała. - Ale bez przesady. Małe żarciki.
- Małe!? To jak to co robiłaś było małe to co znaczy dla Ciebie duży żart. -wtrącił Harry. Wszyscy wczoraj słuchali opowieści Hagrida, który odwiedził ich w Kwaterze. Syriusz uważa, że Mała ma potencjał na Huncwotkę.
- Może kiedyś się przekonacie.
- To ja wolę Ci przy nim pomagać niż być jego ofiarą. -powiedział Ron.
- To nie głupi pomysł. Moglibyśmy reaktywować Huncwotów. Mamy mapę. Tylko wymyślić jakieś przezwiska i gotowe. -zamyśliła się Suzanne. - Jakie są wasze formy animagiczne?
- Formy animagiczne!? -zdziwiła się Hermiona.
- Wybacz Suzanne, ale nie jesteśmy Animagami. -wytłumaczył Harry.
- A chcielibyście być? Mogę Was nauczyć.
- Pewnie, że tak. -odparli zgodnie.
- No więc tak. -zaczęła.- Są dwa sposoby, żeby zostać Animagiem. Pierwszy, wtedy gdy któreś z twoich rodziców nim było. Wtedy wystarczy odkryć swoją formę animagiczną. Tak było w moim przypadku. Ty Harry masz podobnie. Drugi sposób wymaga dłuższych przygotowań. Potrzebny jest eliksir. Na Wasze szczęście, -tu wskazała na Hermione i Rona. - jestem Mistrzynią Eliksirów i kiedyś był mi potrzebny, więc jeszcze go mam. Dajcie mi chwilę. -Suzanne aportowała się do swojego pokoju, wzięła potrzebne eliksiry i prędko wróciła. - Proszę. -podała im dwie fiolki dziwnego wywaru, a oni od razu go wypili. - Dobra, to zaczynamy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro