Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15


Obudziła się bardzo wcześnie rano, przez Snape' a i jego głupi pomysł na karę. Było jeszcze ciemno. Dziewczyna chciała sprawdzić która godzina, więc z przyzwyczajenia sięgnęła dłonią na szafkę nocną, ale po drodze natknęła się na coś dziwnego. Użyła niewerbalnego Lumos i zauważyła, że na łóżku, na małej poduszce znajduje się czerwone jajo. Obok niego znajdowała się mała, złożona na pół kartka. Od razu zaczęła czytać krótką notkę. A z każdym przeczytanym wersem jej uśmiech się pogłębiał.

To jest druga część prezentu. Miałem z tym mały problem, dlatego dostajesz go dzisiaj, a nie wczoraj jak planowałem. To co leży teraz na poduszce to jajo Feniksa. Stwierdziłem, że jak z Fawkes'em sobie radzisz to i z własnym nie będziesz mieć problemu.

A.Dumbledore

P.S. Mały wykluje się za około tydzień. Feniksy szybko rosną. Zajrzyj do mnie po książkę.

Musiała przyznać, że to najlepszy prezent urodzinowy jaki dostała. Nim zdążyła się przyjrzeć jaju, przypomniała sobie o wcześniejszej godzinie pracy. Spojrzawszy na zegarek zamarła. Za 5 minut szósta! Szybko wstała z łóżka, odłożyła prezent koło rozpalonego kominka. Feniksy muszą mieć ciepło gdy są w jaju, bo mogą nie dożyć wyklucia. Szybko zabrała ubrania i udała się do łazienki. Salazarowi chyba było do śmiechu z powodu jej zaspania. Ledwo wytrzymywał, żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem. Suzanne prędko się przygotowała i najszybciej jak mogła pobiegła do lochów używając tajnych przejść. Zatrzymała się przed gabinetem Mistrza Eliksirów. Już miała zapukać, gdy drzwi same się otworzyły, a w przejściu staną wściekły jak nigdy Snape.
- Spóźniłaś się 15 minut! -wydarł się tak, że prawdopodobnie w Hogsmeade go słyszeli. Nic sobie z tego nie robiąc złapał dziewczynę za ramię i wciągnął do gabinetu zatrzaskując za nią drzwi. - No, a teraz powiedz co masz na swoje usprawiedliwienie.
- Bo... Ja... No... Ja... -nie miała pojęcia co ma mu powiedzieć. Wiedziała, że nic jej nie uratuje nieważne jakby próbowała się bronić.
- Elokwencja godna Potter' a. -zakpił, a w niej wezbrała wściekłość.
- To nie powinno Pana interesować. -odparła próbując hamować się przed utratą kontroli.
- A jednak interesuje, w porównaniu do Ciebie nie którzy mają masę innych obowiązków i nie chcą tracić czasu! -krzyknął wściekły. Jak go ta dziewczyna doprowadzała do furii. Była zdolna to fakt. Inteligentna, no nawet. Ale nieziemsko irytująca. Tak jak Minerwa. No tak. Co w rodzinie to nie zginie. - Dobrze dajmy już sobie spokój mamy dziś sporo eliksirów do zrobienia.
- Więc co dziś uwarzymy? -zapytała i zakasała rękawy z łobuzerskim uśmiechem.
- Ty zrobisz 3 kociołki Veritaserum i 1 Eliksiru Wielosokowego. Przepis jest w tej książce. -podszedł i podał jej księgę "Najsilniejsze eliksiry". - Strona 248. Jak dojdziesz do much siatkostrzygłych to daj mi znać. Skórkę z boomslanga trzeba przygotować w odpowiedni sposób.
- Dobrze. -odparła i zabrała się do pracy. Eliksir Prawdy to był dla niej chleb powszedni, natomiast Wielosokowy sprawiał troszkę problemów. W normalnych warunkach warzy się go miesiąc. Nie zrozumcie źle. Suzanne nie bez powodu otrzymała tytuł Mistrzyni Starożytnej Alchemii i Eliksirów. Po prostu księga którą dał jej Snape jest nie kompletna i przepis się trochę różni. Każdy Mistrz wie jak wykonać ten eliksir i prawie każdy potrafi go uwarzyć w kilka godzin, jeśli bazuje na swojej wiedzy i intuicji. Wiedza z książki jest wątpliwa w porównaniu ze sprawdzoną wiedzą. Dlatego postanowiła wykonać eliksir po swojemu. W ciszy pracowała, żeby nie popełnić nie potrzebnego błędu przez głupie zagapienie się. Profesor był wyraźnie bardzo zajęty, bo nie zwrócił uwagi na samowolkę dziewczyny. Po około 4 godzinach Eliksir Wielosokowy był gotowy, więc Suzanne przelała go do wcześniej przygotowanych fiolek i poinformowała Snape o tym, że skończyła. Mężczyzna na początku był niesamowicie zdziwiony, tym że poszło jej tak szybko i wiedziała jak przygotować skórkę z boomslanga. Czuł podziw do tej młodej czarownicy, ale za żadne skarby tego świata by się nie przyznał. Slughorn wspominał, że Mała miała dryg do eliksirów, ale że aż tak. Choć nadmienił, że obecnie może być lepsza od niego. Nie bardzo wiedział co może jej zlecić, więc pozwolił jej już iść. Suzanne nie była na śniadaniu, ani nic nie zdążyła zjeść. Postanowiła, że najpierw uda się do dziadka po książkę, a następnie do kuchni chyba, że zejdzie jej do obiadu. Z takim postanowieniem ruszyła do gabinetu dyrektora.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro