Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 46


Przez najbliższy miesiąc nie działo się nic wartego uwagi. Suzanne codziennie warzyła eliksiry, chodziła na lekcje, a następnie udawała się na zajęcia z obrony. Czwórka przyjaciół spotykała się ze sobą tylko na lekcjach i posiłkach. Harry wziął się pożądnie do nauki i zaczął poganiać Rona. Razem kuli dzień i noc. Hermiona, jak zawsze przesiadywała w bibliotece całymi dniami. W połowie października dyrektor zmienił Gryfonce zadanie. Jako że Suzanne i Snape świetnie radzili sobie z zaopatrywaniem Skrzydła Szpitalnego i Zakonu w eliksiry, Dumbledore przydzielił Hermionę do rozwiązywania szyfrów, ponieważ Moody nie dawał rady z bardziej skomplikowanymi kodami.

Jednak tydzień przed Nocą Duchów Miona poprosiła ich o pilne spotkanie w bibliotece. Wszyscy pojawili się na czas. Upewniając się wcześniej, że nikt nie może ich szledzić ruszyli do najodleglejszego konta w bibliotece.

- Hermiono, czy możesz nam w końcu powiedzieć, dlaczego chciałaś się tu dziś spotkać? - zapytał Harry.

- Słuchajcie ostatnio czytałam...

- To nic nowego. - przerwał jej Ron.

- Pozwolisz mi dokończyć. No więc. Siedziałam w bibliotece przeglądając różne książki. Znudziło mi się czytanie zwykłych ksiąg, więc weszłam do Działu Zakazanego. - powiedziała, ale nie dane było jej dokończyć.

- Co zrobiłaś!? - wydarł się rudzielec, zwracając uwagę bibliotekarki. Cicho przeprosił i wrócił do rozmowy. - Kontynuuj.

- Znalazłam tam książkę opisującą rytuał Braterstwa Krwi. - odparła.

- Co to jest Braterstwo Krwi? - zapytali w tym samym momencie Harry i Ron.

- To rodzaj magicznie wiążącej umowy, która jest zawierana między dwoma lub więcej podmiotami dzielącymi się swoją krwią. Mogą ją zawrzeć osoby, które podetną swoje dłonie różdżką, przeplotą je i złożą odpowiednią przysięgę. - wytłumaczyła Suzanne. - Słyszałam o tym kiedyś. Ale co to ma z nami wspólnego?

- Pomyślałam, że moglibyśmy to zrobić. - odpowiedziała dziewczyna. - Wiecie jesteś dla mnie, jak rodzina, a Ron jest moim chłopakiem, idzie wojna, a to wiele dla mnie znaczy.

- Ja jestem za. - powiedział po chwili namysłu Harry.

- Ja także. - dodał Ron.

- Jak wy w to wchodzicie to i ja. - odparła Suza. - Kiedy chcesz to zrobić? - zapytała Hermionę.

- Myślę, że Noc Duchów to odpowiedni dzień. Co wy na to?

- Jesteś bardzo sentymentalna. Ale mi pasuje. A wam? - Ron i Suzanne skinęli na zgodę. - Gdzie?

- Wrzeszcząca Chata, dokładnie o północy. - powiedziała Suzanne.

- Idealnie.

Tydzień minął im bardzo szybko. Wspólnie ustalili, że wyjdą wcześniej z uczty by wszystko przygotować. Kolacja w Wielkiej Sali odbyła się w miłej atmosferze, nikt nie zwrócił uwagi na brak czwórki uczniów, którzy w tym czasie zmierzali do tajnego przejścia. Przemienili się w swoje animagiczne formy i ruszyli do Bijącej Wierzby. Gdy byli już przy drzewie Pers podbiegła do zejścia unikając gałęzi i unieruchomiła je by jej towarzysze mogli wejść. We Wrzeszczącej Chacie nie było nikogo, więc po zabezpieczeniu jej odpowiednimi zaklęciami zaczęli przygotowywać potrzebne im rzeczy.

Równo o północy usiedli w kręgu i rozpoczęli rytuał. Suzanne jako pierwsza przecieła obie ręce różdżką, zaraz o niej zrobił to Harry, a później Ron i Hermiona. Przepletli dłonie ze sobą i zaczęli wypowiadać słowa przysięgi.

- Ja Suzanne Godryka Rowena Helga Dumbledore...

- Ja Harry James Potter...

- Ja Hermiona Jean Granger...

- Ja Ronald Bilius Weasley...

- ...obiecuję Wam, że zawsze będę lojalny/a, oddany/a i nie zostawie żadnego z was w potrzebie. Od teraz stajecie się moją rodziną. Nie zrobię Wam krzywdy, nie zdradzę Was i nie porzucę. Nigdy nie stanę przeciwko Wam i nigdy nie podniosę na Was różdżki.
Testor meum sanguinem in me, animam meam, et magicae.*

Po wypowiedzeniu tych słów cztery świecące krople krwi uniosły się z ich dłoni i połączyły w jedną. Następnie ukształtowała się fiolka, która zamknęła te krople w środku, co oznaczało zawarcie umowy.

- Co to jest? - zapytał Ron.

- To jest dowód zawarcia umowy, fiolka z naszą krwią. Nie można jej zniszczyć, przynajmniej nikt nie wie, jak i jakie są tego konsekwencje. - wytłumaczyła Hermiona. - No dobrze. Kto będzie ją ze sobą nosić?

- Może Suzanne? - zaproponował Harry. - Ona jako jedyna będziesz wiedziała, co z tym zrobić.

- Niech będzie. - powiedział rudzielec, a Hermiona potwierdziła skinięciem, po czym podała jej fiolkę.

- Dobrze, będę musiała ją ukryć w bezpiecznym miejscu. - myślała na głos.

- Dlaczego? - zapytali równo chłopcy.

- To jest potwierdzeniem naszej więzi, ktoś mógłby to wykorzystać. Nie wiemy czy da się to zniszczyć, ale gdyby znalazł się ktoś kto to potrafi i dostałby fiolkę w swoje ręce mogłoby się to dla nas źle skończyć. - wytłumaczyła Suzanne. Gdy już wszystko posprzątali ruszyli w drogę powrotną do zamku. Suzanne odprowadziła Gryfonów do Wieży Gryffindoru, po czym wróciła do kwater. Schowała fiolkę w jednej ze swoich skrytek. Po szybkim prysznicu poszła spać.

Następnego dnia biegła spóźniona na śniadanie. Weszła prędko do Wielkiej Sali i zajęła swoje miejsce. Harry patrzył na nią podejrzliwie, na co ona tylko uśmiechnęła się figlarnie. Już po tym można by było uznać, że coś jest nie tak. Nagle przez drzwi do Wielkiej Sali wbiegła wściekła opiekunka Gryffindoru. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie wyglądała, jak wierna kopia profesora Snape. Choć uczniowie długo próbowali wytrzymać, w końcu odpadli i zaczęli się pokładać na ziemi ze śmiechu.

- Kto to zrobił!? - wrzasnęła na całą salę McGonagall co trochę uspokoiło entuzjazm uczniów. - Uwaga! Jeśli dowiem się kto to zrobił, a do tego na pewno dojdzie, będzie mieć poważne problemy. Radzę się przyznać, a kara będzie łagodniejsza. - to mówiąc opuściła pomieszczenie zostawiając za sobą grobową ciszę.

- Jesteś nienormalna. - powiedział cicho Potter. - To samobójstwo.

- Wiem. - odparła Suzanne.

- A właśnie! co zrobiłaś z fiolką? - zapytał ciekawy Ron. Kieł zamiast odpowiedzieć pokazała im łancuszek na swojej szyi.

- Pomysłowe. - powiedział Hermiona. - Najciemniej pod latarnią.

- Dokładnie. A teraz czas na zajęcia. Nie wiem, jak wy ale ja nie chcę się spóźnić. - mówiąc to wstała od stołu i razem z przyjaciółmi wyszła z Wielkiej Sali.

*To powinno znaczyć: Przysięgam na moją krew, duszę i magię.
Ale wiadomo tłumacz różnie robi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro