VII. Singularity
Zapraszamy na 7 tysięcy słów miłości, cierpienia i porażek.
„Bez jednej choćby rany to jeszcze nie miłość." - Jan Twardowski
Słowa te, tak głębokie, przepełnione uczuciem nie do zastąpienia i wiarą w nie wkładaną, trafiły Jeona z niewyobrażalną siłą w samo serce. Nie oszukując się, w łatwy sposób można było dojrzeć, iż taki stan w szatynie, potrafiła wzbudzić tylko ta jedyna alfa, której powierzył wszystko. Alfa, o kawo-mlecznym zapachu, dominant który mimo wciąż młodego wieku osiągnął już tak wiele, kardiochirurg, który jako jedyny dostrzegł młodszego od siebie studenta, w tłumie o wiele lepszych w każdym aspekcie, osobników.
Czym tak naprawdę jest przeznaczenie? Powszechne media społecznościowe określają to zjawisko mianem losu, doli czy chociażby fortuny, gdzie tak naprawdę to czysta teoria, którą uzasadnić można jedynie samemu jej doświadczając, właśnie tak, jak zrobił to młody fotograf w swoim przypadku. Wiara w tak bzdurne teorie nigdy nie była jego mocną stroną, do czasu poznania dominanta, oraz sprawdzania się połowy jego wątpliwości co do uzyskania pełnej pewności na temat tego zjawiska. W momencie, gdy malinki na jego ciele przybrały wręcz wyrazisty fioletowo-różowy kolor, omega nie miała wątpliwości, iż w obecnej sytuacji starszy nie odrzuci go przez drobną zabawę jego włosami, które Jeon wręcz perfekcyjnie zakręcał na koniuszkach swoich palców, tworząc delikatne loczki na głowie lekarza, które mimo przyjaznej miny wyższego, samej sobie nadającej uroku, sprawiły, iż bez wątpienia ten wygląda w tym momencie przesłodko, chociażby w domniemaniu Jeona.
Jednakże przez zmęczenie spowodowane całodniową wyprawą oraz romantycznymi atrakcjami, dało o sobie znać obojgu osobnikom, będącym w obecnej sytuacji wyczerpanymi na tyle, iż zasnęli w swoich objęciach bez wypowiadania jakichkolwiek zbędnych słów, tak, jakby jakiekolwiek frazy były w tym momencie zbędne do uzyskania całkowitej satysfakcji, tak, jakby strugi deszczu nadawały idealnej atmosfery, a rozbrzmiewające krople rozbijające się co chwila o inne okno, potrafiły stać się perfekcyjną kołysanką.
Niemalże taką jaką była słynna Śmiercionośna Lullaby. Pełna cichych półdźwięków, szeptów oraz stukotów — przez co wydawała się wręcz idealna dla osób, spędzających czas w swych ramionach. Przez większość nocy, Yoongi chował Jeongguka tuż przy swoim torsie, mentalnie bojąc się, iż po wszystkim ten wyparuje, albo ich związek okaże się zwykłym snem. Jednak w pewnym momencie, młodszy dziwnym trafem przeniósł sie bliżej oparcia, więc Min podniósł swe ciężkie powieki, chcąc zobaczyć jak wcześnie jest. Widząc wschodzące słońce oraz wygaśnięte drewno, postanowił podnieść się z posłania i jak najszybciej rozpalić w kominku, aby chłodne powietrze zniknęło, nie budząc omegi. Miętówka nie chciał, aby młodszy się przeziębił, dlatego po czułym pocałunku w tył głowy, wstał i odszukując swą bluzę, nałożył ją na siebie, wzrokiem przejeżdżając po nagich plecach Jeongguka.
Czy żałował, że danej nocy nie posunęli się dalej? Połowicznie. Z jednej strony rozumiał żądzę jaka rozpalała w nich żar, jednakże z drugiej strony wiedział, iż taki krok byłby po prostu zbyt odważny jak na etap ich związku. Czym były prawie trzy tygodnie trzymania się za ręce przy intymnym stosunku z osobą, której tak naprawdę chcesz się oddać? Poza tym, kardiochirurg bał się, że po wszystkim młodszy mógłby tak poważnie wszystkiego żałować, iż niechybnie by się rozstali — a tego by jednak nie przeżył. Włączenie cicho starego radia, zaparzenie ciepłej jaśminowej herbaty oraz napalenie w kominku, nie zajęło Minowi wiele. Już chwilę po piątej rano, usiadł za młodszym, odstawiając kubki na stolik. Przez kilka długich minut po prostu wpatrywał się w twarz Jeona, zastanawiając się czy warto budzić go tak wcześnie, lecz po czasie w końcu się przemógł i nachylił nad jego buzią, lekko muskając go w czoło.
— Kochanie, pora wstać.
I nikt w tamtej chwili nie miał pojęcia, jak głośno krzyczy Yoongi w swojej głowie. Od zawsze chciał zwrócić się tak do kochanka, lecz nie było okazji, jednak kiedy już się nadarzyła, o mało nie rozerwał sobie ust od szerokości uśmiechu.
Czym tak naprawdę jest sen? Dużo osób mogłoby stwierdzić, iż jest on czynnością niezbędną człowiekowi jak i każdej istocie żywej, do prawidłowego funkcjonowania w każdym możliwym przypadku, inni zaś mogliby powiedzieć, że jest on dla nich czasem kreatywności, marzeń, oraz weny czerpanej prosto z wyobraźni, która w tamtym momencie podąża swoim własnym, nietypowym biegiem. Czym jest sen dla Jeona? Zazwyczaj krótkim odpoczynkiem pomiędzy wykładami, a pracą w kawiarence, zaś dzisiejszego dnia stawał się on wręcz zbędny w domniemaniu młodej omegi, która mimo silnych chęci przebudzenia, przeciągnęła się mrucząc coś pod nosem, od razu przewracając na tors, by twarzą zanurkować w posłaniu.
W końcu każda pozycja do snu jest dobra, prawda?
Widok ten, komiczny i zarazem uroczy dla alfy, wywołał ciche parsknięcie z jej strony, w końcu nie codziennie można ujrzeć roznegliżowanego do pasa, ukochanego w takiej sytuacji, jak i zarazem cudacznej pozie, której nie dało się w żaden sposób opisać. Można by powiedzieć, iż nawet chciał pozwolić młodszemu dalej spać, lecz chęć podroczenia się z nim była silniejsza niż można by było się spodziewać. Przejechał opuszkami palców wzdłuż kręgosłupa młodszego, docierając po chwili do szyi, powodując niespodziewany odruch jak i pomruk omegi przez daną czynność. Nie dało się ukryć, Jeon miał łaskotki i nawet najtwardszy sen nie wygra z tym fenomenem. Dominant zaś widząc jak ten zwija się pod wpływem tak niespodziewanej pobudki z jego strony, ponowił swoje czyny, aż w końcu osiągnął tak bardzo upragniony rezultat, czyli śmiejącą się do łez omegę, która w chwili wytchnienia zerwała się do siadu, tylko po to by ten zaprzestał ówcześnie wymienionej czynności.
— Dobra, Dobra, Hyung. Wygrałeś, nie śpię, ale nie łaskocz mnie więcej. — powiedział przez delikatny chichot student o tak wyraziście pomarańczowym zapachu, ścierając piąstką łzy spływające po jego licach, które wytworzyły się od nadmiernej dawki śmiechu, jednak w momencie uświadomienia sobie co tak naprawdę działo się ubiegłego wieczoru, oraz spojrzeniu na swą klatkę piersiową pełną przechodzących z różu w filet, kolorów, ponownie opadł na tors by tym razem się tak łatwo nie podnieść.
— Em, jednak nie. Zostanę tak jeszcze chwilę. — Mruknął cicho, przytulając się do boku lekarza, by tylko uzyskać trochę więcej czasu, na ukrycie rumieńców oblewających jego twarzyczkę, jak i zdobyć okazję na przytulenie dominanta, w końcu każdy sposób by się do niego przyczepić jest dobry, prawda?
— Wiesz, jeśli chcesz to możemy tu zostać kilka dni. Mam dwa tygodnie urlopu, a mieszkaniem ma się kto zająć. Wszystko zależy od ciebie i twojej uczelni. Pamiętaj, że nie pozwolę ci ominąć lekcji, dzieciaczku. — Zaśmiał się Min, swobodnie głaszcząc Jeongguka po ciepłym policzku. Był delikatny, niczym łagodna kobieta, ale był także męski i nie wydawał się z daleka, aż tak nieśmiały. Kiedy się skupiał, mrużył oczy i nie słuchał niczego co się do niego mówiło, za co Min kilka razy miał ochotę zdzielić go w tył głowy lecz nie mógł — wciąż obawiał się go skrzywdzić.
— Ale pogadamy o tym, jak moja księżniczka wstanie, dobrze?
Z punktu widzenia osoby trzeciej, moglibyśmy dostrzec jak naprawdę wygląda relacja tej dwójki osobników. Jaka ona była? czuła, delikatna, a w momentach tego wymagających, stanowcza. Nie oszukując się, każdy w jakimkolwiek odstępie czasowym pragnie zaznać uczucia miłości, tak samo jak osobnik który nigdy jej nie zaznał, nie dostąpi możliwości jej zrozumienia... Zawsze będzie pytanie głęboko w głowie jak to jest, a Jeon właśnie zaznał tego zaszczytu zakochania się.
— Jeśli tego chcesz Hyung, mogę zostać, tak czy siak byłbym najbliższy czas w domu, wystarczy że przedzwonię do zmiennika by przekazał wiadomość o mojej nieobecności. — Wymruczał cicho, wciąż trzymając się kurczowo starszego.
To co tak piękne, w końcu musi dobiec końca, więc jednym ruchem, student pozbywając się swojej zbyt silnej nieśmiałości, podniósł się do siadu by od razu pochwycić herbatę otrzymaną od chirurga. Czuł jak ta jeszcze paruje, więc upił zaledwie łyka by się nie poparzyć. Nienawidził tego uczucia. Po dłuższej chwili jednak młody fotograf doszedł do wniosku, iż dobrym pomysłem będzie pójście obmycia się, w końcu odświeżenie się z samego rana, było uczuciem wręcz idealnym. Chcąc pochwycić swoją koszulkę, starszy momentalnie złapał młodszego za dłoń, po kilku chwilach uświadamiając go, iż ten uszykuje mu własne ubrania do przebrania w czasie kąpieli omegi, po czym ta tylko skinęła głową, zmierzając w stronę łazienki.
Kąpiel ta jednak nie trwała zbyt długo, a student po kilku minutach odświeżony, w połowie nagi wyszedł z pomieszczenia, jeszcze kilka razy przecierając twarz ręcznikiem, po chwili chcąc pochwycić górne odzienie w dłonie, z nadzieją przebrania się.
Cóż, Jeongguk mimo skończonej kąpieli, wciąż miał lekko przymknięte oczy. Czuł jak kropelki z grzywki wpadają mu na powieki, dlatego kiedy tylko wyciągnął dłoń dotknął czegoś innego niż chciał. Yoongi spojrzał na niego z pochyloną głową w bok; patrząc się zupełnie jak zamroczony szczeniak, kiedy młodszy napusza policzki i odwraca głowę, byleby tylko nie patrzeć na górującego.
— Chcesz moją koszulkę? — Spytał Min, odkładając ubrania na jedną z małych szafek w stylu Le Pukka, po czym zaśmiał się cicho gdy Jeon zapierał się rękoma. Oczywiście Min sobie nic z tego nie zrobił i po prostu zdjął swoją odzież oraz nałożył ją na omegę, która mimo protestów, dosyć szybko się poddała; a wszystko za sprawą cudownych feromonów miętowłosego. Starszy emanował spokojem, chociaż przez chwilę Jeongguk był w stanie wyczuć od niego coś jak zabarwienie pejoratywne. Z jednej strony wyciszenie i skupienie, a z drugiej przepełnienie przerażającą odwagą i agresją, kryjącą się w niemalże czarnych źrenicach - jednocześnie koiła omegę jak i przyciągała do złego.
Dlatego też tym razem Yoongi nie zrobił pierwszego kroku. Jeongguk pierwszy raz skupił się na czymś innym jak wstyd i strach przed nieznanym, chowając wszystko w odmęt głowy. Ukazał swoje inne oblicze, co Min Yoongiemu kompletnie nie przeszkadzało, a już szczególnie wtedy kiedy drobniejszy powolnie scałowywał lekko rumiane ślady na torsie wyższego. Fasadowością możnaby nazwać różnorakie zachowania Jeona, ewentualnie bipolarnością, aczkolwiek miętówka pompatycznie pokazywał jak bardzo go to interesuje. Alfa nie miał w zwyczaju ulegać swojej omedze, z tego powodu nachylił się nad głową młodszego i gdy tylko ich usta znalazły się na tej samej wysokości - wpił się w nie. Według Jeona starszy wyglądał cholernie atrakcyjnie, a jego dojrzałość cielesna przyprawiała chłopaka o ciarki, które tylko potęgowały przyjemność w licznych pocałunkach. Szczególnie tych, które Yoongi zabierał mu na kuchennym blacie, pozwalając na zabawę swoimi puszystymi włosami.
I Jeongguk i Yoongi nie zamierzali iść dalej, było na o zbyt wcześnie, poza tym nie czuli, że są gotowi na taki krok, lecz ich ciała (widać było już po widocznych wypukłościach w spodniach), pragnęły dotyku bardziej niż czegokolwiek. A oni nie potrafili temu ulec, dlatego zatapiali się w erotycznej błogości coraz bardziej, wyglądając dla siebie niezaprzeczalnie atrakcyjnie. Można by rzecz, że wszystko przeszłoby bez większego echa, jednakże delikatne przygryzienie ucha młodego fotografa sprawiło, iż ten wydał z siebie jęknięcie. Na tyle silne, aby pobudziło miętowłosego, do sprawienia chłopakowi większej ilości malinek na ramionach oraz szyi, a nawet zaciśnięcia przez mężczyznę dłoni na męskości studenta.
— H-Hyung!— Cóż, Yoongi tylko zamruczał, a Jeon odczuł zwiększoną frywolność. Ogarnęła go błogość, lubieżność oraz rozpusta, której chciał się oddać. Poczuł nagłą chęć, do kochania się ze starszym, dlatego delikatnie, podczas wymieniania się pocałunkami, zakradł się paluszkami do guzika od spodni, szybko go odpinając. Obu ogarnęło diabelskie pożądanie.
Czemu Jeon to robił? Czemu tak łatwo przylgnął do starszego przy pierwszej lepszej okazji? Sam tak naprawdę nie wiedział. Mógł, a raczej wręcz chciał zrzucić całą winę na swoje miejsce w hierarchii, które znajdowało się na samym wręcz dnie całego tego schematu lecz sam widział, że w tym momencie wręcz nie umiał tego zrobić, po prostu nie był w stanie. Gorące usta chirurga znajdujące coraz to nowsze miejsca, które nie były do tej pory okryte różowofioletowym znamieniem pozostawionym prze górującego, pozostawiały po sobie lekko piekące ślady, będące kilka sekund później dokładnie scałowanymi, doprowadzając omegę do szaleństwa, takiego, jakiego jeszcze nie doświadczyła w swoim dwudziestodwuletnim życiu. Stwierdzenie miłości, które było powtarzane przez ludzi już od kilku tysięcy lat coraz częściej, w tym momencie zostało zastąpione cichymi westchnieniami szatyna, w momencie gdy wyższy od niego mężczyzna, po prostu bawił się ciałem fotografa, sprawiając mu przyjemność, jak i zarazem sobie, satysfakcję.
Dłonie studenta samoistnie powędrowały w stronę rozporka dominanta, próbując za wszelką cenę go rozpiąć. Nie myślał logicznie, po co, to nie był ten czas by się nad czymkolwiek zastanawiać, a przynajmniej tak podpowiadał rozsądek chłopaka.Nie oszukujmy się, kim byłby Min gdyby jako jedyny nie pozostawił w sobie chociażby odrobiny rozsądku i opamiętania, czego w obecnej sytuacji nie można było powiedzieć o mniejszym, kierowanym swoją genetyczną stroną. Pochwyciwszy nadgarstki swojego partnera, przeniósł ręce na swoją szyję, samoistnie przybliżając się bardziej, do równie mocno spragnionego bliskości, osobnika.
Czym było pożądanie? Silnym pragnieniem, fizycznym pociągiem do drugiej persony, teorią przez którą każdy od razu pomyślałby o zbliżeniu intymnym, tym bardziej w chwili takiej jak ta, w której znalazła się ta dwójka. Wzbijające się coraz wyżej słońce, chmury znikające gdzieś za koronami drzew, z których co chwila to spadały krople po ówczesnym deszczu, szum strumienia, jak i co jakiś czas przebijający się szum biegających i budzących się zwierząt, wręcz idealnie ukazywało powracającą do życia naturę tuż po dżdżystej nocy. Przebijające się promienie słoneczne coraz to bardziej przebijały się spomiędzy gałęzi, by w końcu wygrać z nimi walkę, wpadając do niewielkiego domku, wprost na kanapę, z której młodszy wręcz zwlekł się jakiś czas wcześniej. Dłonie osobnika o tak wyraziście owocowym zapachu, wręcz momentalnie odnalazły drogę do włosów miętowłosego partnera, pociągając delikatnie za nie, w momencie gdy ten przygryzł delikatną skórę na jego szyi, a z ust wydobyło się delikatne pisknięcie na niespodziewany gest ze strony dominanta.
"Scena niczym z początku filmu dla dorosłych" — Powiedziałaby każda persona widząca to zajście z bliska. Sytuację tak bardzo wpływającą na ciała tej dwójki, które wręcz domagały się dotyku i wzajemnego ciepła. Ciała domagające się bliskości swojej drugiej, wyjątkowej połówki.Coraz to gęstsze powietrze, ciche westchnięcia pasywa, jak i sporadyczne mruknięcia starszego wywołane przez zabawę jego włosami wypełniały całe pomieszczenie. Nie oszukujmy się, silna wola wraz z opanowaniem znika bardzo szybko, a wręcz jeszcze prędzej niż można by było się tego spodziewać. Nie trzeba było długo czekać, aż student owinie się wokół pasa starszego kardiochirurga, łącząc ich usta w namiętnym pocałunku, a ten jak gdyby nigdy nic, przeniesie swoją omegę na kanapę, gdzie ich pocałunki nie miały końca, tak, jak ówczesnego wieczoru tuż przed zaśnięciem w swoich ramionach.
Miętowłosy pewnie zjechał pocałunkami na brzuch, a gdy tylko Jungkook na niego spojrzał, doszedł prawie do guzika jego spodni. Odpinając go jednym szybkim ruchem, zrobił to samo z rozporkiem, po czym podniósł się, żeby na niego spojrzeć. Oblizał usta, gładząc go po policzku. Uda młodszego, jego lekkie wcięcie w tali oraz kusząco gładki tors sprawiały, że przyrodzenie wołało o pomoc.
— Nie wiem czy będę w stanie przestać, jeśli będziemy to kontynuować, Jeonggukie... — szepnął z ustami tuż przy tych młodszego, przejeżdżając palcami po ramieniu, dobrze wiedząc co właśnie robią i dokąd to zmierza.
— Może nie chcę, żebyś przestawał — odszepnął, ujmując jego policzek. Yoongi z jękiem zacisnął powieki.
— Jesteś tego pewien, skarbie?
— N-nie... — W tamtym momencie, Min przestraszył się. Zobaczył smutny wyraz twarzy omegi oraz próby uciekania wzrokiem, aby tylko nie patrzyć na dominującego.
Miętowłosy nie miał pojęcia co zrobił nie tak, a także co może wykonać, aby przeprosić młodszego za swoje zachowanie. Nie tracił czasu na przeglądanie trzynastu możliwych opcji i po prostu podniósł chłopaka do siadu, po czym go przytulił. Spokojnie otoczył ramionami, jedną z dłoni gładząc plecy omegi.I w tamtym momencie, kompletnie nie obchodził go fakt, że oboje mają palący problem w spodniach. Bólem nie przejmował się wcale, bardziej interesował go fakt, co powiedzieć swojemu partnerowi, aby tylko ukoić jego strach.
— Przepraszam, Jeonggukie. — Szepnął, wciąż gładząc go po obojczykach. — Wiem, że jesteś jeszcze bardzo młody i boisz się nowości, poza tym nie powinienem był zmuszać cię do pocałunków... do seksu. Jeon tylko pokręcił głową, zaciskając dłonie na fragmencie spodni Yoongiego.
— Nie przepraszaj, hyung. Ja... Czy możemy trochę z tym poczekać? Chciałbym t-to zrobić właśnie z tobą, ale nie tutaj i nie dzisiaj.
Miętowłosy ucałował chłopaka w czubek głowy, rozumiejąc jego obawy. Zaproponował ponowny, tym razem zimny prysznic, aby nie odczuwał palących potrzeb w dolnych częściach ciała, a później wręczył mu swoje stare ubrania i udał się do kuchni, by tylko odsunąć złe myśli. Zagotował wodę na coś ciepłego, a później zerknął na swoje krocze. Miał trochę czasu przed wyjściem młodszego z łazienki, dlatego nie zwracał uwagi na miejsce w jakim się znajduje, ani na to, że tak naprawdę barista może go usłyszeć.
Wystarczyło włożyć dłoń do spodni...
Po całej tej sytuacji Jeon czym prędzej ruszył do łazienki, by już po kilku sekundach zakluczyć szczelnie drzwi od pomieszczenia, będącego w tej chwili schronieniem dla jego w dziwny sposób pobudzonego ciała. Położył na małą szafkę ówcześnie otrzymane ubrania, samemu znów wchodząc do kabiny prysznicowej by puścić na siebie strumień chłodnej wody, tak, aby cały żar z jego ciała znikł, niczym księżyc goszczący jeszcze kilka godzin wcześniej, na niebie. Czując jak zimna woda okala jego ciało, zsunął się plecami po lekko zniszczonych płytkach w które przyozdobiona była ścianka pod prysznicem, wprost na podłogę, by wraz z stróżkami wody, mogły spłynąć jego łzy. Młody student dobrze wiedział, iż był temu całkowicie winien, tak samo jak równie dobrze chciałby się dowiedzieć co tak naprawdę go do tego tchnęło, tak, jakby nie czując, że to właśnie on kierował samym sobą. Chciałby przeprosić, chciał pokazać, iż wie co zrobił, lecz nie wiedział jak.
Już jakiś czas po ochłonięciu dwójki osobników, gdzie oboje stonowali swoje emocje, wyruszyli razem na wspólny spacer po wielkim ogrodzie pełnym wszelkiego rodzaju roślin i miejsc, które od razu przykuły uwagę początkującego fotografa, próbującego od razu uchwycić wszystko to, co uznał za najlepsze i godne pokazania każdemu. Niewątpliwie wszystko w jego iskrzących się oczach wyglądało jak wyrastające z diamentów, lecz w końcu nie może zrobić zdjęcia chociażby każdego źdźbła trawy. Po zrobieniu kilku, ewentualnie kilkunastu zdjęć, wybrał te najlepsze, podchodząc do starszego od siebie chirurga, chcąc zapytać o bezstronną opinie.
W czasie kiedy Jeon przyglądał się środowisku, starając ująć wszystko co najlepsze, co tylko ułożyło się w jego przepełnionej marzeniami głowie — Yoongi ciężko myślał. Widział radość jaką chłopakowi sprawia robienie fotografii, jak ciężko pracuje, aby osiągnąć upragniony cel zostania kimś z kogo rodzice w końcu będą dumni. Cieszyło to serce zmartwionego miętowłosowego, który obserwując go, odczuwał ogromny ból. Oddał Jeonggukowi całe swoje serce, radował się widząc kiedy ten powolnie otwiera się przed nim, lecz cicho kwilił martwiąc się o skomlącego nocą chłopaka. Znał ukochanego już trochę czasu, a według rozmów jakie przeprowadzili, Jeon szedł w kierunku fotografii już od najmłodszych lat. Dlaczego więc nie był w stanie osiągnąć czegoś więcej, aby podbudować wiarę w siebie?
Min uśmiechnął się słabo, co zauważył młodszy od razu.
— Nie podobają ci się, hyung? — Spytał. Yoongi pokręcił głową, głaszcząc swoją omegę po głowie. Lekko ucałował go w czoło, a później, zjechał dłonią na jego delikatny policzek, bojąc się o niewypowiedzianą prawdę.
— Są... naprawdę dobre, Kookie.
— Dlaczego więc się smucisz? — Dopytywał, zaciskając dłonie na wygaszonym telefonie. — To przez sytuację z poranka? Przepraszam, Yoongi, ale ja-
— Nie, dzieciaku. Spokojnie, zrozumiałem twoje obawy i nie mam prawa na ciebie naciskać. Przyjdzie czas, kiedy będziesz oczekiwał czegoś więcej, wiesz? Nie zamierzam cię zmuszać, gdy nie jesteś na to gotów. — Yoongi ponownie uśmiechnął się, zerkając w stronę błękitnego nieba.
— Więc? Jeśli nie chcesz mi powiedzieć to zrozu-
— To bez sensu.
— Huh? — Jeongguk pomrugał kilka razy, niezbyt rozumiejąc co starszy ma na myśli. Obawiał się o ich związek, ale dlaczego, skoro alfa dosłownie kilka sekund wcześniej zapewniała go, że nie jest zły i poczeka, aż ten będzie gotowy? Chłopak nic już nie rozumiał.
— Chodzi mi o twój wysiłek związany z fotografią. Nie uważasz, że to wszystko jest kompletnie bezsensowne? Przez wiele lat, próbowałeś coś osiągnąć i pokazać rodzicom, że to co kochasz robić ma sens i mogą być z ciebie dumni; ale to nie działa. Nic nie osiągnąłeś, nie zrobiłeś kroku do przodu. — W tamtym momencie spojrzał prosto w oczy omegi, która stała obok niczym głaz. — Poddaj się, Jeonggukie... Przepraszam, kochanie, ale marzenia o zrobieniu tego kroku, były zdecydowanie fałszywe.
Yoongi nie miał pojęcia jak bardzo zranił młodszego w tamtym momencie. Skruszył cały efekt odwagi i budzącej się ambicji, opisując wszystkie wysiłki jak zwykły liść, który opadając nie znaczy już nic. Zniszczył marzenia, złamał serce, a już szczególnie zerwał nić porozumienia jaka ich łączyła. Dla Jeongguka w jednym momencie stał się obrzydliwym i obłudnym mężczyzną, który omamił go uczuciami, aby tylko wykorzystać. Jeon nie zamierzał być zabawką, którą może się bawić; nie był owcą, dającą sobą pomiatać. Dlatego wyrwał się z dotyku miętowłosego i ruszył do chatki, aby po kilku minutach wrócić do starszego i rzucić mu kluczykami w twarz. Min nie ruszał za młodszym, będąc zbyt skołowanym; a może spodziewając się jego reakcji?
— Odwieź mnie do domu. — Warknął Jeon, pierwszy raz traktując starszego jako przeciwnika niżeli ukochanego.
— Ale Jeo-
— Zamknij się i mnie odwieź. Jak nie, to sam wrócę do domu i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz.
Yoongi nawet nie miał pojęcia jak wielkim wysiłkiem było dla młodszego, wypowiedzenie tak okropnych słów. Nikt by się nie spodziewał jak bardzo słowa alfy zraniły uczucia startującego fotografa, owszem, od najmłodszych lat chciał zdziałać coś więcej w tym kierunku, dla którego wyniósł się od rodziny, poświęcając z nią kontakt, lecz zrozumiał jakie popełniał błędy w swoich ujęciach, dopiero w momencie dostania się na wymarzone studia, będące dla niego jednym wielkim krokiem w przód, którego w odniesieniu do słów dominanta, nie zrobił nigdy.Wspinanie się na szczyt jest trudne, bardziej niż się mogłoby wydawać, co o dwa lata starszy osobnik powinien wiedzieć najlepiej, w końcu sam też nie został światowej sławy Kardiochirurgiem od razu. Niektórym idzie to szybciej, innym zaś zupełnie na odwrót, długo trzymając się samego dna. Dna na którym omega trzymała się od dłuższego czasu, krok po kroku starając się wzbić chociażby odrobinę na szczebel wyżej.
Według młodszego, każdy człowiek powinien mieć prawo wyboru, może i to podejście było dziecinne, bądź naiwne z jego strony, lecz jeśli ktoś próbowałby zmienić jego nastawienie, lub na siłę zmienić pogląd z którego spoglądał na świat, od razu mógłby zostać skreślony w jego oczach. Jeon jest niczym kameleon, potrafi bardzo dobrze maskować pewne odczucia, jak i w jednym momencie z osoby miłej i cierpliwej, przejść do stanu gdzie jego druga, równie prawdziwa, lecz coraz rzadziej spotykana strona, ujawnia się. Z punktu widzenia osób trzecich, można było dostrzec złość jak i smutek goszczący na twarzy studenta, siadającego na tylnych siedzeniach auta, zwracając głowę w stronę okna, tylko po to, by nie spojrzeć w lusterko, gdzie bardzo łatwo mógł zobaczyć co jakiś czas zerkającego na niego dominanta. Osobę która potrafiła bez zawahania zniszczyć wszystkie ambicje jak i marzenia dotyczące jego planów na przyszłość. Miłość, kiedy tak naprawdę wiemy, iż to właśnie ona zagościła w naszym życiu? wtedy, kiedy mimo kłótni, sprzeczek, czy wszelkiego rodzaju przykrości, wciąż na drugiej osobie nam zależy, gdy nawet ból przez nią spowodowany nie jest w stanie odrzucić myśli o niej, co mógł potwierdzić młody fotograf, siedząc w ciszy, rozmyślając nad całą tą sytuacją.
Wszystko co zadziało się w niewielkim domu, utkwiło gdzieś na tyle głowy Jeona, wiercąc niewyobrażalnej wielkości dziurę w myślach go dręczących. Już nie same słowa dominanta dręczyły młodszego, wiedział że w końcu będzie musiał usłyszeć coś, co może być tak długo odrzucaną od siebie prawdą, lecz jego zachowanie, którego nie potrafił zrozumieć w żaden możliwy sposób. Co nim kierowało? sam nie wiedział. Kilku godzinom podróży towarzyszyła jedynie tak dawno niespotykana cisza, co jakiś czas przerywana cichym westchnieniem starszego, chcącego wypowiedzieć kilka słów, widocznie starającego się je powstrzymać, tak, jakby wiedział, że w tym momencie może pogorszyć sprawę jeszcze bardziej, lecz uczucia jego partnera wciąż były najważniejsze, wciąż próbując zrozumieć, co tak naprawdę pokierowało niższego do wypowiedzenia swoich ostatnich słów. Zdania, którego Jeon nie byłby w stanie wypowiedzieć bez tak dużej dawki nerwów.
Będąc już na miejscu pod budynkiem mieszkalnym dwudziestodwulatka, ten wychodząc z auta poczuł jedynie jak za nadgarstek łapie go starszy, od razu wypowiadając o kilka słów za dużo, jak sama omega w myślach stwierdziła.
— Przepraszam Jeonggukie, ale dobrze wiesz, że mam rację, nie obrażaj si— Zdążył wypowiedzieć chirurg zanim poczuł dość mocne uderzenie z otwartej dłoni w policzek, za który momentalnie się złapał, widząc jedynie czym prędzej wchodzącego do budynku, partnera.I w tym momencie, gdy Jeon wbiegł do mieszkania, pierwszy raz poczuł, że zrobił coś, co było już powinnością.
Tymczasem Yoongi przez całą drogę powrotną zastanawiał się nad tym, co powiedział. Wiedział, że ma rację, lecz jego uczucia mówiły mu, że powinien wrócić do omegi i solidnie ją przeprosić, a jeśli ta mu nie wybaczy, to najwyżej zamknąć się w pokoju i zostać starym wilkiem z książkami. Z jednej strony jego alfia duma nie pozwalała mu ulec wrażeniu, że zrobił źle, dlatego Min szybko uniósł dumnie podbródek, po czym wszedł do mieszkania i udał się pod odświeżający prysznic. Z drugiej jednak, odczuwał problematyczny uścisk w sercu, co nie dawało mu w spokoju i na trzeźwo rozdzielić sytuację na odpowiednie argumenty.
— Oho, kłopoty w raju? — Spytał Jimin, wylegując się na kanapie przed telewizorem. Cóż, mógłby chociaż nie paradować po mieszkaniu w bokserkach i zbyt dużej koszulce, ponieważ miętowłosy wciąż odczuwał irytującą żądzę; jednak tym razem lekarz zajął miejsce obok młodszego i zrobił nietęgą minę.
— Czyli mam rację. — Skwitował Park. — Opowiadaj co zrobiłeś nie tak.
— Ja zrobiłem nie tak? — Prychnął Yoongi, krzyżując ręce na torsie. — Poza tym nie mam obowiązku tłumaczyć się takiej wrednej kanalii jak ty. Idź stąd, zanim uduszę cię jakąś poduszką, albo chociażby pogonię gazetą.
— Dobrze wiesz, że takie coś na mnie nie zadziała.
Min westchnął.
— Mów.
I tutaj można by wkleić wszystkie sytuacje z wyjazdu młodszego wraz z kardiochirurgiem. Yoongi streścił wydarzenia Parkowi, który co jakiś czas wydawał piski, głośne wdechy lub parskał śmiechem, kiedy starszy nie potrafił odnaleźć się w słowach. Oczywiście do momentu w którym opowiedział o zrujnowaniu marzeń omedze. Wtedy oberwał w drugi policzek, a na pytanie 'dlaczego?', mniejszy zgromił go wzrokiem. I to właśnie wtedy miętowłosy był świadkiem synchronizacji macic.
— Cholera, Park, to bolało! — Warknął, ruszając do kuchni, aby zamoczyć papierowy ręcznik wodą i przyłożyć go sobie do obolałej części ciała. Student ruszył za mężczyzną z wciąż złowrogim nastawieniem. I tak szczerze, może na początku nienawidził Jeongguka, ba! Nie znał go nawet; tak potrafił wczuć się w jego osobę oraz to co odczuł, kiedy Yoongi tak okropnie go skrzywdził. Bowiem Jimin sam pochodził z rodziny, która kompletnie nie akceptowała jego pasji, dlatego skończył w stolicy dorabiając jako chłopak do towarzystwa. Każde złe słowo jakie usłyszał od starszych pań, przypadkowych ludzi lub Hoseoka, nie zabolało go nigdy aż tak jak to co powiedzieli mu kiedyś rodzice.
— Poddaj się. Jesteś zbyt tępy na studia prawnicze. Lepiej skup się na poprawieniu ocen i pomaganiu siostrze.Dlatego właśnie zareagował tak ostro.
— Miało boleć, Yoon! Czy ty nie rozumiesz, że zdruzgotałeś swojego chłopaka do reszty? Nic dziwnego, że kazał ci się odwieźć i dał ci w twarz. Na jego miejscu gdybym miał możliwość, to już dawno leżałbyś na OIOM-ie z wybitym barkiem oraz zębami. — Warknął Chim, wyciągając zimny napój z lodówki, który po chwili upił. — Powiedz mi, o czym ty, prostaku, myślałeś mówiąc mu coś takiego?
— No nie wiem, o jego przyszłości?
Park prychnął.
— Przyszłości, którą zniszczyłeś.
— Skąd ta pewność, że zniszczyłem co? — Wtrącił się Yoongi, opierając biodrami o blat za nim. — Nic o nas nie wiesz.
— Kurwa, po tym jak opisujesz każde jego zachowanie jest łatwo zgadnąć, że twoja omega jest nieśmiała, delikatna, gejowata i traktujesz ją jak diament, aby się nie połamała od twojego dotyku! Widać, że jest pizdą, więc oczywista oczywistość, że ją zniszczyłeś. A jeśli nie to jestem dla niego pełen podziwu i z chęcią się z nim zaprzyjaźnię. — Odsyknął Chim, odkładając sok na blat. — Naznaczyłeś go?
— Dobrze wiesz, że nie.
— A więc dobrze. Znajdę mu lepszą alfę, zobaczysz.
— Heeej, słodziaki, co z wami? Słychać was na drugim końcu ulicy. — Wtrącił się Hoseok, odkładając siatki z zakupami na stole. Szybko podszedł do Jimina i odsunął go od alfy, wyczuwając niezbyt przyjemny zapach feromonów. Jung był przyzwyczajony do słownego dogryzania, a nawet bójek ze strony yoonminów, dlatego wolał dmuchać na zimne. Cóż, sam z chęcią skopałby twarz Min Yoongiemu, kiedy usłyszał to co młodszy ma do powiedzenia.
— Yoongi dostał w ryj od Jeongguka, bo kazał mu zrezygnować z pasji i najlepiej by było gdyby ten rzucił robotę i został jego seks niewolnicą. — Odpowiedział Jimin.
— Nic takiego nie powiedziałem!
— Jak to nie? — Park uśmiechnął się szelmowsko, czując uścisk na swoich ramionach. — Z tego co opowiadałeś, to tak to właśnie wygląda.
— Możesz się łaskawie zamknąć?!
— Yoongi, waruj, do cholery!
Żaden z mężczyzn nigdy nie spodziewałby się, że to właśnie Jung użyje TEGO słowa. Tak naprawdę, nikt tego nie robił, ponieważ wyraz ten sprowadzał osobników do postaci psów, którymi nie byli. Każdy nim obrzucony odczuwał wstręt i niechęć do dalszego kontaktu, a w dodatku z chęcią odgryzłby głowę osobie, która zmniejszyła jego biologiczną rolę do zwykłego sierściucha.
— Hoseok, gdyby nie to, że jesteś w ciąży, to dałbym ci w mordę.
— Żebym ja ci nie dał w mordę, cholera jasna. Jesteś aż takim kretynem, czy tylko udajesz, Yoon?
— Przestań chociaż ty. Dajcie mi wszyscy święty spokój! — Min powolnie nie wytrzymywał sytuacji jaka zaistniała w jego mieszkaniu. Na początku sądził, że przyjaciele będą po jego stronie, ale kiedy otrzymał pierwszy cios, zrozumiał, iż każdy z nich idzie za swoimi racjami i syndrom bab udzielił im się całkowicie. Dlatego też złapał za bluzę oraz pierwsze lepsze trampki, po czym opuścił towarzystwo, starając się dojść do sklepiku, aby zakupić dobry alkohol oraz papierosy. Dużo papierosów. Słońce zanikało za horyzontem, a ciężka podróż dawała się powoli we znaki. Z tego powodu Min przyspieszył kroku, chcąc załatwić wszystko jak najszybciej, a później wrócić do pokoju, zamknąć się w nim i upić do nieprzytomności. Może wtedy wszystko ułożyłoby mu się w głowie, a dwa świry - zwane potocznie kumplami, dałyby mu święty spokój.
Zerknął na telefon, ale brak połączeń i tona złowrogich smsów od Jimina sprawiły, że jak najprędzej go wyłączył, otwierając drzwi do budynku. Nie spieszył się z podejściem do kasy, poruszał się wręcz jak ślimak, widząc upierdliwe spojrzenia klientów za nim.
— Pięć paczek Marlboro gold i dwa Baekwha Soobok. — Wychrypiał, naciągając kaptur na zmęczoną i czerwoną twarz. Kasjer od razu ruszył na zaplecze, po ulubiony alkohol lekarza, a w danym momencie Min rozejrzał się po wnętrzu sklepu. Wszędzie kafelki, przesadna sterylność oraz irytujące odbicia mocnych lamp. W jednej chwili poczuł się jak w szpitalu, co spotęgowało jego złość bardziej. Na tamten moment miał serdecznie dosyć widoku łżących starszych kobiet, płaczących dzieci, czy też przekupujących półnagich kobiet. Codzienność do jakiej miał niedługo wrócić, powolnie podchodziła mu do gardła.
— Yoongi? — Usłyszał po swojej lewej, czując jak ktoś przygląda mu się z ciekawością.
— Ej, to naprawdę ty! Ziom, co tutaj robisz? Nie masz jakiejś warty w wariatkowie?Miętówka odwrócił się i o mało co się nie przewrócił.
— Mógłbym spytać o to samo, Namjoon.
Kim Namjoon był starym przyjacielem Yoongiego, prawdopodobnie jeszcze z czasów szkolnych. Znali się bardzo dobrze i chociaż Min często nie był w stanie zrozumieć tego co mężczyzna miał na myśli, to i tak kiwał głową jakby udając, że wszystko pojmuje. I tu właściwie nie chodziło o ilość punktów IQ na teście, ale o sposobie wypowiadania się. Zazwyczaj Nam używał wielu starszych synonimów i łączył je w doprawdy znanym tylko sobie stylu, więc prawdopodobieństwo iż dzięki temu został świetnym tekściarzem, było przeogromne.
— Dobra, a teraz powiedz mi, skąd żeś się tu wziął.— Zaczął Yoongi, wyciągając z opakowania papierosa. Pamiętał, iż przyjaciel nie palił, dlatego nawet go nie poczęstował, próbując od razu odpalić peta. — Jakoś sobie nie przypominam, abyś posiadał mieszkanie w centrum. Nie siedziałeś, przypadkiem w Daegu?
Namjoon parsknął, wyciągając z opakowania szluga, dziwiąc tym lekarza.
— Mieszkam w pobliżu od miesiąca. — Zaśmiał się. — Gdybyś czytał gazety, lub chociaż sprawdzał wiadomości w telefonie, to wiedziałbyś o tym bardzo dobrze. Pisałem do ciebie nawet!
— Oops? — Wydusił Yoon, wypuszczając powietrze nosem. — Myślałem, że sobie ze mnie żartujesz.
— Przecież wiesz, że nie potrafię...
— Faktycznie. — Westchnął Min, zajmując miejsce na pierwszej lepszej ławce. Namjoon natomiast postanowił stać i przyglądać się kardiochirurgowi ze swojej ulubionej perspektywy. — Jesteś w tym słaby.
— Dobra, Gloss, mów co ci leży na wątrobie.
— Nie nazywaj mnie, Gloss. To stare czasy.
— Może i stare, ale świetne. Nie zmieniaj tematu.
—Wiesz, wolałbym jednak zmienić, bo dosłownie każdy opierdala mnie po tym co im mówię. Nie zamierzam wysłuchiwać jakim kretynem jestem jeszcze z twojej strony. —Bąknął.
— Może faktycznie to i lepiej. Powiedz mi w końcu, czy znalazłeś sobie jakąś dupkę? A może już masz dzieciaki w drodze i bawisz się w najlepszego tatusia na świecie?
— Mam chłopaka, Namjoon. Chociaż po tym co się dzisiaj działo, już nie jestem pewien czy on wciąż nim jest.
—Ohooo, czyli problemy sercowe, tak? — Żachnął się Kim, gasząc papierosa butem. Oh, jak on uwielbiał widzieć miętowłosego w stanie krytycznym, kiedy ten wypuszczał partnerów i nawet nie walczył o miłość.
— Niestety... — Zamyślił się. — Powiedz mi, czy rzeczywiście zniszczyłem marzenia temu dzieciakowi, jeśli powiedziałem co myślałem o jego staraniach, każąc mu z tym skończyć?
— Jin miał rację, że jesteś kretynem i nie powinienem utrzymywać z tobą kontaktu.
— Wiedziałem, że tak będzie... Gdzie jest Jackson, kiedy go potrzebuję? — Mruknął tym razem bardziej do siebie, lecz Kim miał bardzo dobry słuch i nic nie było w stanie mu umknąć. Dlatego też Yoongi domyślając się, że walnął gafę, szybko przybrał pozycję nastroszonego kota, wiedząc, iż Kim natychmiastowo da sobie na wstrzymanie.
— Lepiej mi powiedz, czy masz już kogoś. Może tobie idzie w życiu lepiej niż mi...
— Oczywiście, że mam. Nawet nie jedną, a kilka! Jin na początku chciał mnie zatłuc za sprowadzenie tylu babeczek do domu, ale w końcu dał sobie na wstrzymanie. Teraz koresponduje z jakąś foczką za granicą i chyba bawi się świetnie, żyjąc w ten sposób. Właśnie! — Kim klasnął w dłonie, przez co Yoongi uraczył go znużonym spojrzeniem.
— Jak już się pogodzisz ze swoją duperą, to wpadnijcie do mnie, co? Chciałbym go poznać i pooglądać z nim twoje zdjęcia z dzieciństwa. W końcu muszę zastąpić mu teściów, okej?
— Namjoon...
— Nie dziękuj.
Mężczyźni spędzili tak kilka godzin, rozmawiając o smutkach, wylewając żale w nowo kupionym alkoholu, bawiąc się w plucie na odległość czy układanie kolejnych tekstów do wymyślonych naprędce utworów. Byli w tym dobrzy, a dzięki danym czynom mogli znów poczuć się jak w liceum, gdzie chowali się po nocach przed garażami, startując w pojedynkach lub tak jak Seokjin — zarywając do filarów, kiedy upili się już sowicie. W końcu jednak koniec ekscesów musiał nadejść. Namjoon otrzymał telefon od przyjaciela i szybko wparował do pierwszej lepszej taksówki, zaś Yoongi wiedząc, że nie będzie w stanie dostać się do mieszkania, postanowił obudzić Jacksona i zwołać go do siebie. Cóż, mężczyzna miał szczęście iż Wang kończył właśnie nocny dyżur, ponieważ sam skończyłby na ostrym z rozciętą wargą za niszczenie drzemki koledze.
— Jesteś napruty jak świnia.
— Wiem.
— Głupi jak but.
— To też wiem.
— W dodatku masz małego.
— Tego nie wiem.
Wang przewrócił oczyma, dzwoniąc do drzwi mieszkania. Dlaczego pomagał miętowłosemu? Sam dokładnie tego nie wiedział. Był jego kolegą i często bawił się w darmowego psychologa, kiedy Miętówka skarżył się na samotność i skazanie na dłonie. W dodatku miał jednak poczucie odpowiedzialności i nienawidził widzieć kolegi w takim stanie.
— Wiedziałem, że tak będzie. — Warknął Jimin, wciągając mężczyzn do środka. — Napijesz się czegoś, Jackson?
— Z chęcią. — Wang uśmiechnął się ciepło, zdejmując buty.
— To idź do kuchni i sobie zrób. Ja położę te zwłoki i przygotuję na tortury.
Jackson zaśmiał się, kierując do kuchni, którą jednak trochę znał. Często odprowadzał Mina po pijaku do mieszkania, grywał z Jiminem w kręgle, albo zapraszał Hoseoka do stref Vip w klubach gejowskich, aby ten mógł sobie znaleźć bratnią duszę. Lekarz był takim dobrym duchem, który działając z boku, nie mógł zostać dojrzany przez resztę. Z początku tego nie odczuwał.
— Masz zamiar go znokautować? Znowu? — Spytał, nalewając wody do czajnika.
— Ja? Skądże. Chłopak Hoseoka już tutaj jedzie, zamienili się miejscami i w sumie nie dbam o to dlaczego, ale chcę zobaczyć jak ten pedał obrywa. — Zaśmiał się Park, zrzucając trampki ze stóp byłego kochanka. — Jesteś tu ze mną jako publiczność, chociaż wiesz dobrze jak to się może skończyć.
— Tak, będę cię trzymał. — Westchnął blondyn.
— Dzięki, że mogę na ciebie liczyć.
I Jimin tak naprawdę nie miał pojęcia, jak rozgrzał serce Jacksona, uśmiechając się delikatnie w jego stronę. Wang chwilowo poczuł, że należy do jakiegoś miejsca i jednak ma przyjaciół, a przynajmniej tego jednego Parka, będącego jego oporą w trudnych chwilach.
W momencie, gdy Min przeżywał mentalnego kopniaka od każdej z osób przebywających w mieszkaniu, przysypiając na własnym łóżku, omega zaś zmagała się sama ze sobą, siedząc skuloną w łazience, tuż w kącie przy kabinie prysznicowej. Jeon wcale się nie poddał, wręcz przeciwnie, chciał walczyć jeszcze ciężej, by udowodnić wszystkim osobom w niego wątpiącym, że da radę. Może i smutek ogarniał studenta na samą myśl, iż w tym gronie znajduje się nie tylko jego ojciec, ale i ukochana osoba, lecz wiedział bardzo dobrze, że brnie w to coraz bardziej, jeszcze usilniej starając się wspiąć na poziom wyżej swojej amatorskiej kariery, której jeszcze dobrze nie zaczął, walcząc mimo braku wiary w jego poczynania.
Kto kiedykolwiek, osiągnął cokolwiek bez wsparcia otoczenia? Bardzo wiele osób, które można by było wymieniać bez końca, lecz kto wzbił się na najwyższe szczeble swej kariery, bez ciężkiej pracy i walki? Nikt, co w dużej mierze przyczyniło się do ciągłej nadziei i wytrwałej pracy, Jeona. Jednak, jeśli nie ówcześnie wymienione okoliczności były powodem takowego zachowania kilkudziestolatka, to co tak naprawdę spowodowało jego tak dziwaczne poczynania? Odpowiedź była z pozoru bardzo prosta dla osób, które tak naprawdę nigdy nie doświadczyły boleści spowodowanych coraz to mocniejszym bólem dolnych partii, przez ciągłe podniecenie, jak i pożądanie, które samemu było bardzo trudne do zwalczenia.
Poty, boleści okolicach podbrzusza, jak i coraz bardziej widoczny problem w spodniach szatyna, doprowadzający jego organizm do szału, uwierający materiał z którym omega nie miała już chęci jak i siły walczyć, powodowały, iż sama zaczęła się zastanawiać, czy nie zadzwonić do chłopaka, mimo wcześniejszej, dość poważnej sprzeczki.Co jednak w tym czasie działo się z Taehyungiem i Hoseokiem? Cofnijmy się pierw kilka godzin wstecz, gdzie starszy o rok student artystyki, wbiegł niczym porażony do mieszkania młodszego od siebie przyjaciela.
— Ty mała zarazo ty, ja rozumiem, że jesteś zły, naprawdę, ale mogłeś się pochwalić swoim zdjęciem w gazecie, przecież tego nie da się kurna pominąć. — Zawołał wręcz do szatyna, wbiegając do pokoju, który stanowił jeden duży azyl dla fotografa.Jednakże Jeona nie obchodziło w tamtym momencie nic związanego ze zdjęciami, chciał po prostu pozbierać się i ułożyć doszczętnie wszystko w głowie, tak, by było dobrze. Chciałby udawać przy przyjacielu, że jest świetnie, ale nie było, nie umiał, nie w tym momencie gdzie emocje w nim buzowały bardziej niż zwykle, a twarz miał jedynie przyciśniętą do po poduszki, chcąc się w nią wypłakać, ewentualnie udusić. Gdyby ktokolwiek teraz, zobaczył złość Taehyunga po usłyszeniu całej prawdy z ówczesnych wydarzeń, mógłby przysiąc, iż nie widział nigdy tak czerwonej od złości, twarzy kogokolwiek, tak mocno ubarwionej, jaką miała w tym momencie alfa.
W końcu to młodszy był mu jedną z najbliższych osób, prawda? Jak mógłby w tej chwili trzymać do niego żale, za brak odzewu w jakikolwiek sposób, gdy jego przyjaciel cierpiał. Lecz pozostawała jeszcze kwestia zapachu, woni różniącej się od zwyczajnej jaką posiadał, którą można by było poczuć zwykle od omegi. Dominant wiedział, iż oznacza to nadchodzącą ruję, przez którą wręcz zmuszony był opuścić mieszkanie szatyna, dzwoniąc czym prędzej do Junga o pomoc i trwanie przy studencie, by tylko nie zrobił nic głupiego, między innymi pod wpływem emocji napisać do nieprzytomnego w tym momencie chirurga. To był jedyny moment , gdy starszy chłopak nie mógł mu pomóc prócz wyruszenia wprost do mieszkania osobnika, który skrzywdził tak z pozoru kruchą emocjonalnie personę, oraz gdy Jung mógł wyświadczyć przysługę swojemu partnerowi. Po otrzymaniu zapasowych kluczy Kima, starszy rzeźbiarz czym prędzej dostał się do budynku w którym zamieszkiwał student, by po kilku sekundach być już w jednym pomieszczeniu z wijącym się chłopakiem, zabierając mu od razu telefon z pola widzenia.
Gdyby ten tylko wiedział, iż jeśli pojawiłby się moment wcześniej, omega może by nie zdążyła wysłać wiadomości głosowej w której z desperacją w głosie prosi o przybycie, pijanego partnera, który był na tyle nieprzytomny by nie usłyszeć telefonu. Hoseok bardzo dobrze wiedział jak bardzo młodszy cierpi, co mógł jedynie zawdzięczać swojej biologicznej stronie, był świadomy, że tak naprawdę nic w obecnej chwili nie przyniesie fotografowi ukojenia, lecz wiedział od chłopaka, iż ten gdzieś trzyma leki przeciwbólowe, wystarczyło jedynie znaleźć.
Artysta zaś bez wcześniejszego uprzedzenia dostał się pod wyznaczony adres, cały czas trzymając zwiniętą w rulonik gazetę, tak, jakby był gotowy na to, co zrobi jak tylko zobaczy starszego.
— Teraz możecie mi powiedzieć gdzie ta menda leży, muszę tu kogoś hmmm, zabić. — Powiedział z oburzeniem pierwotnie wchodząc do kuchni, gdzie zastał dwójkę osobników, widocznie zdziwionych tak wielkim oburzeniem z jego strony. Co mogli zrobić prócz wskazania odpowiedniego pokoju, oraz ruszenia szybko za nim by przyglądać się całej tej sytuacji. Oczy obojga zaś w jednej chwili rozszerzyły się do wielkości małych piłeczek, widząc jak ten jednym ruchem pociąga za włosy w tył, by ustawić mężczyznę do pozycji siedzącej, tak iż Min po prostu warknął na całą tą akcję, nie zważając na to co się dzieje, pod wpływem alkoholu. Widząc do jak opłakanego stanu doprowadził się właściciel mieszkania, nerwy Jimina z chwili na chwilę były coraz to bardziej widoczne, przez co Wang już uprzedzając młodszego, zagrodził mu drogę do wejścia, by ten nie mógł się dostać do pomieszczenia, w którym i tak działo się już zbyt wiele.
— Chłopie ogarnij się i czytaj to do cholery, dokładnie zdanie po zdaniu bo jak nie to ci to zdjęcie, jak już nie cały artykuł, na czole wytatuuję! — Warknął na niego, uderzając z całej siły, rolką papieru w twarz o rok starszej alfy, by po sekundzie otworzyć miesięcznik na piętnastej stronie, gdzie widniało sporej wielkości zdjęcie, odnoszące się do tematu artykułu, wraz z danymi wykonawcy całej tej fotografii.
— Po co mam oglądać jakieś gówniane artykuły? — Żachnął się upity, ponownie rzucając się na posłany mebel, od razu tego żałując, po oberwaniu jeszcze mocniejszym ciosem.
— Weź przestań, jeszcze go pokaleczysz, nie możesz..— Westchnął jedynie blondyn, trzymając niższego by ten nie zdołał się wyrwać
— A on mógł zrujnować Jeongguka do reszty? Dopiero co walczył sam ze sobą by w końcu postanowić i udowodnić coś ojcu, a teraz jeszcze ta cholera śmiała? — Zawołał wręcz, nie zważając uwagi na to, iż Min i tak teraz nie kontaktował, a krzyk stawał się w tym momencie jedynie zbytnim zdzieraniem gardła i marnowaniem głosu.
NOWY ROZDZIAŁ: 07.09.2018
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro