Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-5-

- Mogę cię o coś spytać?

Gerard przekręcił lekko głowę, spoglądając na opierającego się o pień drzewa Franka.

Od ich pierwszego spotkania w młynie minął tydzień. Codziennie, każdego wieczoru, kiedy Gerard kończył pracę, spotykali się dokładnie w tym miejscu - w samym sercu lasu, gdzie otaczała ich cisza, spokój i zapewniające bezpieczeństwo, soczyście zielone korony drzew. Gerard wiedział, dlaczego Frank nie chce go więcej przyprowadzać do swojej posiadłości. Sam nie chciał tam gościć, a poprawiająca się z dnia na dzień pogoda pozwalała im spędzać wieczory poza terenem starego młyna.

- Pewnie - uśmiechnął się szeroko, a jego oczy zalśniły w świetle zachodzącego słońca.

- Kim są ci faceci, którzy z tobą mieszkają? - spytał, przerzucając w dłoniach niewielki kamyczek.

Frank podkurczył nogi i głośno westchnął. Domyślał się, był wręcz pewien, że czerwonowłosy kiedyś o to zapyta. Przez parę ostatnich dni układał sobie w głowie scenariusz tej rozmowy.

- Zacznę może od początku - odchrząknął - Kiedy tu przyszedłem, była ich trójka. Oprócz Andy'ego i Brendona był jeszcze Remington. Z tego co wiedziałem i niestety słyszałem - skrzywił się - On i Brendon byli sobie bardzo bliscy. Pewnej nocy Bren chyba mocno się zjarał i dorwał się do Andy'ego. Remek się wkurzył. Zabrał wszystkie swoje klamoty i tyle go widzieliśmy. A co do pozostałej dwójki, nie za często ze sobą rozmawiamy, poza tym oni rzadko kiedy są trzeźwi. Ale jakoś na początku, kiedy nie było aż tak z nimi źle, opowiedzieli mi swoją historię. Brendon uciekł z poprawczaka w innym mieście i przybłąkał się tutaj. W New Jersey natrafił na Andy'ego - starego ćpuna, który cały sens życia widzi w strzykawce z morfiną. Przygarnął go do siebie, później dołączył Remek, o którym za wiele nie wiem, no i na końcu ja

- Długo już tu jesteś?

- Dwa miesiące - odparł, nerwowo skubiąc skórki swoich paznokci.

- A ty?

Frank spojrzał na niego ze zdziwieniem.

- Co ja?

- Jaka jest twoja historia? - spytał, obejmując kolana ramionami - Jak trafiłeś do domu dziecka?

- Chy...chyba nie chcę jeszcze z nikim o tym rozmawiać - odparł przepraszającym, zagubionym tonem - Wybacz, ale... nie jestem chyba gotowy aż tak się przed tobą otworzyć

- Okej, rozumiem - szybko zapewnił go czerwonowłosy - Przepraszam, nie powinienem... tak prosto z mostu

- No coś ty - przerwał mu w połowie zdania - Nie masz za co przepraszać - pokręcił głową. Spojrzał w oczy Way'a, który siedział w pewnej odległości - Chodź bliżej - odparł po chwili namysłu.

Gerard najpierw zaskoczony słowami chłopca, po chwili powoli się do niego przysunął na tak bliską odległość, że gdy Frank skrzyżował nogi, stykali się kolanami.

- Mogę? - kiwnął na dłoń Gerarda, którą ten nieśmiało chował między zieloną trawą, a udem. Czerwonowłosy spełnił jego prośbę, patrząc, jak jego blada, wiecznie zimna dłoń ląduje na mięciutkich rączkach chłopca. Młodszy z pasją i dokładnością oglądał ją, przejeżdżając kciukiem po bliźnie, która została Gerardowi po feralnej przygodzie z kawą.

- Czasami mam wrażenie, że gdy tak patrzysz, to dokładnie widzisz, co ja czuję - odparł drżącym głosem - Może to jest dziwne, ale takie właśnie mam odczucie

- Nigdy nie bawiłem się w wróżbiarstwo - zaśmiał się cichutko - Boli cię jeszcze? - spytał, po raz kolejny muskając jego bliznę.

- Już nie - uśmiechnął się delikatnie. Na moment ich spojrzenia się skrzyżowały. Gerard jeszcze nigdy nie miał okazji zobaczyć oczów Iero z tak bliska. Dopiero teraz przekonał się, jakie są magiczne. Ten chłopiec miał w sobie coś niezwykłego...

- Mu...muszę już chyba wracać - Frank odwrócił wzrok i ostrożnie wypuścił jego dłoń.

- Tak, na mnie chyba również już pora - Gerard podniósł się, otrzepując swoje jeansy z niewidzialnego pyłku.

- Przyjdziesz jutro, prawda? - spytał Frank głosem pełnym dziecięcej, naiwnej nadziei.

- Przyjdę

- Obiecujesz?

- Jak zawsze








Dzisiaj taki krótki rozdział, ale obiecuję, że następne będą dłuższe.

Miłego dnia i do następnego ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro