Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15

Obudziłam się chcąc się przeciągnąć, ale coś, a raczej ktoś blokował moje prawe ramie. Spojrzałam w tę stronę niemal od razu doznając lekkiego szoku. Od twarzy Irwina dzieliło mnie ledwie kilka milimetrów. Spał w najlepsze przytulony do mnie z brodą opartą o moje ramię. Dopiero teraz czułam jedno z jego ramion na moim brzuchu i nogę między moimi. Jego włosy sterczały na wszystkie możliwe strony, a kilka pasem opadało na moje czoło. Równomierny oddech łaskotał skórę na mojej szyi.

- Zdecydowanie masz dziwne pozycje do spania Irwin.- powiedziałam cicho, a ten mruknął coś pod nosem.- Jakim cudem nie udusiłeś nikogo wcześniej?- chciałam jakoś wydostać się spod niego, ale kiedy tylko się ruszyłam jego uścisk wokół mnie się wzmocnił. Serio?- Irwin.- burknęłam pod nosem ostrzegawczo.- Ashton do cholery!- jęknął, a na jego twarzy pojawił się grymas.

- Jesteś beznadziejna w pobudkach.- mruknął przecierając dłonią twarz, by po chwili na mnie spojrzeć.

- Przepraszam, miało być... Ashton, skarbie, złaź ze mnie za nim pozbawię Cię kilku kończyn.

- Jesteś strasznie opryskliwa z rana.

- Jeżeli twój zegarek jest dobrze ustawiony to jest już po dwunastej, czyli południe.

- Że co?- podparł się zaskoczony na przedramionach spoglądając na wcześniej wspomnianą rzecz.- Faktycznie.- opadł znów na pościel.- To przez to, że zachciało Ci się oglądać filmy do drugiej.

- Nikt Ci nie kazał ze mną siedzieć. Zresztą, ty zasnąłeś niemal od razu, ja musiałam się męczyć za nim zasnęłam.

- Oh, chcesz mi powiedzieć, że przyglądałaś mi się jak spałem?

- Chciałbyś.

- To urocze.

- Możesz pomarzyć. Ja przynajmniej nie gadam przez sen.

- Mówiłem coś?- nie, ale nie musisz o tym wiedzieć.

- Tak.

- Co takiego?

- Zostawię to dla siebie. Jeszcze byś się zawstydził, czy coś.

- Abby... co takiego mówiłem?- wzruszyłam ramionami.

- Nie wiem jak ty, ale ja zgłodniałam.- zrzuciłam z siebie kołdrę i wstałam poprawiając przy okazji koszulkę, którą miałam na sobie. Skierowałam się w stronę łazienki, gdzie od razu przebrałam się w swoje rzeczy. Rozpuściłam włosy przeczesując je dłonią, po czym związałam w kucyka na czubku głowy. Przemyłam jeszcze twarz wodą i opuściłam łazienkę.

- Zadomowiłaś się, co?- spojrzałam na chłopaka, który w dalszym ciągu leżał zaplątany w pościeli, obserwując mnie.

- Miałam Cię poprosić o pozwolenie na założenie swoich ubrań? Niedoczekanie twoje.

- Wolałbym pozwolenie na ich zdjęcie.- puścił mi oczko.

- Irwin przysięgam, jeśli nie przestaniesz walić do mnie takimi tekstami, to więcej się do Ciebie nie odezwę i przy okazji Cię wykastruję...

- Cóż...- westchnął.- Chyba nie będę ryzykować.- w końcu wstał.- Kawa czy herbata?- zapytał mijając mnie i kierując się do wyjścia z pokoju.

- Kawa.- powiedziałam idąc za nim.- Z mlekiem, bez cukru.- dodałam.

- Tak jest.- chwilę później znajdowaliśmy się już w kuchni, usiadłam przy stole, a chłopak podłączył wodę wyciągając z szafki dwa kubki. Sięgnęłam po telefon, który zabrałam ze sobą. Miałam kilka wiadomości jak i nieodebranych połączeń od Bae i Maxa. Odpisałam dziewczynie tylko, że nic mi nie jest i że pogadamy wieczorem. Odłożyłam telefon i wstałam chcąc podejść do blondyna, czego od razu pożałowałam. Ciepły napój wylądował na moim swetrze, a ja pisnęłam zaskoczona całym tym zdarzeniem.

- Cholera... przepraszam Abby.- westchnęłam ciężko.

- Ukradnę Ci bluzę i nie masz nic do gadania.- mruknęłam, na co się zaśmiał.

- Jasne.- powiedział rozbawiony, a ja skierowałam się w kierunku jego pokoju. Zeszłam na dół od razu zdejmując sweter i wycierając nim dekolt i brzuch. Na szczęście spodenki nie ucierpiały i są czyste. Dobre i to. Wrzuciłam sweter do łazienki na umywalkę, a sama podeszłam do jego szafy przesuwając drzwi. Zaczęłam przeglądać bluzy i w końcu sięgnęłam po bordową z białym napisem z przodu, zakładaną przez głowę, która wydawała się być największą ze wszystkich, po czym założyłam ją na siebie. Skutecznie zakryła mi spodenki, a rękawy przysłaniały prawie całe dłonie. Uśmiechnęłam się lekko czując zapach jego perfum, które nadal utrzymywały się na materiale. Skierowałam się z powrotem na górę.

Zamknęłam za sobą drzwi prowadzące na dół i chciałam skierować się do kuchni, ale usłyszałam coś na wzór rozmowy. Skierowałam się w stronę drzwi wejściowych, skąd dochodziły jej odgłosy.

- Wzięłam tę największą.- oznajmiłam jak gdyby nigdy nic idąc w odpowiednim kierunku.

- Abby?- spojrzałam przed siebie dostrzegając Clifforda obok blondyna. Przyglądał mi się z zaskoczeniem. Spojrzał na chłopaka dziwnie, a potem na mnie i znów na kumpla.- Czy to bluza Ashtona?- zapytał w końcu patrząc po raz kolejny na mnie.

- Tak.- zamrugał kilkukrotnie.

- Czy wy...

- Oblałem ją kawą kretynie, musiała coś na siebie założyć.- odpowiedział Ashton.

- Co ty tu robisz?- zapytał.

- Miałam wypić kawę.

- Nie oto mi chodzi.

- A o co?- spojrzałam na niego podirytowana.- Mogę przebywać gdzie chcę Clifford.

- Co jest między wami?- zmarszczył brwi.

- Przestrzeń.- burknęłam pod nosem i odwróciłam się na pięcie kierując się do kuchni. Sięgnęłam do pudełka, gdzie znajdowała się wczorajsza pizza i wzięłam do ręki jeden z dwóch kawałków, które zostały. Usiadłam przy stole. Długo nie czekałam na ich przyjście tutaj. Michael usiadł naprzeciwko mnie cały czas mi się przyglądając, co osobiście działało mi na nerwy. Chwilę później dostałam kubek z kawą, która tym razem nie wylądowała na mnie, a blondyn usiadł po mojej prawej. Między nami panowała głucha cisza.

- Co się rodzi w twojej główce Clifford?- zapytałam.- Pieski nie powinny od tak oceniać sytuacji, nie znając szczegółów.

- Nie jestem twoim psem.- warknął. A to Ci nowość, wcześniej miał gdzieś to, jak go nazywałam.- Przespaliście się ze sobą?

- Co?- prychnęłam z niedowierzaniem.- Naprawdę uważasz, że przy pierwszej lepszej okazji wpakowałabym mu się do łóżka? To całkiem zabawne.

- Nie wydaje mi się.- odparł.

- Daj spokój Mike. Tak, nocowała tu, tylko dlatego że nie wzięła kluczy od domu, a jej matka pod jej nieobecność musiała pojechać do pracy. W szpitalu, tak?- przytaknęłam tylko od niechcenia.- A że byliśmy razem, ze względu na to, że musiałem spędzić czas z jej znajomymi po prostu zaproponowałem jej nocleg. Od cała historia.

- Bardziej szczegółowo mu to opisz.- burknęłam.- Po cholerę mu się tłumaczysz?- posłał mi spojrzenie każące mi się zamknąć. Prychnęłam lekceważąco, sięgnęłam do kubka i upiłam łyka gorzkawej cieczy.

- Okay.- mruknął Clifford.- Przepraszam.

- Właściwie po co tu przylazłeś?- zapytałam.

- Po prostu, kumpla nie można odwiedzić? Właściwie, gdzie twoje auto, nie widziałem go.

- Pod domem Abby. Musiałem je tam zostawić, bo trochę wypiłem.

- Skoro już jesteśmy przy temacie... Wracam do siebie.- powiedziałam wstając z miejsca.

- Mogę Cię odwieźć.- spojrzałam na czerwonowłosego.

- Teraz będziesz miły?


Kiedy jechaliśmy całą trójką do mnie w samochodzie panowała grobowa cisza, którą przerwało dopiero radio, które włączyłam. Odnoszę wrażenie, że to nie skończy się dobrze. Nie wiem jeszcze tylko dlaczego i jak dokładnie. Wysiadłam z samochodu od razu po tym jak się zatrzymał zatrzaskując za sobą drzwi. Chwilę później oboje z niego wysiedli.

- Kiedyś oddam Ci bluzę.- powiedziałam patrząc na blondyna.

- Nie musisz się spieszyć.- odpowiedział uśmiechając się.

- Nie zamierzam.- wzruszyłam ramionami. Za bardzo mi się podobała.

- Abigail White, gdzieś ty była?- z domu niemal natychmiast wyszła moja matka. Jej wzrok utkwiony był we mnie.

- Zabawiałam się w trójkącie.- odpowiedziałam. Czułam na sobie wzrok chłopaków, zapewne miny mieli ciekawe.

- Nie gadaj bzdur.- totalnie to olała.- Mogłaś mnie chociaż uprzedzić, że...

- Że zapomnę kluczy? Gdybym wiedziała, nie zapomniałabym o nich.- powiedziałam z powagą.

- Znowu? Przyczepię Ci je na szyi jak obroże.- mruknęła, a pozostała dwójka zaczęła się cicho śmiać.

- Spokojnie pani White, była ze mną.- powiedział Irwin. Przewróciłam oczami.

- Ashton, miło Cię znów widzieć. Mam nadzieję, że moja córka nie sprawiła Ci problemów.- spojrzałam na nią z niedowierzaniem.- Oh, a ty to pewnie Michael. Jeszcze nie miałam okazji Cię poznać. Twoja matka nic nie mówi na temat twoich włosów?

- Przyzwyczaiła się. Miło mi panią poznać.- spojrzałam z zażenowaniem na chichoczącą rodzicielkę. Jeśli kiedykolwiek nazwałam jakiś dzień najbardziej żenującym, odwołuję to. To właśnie ten dzień.

- Może jesteście głodni? Właśnie robię obiad. Dzisiaj lasagne'a.

- Nie, śpieszy im się.- odpowiedziałam za nich.

- Ja mam czas.- powiedział Ashton, a ja popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.

- Tą lasagne'ą mnie pani przekonała.- przeniosłam wzrok na Clifforda.

- Świetnie. Chodźcie.- wiedziałam, że to się źle skończy. Obaj skierowali się za moją matką w kierunku domu, kiedy ja przyglądałam się im. Co tu się do cholery dzieje?! Ktoś mi wyjaśni, bo ja nie mam zielonego pojęcia...

Patrzyłam to na blondyna, to na czerwonowłosego, którzy siedzieli w moim salonie. Michael siedział na fotelu obserwując Ashtona, który siedział na sofie obok mnie, obserwując swojego przyjaciela. Atmosferę panującą w domu równie dobrze można by było kroić nożem. Westchnęłam głośno podirytowana całą tą sytuacją, czym zwróciłam na siebie uwagę owej dwójki.

- Czy ktoś mi wyjaśni co tu się dzieje?- zapytałam pod nosem, nawet nie oczekując odpowiedzi.

- O co Ci chodzi Abby?- spojrzałam na Irwina z niedowierzaniem.

- Mam was dość.- burknęłam wstając z miejsca.- Postarajcie się nie zabić i nie zapaskudzić mi salonu pod moją nieobecność.- chciałam wyminąć blondyna, ale ten złapał mnie za nadgarstek.- Co?

- Gdzie idziesz?

- Jak najdalej od was.- przewróciłam oczami.

- Gdzie jest łazienka?- usłyszałam, po czym spojrzałam na Clifforda.

- Na końcu korytarza po prawej.- odpowiedział za mnie blondyn. Zielonooki wstał i skierował się we wskazanym kierunku.

- Pogięło cię? Co ty odwalasz do..- szarpnął mnie za rękę przez co straciłam równowagę i wylądowałam na jego kolanach. Musnął moje usta, a ja od razu odsunęłam się od niego, trzymając dłonie na jego klatce piersiowej, aby znów nie zniwelował odległości między nami.- Popierdoliło Cię do końca?- warknęłam. Nie odpowiedział.- Co Ci odwaliło Irwin?

- Podobasz się Mike'owi.

- Że co?- spoglądałam na niego. Na jego twarzy widniała niezadowolona mina. Nie żebym nie zauważyła, że Clifford coś do mnie ma, ale nie sądziłam że to coś... poważnego?

- To co usłyszałaś.- mruknął, na co przewróciłam oczami.

- Puścisz mnie?

- Nie.

- Ashton.

- Abigail.- odpowiedział tym samym tonem co ja patrząc na mnie spode łba.

- Jeśli mnie w tej chwili nie puścisz, to...

- Jeśli znów zamierzasz mi grozić, mam to gdzieś.- burknął z miną obrażonego małego dziecka. Niemal jakbym zabrała mu jego ulubioną zabawkę.

- Możesz tu wrócić wieczorem na film, jeśli mnie puścisz.

- Zapraszasz mnie sama? Do siebie?- przyglądał mi się jakby z ostrożnością i niepewnością. Co najmniej tak jakbym zaraz miała powiedzieć, że to była podpucha.

- Jeśli mnie puścisz i będziesz się zachowywał.

- Co masz na myśli?

- Przestań zgrywać zazdrosnego dupka.

- Kiedy jestem zazdrosny.

- Więc nie bądź dupkiem.

- To trudne, kiedy ktoś inny zabiega o względy dziewczyny, która Ci się podoba.

- Powiem Ci coś, o czym wiedzą nieliczni.

- Czy ty próbujesz mnie przekupić?

- Na to wygląda, choć sama nie wiem dlaczego.

- Będę grzeczny jeśli w grę wchodzi film i randka za tydzień.- uśmiechnął się. Czy on mi stawia waruki? Obserwował moją reakcję uważnie, a ja przytaknęłam.

- Po prostu mnie puść Ashton.- poluźnił uścisk na mojej talii, a ja wstałam z jego kolan poprawiając jego bluzę, którą wciąż miałam na sobie.

- Wrócę tu wieczorem.

- W to nie wątpię, ale jeśli wymyślisz coś banalnego...

- Nigdy w życiu.- westchnęłam widząc jego zadowoloną minę. Nie oszukujmy się, to będzie moja pierwsza prawdziwa randka, ale on nie musi o tym wiedzieć. Przecież nikt od tego jeszcze nie zginął, prawda?



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak bardzo nie cierpię tego rozdziału... Nie podoba mi się, chociaż  zawiera to co chciałam w nim napisać... Liczę na to, że chociaż trochę się wam spodoba :)

Obiecuję poprawę w nastepnym!

Przypominam o 3cim rozdziale drag me down!

ILY♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro