Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Czwartek po zajęciach, a ja wciąż w szkole. I to tylko dlatego, że Wilson ubzdurał sobie, że naszą pracą domową w tym tygodniu będzie spędzenie czasu z przyjaciółmi tej drugiej osoby, głównie chodziło mu o tych, których nie znamy, a że przyjaciółmi Irwina, jest trójka półgłówków musiałam zostać na próbie ich zespołu. Im szybciej się z tym uporam tym szybciej będę miała od nich spokój. Oczywiście chciałam się wykręcić tym, że już mam to za sobą, ale powiedział, że jeśli zrobię to jeszcze raz to mi to nie zaszkodzi i ma to być pomiędzy tymi i następnymi zajęciami. Szczerze, w tamtej chwili chciałam go ukatrupić czy coś... bo może i Ashtona zaczynałam tolerować, ale jego kumple to zupełnie inna bajka. Wciąż tak samo, jak nie bardziej, wkurzający.

Weszłam na aulę razem z blondynem z niezbyt zadowoloną minę. Pocieszał mnie jedynie fakt, że po tym już nie będę musiała nic robić. Pomieszczenie to było ogromne, z mnóstwem krzeseł i małą sceną. Cóż się dziwić, że takie miejsce jest tutaj, ta szkoła ma całkiem sporo dotacji za wysoki pozom nauczania czy coś i jest dość nowa. Niestety pomieszczenie było puste, no bo po co przychodzić na czas.

- Zwykle się spóźniają.- przewróciłam oczami na jego słowa. Przeszliśmy przez salę omijając rzędy krzeseł i weszliśmy na scenę, gdzie stała perkusja.

- Dlaczego od tak pozwalają wam korzystać ze szkolnej auli? Przecież to nie są zajęcia pozalekcyjne.- mruknęłam siadając na brzegu sceny bokiem. Jedna z moich nóg zwisała swobodnie. Przyglądałam się mu. Wyjął z plecaka pałeczki i rzucił go na bok. Po chwili siedział za instrumentem i spojrzał na mnie.

- Bo robimy za szkolną kapelę i gramy na tych wszystkich apelach i tym podobnych?- zapytał.- Zresztą... jako że w tej szkole trzeba uczestniczyć choć przez dwa lata w jakiś dodatkowych zajęciach, a kółka muzycznego nie ma, dyrektor zgodził się na to.

- Za bardzo wam pobłaża. Ja musiałam pomagać w bibliotece i teatrze.

- Wiem.- odpowiedział wystukując jakiś wolny rytm. Spojrzałam na niego zaskoczona.

- Co?- przestał wybijać rytm i podniósł na mnie wzrok. Dostrzegłam rozbawienie na jego twarzy.

- O teatrze wiem od Tracy, w końcu nigdy nie występowałaś. Wiem tylko, że robiłaś coś za kulisami.- odpowiedział.- A bibliotekę doświadczyłem osobiście.

- Co masz na myśli?- zmrużyłam oczy.

- Naprawdę nie pamiętasz?- chyba był tym zaskoczony, a może zawiedziony?

- Czy wyglądam na kogoś, kto ma pojęcie o czym mówisz?

- Więc, jeśli myślisz, że rozmawialiśmy po raz pierwszy wtedy po matmie to się mylisz.

- Możesz jaśniej?- burknęłam wlepiając w niego zniecierpliwione spojrzenie.

- Powinienem czuć się urażony, że tego nie pamiętasz.- powiedział z udawanym oburzeniem.- Ale Ci wybaczam. Na pierwszym roku wdałem się w bójkę, a moją karą było zostanie i pomoc w bibliotece.- spojrzałam na niego zaskoczona. On się kiedyś bił?- Tam byłaś ty i ze znudzeniem czytałaś jakąś książkę, w ogóle nie zwracając na nic uwagi.- się nie dziwię.- Bibliotekarka kazała mi poodkładać jakieś książki, a ty miałaś mieć na mnie oko, kiedy ona gdzieś poszła. Po tym jakbym to zrobił mogłem sobie pójść na trening.- to serio miało miejsce?- Jako, że nie miałem pojęcia gdzie co powinno być, bo nie oszukujmy się byłem tam wtedy po raz pierwszy, pytałem się Ciebie co chwila gdzie co powinno być, a ty chcąc nie chcąc odpowiadałaś mi nawet na mnie nie patrząc, ale w końcu miałaś mnie dość, tak mi się wydaje. Kazałaś mi spadać i powiedziałaś, że sama się tym zajmiesz.- tak, to do mnie podobne. Może faktycznie coś takiego było.- Ale później kiedy chciałem Ci podziękować Ciebie już nie było. Później się okazało, że Tracy Cię zna, stąd wiedziałem jak się nazywasz, ale widząc twoje zachowanie względem innych, jakoś nie miałem odwagi zebrać się w sobie i do Ciebie podejść aby Ci podziękować. W sumie do tej pory tego nie zrobiłem.

- Co się zmieniło, że nagle zebrałeś w sobie pokłady odwagi?- zapytałam.

- Cóż... po prostu to ostatni rok, a ja od pierwszej klasy śledziłem Cię wzrokiem na szkolnych korytarzach.- czy to podchodzi pod stalking?- Więc postanowiłem zaryzykować. W końcu mi się...- usłyszeliśmy jak drzwi otwierając się z hukiem, a po chwili po auli rozeszły się głośne śmiechy.

- Hood odwala Ci?!- burknął Hemmings.

- Co Ci zrobiły biedne drzwi?- zaśmiała się Tracy.

- Chciałem mieć dobre wejście.- odpowiedział.

- Raczej idiotyczne.- skomentowałam, czym zwróciłam na siebie uwagę innych.

- White!- nie wiem dlaczego na ustach bruneta pojawił się uśmiech, ale to tylko jeden z tych złośliwych.

- Abby co ty tu robisz?- Clifford szybko znalazł się przy mnie. Zatrzymał się naprzeciwko mnie i zdjął pokrowiec z gitarą z pleców.

- Zadanie z socjologii.- wzruszyłam ramionami.- Zostałam zmuszona spędzić z wami trochę czasu.- dodałam. Brunetka zaśmiała się.

- No tak, jakbym ja miała Cię do tego namawiać prędzej skończylibyśmy szkołę niż byś tu przyszła.- usiadła obok mnie, ale przodem do chłopaków. Odwróciłam się tak jak ona i obserwowałam jak podłączają gitary do wzmacniaczy, które przynieśli zza kulis, tak jak i mikrofony.- Nadal jestem zaskoczona twoją obecnością tutaj.

- Im szybciej to przeżyję, tym lepiej.- powiedziałam.- Gdzie zgubiłaś tamte dwie?

- Mia ma korki z francuskiego, a Stacy wizytę u dentysty. Przeważnie jestem tu z nią, ale dziś na szczęście nie będę sama tylko z tobą.- po chwili doszły do nas dźwięki jednej z ich piosenek. Przysłuchiwałam się melodii i słowom. W zasadzie pierwszy raz słyszałam ich od początku do końca, zwykle urywałam się z apeli, a jeśli już miałam na jakimś być to siedziałam ze słuchawkami w uszach. Skończyli grać i jak na zawołanie spojrzeli w naszą stronę.

- Było świetnie!- Tracy uniosła kciuki w górę.

- Abby?- zapytał Michael, a ja zmrużyłam lekko oczy.

- Sami to napisaliście?- zapytałam, na co przytaknęli.- Tekst jest okay, ale jeśli chodzi o melodię to... Albo Hood zjebał coś w refrenie albo musi zmienić w nim kilka akordów.- brunet prychnął.

- Co ty możesz wiedzieć?- burknął.

- Gra na basie, tak jak ty.- odpowiedziała Tracy, za nim zdążył to zrobić Irwin, a widziałam, że chciał coś powiedzieć.- Więc chyba wie, co mówi.

- Jasne.- odpowiedział lekceważąco.

- Zagraj jeszcze raz refren.- powiedziałam ignorując jego ton, a po chwili zrobił to co kazałam.- A teraz spróbuj trochę niżej w środku.- dodałam. Zagrał tak jak mu poleciłam.

- Jest lepiej.- skomentował Hemmings.

- O wiele.- dodał Clifford.

- Też mi wielkie coś.- brunet najwyraźniej nie był zadowolony z mojej krytyki wobec niego.

- Długo grasz?- zapytał Ashton.

- Zaczęła razem z Dylanem od podstawówki.- wyrwała się do odpowiedzi brunetka. Spojrzałam na nią zła.- Tyle, że on wolał perkusje.

- Zamknij się.- warknęłam. Spojrzała na mnie zaskoczona, tak jak i reszta.

- Kim jest Dylan?- zapytał Michael, a wszyscy patrzyli na mnie.

- Abby...- zaczęła uspokajająco.

- Czasami Cię nie cierpię.- burknęłam wstając i szybko skierowałam się do wyjścia.

- Abby daj spokój!- usłyszałam, a po chwili zatrzasnęłam za sobą drzwi. Szybkim krokiem udałam się w stronę wyjścia. Słyszałam jak ktoś za mną biegnie, ale starałam się to zignorować. Poczułam dłoń na nadgarstku przez co musiałam się zatrzymać. Odwróciłam się w stronę tej osoby. Irwin, oczywiście. Przez chwilę staliśmy w kompletnej ciszy obserwując tę drugą osobę. Czułam zbierające się łzy do moich oczu, ale za nic w świecie nie rozpłaczę się przy nim.

- Nie wiedziałem, że masz brata...- powiedział po chwili.

- Tracy.- burknęłam.- Oczywiście...- wyrwałam swoją rękę z jego uścisku.- Nie mam.- spojrzałam na niego.- Już nie.

- Nie rozumiem...- zmrużył oczy.

- Jesteś aż tak głupi?- warknęłam.- Nie żyje! I to przeze mnie. To wszystko moja wina! Dotarło?!- odwróciłam się i za nim zdążył jakoś zareagować odbiegłam od niego. Po prostu uciekłam.

Siedziałam w pokoju na podłodze tyłem do drzwi. Nogi miałam podciągnięte do siebie, a plecami opierałam się o łóżko. Moje zachowanie było strasznie dziecinne, jak się nad tym dłużej zastanowić, ale nie potrafiłam wspomnieć go ze spokojem, jak gdyby nigdy nic. I nie ważne, że moja matka od kilku lat wmawia mi, że to nie była moja wina. Ja i tak wiem swoje.

Westchnęłam głośno ocierając policzki i odłożyłam nasze wspólne zdjęcie na bok wciąż na nie patrząc. Kiedy zostało zrobione mieliśmy po trzynaście lat, a to był akurat dzień, w którym przegrał zakład. Z natury jestem ciemną blondynka, ale że miałam dość wyglądania jak jego żeńska wersja rozjaśniałam sobie włosy, co nie za bardzo podobało się moim rodzicom. Jakiś czas później założyliśmy się o jakieś głupstwo, a kiedy przegrał również musiał rozjaśnić sobie włosy. Znowu byliśmy identyczni, ale wtedy już jakoś mi to nie przeszkadzało. Kilka minut później usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju, ale się nie odwróciłam.

- Mamo daj spokój, nic mi nie jest.- mruknęłam pod nosem.

- Daleko mi do twojej mamy.- usłyszałam. Od razu odwróciłam głowę. Blondyn przeszedł przez mój pokój i stanął obok mnie.

- Czego chcesz?

- Sprawdzić jak się czujesz.

- Świetnie.- wymusiłam uśmiech.- Możesz już iść.- burknęłam.

- Oh jasne... Zapomniałem, że nie potrafisz docenić tego, kiedy ktoś się o Ciebie martwi. Zmarnowałem tylko swój czas.- mruknął i odwrócił się. Złapałam szybko za jego koszulkę, za bardzo nie zastanawiając się nad tym co robię. Zatrzymał się odwracając, a ja puściłam go wracając na swoje miejsce.

- Możesz zostać.- powiedziałam cicho.

- Mogę, czy chcesz żebym został?- zapytał. Czułam na sobie jego wzrok.

- Zostań.- powiedziałam po chwili. Usiadł obok mnie i przez następne kilka, a może kilkanaście minut siedzieliśmy w kompletnej ciszy.- Przepraszam za to, że byłam niemiła.

- Zdążyłem się przyzwyczaić.- odpowiedział.- To on?- zapytał sięgając po zdjęcie, a ja jedynie przytaknęłam.- Bliźniak?

- Ten mniej irytujący i bardziej odpowiedzialny, chociaż był młodszy.- uśmiechnęłam się lekko.- Mieliśmy tu po trzynaście lat.- odpowiedziałam nad wyraz spokojnie.- Pójdę po coś do picia.- dodałam wstając. Przytaknął tylko, a ja opuściłam pokój.

W całym domu panowała cisza, co było dziwne, bo jeszcze kilkanaście minut temu moja matka na pewno tu była. Ignorując to przeszłam do kuchni, gdzie do dwóch wysokich szklanek nalałam lemoniady i po chwili wróciłam do pokoju. Blondyn siedział w tym samym miejscu, w którym go zostawiłam i był nad czymś nad wyraz skupiony.

- Ashton?

- Cii...- stanęłam obok niego. Podniósł głowę i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.- Meow meow mnie polubił.- powiedział głaszcząc kota leżącego na jego kolanach. Zaśmiałam się cicho wymijając go i odstawiając szklanki na szafce nocnej. Usłyszałam kichnięcie. Spojrzałam na blondyna.

- Masz zaczerwienione oczy...- zaczęłam.

- Nie wątpię. Mam alergię na koty.- wzruszył ramionami.

- Czyś ty zwariował?- zapytałam od razu zabierając z niego kota.- Już mi do łazienki umyć ręce!- spojrzał na mnie z miną obrażonego dziecka.- No tak, lepiej się udusić. Później będzie na mnie.

- Zawsze istnieje szansa na to, że udzielając pierwszej pomocy zrobisz usta-usta.- puścił mi oczko.

- Czy ty potrafisz być poważny?- zapytałam.- Przez coś tak głupiego możesz sobie tylko zaszkodzić.

- Czyżbyś się o mnie martwiła?- zamilkłam, a ten tylko uśmiechnął się szeroko. Znowu.

- Po prostu nie chce mieć trupa w domu...- mruknęłam.

- Nie umrę od tego.- przewrócił oczami.

- Ej! Tylko ja przewracam oczami.- zrobił to ponownie.- Irwin do cholery!- zaczął się śmiać.

- You're so pretty when you're mad.*- spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

- Jesteś niemożliwy Ashton.

- Ashton.- szczerzył się jak głupi.- Mów mi tak, mała.

- Irwin... zaczynasz działać mi na nerwy.

- No nie! Tak dobrze Ci szło!- zmrużyłam oczy.

- Jesteś idiotą.

- Idiotą, który potrafi Cie rozbawić.- poruszył brwiami, a ja prychnęłam po czym zaśmiałam się cicho.- A nie mówiłem!- pokręciłam głowa z niedowierzaniem.



_______________________________

* słowa z piosenki Zedd- Papercut, to zdanie po prostu o brzmi o wiele lepiej w języku angielskim, cóż poradzić? :D

Dwa rozdziały dzień po dniu, ale was uwielbiam! :D

Zapraszam was również na moją nową historię drag me down z Michaelem w roli głownej :D Jest już prolog!!!

ILY♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro