08
Kręciłam się po sklepie z materiałami razem z Bae, szukając czegoś, co będzie nadawać się na jej sukienkę. Była strasznie wybredna, chciałabym zaznaczyć. Przeszłyśmy już chyba z pięć razy między każdą półką i robiłyśmy już kolejne kółko. Kobieta pracująca tutaj dziwnie się nam przyglądała, kiedy ze zrezygnowaniem chodziłam za dziewczyną nie ukrywając swojej rosnącej irytacji. Na szczęście znała mnie już trochę, z widzenia oczywiście, bo często tutaj bywałam, kiedy coś było mi potrzebne.
Sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni, kiedy poczułam wibracje. Spojrzałam na ekran i od razu westchnęłam.
- Co jest?- zapytałam zatrzymując się.
- Jak tam przygotowania?- usłyszałam rozradowany głos Tracy.
- Jakie?
- Na koncert! Zostały niecałe dwie godziny!
- Aa to. Na razie nie ma mnie w domu.- odpowiedziałam i kiwnęłam energicznie głową na nie, kiedy Jenkins pokazała mi materiał w kolorze wściekłego różu. Wiedziałam, że to dla żartów.
- Jak to? Przecież musisz się przygotować.
- Nie jestem tobą. Idę na koncert, nie na pseudo randkę.
- To randka.- mruknęła.- W co powinnam się ubrać?
- Serio? Mnie oto pytasz?- usłyszałam jej chichot.- W coś co mija się kilometrami z twoim stylem.- dodałam.
- Ej. Co to miało znaczyć?
- Dokładnie to co zrozumiałaś.- odpowiedziałam.
- Znalazłam!- usłyszałam głos uradowanej Bae.
- Muszę kończyć.- rozłączyłam się. Podeszłam do dziewczyny, która w dłoniach trzymała ciemny materiał w odcieniu koloru granatowego, ale przy słabszym świetle wyglądał na czarny. Chwyciłam materiał w dłonie.- Dobry na dopasowaną sukienkę, powinien się dobrze układać.- skomentowałam.
- Innej nie chce. Właściwie, o jakim koncercie wspomniałaś?- spojrzała na mnie uważnie mi się przyglądając.
- Fall Out Boy. Dzisiaj. Dostałam bilet.- w zasadzie sama go sobie wzięłam.
- Od Ashtona?- prychnęłam patrząc na nią z niedowierzaniem.
- Dlaczego od razu od niego? Powinno mnie przerażać to, że to pierwsza osoba, jaka przyszła Ci na myśl?
- Przyznaj w końcu, że go lubisz.- mruknęła.
- Jest irytujący, myśli, że wie o mnie wszystko i działa mi na nerwy. Wręcz go uwielbiam!- przewróciłam oczami, na co ta zachichotała przytakując mi od niechcenia. Zdecydowanie nie wierzyła moim słowom.
Poprawiłam bordową czapkę, którą miałam na głowie idąc do kuchni. Praktycznie rzecz biorąc się nie przebierałam bo tak jak wcześniej tego dnia miałam na sobie czarne, dopasowane spodnie oraz koszulkę na ramiączkach z białym nadrukiem i koszulę w czarno białą kratę, którą miałam przewiązaną wokół bioder. Jedyne co teraz założyłam to jeansowa kamizelka bez rękawów. Odłożyłam skórzany plecak na stół w pomieszczeniu i sięgnęłam po butelkę z wodą, z której upiłam kilka łyków. Sięgnęłam do telefonu słysząc wibracje i otworzyłam wiadomość od Psa. Wychodź. Bardzo wymownie. Odłożyłam butelkę, zabrałam plecak do którego wrzuciłam telefon, w środku był jeszcze portfel. Wyszłam na korytarz, założyłam trampki i oznajmiając głośno, że wychodzę opuściłam dom. Dostrzegłam auto Ashtona i już wiedziałam, że to będą długie cztery godziny, jak nie dłużej. Zajęłam miejsce pasażera z przodu.
- Hej chłopcy.- powiedziałam niemal przesłodzonym tonem. Czerwonowłosy odpowiedział mi od razu, a blondyn tylko burknął coś niezrozumiałego pod nosem po czym ruszyliśmy w kierunku domu brunetki.- Ciebie też miło widzieć Irwin, ale nie zdziw się jeżeli Tracy wyskoczy w sukience.
- Raczej mało pasujący strój.- skomentował Clifford. Chwilę później zatrzymaliśmy się, a dziewczyna niemal od razu wyszła z domu.
- O Boże... jestem pieprzonym medium.- burknęłam pod nosem otwierając drzwi od samochodu, na co usłyszałam śmiech z tyłu.- Dajcie nam chwilę.- rzuciłam zatrzaskując za sobą drzwi.- Zawracaj się.- mruknęłam, na co dziewczyna spojrzała na mnie niezrozumiale.- Nie pójdziesz w kiecce na koncert, nie ze mną.- złapałam ją za nadgarstek i pociągnęłam w kierunku domu. Chwilę później znalazłyśmy się w jej pokoju, a ja otworzyłam jej szafę.
- Pytałam w co mam się ubrać.- mruknęła.
- Powiedziałam, że nie w coś w twoim stylu.
- To twoja sukienka.- okay była prosta i cała czarna ale bez przesady, to nie spotkanie przy herbatce i ciasteczkach.
- I tak nigdy nie miałam jej na sobie, po prostu ją zabrałaś.- odpowiedziałam wyjmując z szafy jasne jeansy i czarny top odsłaniający brzuch. Podałam jej owe rzeczy i kazałam się przebrać. Dwie minuty później wróciła do mnie, a ja kazałam jej trochę podwinąć nogawki. Ściągnęłam koszulę z bioder i podałam jej.- Tobie bardziej się przyda w tej chwili.- mruknęłam, kiedy przewiązywała ją wokół siebie.- No teraz wyglądasz jak człowiek.
- Raczej jak ty.
- Czyli dobrze.- uśmiechnęłam się, ale przez swoje słowa oberwałam od niej w ramię. Skierowałam się w stronę wyjścia.- Nakładaj trampki i idziemy.- po tych kilku minutach w końcu wsiadłyśmy do samochodu.
- Tracy, cóż za zmiana.- usłyszałam Clifforda.
- Bardzo dziwnie?- zapytała.
- Nawet Ci pasuje.- odpowiedział.- Dobra robota Abby. Ashton, dlaczego nic nie mówisz?
- Prowadzę.
Rozpoznałam pierwsze brzmienia piosenki Irresistible i od razu wydałam z siebie głośny krzyk razem z tłumem. Koncertom zawsze towarzyszyła atmosfera nie do opisania. Coś jak podekscytowanie, lekki strach czy obawa i nuta podniecenia z czymś szalonym i niezapomnianym. Uwielbiałam to uczucie będąc pośród tłumu, jedynego tłumu który akceptowałam, kiedy wszyscy znajdowaliśmy się tu aby posłuchać muzyki na żywo. Zaczęłam śpiewać razem z zespołem niemal zdzierając gardło. Miałam na nich doskonały widok, w końcu dopchaliśmy się praktycznie pod samą scenę. Poczułam rękę na biodrze, więc od razu od odwróciłam się do tyłu, gdzie stał Clifford, choć wzrok wlepiony miał w scenę. Złapałam go za szyję zmuszając aby się lekko zniżył.
- Zabierz tę łapę, dobrze Ci radzę.- warknęłam do jego ucha na tyle głośno aby mógł to usłyszeć i odsunęłam się od niego. Nie wiedząc czemu uśmiechał się głupkowato. Spojrzałam w bok czując na sobie czyjeś spojrzenie. Ashton wlepiał we mnie swój wzrok z niezbyt zadowoloną miną, a tym razem co? Zmrużyłam lekko oczy nie rozumiejąc o co mu tym razem może chodzić i nie oderwałam od niego wzroku. Poczułam szturchnięcie, przez co poleciałam w jego stronę, a po chwili poczułam czyjeś ramię na brzuchu, dzięki czemu złapałam jakąkolwiek równowagę i nie spotkałam się z betonem. Wyprostowałam się podnosząc wzrok. Nasze spojrzenia ponownie się spotkały, tyle, że tym razem między nami była znacznie mniejsza odległość. Niemal czułam jego oddech na swojej twarzy, a jego przenikliwe spojrzenie nie było wcale takie drażniące...
- Abby nic Ci nie jest?!- krzyknęła Tracy, kiedy zwróciła na nas swoją uwagę. Od razu spojrzałam na nią i niemal czułam jak całe moje ciało się napina, tylko nie wiem dlaczego. Irwin pomógł mi się wyprostować.- Co się stało?
- Ktoś mnie popchnął.- wzruszyłam ramionami.- To nic.- odpowiedziałam spoglądając znów na scenę.
Kiedy wyszliśmy na zewnątrz po koncercie, moje ciało otoczyło chłodne powietrze, a w środku między tymi ludźmi było tak cholernie gorąco z porównaniem do tego co czułam teraz. Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powietrze z ust. Jeden z lepszych koncertów na jakim byłam! Na moich ustach gościł szeroki uśmiech było cudownie.
- Komuś się chyba podobało.- usłyszałam Clifforda.
- Koncerty to moje życie, muzyka na żywo jest o wiele lepsza.
- Potrafi chodzić na nie nawet sama.- wtrąciła Tracy.- I nigdy mnie na żaden nie chciała zabrać.
- Jakbyś nie zauważyła mamy całkiem odmienne gusta muzyczne.- odpowiedziałam.
- Ale dzisiaj mi się podobało! Dzięki za zaproszenie Ash.- uśmiechnęła się do niego, na co odpowiedział jej tym samym, chociaż bez takiego entuzjazmu jak u niej.
- Nie ma za co.
- Ale serio, nie sądziłam, że mnie gdzieś zaprosisz...- sięgnęłam do plecaka po telefon aby sprawdzić godzinę. Było już przed jedenastą, po czym schowałam go z powrotem.
- Wracamy?- zapytałam przyglądając się im po kolei. Przytaknęli, więc odwróciłam się w stronę parkingu i skierowałam się tam. Poczułam jak ktoś zrównuje ze mną kroku po czym obejmuje na wysokości ramion. Od razu wiedziałam, że to czerwonowłosy, jakoś tak po prostu to wiedziałam.
- Dobrze się bawiłaś?- odezwał się po chwili, a ja tylko upewniłam się w swoim przekonaniu.
- Tak. Znowu naruszasz moją przestrzeń osobistą.- powiedziałam, przez co się roześmiał. Osobiście nie widziałam ku temu powodu. Puścił mnie dopiero, kiedy znaleźliśmy się przy odpowiednim samochodzie. Światełka mignęły przez chwilę, a ja chwyciłam za klamkę przednich drzwi, co spotkało się z niezadowoloną miną brunetki. Zajęłam swoje miejsce, a po chwili wszyscy byli już w środku. Trochę trwało za nim wyjechaliśmy na ulice miasta, ale muzyka lecąca z radia umilała nam ten czas, a przynajmniej mi. Po kilkunastu minutach zatrzymaliśmy się pod nieznanym mi domem, więc pewnie należał on do Clifforda.
- Dzięki za dzisiaj dziewczyny, Ash.- powiedział.
- Polecam się na przyszłość.- odpowiedziała Tracy.
- Piąteczka?- usłyszałam charakterystyczny dźwięk przybijanych dłoni.- Abby?- odwróciłam się aby spojrzeć na chłopaka, którego dłoń znajdowała się w powietrzu. Prychnęłam cicho lekko rozbawiona, ale przybiłam z nim piątkę.
- Na razie Michael.- powiedziałam, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, po chwili drzwi zatrzasnęły się za nim. Pojechaliśmy dalej, a dziewczyna wdała się w jakąś pogawędkę z blondynem. Wyjęłam telefon z plecaka i zaczęłam odpisywać na wiadomości od Bae, która była ciekawa jak było na koncercie. Zatrzymaliśmy się po raz kolejny po jakimś czasie, a ja z zaskoczeniem zauważyłam, że jesteśmy pod domem brunetki. Spojrzałam na chłopaka, który ewidentnie to ignorował odwracając się do tyłu. Parker pochyliła się w jego stronę i cmoknęła go w policzek, co trwało trochę dłużej niż zwykle...
- Do zobaczenia Abby.- powiedziała.- Dzięki za dzisiaj Ash.- wysiadła zamykając za sobą drzwi.
- Kolejność nie powinna być odwrotna?- zapytałam, kiedy dziewczyna zniknęła za drzwiami swojego domu.
- Wybrałem najkrótszą drogę. Jak Ci się nie podoba możesz wysiąść i iść dalej pieszo.- jak na złość mu rozsiadłam się wygodniej w fotelu zakładając ręce pod biustem. Między nami zapanowała cisza, którą przerywały jedynie odgłosy radia. Ruszył spod domu brunetki. Te kilka minut ciągnęło mi się niemiłosiernie, chociaż droga była praktycznie prosta. Zatrzymał się po moim domem, a kiedy tylko chciałam otworzyć drzwi złapał mnie za ramię, powstrzymując przed tym.
- Co?
- Czy ty nie za bardzo zbliżyłaś się do Mike'a?- zapytał dość podirytowanym tonem. Spojrzałam na niego jak na idiotę.- Pocałowałaś go?
- Co?- zmarszczyłam brwi.- O czym ty pieprzysz?- przyznaję, nie mam bladego pojęcia co mu się roi w tej głowie.
- Na koncercie, kiedy to się do niego odwróciłaś, a później szczerzył się jak idiota.- burknął.
- Czy ja się czepiam tego, jak Tracy opierała się o ciebie plecami i Ci to w ogóle nie przeszkadzało?
- Odpowiedz mi.
- Jesteś popierdolony Irwin. Polecam wizytę u dobrego psychiatry.- warknęłam po czym wysiadłam z jego samochodu zatrzaskując za sobą drzwi dość głośno i skierowałam się w stronę domu. Szlag by go, a miałam tak dobry humor. Usłyszałam trzaśniecie drzwiami. Odwróciłam się w jego stronę zaskoczona stojąc na podjeździe. Zmarszczyłam brwi, kiedy ruszył w moją stronę.
- Ja powinienem się leczyć?- był wkurzony, bardzo.- Jesteś tak cholernie popaprana, że mam ochotę zrobić Ci krzywdę, kiedy nie dociera do Ciebie nic z tego co mówię.- zamrugałam kilkukrotnie na jego słowa, kiedy zatrzymał się tuż przede mną.- Robisz mi na złość i choć zdaje sobie z tego sprawę, cholernie mnie to wkurwia.
- Nie mam pojęcia o co Ci chodzi...
- Przestań kłamać.
- Bo co? Nie mogę iść na koncert, na który nie musiałam wydać ani grosza, bo tobie się to nie podoba? Poszłabym z Cliffordem, Hemmingsem, a nawet Hoodem gdybym tylko tego chciała i nic Ci do tego ty popierdolony świrze! Myślisz, że mnie znasz i możesz mną dyrygować? Walnąłeś się w głowę czy masz tak od urodzenia Irwin? Myślisz, że kim ty kurwa je...- poczułam jego usta na swoich. Zamrugałam kilkukrotnie będąc w zbyt wielkim szoku aby jakoś zareagować. Objął mnie w talii przyciągając bliżej siebie, a moje dłonie wylądowały na jego klatce piersiowej. Musnął moje usta po raz kolejny i choć walczyłam ze sobą, w końcu się poddałam. Zamknęłam oczy i zaczęłam oddawać pocałunki, które były zachłanne i żarliwe, w których to oboje chcieliśmy dominować. Przesunęłam dłonie na jego kark, przyciągając go jeszcze bardziej do siebie i wplotłam dłonie w jego włosy. Pogłębił pocałunek, a ja czułam jak jego język zaczepia mój i wcale nie pozostałam mu dłużna.
Nie wiem ile tak staliśmy pod moim domem, ale zdecydowanie nie była to krótka chwila. Zakończył pocałunek ostatnim, pewnym muśnięciem i odsunął się ode mnie na niewielką odległość, a ja czułam lekki niedosyt. Nasze przyśpieszone oddechy przecinały się ze sobą, a my patrzyliśmy sobie w oczy chcąc dowiedzieć się, co w tej chwili chodzi po głowie tej drugiej osobie.
- Więc jednak da się Ciebie uciszyć.- powiedział. Głos miał przyciszony i lekko zachrypnięty.
- Nie podoba mi się ten sposób.- na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Jestem innego zdania.
- Nie. Wydaje Ci się.- zrobiłam krok do tyłu, zwiększając odległość między nami.
- Nadal twierdzę co innego. Przyznaj to.
- Myślałam, że jesteś w tym lepszy.- odpowiedziałam wzruszając ramionami, po czym odwróciłam się szybko, aby tylko nie zobaczył uśmiechu na moich ustach i skierowałam kroki w stronę domu.
- Ja i tak wiem swoje Abigail.
- Dzięki za podwózkę Irwin.- rzuciłam i po chwili zniknęłam za drzwiami domu, ostatnie co słysząc, to jego śmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro