Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

05

Leżałam na kanapie w salonie. Wstałam dosłownie dziesięć minut temu i jedyne co zrobiłam to przebrałam się w krótkie jeansowe spodenki i szarą, męską koszulkę. Włosy zostawiłam w nieładzie nie mając najmniejszej ochoty aby cokolwiek z nimi zrobić, a było już po pierwszej. Głaskałam białego kota, który leżał na moim brzuchu i mruczał. W zasadzie wyglądał jak niewielka, puchata kulka. Poczułam jego pazurki na moim brzuchu.

- Ała! Meow Meow!- uniosłam się, a ten momentalnie ze mnie zeskoczył.- Chodź tu ty mały...- wyciągnęłam w jego kierunku rękę, a ten uciekł.- Meow Meow!- krzyknęłam za nim. Westchnęłam kładąc się z powrotem i wlepiłam wzrok w telewizor. Usłyszałam dźwięk telefonu, więc sięgnęłam do niego ręką. Zabrałam go ze stolika i odebrałam.- Hello.- mruknęłam.

- Abby wpadaj do mnie.- usłyszałam Tracy.

- Dopiero wstałam.

- Och nie marudź, dawaj no.

- Po co?

- Tak po prostu? Ostatnio bardzo mało czasu spędzamy ze sobą, musimy to nadrobić.- westchnęłam.- Czekam.- rozłączyła się, na co przewróciłam oczami, chociaż nie mogła tego zobaczyć. Dostałam wiadomość. Rusz tyłek!  Sorry, nie śpieszy mi się.

Z domu wyszłam może pół godziny później, kompletnie ze sobą nic nie robiąc i nie spiesząc się po jakiś dziesięciu minutach dotarłam pod jej dom. Nie trudziłam się z naciśnięciem dzwona czy pukaniem, po prostu weszłam do środka. Zlustrowałam wzrokiem kilka par butów, które zdecydowanie nie należały do niej i już miałam wielką ochotę wrócić się do domu.

- Abby! Jesteś wreszcie.- przy mnie pojawiła się brunetka, która chwyciła mnie pod rękę i zaciągnęła w stronę salonu, gdzie siedziała już reszta jej znajomych. To, że wczoraj spędziłam z nimi trochę czasu nie znaczy, że teraz miałam ochotę na powtórkę z rozrywki.

- To jest twoje nadrabianie czasu ze mną?- mruknęłam po czym puściłam ją i zajęłam fotel siadając na nim bokiem, tak aby nogi swobodnie mi zwisały.- Psie! Przefarbowałeś się!- powiedziałam patrząc na czerwone włosy Clifforda. Jeszcze wczoraj były białe, chyba. Nie specjalnie zwróciłam na to wcześniej uwagę, po prostu były inne.- To specjalnie dla mnie?

- Chciałabyś.- odpowiedział uśmiechając się kąśliwie.

- Nie, raczej nie.- odpowiedziałam.- Ale Ci pasuje, na swój psi sposób.

- Jesteś beznadziejna jeśli chodzi o komplementy.

- To nie miał być komplement.- całej tej wymianie zdań z rozbawieniem przyglądała się reszta patrząc to na mnie to na Michaela, tylko Irwin skupił całą swoją uwagę na mojej osobie. Spojrzałam na niego unosząc jedną brew, na co ten przewrócił jedynie oczami i odwrócił wzrok.

- To skoro jesteśmy tu już wszyscy, możemy iść na basen.- powiedziała Tracy. Spojrzałam na nią jakby urwała sie z choinki.

- Nie.- odpowiedziałam od razu.

- Oh nie marudź, pożyczę Ci strój.- uśmiechnęła się, a ja popatrzyłam na nią z powątpieniem.

- Nie wstydź się.- odezwał się Hood poruszając znacząco brwiami na co przewróciłam oczami.

- Nie mam czego.- prychnęłam.

- Więc ustalone! Chodźcie dziewczyny.- powiedziała kierując się w stronę schodów. Nie ruszyłam się z miejsca.- Abigail...- zaczęła ostrzegawczym tonem.

- Ja się dziwię, że jeszcze Cię nie zabiłam.- burknęłam pod nosem, po czym wstałam i skierowałam się w stronę jej pokoju. Jedynym plusem w całej tej sytuacji było to, że basen był tutaj. Rodzice Parker byli przy kasie więc go sobie wybudowali, tyle że nie miałam najmniejszej ochoty się w nim taplać.- Wy też się przebierzcie chłopcy!- krzyknęła. Przekroczyłam próg jej pokoju i od razu usiadłam na łóżku.

- Kupiłam ten strój tydzień temu.- powiedziała rudowłosa wyciągając dwa skrawki brzoskwiniowego kostiumu z torebki.

- Stacy, jest śliczny!- oh więc tak ma na imię. Myślałam, że to imię tej drugiej, serio. Zniknęła za drzwiami łazienki i po chwili wróciła przebrana. Tak samo zrobiła szatynka i po chwili wyszła w bladoniebieskim dwuczęściowym kostiumie.

- Uuu seksi Mia!- zaśmiała się brunetka.- Idźcie na dół, zaraz do was dołączymy.- powiedziała, po chwili opuściły jej pokój, a ja spojrzałam na nią.- Nie rób takiej miny Abby.- westchnęła.- Wyglądasz jakbyś była tu za karę.

- I tak się czuję.- mruknęłam.- Mogłaś mi powiedzieć.

- Jakbym to zrobiła, to nawet nie ruszyłabyś się z domu.

- Racja.- przytaknęłam.

- Oh daj spokój, chłopcy chcieli żebyś przyszła.

- Oni czy Clifford?

- Ashton.- spojrzałam na nią jak na wariatkę. Żartuje sobie ze mnie, prawda?- Zapytał czy będziesz, a Mike mu przytaknął.

- Napisałaś do mnie ze względu na niego?- spojrzałam na nią z niedowierzaniem.

- Oczywiście, że nie.- oburzyła się.- Też chciałam żebyś tu była. Ciągle wychodzisz gdzieś z Bethany, a ze mną widujesz się praktycznie tylko w szkole. Jesteśmy przyjaciółkami, tak?- przytaknęłam od niechcenia.- A oni Cię polubili, nawet z twoim okropnym nastawieniem...- zachichotała.-... Ash Cię polubił.- przewróciłam oczami.- A ja lubię jego, bardzo. Więc bądź tak miła i się przebierz.- podała mi pastelowo fioletowy strój w białe kropki, a ja spojrzałam na nią z niedowierzaniem.

- Nie masz czegoś mniej... uroczego?- zaśmiała się z mojej miny.

- Nie. Rusz się.- klasnęła w dłonie. Zamknęłam się w łazience niechętnie się przebierając i spojrzałam na swoje odbicie. To coś zdecydowanie mi nie pasowało. Spojrzałam na swoje lewe biodro, gdzie znajdowała się dość spora blizna. Przejechałam po niej delikatnie opuszkami palców i westchnęłam cicho. Wyszłam z łazienki, a dziewczyna miała już na sobie biały kostium.

- Wszyscy ją zobaczą.- powiedziałam zakrywając dłonią bliznę.- Będą pytać.

- Po prostu im nie odpowiesz jeśli nie chcesz.- uśmiechnęła się do mnie delikatnie. Podeszłam do jej biurka.

- Ale włączamy moją płytę.- powiedziałam zabierając z szuflady moją składankę, która przyniosłam tu specjalnie aby nie katować się okropnym gustem muzycznym dziewczyny.

- Okay, okay. Chodźmy.


Weszłyśmy na basen, który otoczony był przeszklonymi przesuwanymi drzwiami, które w tej chwili były pozamykane. Czułam na sobie wzrok innych, ale zignorowałam to i podeszłam do wierzy stereo. Wyłączyłam jakąś głupią popową piosenkę, która akurat leciała i wsadziłam płytę ze swoją składanką, a po chwili po pomieszczeniu rozeszła się piosenka Kill Hannah- Lips Like Morphine. To może lecieć.

- Wreszcie coś normalnego!- usłyszałam Hooda, który od razu wskoczył do wody, po czym wynurzył się patrząc na mnie.- Ty masz cycki White!

- Jak każda kobieta.- odpowiedziałam patrząc na niego z politowaniem.

- Nice.- puścił mi oczko, na co prychnęłam. Poczułam na sobie czyjś wzrok, więc odwróciłam głowę w lewą stronę. Rudowłosa przyglądała mi się jakbym co najmniej wyrządziła jej krzywdę. Zignorowałam to i zajęłam miejsca na jednym z leżaków i spojrzałam na wyświetlacz swojego telefonu. Zero wiadomości. Niech mnie ktoś uratuje, błagam.

- Ten strój tak bardzo Ci nie pasuje.- chłopak usiadł obok mnie odwrócony w moją stronę, a ja całą swoją uwagę skupiłam na telefonie i jednej z gier.

- Dzięki, jestem tego świadoma, ale jakbyś nie załapał, należy on do Tracy, nie do mnie.

- Nie jestem takim idiotą za jakiego mnie masz.- odpowiedział. Spojrzałam na niego.

- Wcale nie mam Cię za idiotę Clifford, ty po prostu starasz się za takiego uchodzić.- wzruszyłam ramionami, wracając wzrokiem do telefonu.- Ja po prostu nie przepadam za ludźmi, którzy usilnie próbują być inni niż są naprawdę.

- Może po prostu lubię się wydurniać?

- Może.- między nami zapanowała cisza, która po chwili przerwał.

- Idę po coś do picia. Chcesz coś?- wstał, a ja czułam na sobie jego wyczekujący wzrok.

- Zdaję się na Ciebie, tylko mnie nie otruj.- zaśmiał się i odszedł. Podniosłam wzrok na basen, gdzie napotkałam spojrzenie brunetki, która uśmiechała się szeroko. Przewróciłam oczami i wróciłam do grania. Chwilę później poczułam na sobie chłodne kropelki wody, przez co pisnęłam.- Irwin idioto!- krzyknęłam, kiedy ten specjalnie roztrzepał swoje mokre włosy nade mną.

- Znów wracamy do punktu wyjścia, a jeszcze wczoraj z idioty awansowałem na dziwaka.- mruknął, a ja widząc jego minę nie mogłam się powstrzymać od parsknięcia. Zajął miejsce Michaela i spojrzał na mnie.- Co ci się stało, na brzuchu.- odsunęłam telefon i spojrzałam na zadrapanie.

- To Meow Meow.- odpowiedziałam.- Mój kot.- dodałam.

- Nie domyśliłbym się.- był rozbawiony.

- Właśnie dlatego Ci wyjaśniłam.- mruknęłam.

- Psa nazwałabyś Woof Woof?- spojrzałam na niego jak na idiotę. Ewidentnie się ze mnie nabijał.

- To byłoby głupie.- prychnęłam, na co się zaśmiał.

- A Meow Meow to co?

- Oryginalność tego imienia przekracza możliwości twoich szarych komórek Irwin, nie pojmiesz tego. W życiu nie wpadłbyś na to, żeby nazwać tak kota. Zero kreatywności w tobie.

- Masz rację, nie nazwałbym go tak. Chociaż z tą kreatywnością to...

- Trzymaj.- usłyszałam i podniosłam wzrok. Clifford stał obok nas i wyciągną w moim kierunku butelkę z piwem, po którą sięgnęłam. Usiadł naprzeciwko blondyna przyglądając się nam.

- Ach zapomniałem.- zaczął bez dokańczania poprzedniej wypowiedzi.- Po co Ci Woof Woof, skoro masz już jednego psa, co nie Clifford?- spojrzałam na niego zaskoczona. On naprawdę to powiedział! I to nie brzmiało jak żart, powiedział to takim tonem, jakby trochę wkurzonym? Nie byłam pewna. Spojrzałam na czerwonowłosego, który zmarszczył brwi w grymasie.

- O co Ci kurwa cho..?- zaczął ale Tracy mu przerwała.

- Ej, co tak siedzicie?- podeszła do nas.- Chłopcy, a wam co?- zaśmiała się widząc jak praktycznie mordują siebie nawzajem wzrokiem po czym spojrzał na mnie.

- Nic nie zrobiłam.- powiedziałam upijając łyka chmielowego napoju. Sama chciałabym wiedzieć o co im chodzi. Odłożyłam butelkę i telefon na stolik, po czym wstałam ignorując ich wzrok na sobie. Ominęłam basen i usiadłam na brzegu po drugiej stronie, mocząc w wodzie jedynie stopy.

- Ktoś jest chyba o Ciebie zazdrosny.- usłyszałam i spojrzałam na Hemmingsa, który pojawił się obok mnie dosłownie znikąd. Patrzył na mnie z dołu, z wody wystawała mu jedynie głowa i kawałek ramion.

- O co Ci chodzi?- zapytałam.

- To, że Mike coś do Ciebie ma widać na pierwszy rzut oka.- spojrzałam na niego jak na idiotę.- Serio mówię, chociaż nie jestem do końca pewien co dokładnie. Do tego Tracy ugania się za Ashtonem i widziałem jej niezadowoloną minę, kiedy Ash zaczął się śmiać z czegoś co powiedziałaś. Ale w tym wszystkim najbardziej i tak ciekawi mnie zachowanie Irwina, jeszcze go nie rozgryzłem.- spojrzałam na niego zaskoczona, po czym podniosłam wzrok na brunetkę, która rozmawiała z chłopakami, a raczej z Ashtonem, bo Clifford był zajęty swoim telefonem.

- Obserwator się znalazł.- mruknęłam i spojrzałam na blondyna. Na jego twarzy pojawił się mały uśmieszek.

- Mówię Ci tylko to co widzę.

- To i tak najdłuższa twoja wypowiedź skierowana do mnie jak do tej pory.- zaśmiał się.

- Tak wyszło.- powiedział po czym odpłyną, a ja wskoczyłam do wody i położyłam się na plecach unosząc się na jej powierzchni. Uwielbiam to uczucie. Zanurkowałam po czym wypłynęłam na powierzchnię odgarniając włosy do tyłu.

- Orientuj się White!- usłyszałam. Szybko odwróciłam się w prawo, a w moim kierunku zauważyłam lecącą, plażową piłkę. Schyliłam się zamiast ją odbić, złapać czy coś, a ona przeleciała nade mną i to dość wysoko.

- Kurwa!- usłyszałam odwróciłam się w stronę skąd dochodziło to przekleństwo i zauważyłam Irwina z mokrym śladem na policzku i kroplami wody na ramieniu. Hood zaczął się śmiać. Rozejrzałam się.

- Gdzie Tracy?- zapytałam.

- Poszła razem z Mią zamówić pizzę.- odpowiedziała rudowłosa, która akurat wychodziła z basenu.

- Cholera, jak tam nie pójdę to zamówią coś z zieleniną.- mruknął Hood i po chwili wybył z basenu i wszedł do domu.

- Idę do łazienki.- dodała Stacy znikając za drzwiami.

- A Hemmings gdzie?- mruknęłam.

- Pewnie w kiblu.- usłyszałam, a po chwili obok mnie chlapnęła woda, przez co zamknęłam na chwilę oczy. Kiedy je otworzyłam naprzeciwko siebie zauważyłam blondyna, który uśmiechał się głupkowato.

- Buźka Cię nie boli? Zwykle piłkę odbija się rękoma.- mruknęłam w jego stronę.

- Haha bardzo zabawne.

- Żebyś wiedział.

- Idę po piwo.- usłyszałam Clifforda, po czym zostaliśmy sami.

- Nie zbliżyłaś się za bardzo do Michaela?- spojrzałam na blondyna.

- Nie mam pojęcia o co Ci chodzi Irwin.- poprawiłam włosy przekładając je do tyłu, a w tym czasie ten podpłynął bliżej mnie.

- A mi się wydaje, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.- burknął pod nosem nachylając się w moją stronę.

- Serio, o co Ci chodzi?- uniosłam jedną brew do góry zakładając dłonie pod biustem, gdzie powędrował jego wzrok. Prychnęłam.- Słuchaj no Irwin...- przybliżyłam się do niego niemal tak, że moja klatka piersiowa stykała się z jego, co nie umknęło jego uwadze.- Nie wiem co sobie ubzdurałeś w tej swojej blond główce, ale...- podniósł na mnie wzrok patrząc wprost w moje oczy. W jego piwnych tęczówkach było coś, czego nie potrafiłam nazwać, ale skutecznie mnie to zamknęło. Pochylił się w moją stronę nie odrywając ode mnie wzroku, a kiedy poczułam jego ciepły oddech na swoich ustach, ocknęłam się z chwilowego zamyślenia. Odwróciłam się od niego z zamiarem odpłynięcia. Co on do cholery chciał zrobić?! Chyba sobie ze mnie kpi! Poczułam jak obejmuje mnie ramieniem wokół brzucha i przyciąga z powrotem do siebie, przyciskając mnie do swojego ciała. Zamrugałam kilkukrotnie czując wybrzuszenie na wysokości jego krocza. Odsunęłam się od niego szybko i o dziwo dość swobodnie. Spojrzałam na niego zaskoczona.- Czy to..?- nie musiałam dokańczać widząc jego minę. Prychnęłam pod nosem, po czym uśmiechnęłam się kpiąco.- Czyżby twój mały poczuł do mnie miętkę?- nie odezwał się. Wyszłam z basenu ignorując jego uporczywy wzrok na sobie.- Powodzenia.- rzuciłam na odchodne zabierając swój telefon i weszłam do środka.

- Abby!- usłyszałam jego głos.

- Spierdalaj Irwin!- odkrzyknęłam za nim drzwi zdążyły się za mną zamknąć. W cokolwiek on sobie pogrywa nich lepiej się ode mnie odpierdoli. Wzięłam głęboki wdech starajac się uspokoić szybsze bicie swojego serca. Tracy spojrzała na mnie zaskoczona, kiedy szła razem z dziewczynami w stronę basenu.

- A ty dokąd?- zapytała.

- Do domu.- mruknęłam i wyminęłam je udając się do pokoju dziewczyny, aby móc się przebrać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro