Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[4,0] - Lighthouse

19 czerwca 201x

Jimin nie miał pojęcia, co kierowało nim wczorajszej nocy.

Na pewno był pijany. I to bardzo mocno. Normalnie w życiu nie zgodziłby się na...

Na co on właściwie się zgodził? Na pojechanie z jakimś zespołem rockowym w trasę? Znając tylko jego wokalistę?

Przecież nawet Taehyunga nie znał. Wczoraj spotkali się po raz pierwszy od kilkunastu lat, a Jimin kompletnie naiwnie zgodził się na wszystko, co przystojny chłopak mu zaproponował. To było absurdalne.

A to, że Park właśnie starał się jak najciszej wyjść przez otwarte okno w kuchni, było jeszcze bardziej absurdalne.

Jimin przespał prawie cały dzień po tym, jak Tae odprowadził go pod dom. Przezornie poprosił chłopaka, aby rozstali się nieco wcześniej niż pod drzwiami, bo gdyby pani Park zobaczyła swojego syna w takim towarzystwie, to najpewniej rozpętałaby trzecią wojnę światową. Udało mu się mimo wszystko niepostrzeżenie przemknąć do własnego pokoju i położyć do łóżka, więc później dostało mu się jedynie za spanie do południa, a nie za wybycie na imprezę.

Jednak to była tylko jedna noc, a nie ponad dwa miesiące, na które Jimin planował zniknąć.

Zostawił mamie na stole w kuchni tylko krótki, napisany naprędce list, żeby przypadkiem nie zgłosiła jego zaginięcia na policję. Poinformował, że wyjeżdża ze znajomymi na wakacje i blokuje jej numer. Prosił, żeby go nie szukała, bo tak czy siak wróci, zanim będzie musiał wyjechać na studia. Wiedział, że wyjazd najprawdopodobniej kompletnie przekreśli go w oczach matki, ale podjął decyzję - zamierzał szaleć.

Czwarta nad ranem wybiła dokładnie w momencie, gdy Jimin stanął obiema nogami w ogródku, tuż obok swojego skrzętnie zapakowanego bagażu. Miał ze sobą plecak i sportową torbę z najważniejszymi rzeczami i ubraniami. Tae zapewnił go, że więcej nie będzie potrzebował, a nawet jeśli, to ktoś na pewno mu pożyczy albo po prostu się to dokupi. Park na wszelki wypadek zabrał też część swoich oszczędności, żeby chociaż starczyło mu na bilet do domu w razie, gdyby zespół Taehyunga zostawił go po drugiej stronie Stanów.

Zarzucił swoje bagaże na ramię i ruszył cicho w stronę bramki, przy okazji depcząc jeden z różanych krzewów. Na dworze dopiero świtało, a rosa zbierała się na źdźbłach trawy i liściach. Białe trampki Jimina na pewno zdążyły nabrać już zielonkawej barwy, a do tego nieco przemoknąć, przez co chłopak przeklął w myślach. Miał zrobić dobre, pierwsze wrażenie - brudne buty na pewno nie ułatwią mu zadania.

Taehyung wcześniej zarzekł się, że razem z resztą zespołu mogą podjechać pod dom Jimina, żeby zabrać go ze sobą, ale Park stanowczo odmówił. Na jego ulicy w nocy ciężko było o jakikolwiek samochód, a gdyby jakiś van zatrzymał się tuż pod ich oknem, jego matka na pewno by się obudziła. Dlatego poprosił Tae, żeby zaczekali na niego w miejscu, z którego mieli wyruszać - a padło na parking pod starym, zamkniętym sklepem niedaleko domu gitarzysty.

Część Brookville, w której mieszkał Jimin, była o tej porze martwa. W drodze pod sklep minął się tylko z jednym, bezpańskim kotem, grzebiącym w śmietniku. Starał się trzymać żwawe tempo, żeby przypadkiem się nie spóźnić i nie pogrzebać swojej szansy na wyrwanie spod spódnicy matki chociaż na te kilka tygodni. Kiedy wracał z Taehyungem z imprezy, był na tyle oszołomiony całą sytuacją, że nawet nie spytał go o numer telefonu ani żadne social media. Nie miał nawet jak się z nim skontaktować i upewnić, że faktycznie wyjeżdżają o piątej, a wskazówki jego zegarka nieubłaganie dawały mu coraz mniej czasu na dotarcie do celu.

Kiedy w końcu dotarł na osiedle, którego kompletnie nie znał, a właściwie stamtąd mieli wyjeżdżać, ze zdziwieniem stwierdził, że jego serce bije o wiele szybciej niż powinno i to na pewno nie z powodu szybkiego marszu.

Bał się. Nie miał pojęcia z kim, oprócz Taehyunga, przyjdzie mu spędzić najbliższe dni. Czy go polubią? Czy Kim w ogóle powiedział im, co zaproponował Jiminowi? Czy na cokolwiek im się przyda?

Czy będą go oceniać tak, jak wszyscy dotąd?

Skręcił w kolejną ulicę, a żołądek niemal podszedł mu do gardła, gdy zobaczył na chodniku kilkanaście metrów dalej znajomą postać. Taehyung, ubrany w czarne rurki, nieodłączne glany i zdecydowanie za dużą, ciemną bluzę, stał z papierosem w ręce i co jakiś czas rozglądał się na boki, najwyraźniej kogoś wypatrując. Jimin poczuł, jak jego serce zrobiło kolejnego fikołka na myśl o tym, że to jego mógł wyczekiwać Tae. Ruszył w tamtą stronę jeszcze szybciej, tym samym zwracając uwagę chłopaka.

Wiedziony odgłosem kroków Taehyung obrócił się, od razu uśmiechając się szeroko, gdy w skulonej, spieszącej mu na spotkanie osobie, rozpoznał Parka. Wyrzucił niedopałek na chodnik, niestarannie depcząc go ciężkim butem.

- Jimin, jednak jesteś - przywitał blondynka, otwierając szeroko ramiona, czego Park kompletnie się nie spodziewał. Zanim jednak zorientował się w sytuacji, jego ciało jakoś samo z siebie przylgnęło do tego drugiego, pozwalając Kimowi zamknąć się w uścisku. - Już myślałem, że nie przyjdziesz.

- Zgodziłem się, więc jestem - odparł cicho Jimin. Bluza Taehyunga śmierdziała dymem i mocnymi, męskimi perfumami, ale była tak przyjemnie miękka i ciepła, że Jimin mógłby zamknąć oczy i zasnąć na miejscu. 

- Cieszę się, naprawdę. Mam nadzieję, że nie pożałujesz tej decyzji - wymruczał Kim, na chwilę chowając nos w jasnych włosach Jimina. Zaraz jednak delikatnie się odsunął, klepiąc mniejszego chłopaka po plecach. - Chodź, włożymy twoje rzeczy do busa i przedstawię cię reszcie.

Jimin przełknął głośno ślinę, a jego serce ponownie obiło się boleśnie o żebra. Na moment, w objęciach Taehyunga, kompletnie zapomniał o tym, co miało nastąpić.

Miał poznać nowych ludzi. Zrobić dobre pierwsze wrażenie. A był w totalnej rozsypce.

Szybko poprawił dłonią włosy, upewniając się, że Tae nie zepsuł mu fryzury. Zaraz potem dyskretnie zerknął na jego czarną bluzę, żeby przekonać się, czy przypadkiem nie zostawił na niej części swojego delikatnego makijażu. To chyba byłby gwóźdź do trumny - Jimin był pewien, że gdyby zobaczył chociaż jedną, brudną plamkę na ubraniu Kima, zapadłby się pod ziemię.

Tae pociągnął go za nadgarstek w stronę parkingu, który był tuż za rogiem. Na pełnym dziur podjeździe, pod popadającym w ruinę, zamkniętym sklepem spożywczym, stał nieduży van, który nie wyglądał na model prosto z salonu, ale niczego takiego Jimin się nie spodziewał. Nie spodziewał się również, że van będzie pomalowany w dość realistyczne płomienie, które sprawiały wrażenie, że czarne auto stało w ogniu.

Wokół samochodu kręcił się tylko jeden chłopak, który co rusz przekładał jakieś dziwne pudła w bagażniku. Czarne, przydługie włosy leciały mu do oczu - cały czas je odgarniał, burcząc nieskładnie pod nosem.

- To Jeon Jeongguk, nasz basista i najmłodszy członek składu. Ma dopiero szesnaście lat, ale czego się nie dotknie, zamienia w złoto - powiedział bez ogródek Taehyung, przez co zamyślony chłopak podskoczył w miejscu ze strachu.

- Hyung! Prawie upuściłem! - poskarżył się, powoli odwracając w stronę Jimina i Kima. - Rocznikowo mam siedemnaście i wcale nie zamieniam niczego w złoto.

Taehyung zaśmiał się krótko, podczas gdy młodszy chłopak krzywił się w niezrozumieniu.

- Jeongguk przeprowadził się do Stanów dopiero trzy lata temu, ma czasem problemy z angielskim, ale za to świetnie nawija po koreańsku i japońsku. Pomaga mi z tekstami, a poza tym nieźle rysuje i komponuje - kontynuował Tae, szeroko uśmiechając się do Jimina.

- Hyung, przestań już, no - jęknął Jeon, nieśmiało spoglądając na Parka. Jimin miał wrażenie, że chłopak z miejsca zrobił się cały czerwony przez nadmiar komplementów. - Miło mi poznać, Jimin. Taehyung-hyung mówił, że z nami jedziesz.

- Chyba chciałeś powiedzieć: nawijał o tym, jakby ktoś go nafaszerował amfą.

Nieznany dotąd Jiminowi głos należał do kolejnego chłopaka, który wyłonił się zza vana. Mrugnął on zawadiacko do Parka, zaraz podchodząc bliżej i podając mu dłoń.

- Jestem Kim Seokjin, ale wszyscy mówią do mnie Jin. Menedżer i stylista tego przedszkola - przedstawił się, wzruszając ramionami. - Wrzucaj torby do środka, bo w bagażniku jedzie perkusja i inne dziwne rzeczy.

- Seokjin raczej nie ingeruje w naszą muzykę. Ogarnia za to merch, który też leży w bagażniku. Jest specem od marketingu - dodał Taehyung.

Jimin pokiwał głową, starając się przyswoić wszystkie informacje, które sprzedawali mu chłopaki. Na pewno nie chciał się zbłaźnić, myląc basistę z perkusistą, czy strzelając jakąś podobną gafę.

- Chcesz może kupić koszulkę? Dziesięć dolców i jest twoja - zaproponował szybko Jin, na co Jeongguk i Taehyung głośno się zaśmiali.

- Zamknijcie mordy, drzecie się, jak pojebani - warknął nagle ktoś nowy, jeszcze zanim pojawił się w zasięgu wzroku Parka.

Dopiero chwilę później zza rogu wyszedł kolejny chłopak z dość mocno skwaszoną miną. Miał podkrążone oczy, a jego krwistoczerwone włosy sterczały na wszystkie możliwe strony. Wyglądał, jakby wstał z łóżka minutę wcześniej i po prostu wyszedł na dwór, do tego ostro skacowany.

- Hyung, ułożyłem i zabezpieczyłem wszystkie bębny, tak, jak prosiłeś - pochwalił się od razu Jeongguk, uśmiechając szeroko do kolejnego członka zespołu.

- Ta, wykurwiście - burknął czerwonowłosy, zaraz mrużąc oczy jeszcze bardziej, gdy tylko jego wzrok wylądował na Jiminie. - A to kto?

Uśmiech Jeongguk zgasł tak szybko, jak się pojawił, za to Taehyung westchnął głęboko, zarzucając rękę na ramiona Parka.

- To Jimin, mój przyjaciel. Pisałem na grupce, że jedzie z nami w trasę - wyjaśnił.

- Gdybyś tyle nie pił, to może dałbyś radę przeczytać te wiadomości - dorzucił Seokjin, otwierając drzwi busa. - To nasz wiecznie naburmuszony i skacowany perkusista, Jung Hoseok.

- Po co nam ten szczyl? Przecież ty nie masz żadnych przyjaciół poza nami, Taehyung - mruknął Hoseok, kompletnie ignorując komentarz Jina. Zaraz znowu spojrzał na Jimina, który przełknął głośno ślinę. Spojrzenie Junga nie należało do najprzyjemniejszych. - Grasz na czymś?

- Nie - odparł dość cicho.

- Śpiewasz? - kontynuował Hoseok.

- Niezbyt...

- Masz prawko?

- Nie - odpowiedział jeszcze mniej pewnie Jimin.

- To na chuj on nam? - warknął zirytowany perkusista. - Ma coś w ogóle do zaoferowania, oprócz ładnej buźki?

- Hoseok, daj chłopakowi spokój. Na pewno do czegoś nie przyda.

Dwaj kolejni mężczyźni pojawili się za plecami Junga, a słowa wyższego z nich sprawiły, że perkusista teatralnie przewrócił oczami. Niższy niósł futerał z gitarą, a na jego rudych, lekko wypłowiałych włosach odznaczał się dość spory, czarny odrost z granatowym połyskiem, co kompletnie do siebie nie pasowało. Gitarzysta (a przynajmniej tak wnioskował Jimin) zupełnie się tym jednak nie przejmował, spokojnie paląc papierosa i przyglądając się całej sytuacji.

Drugi natomiast, o ponad głowę wyższy od gitarzysty i o wiele szerszy w barkach, dzierżył dwie sportowe torby i jedną, przenośną lodówkę, które wyglądały na dość ciężkie. Uśmiechnął się życzliwie do Parka, najpierw wymijając go i odkładając pakunki na pokładzie busa, by zaraz móc się z nim przywitać.

- Kim Namjoon, dźwiękowiec - przedstawił się, zamykając w swojej ogromnej ręce malutką dłoń Jimina. Park uśmiechnął się niezręcznie, nie chcąc być niegrzecznym, mimo że uścisk mężczyzny prawie łamał mu kości.

- Niezastąpiony dźwiękowiec. A do tego świetny kompozytor i główny pomocnik naszego menedżera. Specjalnie zdał wszystkie egzaminy w pierwszych terminach, żeby móc z nami jechać - wtrącił swoje Taehyung, na co Namjoon jedynie machnął ręką, zabierając się za pakowanie pozostałych, stojących przy vanie toreb. - A ten cichy facet to Min Yoongi, nasz gitarzysta i główny kompozytor. On i Jeongguk często pomagają mi z tekstami piosenek. Jeśli myślisz, że znasz jakiegoś nałogowego palacza, to Yoongi na pewno bije go na głowę.

- Dzięki, wiesz? - burknął Min, wychylając się z tyłu vana, gdzie najprawdopodobniej wpakował swoją gitarę. Teraz jego głowę zdobiła trochę przyduża czapka z uczonym kotem na naszywce. - Przyganiał kocioł garnkowi.

- Bus jest jego dziadka. Trochę go podrasowaliśmy, Koo namalował ogień i jakoś to wygląda - uśmiechnął się jedynie Tae, kończąc przedstawianie członków zespołu. - Nazywamy się Bulletproof Boys, a ty oficjalnie zostajesz częścią naszego stuffu!

Jimin już wtedy złapał się na tym, że prostokątny uśmiech Taehyunga był czymś, co sprawiało, że absolutnie nie chciałby zrobić niczego, co mogłoby zasmucić Kima. 



Happy birthday to me~! Hihi~!  Zaczynamy szaloną przygodę, której nigdy nie przeżyłam, a bardzo bym chciała xD Enjoy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro