Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Supernova

Z przestrzeni kosmicznej Mandalora była podobna do setek innych planet. Przynajmniej dla jego mistrza. Qui-Gon sądził, że to tylko kolejny gazowy olbrzym, który wybuchnie za kilka milionów lat, ale im bardziej się zbliżali, Kenobi coraz mocniej wyczuwał przedziwne zawirowania w mocy.

— Czym się tak stresujesz? — Ciężka ręka Jinna, miękko wylądowała na jego ramieniu.

— Nie stresuje się, mistrzu. — Odwrócił się od szyby, by spojrzeć na człowieka zastępującego mu ojca. Ów ojciec popatrzył na niego dobrotliwie i pogładził po policzku, jakby Obi-Wan wciąż był małym chłopcem.

— Jesteś niezwykłym uczniem, Obi-Wan, ale czasami za dużo myślisz. Co wymyśliłeś tym razem? — Cień uśmiechu przysłonił powagę, zwykle goszcząca na jego twarzy.

— Czuje coś... coś czego nie czułem nigdy wcześniej... to jakby... ee... — urwał, w poszukiwaniu adekwatnego słowa i podrapał się po karku.

— Nie możesz ciągle patrzeć w przyszłość. Skup się, na tym co tu i teraz. — Jinn usiadł na podłodze i wyciągnął nogi w dokładnie taki sam sposób, jak robił to, gdy wybierali się w góry Manarai, by odpocząć i naładować akumulatory po trudnych misjach.

— Mistrzu, ja naprawdę nigdy wcześniej tego nie czułem... to coś innego niż stres...

Qui-Gon klepnął w podłogę, dając Obi-Wanowi do zrozumienia, by usiadł. Przycupnął obok swojego mistrza, krzyżując nogi.

— A teraz zamknij oczy i powiedz, czy boisz się tego co czujesz?

Kenobi przytaknął powoli. Przymknął powieki. Wziął głęboki wdech i wyprostował się jak struna. Poczuł jak moc uderza w niego ze zdwojoną siłą. Jak przenika przez niego, jednocześnie otaczając lekkimi smugami. Znowu poczuł to przedziwne mrowienie w brzuchu, zwiastujące coś wspaniałego i niepokojącego zarazem.

— I?

— Nie, nie boję się tego, mistrzu.

— Dobrze — mruknął bardziej do siebie.

— Podchodzimy do lądowania — oznajmił drugi kapitan, którego pojawienia się, wpatrzony w zamyśloną twarz mistrza, Kenobi nawet nie zauważył. Qui-Gon skinął na niego głową i z powrotem zwrócił się do ucznia:

— A więc chodźmy, Obi-Wan. — Wstał i podał Kenobiemu rękę. Ten, przyjął ją bez wahania.

Trap powoli zaczął się otwierać, wpuszczając do środka świeże powietrze. Padawan wziął głęboki wdech, z lubością pozbywając się z płuc klimatyzowanego i wiele razy filtrowanego tlenu. Nienawidził statków. Latanie jest dla droidów.

Wyszli na platformę kosmoportu. Podczas gdy Qui-Gon witał się z przedstawicielami partii politycznej Obrońców , Kenobi, kierowany tymi dziwnymi zawirowaniami w mocy, kompletnie zignorował obecność poważnych polityków, by zatrzymać wzrok na dwóch, jak się spodziewał, siostrach, które wyszły im na powitanie wraz z rodziną. Nie były bliźniaczkami, ale po zaledwie jednym rzucie oka, można było stwierdzić, że bije od nich pokrewieństwo i mimo że, wielu ludzi przykułoby uwagę do tej wyższej, której blada, piegowata twarz otoczona była rudymi włosami, Obi-Wan z zapartym tchem przyglądał się drugiej siostrze. Jej jasne włosy mieniły się w świetle dnia, a intensywnie niebieski odcień dużych oczu, zdawał się być idealnym odzwierciedleniem koloru kryształu jego miecza. 

Moc szeptała mu jej imię, jednak nie był w stanie go usłyszeć.

Młoda księżniczka z zaciekawieniem podniosła oczy na ucznia Jedi.

Kenobi runął na ziemię, powalony jej spojrzeniem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro