Nightmare
- Dean... Nie mogę zasnąć.
Dean podniósł wzrok znad komiksu. W progu jego pokoju stał Sam - z rozczochranymi włosami, w krzywo zapiętej zielonej piżamie. Przyciskał do wątłej piersi pluszowego aniołka, jedyną pamiątkę po mamie. Był bosy.
- Sammy, ile razy ci mówiłem, żebyś nie chodził z gołymi nogami. Przeziębisz się. A ja nie mam zamiaru się tobą później opiekować! - Sam tylko niepewnie przestąpił z nogi na nogę, wbijając wzrok w podłogę. - Chodź tutaj.
Ośmiolatek uśmiechnął się nieznacznie i wślizgnął pod kołdrę brata. Dean objął go ramieniem, żeby było mu wygodniej.
- Co tym razem ci się śniło? - zapytał.
- On... Ten zły pan z filmu. - Chłopiec spuścił wzrok, lekko zawstydzony.
Zielonooki westchnął. Powinien przewidzieć, że oglądanie Batmana z młodszym bratem nie skończy się dobrze. Sam był wrażliwym dzieckiem, często miewał koszmary. Dean przyzwyczaił się już, że w takich sytuacjach przeprowadzali poważną rozmowę. Odchrząknął.
- Więc, jak wygląda ten twój sen? - zaczął.
- Leżę w łóżku. Jest ciemno. Nagle drzwi się otwierają i wchodzi... On. Podchodzi do mnie, pochyla się i zaczyna się śmiać... - urwał. Dean potarł zmęczone oczy dłonią.
- Ja myślisz, dlaczego on do ciebie przychodzi?
- On wie, że się boję. On to wykorzystuje i...
- Dlaczego się go boisz?
- On... Wygląda jak klaun. I on... - Sam zawahał się.
- Tak? - podchwycił Dean łagodniejszym tonem.
- On mówi... Że ciebie nie ma. Że odszedłeś.
Coś poruszyło się w piersi Deana. Ten maluch miał na niego dziwny wpływ. Po chwili milczenia starszy brat odparł:
- Nie odejdę, nigdy. Zawsze o tym pamiętaj.
Spuścił wzrok, unikając świdrującego spojrzenia. Po chwili odsunął od siebie brata, wstał i podszedł do biurka. Zaczął energicznie przeszukiwać szuflady. Rzucił przez ramię:
- A pamiętasz, kto jeszcze był w tym filmie?
Sam zmarszczył ciemne brwi. Nie odpowiedział.
Po chwili usłyszał okrzyk triumfu. Dean odwrócił się. Na twarzy miał czarną maskę.
- Batman! On pokonał Jokera! - zawołał Sam.
- Od dzisiaj będę Batmanem, Sammy. Jeśli Joker znowu do ciebie przyjdzie, zawołaj mnie. Zrozumiano? - odezwał się Dean zmienionym, niższym głosem.
- Zrozumiano. Ale dzisiaj... Mogę spać z tobą?
Dean westchnął. Najwyraźniej nie było mu dane dokończyć komiksu.
Zasnął z bratem wtulonym w ramię. Nie żałował komiksu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro