Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

65. Przysługa

Jakiś czas później

Bracia Winchester i Monic wysiedli z Impali po czym udali się bezpośrednio na kładkę by wejść na statek gdzie znajduje się Kevin. Dean mocno uderzył dłonią w stalowe drzwi by chłopak usłyszał, że już przyjechali. Parę godzin temu dostali wiadomość od Kevina by jak najszybciej przyjechali do niego. Bardzo się zaniepokoili ponieważ Kevin brzmiał na przestraszonego i twierdził, że nie może powiedzieć o co chodzi przez telefon. Wiec jak najszybciej tylko mogli zebrali się i ruszyli w drogę.

Raptownie metalowe drzwi zostały otwarte tak niespodziewanie, że gdyby Dean w porę się nie cofną oberwał by nimi. Kevin z patelnią w dłoni wystawił głowę rozglądając się uważnie.

-Oh, to tylko wy.- westchnął z ulgą i opuścił patelnie.

-Młody co jest grane?- zapytał Dean marszcząc brwi i zdziwiony tym co trzyma w dłoni Kevin.- Raczej tym nie zabijesz żadnego potwora.- zażartował blondyn, ale nikt nie zwrócił na to większej uwagi.

-Wyglądasz okropnie.- stwierdziła Monic przyglądając się chłopakowi. Ponownie się zaniedbał, ale tym razem w jego oczach było widać panikę i lekkie szaleństwo.

-To Crowley.- powiedział azjata po czym wszedł do środka, a zanim pozostali, Sam zamknął za nimi drzwi.

-Co z nim?

-Siedzi w mojej głowie.- odpowiedział Kevin odkładając patelnie i zaczął przeszukiwać jakieś papiery leżące na stole. Ogólnie w całym pomieszczeniu panował bałagan.

-Zaraz, jak to w twojej głowie?- dopytała Monic zaniepokojona i zbliżyła się do nastolatka.

-Wiecie co to w ogóle znaczy?- zapytał ich przerywając poszukiwania.

-Że potrzebujesz leków przeciw lekowych.- stwierdził Dean. Monic spojrzała na niego karcącym wzrokiem, blondyn jedynie wzruszył ramionami.

-Spokojnie, gdyby Crowley wiedział gdzie jesteś nie ograniczałby się do mieszania ci w głowie.- powiedział Sam.

-A gdzie Garth?

-Bada sprawę albo odwiedza dentystę. Nie wiem, nie odzywał się od jakiegoś czasu.

-Czego nie mogłeś powiedzieć przez telefon?

-Przeczytałem drugą próbę.

-Świetna robota.- powiedziała z uśmiechem Monic i poklepała Kevina po ramieniu.- Spisałeś się wiec możesz trochę odpocząć. Trzeba o ciebie zadbać.

-Nie, nie ma na to czasu. Ta próba polega na tym, że trzeba uratować niewinną dusze z Piekła i dostarczyć ją ku Niebu.

-Że co?- zapytał Dean nie do końca rozumiejąc co to znaczy.

-Mamy na prawdę udać się do Piekła? I jak ją wyciągnąć, a później oddać?- zapytał Sam. Kevin wzruszył ramionami. To niestety nie było wyjaśnione. Najwyraźniej Bóg dał wolną rękę w sposobie wykonania tego.

-Chyba wiem od kogo zacząć.- odezwała się po chwili Monic. Spojrzeli na nią, a gdy zauważyła minę Sam'a od razu dodała- To nie to o czym myślisz.

~~~~~~~~

Pomysłem Monic było złapanie demona z rozdroża, to w końcu oni zajmowali się zapieczętowaniem paktów i losów dusz wiec powinni też wiedzieć co się dokładnie z nimi dzieje i czy ktoś konkretny zabiera je do Piekła. Zrobili pułapkę i przywołali demona, a gdy ten dał się złapać zaciągnęli go do opuszczonego domku by zdobyć od niego informacje.

-Nic wam nie powiem!- krzyknął demon po tym jak jeszcze przed chwilą Dean polał go święconą wodą. Jego skóra aż zadymiła się, ale po chwili wróciła do normy.

-Nie zmuszaj nas do posunięcia się by użyć drastyczniejszych środków.- powiedziała z groźbą w głosie Monic stojąc obok Sama i przyglądając się ciemnoskóremu mężczyźnie przywiązanego do krzesła, które stoi w środku narysowanej demonicznej pułapki. Ten jednak nic nie odpowiedział, jedynie odwrócił wzrok. Granatowowłosa wyciągnęła z kieszeni płaszcza różaniec i zbliżyła się do demona. Zamachała nim przed jego twarzą jako znak ostrzegawczy.- Jak nieproszonym wejść do Piekła?

-Powinnaś sama to wiedzieć. Aż dziwne, że ręka nie pali cie od tego gówna.- powiedział z wrogością i niechęcią opętany mężczyzna.

-Czyli się zabawimy.- stwierdziła granatowowłosa po czym przycisnęła krzyżyk od różańca do głowy demona, ten zaczął okropnie krzyczeć, a jego skóra pod naciskiem święconego krzyżyka topiła się. Czego mogli się spodziewać? Że od razu wszystko im wyśpiewa jak na spowiedzi? To w końcu demon, a one zrobiłyby wszystko by tylko uratować skórę.

-Stój!- krzyknął demon. Kobieta szybko zabrała krzyżyk i cofnęła się do tyłu. Mężczyzna zrobił kilka głębokich wdechów zanim ponownie się odezwał. A jego rana powoli zaczęła się goić.- To tajemnica, zabiją mnie jak powiem.- wydyszał, Monic ponownie chciała podejść z różańcem bo nie była zadowolona z tego co powiedział, ale demon zaprotestował.- Zaraz. Za odpowiednią opłatą ktoś może was przemycić przez granice Piekła.

-Kto?- zapytał Sam. Demon chwile milczał jakby zastanawiał się czy powinien powiedzieć.

-Zbuntowani kosiarze. Mają swoje tajne wejścia. Nie tylko do Piekła, za zasłonę Nieba również.

-Kosiarze szmuglujący ludzi?- dopytał z zaciekawieniem Dean. Najwyraźniej i kosiarze wcale nie są tacy uczciwi.

-Ludzi, dusze, cokolwiek za dobrą opłatę. A teraz zabijcie mnie, to lepsze niż śmierć od Crowley'a.

-Z tym się zgodzę, ale zanim to nadejdzie musisz powiedzieć nam więcej.- stwierdziła Monic.

Udało im się wyciągnąć od demona namiary gdzie mogą znaleźć kosiarza, który mógłby ich przetransportować do Piekła. I w ten sposób znaleźli się w obskurnym przedmieściu przy postoju na taksówki. 

-To ten?- zapytał Sam przyglądając się przez szybę Impali mężczyźnie, który stoi po drugiej stronie drogi przy żółtej taksówce.

-Taksówkarz, w sumie niezła przykrywka.- stwierdził Dean.

-To na pewno on.- powiedziała z pewnością Monic, widziała jego prawdziwą twarz wiec wiedziała, że tamten demon jednak nie kłamał.

-W takim razie chodźmy.

We trojkę wysiedli z samochodu i przeszli na drugą stronę ulicy gdzie jest postój na taksówki po czym podeszli do mężczyzny opartego o żółty pojazd.

-Ajay. Musimy pogadać.- odezwał się jako pierwszy Dean. Mężczyzna przed nimi spojrzał na nich.

-Znacie moje imię.- stwierdził domyślając się już o co może chodzić.

-Wiemy też co robisz, chcemy ubić interes.- powiedział Sam. Ajay przyjrzał im się przez chwile milcząc.

-Ale jesteście śmiertelnikami... a przynajmniej w większości.- dodał gdy zerknął na Monic.

-Jednak gdybyśmy chcieli przekroczyć granice Piekła...- zaczął mówić Sam.- Na przepustce dla gości...

-Nikt nie chce tam iść.- stwierdził kosiarz wtrącając się szatynowi.

-Przemytnik jak ty dałby rade?- zapytał Dean.

-To możliwe. Ja mam jednak wyjątkowe umiejętności. To będzie kosztowne.

-W jaki sposób?

-Jesteście zaradni. Będziecie mi winni przysługę.

-Mówisz jakbyś nas znał.

-Oczywiście, bracia Winchester i panna Salvatore. Słynni jak gwiazdy starego rocka. A i jeszcze to ja osobiście zabrałem Bobby'ego Singera do Piekła.

-Że co? Bobby jest w Piekle?- zapytał zaskoczony Sam. We trojkę byli tym bardzo zaskoczeni. W żadnym wypadku by nie pomyśleli, że ktoś taki jak Bobby zasługiwał na Piekło. Bywał czasami nieznośny, ale z pewnością był dobrym człowiekiem.

-Spaliliśmy jego kości, to oznacza koniec.- odezwał się Dean.

-Niekoniecznie.

-Ale Bobby stał po dobrej stronie. Dobrzy ludzie idą na górę, a nie dół.

-Zazwyczaj, ale to zależy kogo się zna i komu się zaszło za skórę. Jeśli jesteś na czarnej liście króla Piekła nie wzbijesz się w Niebo.- stwierdził kosiarz jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

-No jasne, Crowley.- powiedziała z ironią Monic.

-Załatwimy to. Ile za dwa bilety na dół i trzy powrotne?- zapytał starszy Winchester. Monic i Sam spojrzeli jednocześnie na niego.

-Co? O czym ty myślisz?- zapytał swojego brata sam odciągając go trochę dalej od Ajaya by nie słyszał o czym będą rozmawiać.

-No właśnie, nie zejdziesz do Piekła.- odezwała się Monic.

-Ty też nie.- zwrócił się do granatowowłosej Sam.- Nie wiemy jak to na ciebie wpłynie. I chyba zapomnieliście, że to ja sam muszę przejść przez te próby.

-Ale mówimy o Bobby'm.- wtrącił się Dean.- Mamy tylko jedną szanse, nie chce jej zaprzepaścić.

-Nie mam zamiaru. Sprowadzę go. Ale idę sam. Poradzę sobie.- powiedział twardo Sam kończąc tym sprzeczkę. Musieli to zaakceptować. Sam musi to zrobić w pojedynkę, a oni nie mogą mu w tym przeszkodzić nawet jeśli jest to niebezpieczne. Wrócili do Ajaya, który cierpliwie czekał.

-Jak to w ogóle działa?- zapytała Monic. Właściwie niczego konkretnego nie wiedzieli na czym to polega.

-Nie przejmujcie się. Wróci dokładnie za 24 godziny. Wtedy po niego wrócicie.- powiedział Ajaya, najwyraźniej niczego nie chciał zdradzić i tak to przecież niedozwolony interes.

Monic przytuliła Sama mówiąc mu, że ma wrócić albo sama znajdzie sposób by wparować do Piekła i narobić takiego bigosu im tam na dole że od razu by go oddali i do tego by jeszcze przepraszali. Dean również życzył swojemu bratu by wrócił cały i zabrał ze sobą Bobby'ego po czym Ajay poszedł z młodszym Winchester'em gdzieś do jednej z ciemnych uliczek. Monic i Dean jedynie przyglądali się jak odchodzą aż zniknęli im z oczu.

-Od tego aż zgłodniałem.- odezwał się blondyn.

-A kiedy ty nie byłeś głodny? Nawet po krwawych polowaniach nigdy nie traciłeś apetytu.

-Poradzi sobie.- powiedział blondyn. Musieli w to wierzyć.

-Jest silny. Mam nadzieje tylko, że nikt nie przeszkodzi mu w tym.

-Crowley. 

-No właśnie. On ściągnął Bobby'ego do Piekła wiec zabranie go z tamtą może nie być takie łatwe.

-Jeszcze ten drań za to zapłaci.

...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro