Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Dziecięcy strach cz. 2

Następny dzień, motel

Dean przegląda pamiętnik swojego ojca, Sam szuka informacji w internecie, a ja czytam swoje książki.

-Nadal obstawiam czar przyzwania albo robotę wiedźmy.

-Ale nigdzie nie było żadnego ołtarza i kto mógłby być tą wiedźmą? -zapytał blondyn z zrezygnowaniem.

-Wcale nie musi ten ołtarz być w restauracji może znajduje się gdzieś indziej.-dodałam cynicznie uśmiechając się do blondyna.

-To se szukaj tego ołtarza jak chcesz.-prychnął z irytacją.

-Kłótnia niema sensu więc przestańcie, okay!- podniósł głos Sammy. Przez chwilę trwała cisza.-Ktoś musiał zauważyć że rozmawiałem z tym woźnym.

-Myślicie że naszą ''wiedźmą'' jest ktoś z pracowników?- spojrzałam na nich.

-Warto sprawdzić. -rzekł Dean.

-Okay. Wiec ja i Monic będziemy grać złych gliniarzy, spróbujemy ich przycisnąć. A ty Dean gdy sączymy przesłuchać będziesz ich obserwować czy nie zachowują się podejrzanie.- rozkazał Sam zamykając laptopa, pokiwałam głową na zgodę ale Dean nie był zadowolony z tego pomysłu.

-Jasne, gość około trzydziestki sam w Plucky's to chleb powszedni. Czemu Moni nie może ich obserwować mnie mogą wziąć za zboczeńca.- uśmiechnęłam się i poklepałam go po ramieniu.

-Poradzisz sobie twardzielu. Może wezmą cie za przerośnięte dziecko, którym w sumie jesteś.

Plucky's

Znajduje się z Samem w pomieszczeniu, w tej chwili  przesłuchujemy kierowniczkę tego miejsca.

-Gdzie byłaś wczoraj wieczorem?

-To ja go znalazłam. Byłam przy kasie, jeśli chce możecie obejrzeć nagrania.-rzekła szatynka.

-I nic nie słyszałaś?- przymrużyłam oczy i skrzyżowałam ręce.

-Tylko odkurzacz do piłek.- odpowiedziała.

-Więc taką masz wymówkę, co!- Sam uderzył dłonią w stół, szatynka aż podskoczyła.

-Co....nie, ja wiem że jestem nowa na tym stanowisku ale....

-Nowa?- zapytałam przerywając jej.

-Tak, niedawno miałam awans. Szefowie kazali napisać wypracowanie jak przysłużylibyśmy się dzieciom i wybrali mnie.- mówiła zerkając raz na mnie raz na Sama.

-Dużą miałaś konkurencję?

-Chyba tak, w końcu kto by nie chciał awansu?

Gdy wyszła Sam zadzwonił do brata, który nic dziwnego nie zauważył w zachowaniu kobiety kiedy wyszła z pomieszczenia.
Następny był rozchichotany sprzedawca ze sklepiku. Wydaje mi się podejrzanie dziwny.

-Naprawdę doceniam to co robicie, pomagacie ludziom.

-Jeśli sobie coś przypomnisz daj znać.- rzekł Sam dając mu swoją wizytówkę gdy skończyliśmy go przesłuchiwać.

-Długo jeszcze będziemy ich przesłuchać?

-Co granie złego gliniarza cię nudzi?

-Nie ... ale .... dobra nieważne.

Kolejny był koleś przebrany za maskotkę lwa.

-Dobra gadaj!- podniósł głos Sam.

-Nie wiem o co chodzi.- zaczął chłopak. Widać że coś kręci bo zaczął się kręcić na krzesełku i nerwowo odwracać wzrok.

-Myślę że wiesz.- ciągnął Sam.

-Dobra będę mówił.- rzekł chłopak rzucając w nas głową maskotki i wybiegł z pomieszczenia. 

Ruszyliśmy za nim w pościg, dołączył do nas Dean. Sam raptownie zatrzymał się bo stanął mu na drodze klaun, a ja nie zdążyłam się zatrzymać i wpadłam na plecy Sam'a.

-Co ty wyprawiasz!- krzyknęłam na niego ponawiając pościg.

 Będąc już na zewnątrz Dean skoczył na chłopaka łapiąc go i lądując z nim na oponach.

Okazało się że wcale nie był zamieszany w zabójstwa tylko w jakieś mniejsze przestępstwo, coś z trawką. Dowiedzieliśmy się że restauracja ma piwnicę, którą bardzo łatwo przegapić jeśli nie zna się dobrze tego miejsca. Chłopak powiedział jeszcze że gdy tam chodził słyszał dziwne dźwięki z kotłowni.

Gdy byliśmy z powrotem w lokalu zauważyliśmy jak dziecko skarży się mamie że zniknął mu obrazek. Dean wyjaśnił że ten chłopiec wcześniej był zły na matkę.

-Czyli może być kolejną ofiarą?- zapytałam.

-Prawdopodobnie, Sammy pilnuj ją a my- spojrzał na mnie blondyn.- idziemy sprawdzić piwnicę.

Weszliśmy do piwnicy, która jest wypełniona różnymi dziwnymi przedmiotami, zabawkami i obrazkami. Przy ścianie stoi ołtarzyk oraz metalowa taca, w której płonie ogień.

-O patrz Dean jednak jest ołtarzyk. -na te słowa blondyn przewrócił oczami.

-Rzucie broń!-krzyknął ktoś za nami. Obróciliśmy się i zobaczyliśmy tego dziwnego sklepikarza. Czułam że coś z nim nie tak.

Ostrożnie odłożyliśmy broń. Postanowiliśmy go jakoś zagadać by zyskać na czasie i coś wymyślić.

-Po co to w ogóle robisz?- zapytał Dean.

-Po co? Ich w ogóle nie obchodzą dzieci, lepiej im będzie bez rodziców.

-Naprawdę tak uważasz.-zadrwił blondyn.

-W strachu tkwi moc. -rzekł dziwak.

-Dlatego są potrzebne ci ich rysunki.- ciągnął Dean.

-I jeszcze jakaś rzecz rodzica.

Wykorzystałam to że zajął się rozmową z blondynem i porwałam rysunek chłopca, który mówił do swojej mamy że mu zniknął, na co sklepikarz zaśmiał się.

-Jeszcze dorwę tego babsztyla, teraz zajmę się kimś innym.

-Zastrzelisz nas?- zapytałam.

-Bez obaw mogę zająć się łobuzami na wiele innych sposobów. Na przykład tym gościem z FBI. To wasz kumpel, co?- gdy to mówił spoważniałam i zaczęłam rozglądać się za czymś co by pomogło. - 5 minut temu spaliłem jego wizytówkę. Wybrałem dla niego coś wyjątkowego. Od razu było to widać. Gapił się na każdego klauna jakby miał go zaraz ugodzić nożem.

-Naprawdę ładne lalki, sam je robiłeś?- Dean wziął do ręki małego klauna zmieniając temat.

-Zawsze chciałem pomagać dzieciom ale szefostwo moich starań o posadę kierownika nie doceniało, naprawdę mi na tym zależało.

-Dlatego zaczęłaś zabijać?- dopytywał Dean.

-Robiłem co muszę.- na ścianie zauważyłam rysunki na których ktoś tonie i zdjęcie, a na nich dwóch uśmiechniętych chłopców. Domyśliłam się że to może być ktoś bliski dla tego sprzedawcy, który utonął, a przynajmniej na to wskazują rysunki obok.

-Czy ten chłopiec na zdjęciu to twój brat? Wydaje mi się że na obrazkach obok też jest tyle że tonie. Zginął tak, prawda?- zaczęłam rozmowę.

-To ich wina. Krzyczałem, a oni nie słuchali tak jak zawsze.- widać że ciężko mu o tym mówić.

-To był wypadek.-dołączył do rozmowy Dean.

-Pozwolili mu umrzeć!!

Szybkim ruchem zerwałam jeden z rysunków i z figurką, którą miał Dean wrzuciłam do ognia.

-Nie!!- krzyknął i zaczął strzelać. Blondyn pchnął mnie na ziemię. Gdy leżeliśmy na ziemi przed sprzedawcą pojawił się mały i mokry chłopiec, który chwycił go za nadgarstek, a ten zaczął dławić się wodą i po chwili upadł na ziemie martwy.

Plucky's, noc

Czekamy przed lokalem na Sama. Gdy się zjawił o mało co nie popłaczę się razem z Dean'em ze śmiechu, jego wygląd jest naprawdę komiczny. Jest cały oblepiony przypominającym pył brokatem.

-Wyglądasz jak po ataku rozszalałych striptizerek.- zakpił blondyn.

-Jeden z klaunów spryskał mnie wodą sodową z kwiatka.- rzekł Sam z lekkim uśmiechem.

-Pomogła ci ta konfrontacja?- zapytałam.

-Szczerze? Niezabardzo.

-Naprawdę przepraszam że cię psychicznie okaleczyłem.- rzekł blondyn klepiąc brata po ramieniu.

-Za którym razem?- zaśmiał się Sam.

-Mówię serio.- spoważniał trochę blondyn.

-A żeby uczcić koniec tego cyrku mam coś dla was. -rzekł z uśmiechem Sammy wyciągając kolorową sprężynę dla brata, a dla mnie pluszową panterę, blondyn ucieszył się jak małe dziecko.

-Oh, też coś dla ciebie mam.-powiedział radosny Dean podając bratu szmacianego klauna. Sam skrzywił się gdy wziął zabawkę do reki. Oczywiście że nie jest zadowolony z prezentu ale i tak go przyjął. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.

________________________________
Jak się podobało?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro